Ochotnicze Hufce Pracy działają w Polsce od prawie 60 lat. Większości kojarzą się one z PRL-em, gdy faktycznie OHP były instytucją silnie związaną z wojskiem. Dzisiaj to po prostu urząd dla „trudniejszej młodzieży”, który przez ostatnie lata funkcjonował na zasadzie „im mniej o nas piszą, tym lepiej”. Czy potrzebnie?
Ochotnicze Hufce Pracy w zasadzie są przeznaczone do pomocy tzw. „trudnej młodzieży” oraz dla bezrobotnych w wieku 15-25 lat. To trudna, kiepsko płatna praca, która wymaga zaangażowania. Pensje pracowników OHP, często bardzo dobrze wykształconych z wieloletnim doświadczeniem w pracy w zawodzie, oscylują w granicach 2 tys. zł brutto (1459 zł netto). Marek Surmacz, nowy Komendant Główny OHP zapowiedział, że postara się o podwyżki dla pracowników.


- Chyba nie ma w administracji państwowej gorzej opłacanych pracowników. Będę tych pieniędzy poszukiwał, spłaszczę wynagrodzenia, nie może być tak, że doświadczeni pracownicy urzędów pracują dla samej misji – powiedział Bankier.pl Marek Surmacz. Jednocześnie dodał, że nie wyobraża sobie, by OHP zostały zlikwidowane. Hufce przez ostatnie lata funkcjonowały na uboczu, na marginesie urzędniczym, poprzednia władza tworzyła atmosferę wygaszenia tej instytucji. Nowy szef OHP z przekonaniem powiedział, że będzie hufce wydobywał z „czeluści ciszy”. Surmacz dodał, że nie wyklucza nie tylko zmian kadrowych, ale również zmiany nazwy OHP. Być może na "Centrum Wsparcia Młodzieży". Sprawa jest otwarta.
Przeczytaj także
Bezrobocie wśród młodych i dotacje
Prawie dwa lata temu pisałem o Ochotniczych Hufach Pracy przy okazji wypłaty środków z Funduszu Pracy na staże, szkolenia i dofinansowywanie miejsc pracy w ramach aktywnego przeciwdziałaniu bezrobociu. W lipcu 2014 roku liczbę młodych bezrobotnych do 24. roku życia w Polsce szacowano na 400 tysięcy (stopa bezrobocia w tej grupie wiekowej przekraczała 17 proc.). Taki wynik jest nie tylko problemem Polski, ale całej Unii Europejskiej (z małymi wyjątkami). W związku z tym UE zapowiedziała realizację programu, którego celem jest obowiązkowe zapewnienie przez państwo zatrudnienia dla każdego młodego absolwenta w ciągu czterech miesięcy od ukończenia przez niego szkoły.
Pojawił się wówczas pomysł, by część pieniędzy skierowanych konkretnie do młodych była administrowana (wydawana) przez OHP, a nie przez urzędy pracy. Pieniądze na dofinansowanie miejsc pracy pochodzą z podatków, konkretnie ze składek od wynagrodzeń. Skuteczność tego typu programów wciąż wzbudza wątpliwości. Dotowanie pracy rzadko kiedy tworzy stałe etaty, które utrzymałyby się na rynku bez wsparcia z publicznych pieniędzy.
Ponadto taka praca często „nie tworzy dobrobytu”, tzn. pracownik dostaje pieniądze za wykonywanie obowiązków, które nikomu nie służą (np. administrowanie dokumentami, które powstały tylko po to, by ktoś nimi administrował). Istnieje wiele przesłanek za tym, że jest to bardziej sztuka dla sztuki, a finansowanie jej ze składek w zasadzie zwiększa podatkowe koszty pracy w tych sektorach i regionach, gdzie dofinansowanie nie jest potrzebne – co jest jedną z barier do zwiększania zatrudnienia.
Z drugiej strony dotowanie niejako wymusza podwyżki na najbardziej skąpych pracodawcach, którzy wykorzystują przewagę rynkową w danym regionie do zatrudniania na umowach cywilnoprawnych ze stawką wynagrodzenia poniżej ustawowej płacy minimalnej. Dotowanie nie powinno być jedynym elementem walki z bezrobociem. Ma ono swoje uzasadnienie tylko wtedy, gdy spełnia funkcję prewencyjną i faktycznie chroni przed pauperyzacją tych grup społecznych, dla których alternatywą dla braku płatnego zajęcia są kradzieże i rozboje. Nie wiemy, w jakim stopniu wydatki na aktywne przeciwdziałanie bezrobociu stanowią czysto bezzasadne rozdawnictwo, a na ile spełniają funkcję społeczną.
