REKLAMA
WEBINAR

Dekada z frankiem: przez dwa do czterech złotych

Krzysztof Kolany2015-07-13 06:00główny analityk Bankier.pl
publikacja
2015-07-13 06:00

Mija dziesięć lat, odkąd kredyty denominowane (indeksowane) we franku szwajcarskim zawojowały polski rynek kredytowy. Była to dekada walutowego rollercoastera, z frankiem spadającym poniżej dwóch złotych, a następnie drożejącym do przeszło czterech złotych.

Dekada z frankiem: przez dwa do czterech złotych
Dekada z frankiem: przez dwa do czterech złotych
fot. Piotr Jedzura/REPORTER / / EastNews

10 lat temu Polska była szybko rozwijającą się gospodarką czekającą na strumień euro z tytułu świeżego członkostwa w Unii Europejskiej. Podczas gospodarczego boomu setki tysięcy Polaków zachłysnęło się kredytami mieszkaniowymi. Gdy banki wprowadziły do oferty nisko oprocentowane pożyczki w CHF, hipoteki nagle stały się dostępne niemal dla każdego. O ryzyku walutowym nikt wtedy nie myślał, bo i po co: frank taniał, a różnica w miesięcznych ratach pomiędzy „hipoteką” w CHF a PLN sięgała kilkuset złotych.

 

Od stycznia 2005 roku do sierpnia 2008 cena franka spadła z 2,60 zł do rekordowych 1,95 zł. Frank po mniej niż dwa złote był ewidentną aberracją, z której większość analityków nie zdawała sobie sprawy. Stało się to jasne dopiero na przełomie 2008/09, gdy wyszła na jaw afera opcji walutowych. Okazało się, że kilkaset polskich firm namówionych przez banki spekulowało, grając na umocnienie złotego. Drugą stroną tych transakcji były międzynarodowe banki, które latem 2008 roku „nadmuchały” bańkę na polskim złotym, wpędzając w pułapkę nierozsądne polskie przedsiębiorstwa.

Reklama

Pyk i bańka pękła

Sytuacja, gdy polskie firmy oraz tysiące rodzin mniej lub bardziej świadomie spekulowały na foreksie, nie mogła się dla nich dobrze skończyć. Klasyczny carry-trade (zakup wysoko oprocentowanego aktywa w kraju rozwijającym się za pożyczkę w nisko oprocentowanym jenie lub franku) umarł wraz z eskalacją kryzysu finansowego po bankructwie Lehman Brothers. To nie zniechęciło finansowych kamikadze, którzy już po upadku Lehmana rzucili się na kredyty w CHF w obawie, że zaraz się skończą (i faktycznie skończyły się niedługo potem). Wówczas ludzie pukali się w głowę i patrzyli z politowaniem, gdy przestrzegało się ich przed zaciąganiem frankowych zobowiązań w tak nieprzewidywalnych czasach.

Otrzeźwienie nadeszło szybko. Świat finansów stanął na skraju upadku, co wywołało krach na złotym i innych walutach krajów rozwijających się. Równocześnie spekulacyjny kapitał uciekał do tzw. bezpiecznych przystani – czyli do złota i franka szwajcarskiego. Polscy frankowicze otrzymali więc podwójne uderzenie, łagodzone jedynie obniżkami Liboru w pobliże zera. W szczycie pierwszej fali paniki, w lutym 2009 roku, frank kosztował nawet 3,24 złotego. Dziś taki kurs jest marzeniem wielu, ale wtedy oznaczał on katastrofę i wzrost notowań franka o 66% w zaledwie pół roku.

Iluzje końca kryzysu

Później kurs franka spadł i ustabilizował się w okolicach 2,70 zł. Kwiecień 2010 roku był prawdopodobnie ostatnim momentem, aby przewalutować kredyt ze stosunkowo niewielką stratą. Bo już w maju eksplodował tlący się przez poprzednie pół roku kryzys grecki. Inwestorzy nie bez podstaw przestraszyli się, że bankructwo Grecji może doprowadzić do upadku niemieckie i francuskie banki, co groziłoby rozpadem strefy euro.

Frank drożał aż do sierpnia 2011 roku, gdy po raz pierwszy w historii (ale tylko na kilka godzin) naruszył barierę czterech złotych. Był to czas, gdy rynek zaczął kwestionować wypłacalność Włoch i Hiszpanii. Czyli krajów za dużych, aby upaść, ale też za dużych, aby je uratować przed bankructwem. Sytuację na kolejne kilka lat uratował Mario Draghi – nowo mianowany szef Europejskiego Banku Centralnego w lipcu 2012 obiecał bankierom, że „zrobi wszystko, co możliwe”, aby uratować euro (czytaj: uchronić sektor bankowy przed plajtą).

