O kapitulacji na rynku EUR/PLN, zmianie trendu na parze USD/PLN, o tym, czy złoty będzie dalej umacniał się do funta oraz perspektywie osiągnięcia poziomu 3 złotych za franka szwajcarskiego rozmawiamy z Jackiem Maliszewskim, głównym ekonomistą DMK.
Marcin Dziadkowiak, Bankier.pl: W naszych poprzednich rozmowach podkreślał pan, że w długim terminie spodziewa się pan dalszego umocnienia dolara, co miałoby być spowodowane różnicami w trendach stóp procentowych w strefie euro (spodziewany spadek stóp) i USA (spodziewany wzrost stóp). Tymczasem eurodolar wszedł w trend horyzontalny, a w ostatnim czasie ponownie zbliżył się do górnego zakresu tej stabilizacji. Czy w jakiś sposób zweryfikował pan swoje wcześniejsze oczekiwania?
Jacek Maliszewski, główny ekonomista DMK: Długo zastanawiałam się, jaka jest przyczyna obecnej fali wzrostu kursu EUR/USD. Z punktu widzenia teorii parytetu stóp procentowych, taka słabość dolara w relacji do euro jest aberracją. Teoria ta mówi bowiem, iż jeśli weźmiemy dwie waluty porównywalne pod względem ryzyka kredytowego (czyli wypłacalności), to ta waluta która ma wyższą stopę procentową, lub będzie miała wyższą stopę procentową, powinna się umacniać względem waluty o niższej stopie procentowej. Tak to wygląda w wielkim skrócie rzecz jasna.


Tymczasem od kilku tygodni dolar wyraźnie traci na wartości względem euro - jakby na przekór tej teorii. Niektórzy analitycy mówią, że ta teoria cały czas obowiązuje. Tyle tylko, że stopy w USD wcale nie wzrosną, lub jeśli wzrosną to tylko symbolicznie. I niby właśnie ten czynnik sprawia, że dolar się nie umacnia, jak powinien w myśl tej teorii.
ReklamaSpojrzałem wobec tego na wykres notowań 12-miesięcznej stopy procentowej amerykańskiej - wyrażonej indeksem LIBOR 1Y. Okazuje się, że od wielu miesięcy stopa procentowa 1-roczna pnie się systematycznie w górę. Ostatnie notowania to poziom 1,2311% za roczną lokatę.
Czyżby więc uczestnicy rynku zawierający każdego dnia transakcje na rynku pieniężnym na wielomiliardowe nominały byli w błędzie? Rynek nie ufa zapowiedziom członków Fedu? A może po prostu toczy się jakaś intrygująca gra słów w wypowiedzi członków Fedu? I ta gra ma przekonać uczestników rynku pieniężnego, by obniżyli oprocentowanie lokat z obecnego poziomu 1,23% do poziomu 0,75%?
Na razie rynek pieniężny tego nie słucha i robi swoje. Za to rynek walutowy - jak najbardziej zaczął się obawiać, że oprocentowanie dolara nie będzie szło szybko w górę. Ktoś więc się myli - albo uczestnicy rynku pieniężnego, albo uczestnicy rynku walutowego. A według pana, dlaczego dolar traci na wartości do euro?
"Niewidzialna ręka rynku" - celowo w cudzysłowie, gdyż nie jest to ta ręka, o której pisał Adam Smith w swoich opracowaniach. Ta obecna niewidzialna ręka rynku najwyraźniej obrała sobie za cel wykazać fałszywość teorii parytetu stóp procentowych i obalić tym samym słuszność wielu prac naukowych z całego świata, albo też celem tym jest krótkoterminowe powstrzymanie impetu napływu inwestorów w kierunku dolara - czyli powstrzymanie tempa aprecjacji dolara.
Z podobną niewidzialną ręką rynku - w postaci Banku Narodowego Szwajcarii, mieliśmy do czynienia przez kilka poprzednich lat. Wtedy to działania Szwajcarów przez trzy lata powstrzymywały umocnienie się franka. Rynek był jednak nieustępliwy i za każdym takim działaniem kurs franka wracał jak bumerang. Aż wreszcie w styczniu 2015 roku niewidzialna ręka BNS skapitulowała pod naporem uczestników rynku i był to sądny dzień.
Wszyscy który ufali Szwajcarom, że będą do końca świata bronić franka przed umocnieniem - okazali się wielkimi przegranymi. Frank gwałtownie zyskał na wartości. Tak się kończą gry przeciwko siłom rynku.