Powszechność dotacji tworzy również niezdrowe mechanizmy na rynku pracy, np. niektórzy pracodawcy wykorzystują je do zdobywania darmowej siły roboczej w sytuacji, gdy tak naprawdę mają pieniądze na zatrudnienie nowych pracowników.
Hufce lepsze dla młodych niż urzędy pracy?
NIK skontrolował OHP trzy lata temu i nie stwierdził nieprawidłowości – Ochotnicze Hufce Pracy wykonywały powierzone jej zadania zgodnie z prawem. Nic nadzwyczajnego.
O ile dublowanie kompetencji poszczególnych urzędów i bezcelowe wydawanie środków należy piętnować, to w przypadku OHP sprawa już nie jest taka prosta. Nie można jednoznacznie wykluczyć, że część środków, które wydają OHP, jest marnowana (jak to w sektorze publicznym), ale też nie ma możliwości zweryfikowania tezy odwrotnej – o ile pracownicy OHP indywidualnie monitorują losy swoich podopiecznych, to niestety wciąż nie ma oficjalnych miar efektywności działań samych hufców. Komendant przekonywał mnie, że skuteczność na pewno jest wysoka, ale danych nie ma. Wierzyć mu na słowo?
OHP to specyficzna instytucja, która gospodaruje wydzieloną częścią Skarbu Państwa. Nie ma osobowości prawnej. W związku z tym uzyskanie planów finansowych tej instytucji to przeprawa – niestety ze szkodą dla OHP, bo transparentność finansowa jest formą budowania zaufania obywateli do urzędów.
W 2015 roku hufce miały do dyspozycji 227 mln zł z budżetu państwa oraz 94 mln zł ze środków unijnych. Na edukację, wychowanie i opiekę przeznaczyły 168,9 mln zł, a na programy wsparcia zatrudnienia i przeciwdziałaniu bezrobociu – 58,9 mln zł. W porównaniu do 2014 roku kwoty przeznaczone na edukację pozostały na niezmienionym poziomie, a wydatki na wsparcie zatrudnienia zwiększyły się o 10 mln zł.
Na następnej stronie: OHP to ostatnia deska ratunku dla młodych
OHP – ostatnia deska ratunku dla młodych
OHP ma wiele instrumentów i narzędzi do tego, by np. młodzież zagrożona wykluczeniem społecznym zdobyła zawód (OHP częściowo przejęły rolę szkół zawodowych), dorobiła trochę pieniędzy czy podjęła dalszą naukę. To często ostatnia deska ratunku dla biednej młodzieży pochodzącej ze środowiska kryminogennego. Hufce prowadzą działalność internatową, mają ok. 14 tys. stałych wychowanków. Dla wielu z nich to jedyna szansa na ciepły posiłek. Nie ma przymusu uczestnictwa w OHP – pracownicy muszą namawiać młodych, co czasami wymaga od nich dużej kreatywności. Trudna młodzież potrzebuje wsparcia, bywa onieśmielona, nie wierzy we własne siły. Przekonanie ich, że w OHP uda im się rozwinąć skrzydła, zdobyć zawód i bez kompleksów wejść na rynek pracy, to zadanie bardzo trudne.
Przeczytaj także
Ciekawym przykładem jest projekt dotyczący rozwijania wśród młodych tzw. ginących zawodów. To interesujący pomysł, który pozwalał młodym nauczenia się drugiej profesji, wzbogacenia swojego CV o coś unikatowego na rynku pracy. To tylko jeden z programów. Do tego dochodzą działania w ośrodkach opiekuńczo-wychowawczych. Łącznie, co roku z pomocy OHP korzysta ok. 40 tysięcy osób.
Czy z OHP można zrezygnować?
Z nazwy na pewno. Optymalizacja kosztowa, poprawienie analizy skuteczności i zwiększenie nacisku na transparentność też jest wskazana. Włączenie ich do urzędów pracy być może nie jest najlepszym rozwiązaniem, bo zbytnia formalizacja procedur mogłaby wypaczyć cel – pomoc młodym, którzy nie radzą sobie w systemie.
Zaniedbany, mocno niedowartościowany i często skrzywdzony przez środowisko młody człowiek zwykle jest na dobrej drodze do tego, by popełniać różnego rodzaju życiowe głupstwa, które są wstępem do kryminalnej przyszłości. Nie każdy jest na to narażony, ale spory odsetek tak. Utrzymanie jednego więźnia kosztuje nas 3 tys. zł miesięcznie, a na jednego wychowanka OHP wydajemy 5 tys. zł rocznie.