Po tym, jak pod koniec kwietnia Ministerstwo Finansów ogłosiło, że od maja oferta obligacji oszczędnościowych będzie wyraźnie gorsza, Polacy rzucili się na zakupy. W efekcie sprzedaż w ubiegłym miesiącu okazała się wyższa niż w całym 2016 r. Prym wiodły papiery chroniące przed umiarkowaną inflacją, ale rekordy biły też te o stałej stopie zwrotu i krótkim terminie wykupu.




5,4271 mld zł wydano w kwietniu na zakup obligacji oszczędnościowych Skarbu Państwa. Jest to historyczny wynik - ponad dwukrotnie wyższy od poprzedniego rekordu ze stycznia.
W pierwszych trzech miesiącach roku, na fali wysokiej inflacji i niskiego oprocentowania bankowych depozytów, sprzedaż relatywnie wysoko oprocentowanych papierów Skarbu Państwa również była bardzo wysoka - przekraczała wyraźnie 2 mld zł miesięcznie. Atrakcyjność obligacji dodatkowo wzrosła pod koniec marca i w kwietniu, gdy banki dostosowywały swoją ofertę dla deponentów do nowego, niższego poziomu stóp procentowych NBP. Jednak to nie marchewka, a kij okazał się najskuteczniej pobudzać chęć do ulokowania oszczędności w tej formie.
24 kwietnia - w piątek - po południu Ministerstwo Finansów poinformowało, że oprocentowanie obligacji oszczędnościowych emitowanych w maju będzie już wyraźnie niższe. Ostatnie dni kwietnia były zatem ostatnim momentem na zakup papierów na starych zasadach.
Największą popularnością cieszyły się - podobnie jak w poprzednich miesiącach - obligacje 4-letnie. Konstrukcja tych papierów powoduje, że do pewnego poziomu inflacji chronią oszczędności przed erozją. Sprzedawane w kwietniu "czterolatki" w pierwszym roku dadzą zwrot w wysokości 2,4 proc. brutto (od którego trzeba odliczyć podatek Belki), a w kolejnych latach 1,25 p.proc. ponad inflację CPI odnotowaną przez GUS w lutym (2021, 2022 i 2023 r.), a ogłaszaną w marcu. W przypadku "czterolatek" majowych będzie to już tylko 1,3 proc. w pierwszym roku i 0,75 p.proc. ponad inflację CPI. Taka zmiana zachęciła nabywców - na zakup tych papierów wydano rekordowe 2,85 mld zł, grubo ponad dwa razy tyle, co w marcu. Po raz pierwszy w historii udział tych papierów w miesięcznej strukturze sprzedaży przekroczył 50 proc.
Czy okaże się to dobra decyzja? To się okaże. Jednak pewien niepokój mogą budzić przewidywania ekonomistów, którzy spodziewają się istotnego spowolnienia inflacji na skutek pandemii koronawirusa. W lutym* 2021 r. może być ona wyjątkowo niska z powodu wysokiej tegorocznej bazy - w lutym tego roku wyniosła 4,7 proc. A to poziom z tego miesiąca będzie podstawą do wyliczeń stopy zwrotu w kolejnym roku. Dalsze wahania cen są jeszcze bardziej niepewne.
GUS i inne urzędu statystyczne stają przed poważnym wyzwaniem: jak wyliczyć inflację, uwzględniając przy tym (a może nie?) spore zmiany w koszyku nabywanych przez nas dóbr i usług. Na razie szybko drożeją te kategorie, które pozostają popularne (np. żywność), tanieją za to te, z których korzystamy mniej niż wcześniej (np. benzyna). Za rok sytuacja może być już diametralnie inna. Będzie to powodowało dodatkowy rozjazd między "odczuwaną" a "GUS-owską" inflacją. Tymczasem dla naszych oszczędności najważniejsza jest "inflacja osobista", czyli de facto zmiana cen nabywanych przez każdego indywidualnie dóbr i usług. I przed taką inflacją chcemy i potrzebujemy się chronić.
Ewentualne realne straty - podobnie jak w przypadku pozostałych detalicznych papierów Skarbu Państwa - i tak zapewne będą mniejsze niż na zwykłej lokacie czy koncie oszczędnościowym, nie wspominając o nieoprocentowanym ROR-ze. Bywają jednak bardziej atrakcyjne oferty. Niewątpliwym plusem oferty rządu dla części oszczędzających jest brak limitu kwoty inwestycji, co znajduje odzwierciedlenie w ich wielkości - w marcu przeciętny nabywca obligacji detalicznych ulokował w nich blisko 94 tys. zł, wynika z obliczeń Bankier.pl na podstawie danych Ministerstwa Finansów.
Podobne zmiany, o szczegółach których przeczytasz w artykule Krzysztofa Kolanego, napędziły sprzedaż innych papierów indeksowanych inflacją - obligacji 10-letnich. Ponad 626 mln zł to nie tylko historyczny rekord, ale wartość aż 3-krotnie wyższa niż w marcu.
Ale rekordowym zainteresowaniem cieszyły się nie tylko inwestycje chroniące przed inflacją. Na obligacje trzymiesięczne wydano w miesiąc po raz pierwszy przeszło miliard złotych - 1,08 mld zł, niemal dwa razy więcej niż w marcu. Zakup w kwietniu da zarobić 1,215 proc. w skali roku, czyli de facto 0,3 proc. od zainwestowanej sumy, tymczasem papiery nabyte w maju przyniosą nabywcy już tylko zysk w wysokości 0,1 proc. Przy inwestycji 10 000 zł w maju "Kowalski" otrzyma ok. 20 zł mniej, niż gdyby zdecydował się na zakup w kwietniu.