Czy teraz nie będzie podobnie z dolarem? Jak długo jeszcze kurs EUR/USD będzie podciągany w górę, by potem wracał w dół jak bumerang?
Wydaje mi się, że brakuje jakiejś iskry zapalnej - która wywołała by strach przed trzymaniem euro i wywołałaby pęd ku dolarowi. Na razie takiej iskry nie widać na horyzoncie.
Niemniej jednak można pokusić się o postawienie tezy, iż dopóki kurs EUR/USD znajduje się w obrębie strefy 1,05-1,15 (10 centów szerokości, gdyż odrzuciłem chwilowy podskok kursu w rejon 1,1700 - jaki miał miejsce 24 sierpnia 2015 roku). Po pominięciu tego incydentalnego wyskoku, mamy zachowany przedział 1,05-1,15. Trwa to już ponad rok. Za każdym razem, gdy rynek zbliżał się do poziomu 1,15, dochodziło do przesilenia, kurs zawracał i spadał w rejon środka przedziału - czyli w okolice 1,10. Tam przez chwilę kurs się wahał w małym zakresie, by ruszyć w dół, w rejon dolnego ograniczenia przedziału zmienności - czyli do 1,05. Na wykresach świecowych można dostrzec w dolnej ich części, że linia oscylatora (oscyluje pomiędzy poziomami 20 i 80 pkt) zarówno na zakresie dziennych świec, jak też tygodniowych, dotarła powyżej poziomu 80 pkt. Jest to tak zwana strefa wykupionego rynku. Niemal zawsze po takim zdarzeniu ruch odwracał się o 180 stopni i szliśmy w przeciwną stronę. Dziś mamy właśnie z czymś takim do czynienia. Moment przesilenia jest więc już bardzo blisko.
Uczestnicy rynku, którzy nie wspomagają się dźwignią (nie grają na kredyt, nie zawierają transakcji o nominale wyższym niż ich kapitał), zapewne wytrzymają taki ruch. Ale na rynku jest wielu graczy mocno zlewarowanych. Tych rynek najprawdopodobniej wyciśnie jak gąbkę.
Jeśli zacznie się korekta spadkowa na EUR/USD - to tak jak wiele poprzednich razy potrwa przynajmniej 3-4 tygodnie i sprowadzi kurs EUR/USD o 4-5 centów w dół. Ale na razie trwa wyciskanie i trzeba cierpliwie poczekać.
Kiedy nastąpi kapitulacja na rynku EUR/PLN? Czytaj na kolejnej stronie >>
Bardzo ciekawym rynkiem jest para walutowa EUR/PLN. Po silnym osłabieniu złotego, jakie miało miejsce po styczniowej obniżce ratingu polski przez agencję S&P, mieliśmy do czynienia z nie tak już gwałtownym, ale jednak konsekwentnym umocnieniem złotego i w zasadzie to „ratingowe” osłabienie zostało w całości zniwelowane.
To prawda, ciekawe rzeczy się dzieją na rynku EUR/PLN. Ale o dziwo nie dzieje się nic nowego - to wszystko już miało miejsce wiele razy, rok temu niemal identycznie rozgrywała się akcja o tej porze roku. Dla ułatwienia przygotowałem schemat układu poszczególnych fal w cyklu rocznym.
Okazuje się, że każdego niemal roku, w grudniu złoty się umacnia, w styczniu EUR/PLN mocno odbija w górę - i to mieliśmy w tym roku gdy EUR/PLN podskoczył do 4,51, w okresie luty-kwiecień złoty odrabia straty i apogeum siły naszej waluty przypada na okres marzec-kwiecień. Natomiast w okresie maj-lipiec złoty ponownie traci na wartości - ja to nazywam "korektą dywidendowa".
Jak zatem rynek EUR/PLN zachowa się według pana w tym roku?
Jeśli teraz rynek miałby zachować się podobnie jak rok temu, to wsparcie 4,22 powinno zostać na razie wybronione - powinno się pojawić odbicie w górę o skali około 8 groszy. Czyli gdzieś w rejon 4,30. A potem zacznie się rozstrzygać, czy tak jak rok temu dążymy w dół o kolejne 20 groszy (w okolice 4,10), czy też jednak złoty się zacznie osłabiać w ramach fali "korekty dywidendowej".
