W marcu NBP ściął stopy procentowe i banki zaczęły obniżać oprocentowanie lokat, a do tego wyraźnie osłabił się polski złoty. Nie ma się zatem co dziwić, że nadal rekordową popularnością cieszyły się obligacje oszczędnościowe Skarbu Państwa, szczególnie te "chroniące przed inflacją". Warto jednak pamiętać, że nawet te papiery nie powstrzymają erozji oszczędności, gdy ceny będą rosły szybciej.


Aż 2,38 mld zł przeznaczyli Polacy na zakup obligacji oszczędnościowych w ubiegłym miesiącu. To drugi najwyższy - po styczniowym - wynik w historii. Od początku roku Ministerstwo Finansów sprzedało już papiery za 7,16 mld zł - więcej niż w całym 2017 r.
Rekordy napędzają utrzymująca się na początku roku wysoka inflacja oraz rekordowo niskie - a w marcu i kwietniu dodatkowo ścięte - stopy procentowe NBP, przekładające się na oprocentowania lokat czy kont oszczędnościowych w bankach. Nastrojów oszczędzających nie poprawiają również kolejne wypowiedzi członków RPP.
Zobacz także
Tymczasem Ministerstwo Finansów nadal nie zmieniło oferty obligacji oszczędnościowych, także kwietniowej. Być może korzystne oprocentowanie zostanie utrzymane również w kolejnych miesiącach, ponieważ potrzeby pożyczkowe rządu wyraźnie rosną. Prezes PFR Paweł Borys stwierdził, że władze myślą o specjalnej emisji obligacji, które byłyby atrakcyjne dla oszczędzających oraz mogłyby wesprzeć tarczę antykryzysową.
W marcu nabywcy chętnie lokowali środki zarówno w papierach 3-miesięcznych o stałej, wynoszącej 1,215 proc. netto w skali roku stopie zwrotu oraz obligacjach 4-letnich, których oprocentowanie jest począwszy od drugiego roku zależne od inflacji raportowanej przez GUS. Na zakup pierwszych wydano niemal 600 mln zł, co jest drugim najwyższym wynikiem w historii, a drugich - blisko 1,2 mld zł, czyli najwięcej w historii. "Czterolatki" odpowiadały za prawie 50 proc. sprzedaży.


Warto jednak pamiętać, że te ostatnie - choć indeksowane inflacją - wcale nie muszą ochronić nabywcy przed erozją oszczędności. W pierwszym roku oprocentowanie wynosi 2,4 proc. brutto, a w kolejnych 1,25 proc. + inflacja. Jeśli więc w pierwszym roku ceny będą rosły wyraźnie szybciej, do terminu zapadalności zysk wcale nie musi wyjść nad kreskę. Ponadto, gdyby nawet w pierwszym roku udało się realnie zarobić, to w kolejnych inflacja nie może przekraczać 5,4 proc., bo zarobek "zje" podatek Belki. Na papierach można zatem realnie stracić, ale i tak mniej niż na koncie czy lokacie, chyba że komuś powiedzie się polowanie na "bankowe wisienki".
Pomimo imponująco rosnącej sprzedaży obligacje detaliczne wciąż stanowią margines oszczędności Polaków. Na depozytach bankowych gospodarstw domowych znajduje się niemal 900 mld zł, w obligacjach oszczędnościowych ulokowane jest ok. 30 mld zł. Na koniec marca w swoim portfelu miało je 150 tys. osób oraz ponad 25 tys. na kontach IKE-Obligacje.W samym ubiegłym miesiącu na zakup papierów Skarbu Państwa zdecydowało się 25 355 osób, o kilka tysięcy mniej niż w lutym czy styczniu.
Co ciekawe, mocno wzrósł udział zakupów obligacji oszczędnościowych przez internet - jeszcze w lutym wynosił niespełna 30 proc., miesiąc później - przekroczył 40 proc. Udział zakupów w Punktach Sprzedaży Obligacji spadł poniżej 60 proc.
Maciej Kalwasiński