Obok 4-letnich i 3-miesięcznych najpopularniejsze były obligacje 2-letnie, o stałej stopie zwrotu w wysokości 2,1 proc. rocznie brutto. Polacy ulokowali w nich blisko 800 mln zł, ponad dwa razy tyle co miesiąc wcześniej.
Ponadto blisko 22 mln zł wydano na obligacje 3-letnie, a 47,8 mln zł na obligacje rodzinne - przeznaczone dla beneficjentów programu 500+. W tym drugim przypadku była to kwota wyższa niż w całym ubiegłym roku.
Od początku roku Ministerstwo Finansów pozyskało już ze sprzedaży obligacji oszczędnościowych ponad 12,5 mld zł, a odejmując wartość tych papierów trzymiesięcznych, które zostały w tym roku wyemitowane i wykupione (czyli styczniowych) - blisko 12 mld zł. To niewiele mniej niż w całym 2018 r.


Pomimo imponująco rosnącej sprzedaży obligacje detaliczne wciąż stanowią margines oszczędności Polaków. Na depozytach bankowych gospodarstw domowych znajduje się niemal 900 mld zł, w obligacjach oszczędnościowych ulokowane jest nieco ponad 30 mld zł. Na koniec marca w swoim portfelu miało je 150 tys. osób oraz ponad 25 tys. na kontach IKE-Obligacje. W samym ubiegłym marcu na zakup papierów Skarbu Państwa zdecydowało się 25 355 osób, o kilka tysięcy mniej niż w lutym czy styczniu. Dane za kwiecień poznamy w przyszłym albo kolejnym tygodniu.
Ciekawe będą także informacje o kanałach sprzedaży - od lat dominują zakupy w Punktach Sprzedaży Obligacji (czyli placówkach PKO BP), ale stopniowo popularność zyskuje internet. W marcu jego udział mocno wzrósł i przekroczył 40 proc. - w kwietniu po raz pierwszy w historii mógł już stanowić większość.
W kolejnych miesiącach oszczędzający mogą otrzymać nową ofertę - do emisji obligacji detalicznych szykuje się Polski Fundusz Rozwoju.
*we wcześniejszej wersji artykułu błędnie podawaliśmy, że bazą dla obliczeń oprocentowania w kolejnych okresach będzie marzec. Tymczasem jak podaje MF, jest ona obliczana "na podstawie stopy wzrostu cen towarów i usług konsumpcyjnych, przyjmowanej dla 12 miesięcy i ogłaszanej przez Prezesa Głównego Urzędu Statystycznego w miesiącu poprzedzającym pierwszy miesiąc danego okresu odsetkowego, powiększonej o stałą marżę". Czyli należy przyjąć inflację z okresu n-2 - dla papierów kupionych w kwietniu będzie to inflacja CPI z lutego. Za pomyłkę przepraszamy!
Maciej Kalwasiński