Sprawdziłem ile razy w grudniu 2015 roku kurs EUR/PLN odbijał się od poziomu 4,2280 (to był wtedy dołek), zanim nie zaczęło się odbicie w górę w kierunku 4,51.Okazuje się, że aż przez siedem kolejnych dni rynek chodził pomiędzy 4,2280-4,2430. Czyli widzimy, że gdy dochodzi do przesilenia, nie dzieje się to nagle w jeden dzień, lecz jest rozkładane na wiele dni.
Zwracam jeszcze uwagę, na fakt, iż jeśli by doszło jednak do przełamania wsparcia 4,2280 - to wtedy kolejnym istotnym wsparciem będzie dopiero rejon 4,10.
Co radziłby pan inwestorom, którzy mają teraz długą pozycję w EUR/PLN?
Gdy w styczniu wieszczono Polsce katastrofę, gdy kurs EUR/PLN docierał do 4,50, wielu było zrozpaczonych. Okazuje się, że właśnie wtedy zachodnie banki inwestycyjne kupowały polskie akcje i obligacje, kupowały złotego od spanikowanych polskich uczestników rynku. W styczniu postawiłem tezę, że obniżenie ratingu Polsce było na zamówienie - na zamówienie kogoś, kto chciał tanio kupić złotego, polskie akcje i obligacje. I dziś okazuje się, że tak faktycznie to się rozgrywało. Dziś te same media (te same co w styczniu wieściły katastrofę w Polsce) piszą teksty na temat tego, że banki zagraniczne mocno inwestują w Polskie papiery wartościowe. Dla mnie jest to sygnałem, że być może ten cwany kapitał zagraniczny właśnie uznał, że warto zrealizować zyski i zamknąć swoje pozycje w złotym. Ale, aby to zrobić potrzebują fali euforii i kogoś, kto im sprzeda tanio walutę - tak samo jak w styczniu sprzedali im tanio złotego. Jestem mocno przekonany (tak samo jak w styczniu byłem), że moment przesilenia jest już bliski. Ale musi nastąpić kapitulacja ze strony tych eksporterów, którzy nie zabezpieczyli ryzyka i będą w panice pozbywać się waluty. Być może chodzi też o wyciśnięcie takiej grupy inwestorów, którzy zagrali przeciwko złotemu w styczniu. Tacy inwestorzy mają teraz długą pozycję EUR/PLN , która może zacząć ich parzyć w ręce.
Kiedy będziemy mogli mówić o trendzie spadkowym na parze USD/PLN? Czytaj na następnej stronie >>
Złoty ma za sobą okres umocnienia, które najbardziej jest widoczne w stosunku do dolara. Przebita została linia trendu rosnącego. Czy możemy już mówić o zmianie trendu na kursie USD/PLN na spadkowy?
Faktycznie, dwa tygodnie temu na wykresie USD/PLN przełamana została linia trendu rosnącego zapoczątkowanego w maju 2014 roku – aby lepiej to zobrazować, przygotowałem wykres, na którym zaznaczyłem tę linię kolorem niebieskim przerywanym.
Z chwilą przełamania linii trendu można z całą odpowiedzialnością stwierdzić, że nie ma już trendu rosnącego, czyli że wybicie się kursu dolara powyżej ostatnich szczytów 4,15 jest teraz bardzo, bardzo mało prawdopodobne. Jeśli miałoby dojść do wzrostu powyżej, to jedynie po wielomiesięcznych przygotowaniach do tego.
To, że nie ma już trendu rosnącego, nie jest równoznaczne z tym, że mamy długoterminowy trend spadkowy. Rzadko zdarza się, aby w jedynym momencie trend rosnący odwracał się na spadkowy. Prawie zawsze odbywa się to w ramach procesu rozłożonego na wiele miesięcy. Podczas tego procesu trwa trend boczny.
Przykładowo, rok temu, gdy kurs USD/PLN spadł do 3,52, pojawił się dokładnie taki sam sygnał trendu horyzontalnego. I okazało się, że przez kolejnych 7 miesięcy kurs USD/PLN oscylował pomiędzy 3,68-3,86.
Jak taki trend horyzontalny mógłby wyglądać w tym roku?
Zatrzymanie spadku powinno nastąpić w rejonie 3,70 - tutaj bowiem jest zniesienie 44-45 groszy od szczytu. Potem powinien nastąpić szybki powrót w okolice 3,84-3,86 jako odreagowanie przesadnego spadku kursu dolara. Następnie czekałoby nas rozpoczęcie wielomiesięcznej fazy oscylacji kursu pomiędzy poziomami 3,84-4,00.