Kilka tygodni później na rynek wszedł Szwajcarski Bank Narodowy (SNB), ustanawiając minimalny kurs wymiany euro na franka na poziomie 1,20. Ten narzucony rynkowi de facto sztywny kurs (w momencie ogłoszenia tej decyzji rynek był bliski testowania parytetu 1 do 1) miał być „tymczasowym” instrumentem, ale utrzymał się aż 3,5 roku. Decyzja SNB o faktycznym powiązaniu franka z euro uśpiła czujność frankowiczów i pozostawiła ich w złudnym spokoju, że frank „już zawsze” będzie kosztował te 3,30-3,60 zł.

Przewalutowanie frankowej hipoteki wydawało się wówczas skrajnie nieopłacalne. Jeszcze jesienią 2014 roku sam miałem spore wątpliwości, spekulując o możliwości zerwania „pega” na parze euro-frank: „Ewentualne zrównanie się kursu franka i euro oznaczałoby CHF po przeszło cztery złote – czyli powrót do paniki sprzed trzech lat” – we wrześniu 2014 roku ten scenariusz wydawał się skrajnie nieprawdopodobny.  

„Czarny czwartek”, 15. stycznia 2015

Dlatego dla 99,99% inwestorów, ekonomistów i kredytobiorców styczniowa decyzja SNB była szokiem. Frank uwolniony z okowów minimalnego kursu w ciągu kilku minut umocnił się o ok. 13%, co w polskich warunkach oznaczało skok z 3,54 zł do 4,30 zł. Na kompletnie niepłynnym rynku przez chwilę pojawiły się nawet kwotowania rzędu 5,13 zł. Byli jednak tacy, którzy decyzję Szwajcarów przewidzieli lub przynajmniej ją podejrzewali. Gdyby rynkowi analitycy wykazali mniej wiary w zapewnienia bankierów centralnych, a więcej rozsądku i wyobraźni, może więcej frankowiczów przygotowałaby się na skok notowań szwajcarskiej waluty.

Po dwóch tygodniach od burzy wywołanej decyzją SNB emocje nieco opadły, a w raz z nimi kurs franka, który obniżył się do czterech złotych. Pod koniec kwietnia na fali umocnienia złotego do euro za franka płacono nawet 3,80 zł. Stan na 6 lipca 2015 roku to 4,03 złotego za franka, czyli podobnie jak pod koniec stycznia.

Co dalej z frankiem?

Przez 13 lat (1995-2008) kurs franka wahał się w przedziale 2-3 złote, z czego przez pierwsze 9 lat notowania franka rosły, a przez kolejne cztery spadały. Następne 7 lat (2008-15?) to czas aprecjacji szwajcarskiej waluty. Frank drożał trzema falami trwającymi po kilka miesięcy, ale przynoszącymi wzrost kursu o kilkadziesiąt groszy. Pomiędzy nimi następowały długie okresy stabilności i spokoju – niestety, za każdym razem na wyższym poziomie. Idąc tropem tej analogii, można oczekiwać kolejnych miesięcy względnego spokoju z frankiem oscylującym wokół czterech złotych.

Przewidywanie w dłuższym horyzoncie przypomina wróżenie z fusów. Analityk techniczny powiedziałby, że kurs CHF/PLN ma za sobą klasyczną 5-falową strukturę, co przemawiałoby za spadkiem notowań franka w następnych latach. Można też zaryzykować tezę, że potencjał wzrostowy po wybiciu się z wieloletniej konsolidacji (1,95-3,05 zł) został już wyczerpany.

Z drugiej strony coraz trudniej wyobrazić sobie sytuację, w której polska waluta zaczęłaby znacząco zyskiwać na wartości. Po 2008 roku przestaliśmy być szybko rozwijającą się gospodarką kuszącą inwestorów wysokimi stopami procentowymi, co uzasadniało aprecjację złotego. Większość prognoz zakłada, że w następnej dekadzie nasz wzrost gospodarczy spadnie do ok. 2% rocznie. W takiej sytuacji złoty raczej nie będzie trwale zyskiwać wobec franka, o ile szwajcarskiej gospodarki nie zwali z nóg jakiś kryzys (np. pęczniejąca bańka spekulacyjna w sektorze nieruchomości).  

