Otwarcie chińskiej gospodarki, po obostrzeniach związanych z pandemią koronawirusa, wcale nie pomoże oprzeć się globalnemu rynkowi przed recesją - oceniają uczestnicy XXX debaty PAP Biznes "Strategie rynkowe TFI". Sytuacja na rynku surowców wraca do normy, ale sytuacja może ulec zmianie pod wpływem czynników geopolitycznych.


W XXX debacie "Strategie rynkowe TFI" zorganizowanej przez PAP Biznes udział wzięli przedstawiciele Eques Investment TFI, Opoka TFI, Pekao TFI, TFI PZU oraz Skarbiec TFI.
"Chinami interesują się wszyscy. Skutki otwarcia chińskiej gospodarki są trudne do przewidzenia, bo z jednej strony powszechnie większość inwestorów oczekuje, że to przyniesie ożywienie dla sektora przemysłowego zarówno w Chinach, jak i na świecie. Wydaje się również, że otwarcie powinno działać proinflacyjnie, ponieważ rośnie presja na surowce i towary w związku ze zwiększeniem produkcji i konsumpcji ze względu na zakończenie lockdown’u" - powiedział Prezes Zarządu Eques Investment TFI, Tomasz Korab.
"5 proc. wzrostu PKB, biorąc pod uwagę chińskie standardy i to czego Chińczycy oczekują, to nie jest dużo, ale czy to będzie 5 proc. czy 4,5 proc., ma chyba drugorzędne znaczenie, bowiem najważniejszym pytaniem jest, co będzie się działo w perspektywie długoterminowej, a kluczowe mogą się okazać ostatnio publikowane dane dotyczące chińskiej demografii" - dodał.
Podobny pogląd względem prognozowanego wzrostu gospodarczego Chin miał wiceprezes TFI PZU, Piotr Dmuchowski, który zakłada, że taki scenariusz się nie sprawdzi.
"Po otwarciu Chin widać, że systemowe problemy są dużo głębsze niż się wydawało. Z naszej perspektywy, szczególnie krajów Europy Zachodniej prognozowany na ok. 5 proc. wzrost PKB jest dynamiczny, ale mówimy o gospodarce, która przez ostatnie lata działała na sterydach – jest przyzwyczajona do dynamicznego wzrostu, który ukrywał wiele systemowych problemów. Chiny poza demografią mają duże problemy z systemem finansowym. Dlatego scenariusz, w którym Chiny miały uratować świat przed recesją, odchodzi w zapomnienie" - powiedział Dmuchowski.
Z kolei prezes Opoka TFI, Tomasz Tarczyński wskazywał, że otwarcie chińskiej gospodarki, nie zmieni diametralnie sytuacji na rynku surowcowym.
"Otwarcie chińskiej gospodarki nie zmienia naszego podejścia do rynków surowców. Od dłuższego czasu wydaje nam się, że początek wojny na Ukrainie był zwieńczeniem trendu na surowce, który trwał od 2020 roku. Surowce, jako klasa aktywów muszą trochę odpocząć i to się dokonuje, aczkolwiek - w naszej opinii - ten proces jest już zaawansowany. Patrząc chociażby na ropę, wydaje się, że korekta spadkowa, która trwa od ubiegłego roku, zbliża się do końca" - powiedział Tarczyński.
Dyrektor Zespołu Zarządzania Akcjami Rynku Krajowego w Pekao TFI, Piotr Grzeliński powiedział, że zagrożenie na rynku surowców mogą przynieść napięcia na linii Izrael - Iran - USA.
"Istotny wpływ na ryzyka geopolityczne w następnym czasie mogą mieć napięcia na linii Izrael - Iran - Stany Zjednoczone. Ostatnio pojawiły się informacje, że Iran na nowo zaczął wzbogacać uran do poziomów, które umożliwią budowę broni atomowej. To może spowodować, że napięcie połączone z reakcją w postaci nakładania sankcji, wzrośnie, co z kolei może mieć potencjalnie wpływ na ceny ropy naftowej i znowu możemy znaleźć się w sytuacji, w której inflacja o charakterze podażowym będzie nabierała na sile" - powiedział Grzeliński.
Według Radosława Cholewińskiego, członka zarządu Skarbiec TFI, istnieje ryzyko, że Chiny będą chciały wejść ma ścieżkę kolizyjną z rynkami zachodnimi.
"Napięcia geopolityczne związane z Chinami - niektórzy komentatorzy podnoszą argument, że długoterminowe tendencje gospodarcze powodują, że Chiny będą chciały stanąć do konfrontacji z rynkami zachodnimi i musimy mieć to ryzyko na radarze" - powiedział.
Odmiennego zdania był Tomasz Tarczyński, który wskazywał, że Chiny nie mają żadnego interesu w zaostrzaniu relacji z zachodem.
"Chiny robią wszystko, żeby nie wejść w kurs kolizyjny i przyjmują wszystkie ciosy, które Amerykanie zadają im na polu technologii i nie odpowiadają. Zresztą Europa Zachodnia stara się jak może, żeby nawiązać z Chinami relacje. Co ważne, patrząc na to, co się dzieje można również odnieść wrażenie, że Chiny obecnie wasalizują Rosję i robią sobie z niej zaplecze surowcowe" - powiedział Tarczyński. (PAP Biznes)
mcb/ asa/