Jaki warunek musiałby być spełniony, abyśmy mogli mówić na parze USD/PLN o początku długoterminowego trendu spadkowego?
Jeśli rynek nie powieli schematu sprzed roku i spadniemy poniżej dołków z ubiegłego roku (okolice 3,68) - wtedy będzie jasne, że mamy nowy trend spadkowy. Brakuje nam niewiele do tego, by te poziomy przełamać. Najbliższe dni dadzą nam więc sporo odpowiedzi.
Na razie zakładam, że jednak rynek nie przełamie z marszu wspomnianych wsparć i pojawi się korekta wzrostowa. Wyprzedanie oscylatorów na wykresach tygodniowych, dziennych i czterogodzinnych świadczy o tym, że jeśli tylko przeminie panika, jaka ma obecnie miejsce, gdy tylko znowu powróci chłodne, racjonalne, pozbawione emocji myślenie, inwestorzy obstawiający spadek kursu USD/PLN powinni zacząć realizować zyski - czyli zgłaszać kupno dolara.
Zakładam, że nie odbędzie się to już teraz, że jeszcze kilka dni rynek będzie ubijać dołek z okolic 3,70-3,71 i dopiero gdy będzie widać, że popyt na dolara obiera amerykańską walutę od spanikowanych sprzedających, i że kurs nie ma siły przebić się przez poziom 3,70 - wtedy będzie można zacząć myśleć o rozpoczęciu nieco dłużej trwającej korekty. Potencjalne poziomy zasięgu korekty prognozuję w przedziale 3,81-3,87.
Czy złoty dalej będzie umacniał się do funta? Czytaj na kolejnej stronie >>
Od czterech miesięcy mamy do czynienia z umocnieniem złotego do brytyjskiego funta. W tym czasie kurs złotego umocnił się z poziomu 6,1 zł za funta do 5,3 zł. Wielu Polaków mających rodziny na Wyspach zapewne zastanawia się, czy ten trend ma szanse jeszcze się utrzymać?
W przypadku tej pary walutowej warto najpierw nakreślić tło, które jest przyczyną osłabienia funta do złotego. Wiemy już, że w czerwcu w Wielkiej Brytanii odbędzie się referendum unijne. Wiemy też, że oficjalne sondaże pokazują równowagę głosów za pozostaniem w Unii i za opuszczeniem Unii. Natomiast nieoficjalne sondaże mówią o miażdżącej przewadze zwolenników wyjścia z Unii. Najwyraźniej więc wielki kapitał - który decyduje o losach funta - bardziej ufa tym nieoficjalnym sondażom.
Jest też inny ciekawy czynnik. Mianowicie od pewnego czasu głos zabrali Szkoci, którzy chcą pozostać w Unii. Zagrozili więc, iż jeśli wynik referendum będzie za opuszczeniem Unii, to szkocki parlament ogłosi referendum w Szkocji, w którym Szkoci będą mogli się opowiedzieć, czy chcą pozostać w Koronie, czy też wyjść z Korony. I okazuje się, że tutaj zarówno oficjalne, jak też nieoficjalne sondaże wskazują, iż jeśli Wielka Brytania wyjdzie z Unii, to Szkoci wyjdą z Korony.
Inwestorzy nie lubią takiej niepewności i dlatego panicznie pozbywają się funta. Funt więc traci nie tylko dlatego, że tak wynika z wykresów analizy technicznej, ale także dlatego, iż wszyscy boją się efektu domina po czerwcowym referendum.
Jaki będzie wynik referendum? Nie mam pojęcia. Ale myślę, że niezależnie od tego, jaki ten wynik będzie, warto zaryzykować i kupić funta właśnie teraz, gdy po pierwsze, analiza techniczna podpowiada bliskie wyczerpanie trendu słabości brytyjskiej waluty, a po drugie, wszystko co złe może się przydarzyć w Koronie, jest już zapewne w cenie bieżącej funta.
Wniosek z pana wypowiedzi nasuwa się taki, że złoty do funta raczej nie będzie już zyskiwał?
Patrząc na wykres miesięczny GBP/PLN, oscylator spadł poniżej 20 pkt - podobnie jak to miało miejsce na początku 2013 roku. Zaznaczyłem to dwoma zielonymi elipsami na wykresie oscylatora.
Gdy na początku 2013 roku pojawił się taki sygnał, zaraz potem zaczął się 3-letni trend rosnący. Zapoczątkowany z poziomu 4,70 zakończył się na poziomie 6,10 w styczniu 2016. Trend rosnący zakończył się definitywnie w chwili, gdy przełamana została linia trendu rosnącego - niebieska linia pochyła w górę.
Ale jest jeszcze inny trend, 6-letni, zapoczątkowany w 2010 roku. A właściwie kanał wzrostowy. I okazuje się, że rynek nadal znajduje się w tym kanale. Dotarliśmy nawet do dolnego ograniczenia tego kanału.
Wszystko to skłania mnie ku postawieniu tezy, iż nawet jeśli w długim terminie funt nadal będzie tracić (czego wcale nie jestem taki pewny), to krótkoterminowo, tak czy inaczej powinno pojawić się odbicie w górę - choćby na kilka tygodni, kilka miesięcy.
Jak wysoko może podnieść się kurs GBP/PLN, jeśli taka korekta wzrostowa się rozpocznie?
Zaznaczyłem to na kolejnym wykresie. Bazując na zniesieniach Fibonacciego, prognozuję, że korekta powinna zakończyć się w przedziale 5,5-5,65 zł za funta.
Dlaczego frank w przyszłym roku może być po 3 złote? Czytaj na kolejnej stronie >>
Wielu Polaków posiadających kredyty we frankach najbardziej interesuje kurs pary walutowej CHF/PLN. Czy ma Pan jakieś słowa nadziei dla nich?
Zacznijmy od analizy notowań pary EUR/CHF, które są bardzo istotne dla notowań CHF/PLN. Na wykresie EUR/CHF widoczny jest trend rosnący - czyli frank traci na wartości względem euro. Ostatnie korekty tego trendu rosnącego znosiły wzrosty o około 38%. Mamy więc pewną prawidłowość, która być może nadal się będzie utrzymywać. Gdyby tak w istocie miało się nadal wszystko toczyć, to teraz powinien pojawić się kolejny wzrost EUR/CHF w rejon 1,1350.
Zanim spojrzymy na wykresy CHF/PLN, krótka wyliczanka. Wiemy, iż kurs CHF/PLN wynika z dzielenia kursu EUR/PLN przez kurs EUR/CHF. Jeśli przyjmiemy, że EUR/PLN utrzyma się na poziomie 4,22, to otrzymamy potencjalny poziom CHF/PLN: 4,22/1,1350 = 3,7180. Pytanie tylko, czy EUR/PLN faktycznie utrzyma się na 4,22?
Ja widzę dwa dodatkowe możliwe scenariusze. Mianowicie możliwy jest spadek EUR/PLN do 4,10 - to kolejne wsparcie. Jak też możliwe jest korekcyjne odbicie w górę w rejon 4,30. Gdy podstawimy obydwie te wartości do równania, to otrzymamy kursy 3,7885 lub 3,6120. Jeszcze niedawno straszono wszystkich, że frank znowu będzie kosztować 5 złotych...
Oczywiście nie jest tak, że nie widzę żadnych zagrożeń dla kursu CHF/PLN. Największym zagrożeniem jest masowe przewalutowanie kredytów hipotecznych. Drugim zagrożeniem jest to, co widać na wykresie świecowym CHF/PLN. Na wykresie tym zaznaczyłem coś, co nazywa się klinem spadkowym.
Klin taki jest bardzo przewrotną formacją techniczną. Zapowiada on bardzo dużą zmienność notowań - dokładnie falę będącą wysokością klina. Nasz klin ma wysokość 18 groszy. Jeśli dojdzie do wybicia z klina dołem - czeka nas spadek w okolice 3,70. Jeśli zaś wybijemy się górą, to powrócimy w okolice 4,12. Wszystko więc rozstrzygnie się już niedługo.
Czy frank będzie jeszcze straszył polskich kredytobiorców?
Nie wiem, jakie decyzje zapadną w Sejmie w sprawie ustawy frankowej. Generalnie - uważam, że frank nie powinien już dłużej straszyć polskich kredytobiorców hipotecznych. Frank coraz wyraźniej traci względem euro, dolara i innych walut. Mocno ujemne stopy procentowe zaczynają powoli robić swoje. Inwestorzy, którzy kiedyś kupili franka w celu ochrony kapitału, teraz ten kapitał systematycznie tracą.
Jeśli więc nic złego nie stanie się ze złotym po wdrożeniu ustawy frankowej, to widzę franka w rejonie 3,70 w tym roku oraz w okolicach 3,00 w roku przyszłym. No ale... jest troszkę czynników ryzyka, które mogą ten proces zaburzyć.