Źródło:
Krzysztof Kolany
Krzysztof Kolany
główny analityk Bankier.pl

Absolwent Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu. Analityk rynków finansowych i gospodarki. Analizuje trendy makroekonomiczne i bada ich przełożenie na rynki finansowe. Specjalizuje się w rynkach metali szlachetnych oraz monitoruje politykę najważniejszych banków centralnych. Inwestor giełdowy z 20-letnim stażem. Jest trzykrotnym laureatem prestiżowego konkursu Narodowego Banku Polskiego dla dziennikarzy ekonomicznych. W 2016 roku otrzymał także tytuł Herosa Rynku Kapitałowego przyznawany przez Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych.

Tematy
Najlepsze konta firmowe dla nowoczesnego biznesu

Najlepsze konta firmowe dla nowoczesnego biznesu

Komentarze (258)

dodaj komentarz
~ja
Podalam Getin bank do sadu 1,5 roku temu i nadal czekam na rozsprawe.. cielawe czy sie doczekam..
~Leon
Frankowcy powinni iść do sądu i to jak najszybciej. Większość umów frankowych jest niezgodna z prawem bankowym, więc jest nieważna lub wymagająca uregulowania. Zainteresowanych zapraszam do kontaktu wojcen@gmail.com
~drk
Co dalej z Frankiem.
Autor błędnie zakłada w tym akapicie, że kurs franka zależy od kondycji polskiej gospodarki Zdecydowanie bardziej zależy od kondycji Szwajcarskiej i Europejskiej gospodarki. To, że frank jest teraz po 4 zł to przed wszystkim wpływ kursu EUR/CHF. EUR/PLN w ostatnich 5 latach stabilnie porusza się pomiędzy 3,
Co dalej z Frankiem.
Autor błędnie zakłada w tym akapicie, że kurs franka zależy od kondycji polskiej gospodarki Zdecydowanie bardziej zależy od kondycji Szwajcarskiej i Europejskiej gospodarki. To, że frank jest teraz po 4 zł to przed wszystkim wpływ kursu EUR/CHF. EUR/PLN w ostatnich 5 latach stabilnie porusza się pomiędzy 3,8 a 4,5. natomiast EUR/CHF to spadek z 1,4 do 1. Jak siądzie szwajcarska gospodarka przy takim mocnym franku a europejska pokona kryzys grecki to może trend się odwróci i rzeczywiście czeka nas okres spadku wartości franka do EUR a tym samym do PLN.
~MarionetkaFrankowa
Już niebawem wszystko stanie się jasne, gdy wyjdzie na jaw wielka afera frankowa - wielki spisek zarządów największych banków przeciwko kredytobiorcom. Spisek na wzór wielkiej afery przed laty w Australii. Nieładnie tak oszukiwać panowie bankowcy. Bardzo nieładnie. Ale była zbrodnia więc będzie kara. Taki lajf, taka sytuacja, trudno Już niebawem wszystko stanie się jasne, gdy wyjdzie na jaw wielka afera frankowa - wielki spisek zarządów największych banków przeciwko kredytobiorcom. Spisek na wzór wielkiej afery przed laty w Australii. Nieładnie tak oszukiwać panowie bankowcy. Bardzo nieładnie. Ale była zbrodnia więc będzie kara. Taki lajf, taka sytuacja, trudno co zrobić ;)
~Gnida
Frankowcy powinni dobrze życzyć Tuskowi. Od niego zależy stabilizacja waluty Euro oraz ostateczne rozwiazanie sprawy greckiej. Wtedy CHF przestanie być jedyną pewna walutą i kapirał przpłynie z franka na euro.

To wasza jedyna szansa że ktoś wam pomoże. A dla mnie jedyna szansa że stanie sie to bez dopłacania Wam do kredytów.
~Abigail
Nikt nikomu nie będzie dopłacał. Banki oddadzą to co nakradły wskutek klauzul niedozwolonych. W nosie mam twoje pieniądze.
~Gnida odpowiada ~Abigail
Moje pieniądze to ty masz oddać (moje oszczędnosci posłuzyły pozyczaniu takim jak Ty) a nie w nosie.
~Rto odpowiada ~Gnida
Twój nick Gnida idealnie do ciebie pasuje
~Oman odpowiada ~Gnida
Jasne, twoje pieniądze. Hahaha ;)
~lena odpowiada ~Gnida
Twoje pieniadze? A co pożyczałeś mu?

Idąc Twoim głupim tokiem myślenia,oddawaj swoje odsetki od depozytu,. bo są finasowane z mojego depozytu.

Powiązane: Życie z frankiem

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki