Sklepikarz musi stawiać czoła wielu problemom, także związanym ze specyfiką prowadzonego biznesu. Jak się okazuje, branża, z której utrzymuje się wiele polskich rodzin, ma tych problemów coraz więcej. Ich rozwiązaniu nie sprzyja ani sytuacja rynkowa, ani zmieniające się prawo.

foto: Thinkstock
Mimo że małe sklepy spożywcze odpowiadają za blisko 50% handlu w Polsce, dane zmieniają się na ich niekorzyść. Przez ostatnie 3 lata upadło 60 tys. małych i średnich sklepów, a eksperci przewidują, że z obecnie zarejestrowanych rzeczywistą działalność prowadzi mniej niż połowa. Za to powstaje coraz więcej dyskontów - w ostatnich 5 latach ich liczba w Polsce się podwoiła, a udział w rynku osiągnął 18%.
Najczęściej małe sklepy spożywcze są prowadzone w formie jednoosobowej działalności gospodarczej. Zdarza się, że w osiedlowy sklep to biznes rodzinny, z którego utrzymują się wszyscy jej członkowie. W tym świetle dane rynkowe są tym bardziej niepokojące - źródło utrzymania takich rodzin będzie się prawdopodobnie stale zmniejszać, o ile całkiem go nie stracą, gdy biznes przestanie być rentowny.
![]() | » Jaka dotacja na założenie sklepu? |
Jak w takim razie sklepikarze próbują utrzymać się na rynku? Swoimi spostrzeżeniami na sytuację w drobnym handlu podzielił się z nami handlowiec prowadzący niewielki osiedlowy sklep w 100-tysięcznym mieście na Dolnym Śląsku, który w handlu działa od 18 lat. Działalność rozpoczynał od prowadzenia sklepu na wsi. Obecnie dzierżawi lokal na jednym z osiedli w mieście.
Nie zarabiasz, ale VAT płacić musisz
Przeszkód w prowadzeniu małego sklepu jest wiele, a z niektórymi nie można sobie w żaden sposób poradzić. Jednym z ważniejszych problemów dla sklepikarza okazuje się być podatek VAT, a właściwie szczegóły jego konstrukcji. VAT jest podatkiem, który jest odprowadzany niezależnie od osiąganych dochodów. - Nawet jeśli od miesięcy nie wykazuję dochodu, muszę rozliczyć się z podatku VAT - mówi nasz rozmówca.
Dodatkowe problemy z tym podatkiem pojawiają się przy dzierżawie lokalu. Okazuje się, że w niektórych sytuacjach sklepikarz nie może odliczyć VAT-u, który faktycznie odliczać powinien: - Właścicielem lokalu, który dzierżawię, jest podmiot niebędący podatnikiem podatku VAT. Koszty działalności, jak czynsz, ogrzewanie i inne związane z lokalem zawierają w sobie podatek VAT. Spółdzielnia, do której lokal przynależy, nie wyraziła zgody, aby faktury przychodziły na moją firmę, a właściciel oczekuje ode mnie zapłaty w kwocie brutto. Nie mam więc możliwości odliczania VAT-u od rachunków, które reguluję. Podobny problem jest przy odliczaniu VAT-u od paliwa do samochodu, którym dowożę towar do sklepu. W tym celu zakupiłem duże kombi i zarejestrowałem na działalność. Jest to samochód osobowy, więc nie mogę odliczać VAT-u od paliwa - wyjaśnia właściciel sklepu.
Ustawodawca zmienia, a sklepikarz cierpi
| » Nowe wymogi stosowania kas fiskalnych - strach wśrod sklepikarzy |
Kradną klienci i pracownicy
Nasz rozmówca wielokrotnie narzekał na ludzi - pracowników i klientów - którzy okazywali się po czasie złodziejami. - Jeśli ktoś przychodzi do mojego sklepu i kradnie, to nie mogę nic zrobić, ponieważ nie stać mnie na instalację monitoringu, a ekspedientka nie jest w stanie go zatrzymać. Co więcej, ani mnie, ani moim pracownikom nie wolno dotknąć podejrzanego, mimo że na własne oczy widać, jak osoba ucieka z towarem, za który nie zapłaciła. Złodzieje trafili mi się także pośród pracowników. Byli pracownicy okradli mnie na grube tysiące - żali się właściciel sklepu. - Najbardziej boli fakt, że szanuję swoich pracowników, zatrudniam na umowy o pracę, chociaż wiąże się to dla mnie z koniecznością zapłaty za nich wysokiego ZUS-u, płacę im przyzwoicie, daję premię, jeśli obroty rosną, a niektórzy kompletnie nie szanują mnie jako pracodawcy - komentuje.
Także sami klienci bywają nieprzychylni. Jak się okazuje, w społeczeństwie dalej panuje zła opinia o drobnych przedsiębiorcach-prywaciarzach. - Wszyscy myślą, że zarabiam Bóg wie ile i wyzyskuję pracowników. Nieraz spotykałem się z wrogimi komentarzami i porysowaną karoserią samochodu - mówi sklepikarz.
Nierówna walka z dyskontami
![]() | » Dobra wiadomość dla złodziei - kradzież zaczyna się od 400 zł |
Jednym z większych problemów jest też rozwój dyskontów w miastach. - Konkurencja jest trudna: otaczają mnie 3 dyskonty, niedaleko jest hipermarket, nie wspominając nawet o innych małych sklepach - mówi. Ciężko też w prosty sposób pobudzić sprzedaż w osiedlowym sklepie spożywczym. - Próbowałem wielu rzeczy: doładowania do telefonów na kartę, bilety komunikacji miejskiej, promocje cenowe, większy asortyment, ale nic nie podniosło obrotów w zadowalający sposób. Sytuację może poprawiłby montaż terminala do kart płatniczych, ale przy obecnej wysokości opłatach jest to dla mnie nieopłacalne. Jeśli obroty spadają, jedynym rozwiązaniem jest cięcie kosztów - dodaje.
Sytuacja w handlu coraz gorsza, zostaną tylko najmocniejsi
Sytuacja opisywanego sklepu jest coraz trudniejsza, jednak inne jeszcze gorzej radzą sobie z problemami: - Przez ostatnich kilka lat większość małych sklepów w mojej okolicy zmieniało właściciela, więc chyba z moim jeszcze nie jest najgorzej, choć najlepsze czasy bezpowrotnie odeszły - wspomina właściciel sklepu. Eksperci wskazują, że ratunkiem dla takich sklepów może być wejście do programów franczyzowych. Jednak nie dla wszystkich jest to dobre wyjście: - Jestem w programie prowadzonym przez moją hurtownię, dzięki czemu mam zniżki na zakupy u nich, ale nigdy nie wejdę do sieci franczyzowej. Gdybym to zrobił, nie miałbym wpływu na ceny w moim sklepie ani na wybór dostawców. Praktycznie straciłbym kontrolę nad swoim biznesem - tłumaczy nasz rozmówca.
Jego sklep przez wiele lat utrzymywał całą rodzinę. Dziś dochody z handlu już nie wystarczają. - Byłem zmuszony podjąć dodatkową pracę na etacie, aby zapewnić mojej rodzinie godny byt - mówi. Tak samo musiało postąpić wielu jego znajomych z branży, o ile jeszcze nie zamknęli sklepu.
Marcin Lekki
Bankier.pl
m.lekki@bankier.pl



























































