Wszyscy trzej oskarżeni w procesie o zabójstwo byłego premiera Piotra Jaroszewicza i jego żony w 1992 r. odpowiadają obecnie przed warszawskim sądem z wolnej stopy. Latem ub.r. sąd uchylił im areszty, zaś niedawno jeden z oskarżonych zakończył odbywanie kary orzeczonej w innej sprawie.


Dotychczas na rozprawy doprowadzany przez policję był Dariusz S., który odbywał karę pozbawienia wolności w sprawie o uprowadzenie w 2013 r. dla okupu znanego 76-letniego krakowskiego biznesmena oraz o porwanie na początku 2017 r. 10-letniego dziecka przedsiębiorcy. Krakowski sąd w 2020 r. skazał głównego oskarżonego w tamtej sprawie na 15 lat więzienia, zaś Dariusz S. usłyszał wtedy wyrok dwóch lat pozbawienia wolności.
We wtorek Sąd Okręgowy w Warszawie kontynuował zaś rozpoczęty w sierpniu 2020 r. proces dotyczący zabójstwa b. premiera PRL i jego żony, w którym obok Dariusza S. na ławie oskarżonych zasiadają Robert S. i Marcin B. Warszawski sąd stara się wyjaśnić jedną z najgłośniejszych zbrodni lat 90., do której doszło w nocy z 31 sierpnia na 1 września 1992 r.
Sprawcami zbrodni - według prokuratury - byli trzej członkowie tzw. gangu karateków, który w latach 90. dokonał kilkudziesięciu napadów rabunkowych. Rabunkowy charakter miała mieć też - zdaniem śledczych - zbrodnia popełniona na Jaroszewiczach. Prokuratura oskarża Roberta S. o uduszenie Piotra Jaroszewicza oraz zastrzelenie jego żony Alicji Solskiej-Jaroszewicz, a Dariusz S. i Marcin B. oskarżeni są o współudział w zabójstwie b. premiera.
Jednak na obecnym etapie procesu we wtorek sąd przeszedł do weryfikowania innych - nierelacjonowanych tak szeroko w mediach, ale równie poważnych - zarzutów objętych aktem oskarżenia w tej sprawie. Prokuratura zarzuciła bowiem Robertowi S. także zabójstwo starszego małżeństwa w 1991 r. w Gdyni oraz usiłowanie zabójstwa mężczyzny w Izabelinie w 1993 r.
We wtorek przed sądem zeznawał syn i wnuk małżeństwa zamordowanego w 1991 r. Bliscy ofiar tej niewyjaśnionej dotychczas zbrodni nawiązali kontakt z prokuraturą po lekturze publikacji prasowej na temat "gangu karateków".
Oskarżeni w początkach lat 90. powiązani byli z branżą krawiecką - produkcją kurtek skórzanych i kożuchów. Zamordowane małżeństwo z Gdyni miało zaś dobrze prosperującą firmę krawiecką, choć nie zajmowało się odzieżą skórzaną. Jak jednak przyznał syn zamordowanych - byli oni wówczas postrzegani jako ludzie bogaci.
Syn zamordowanych zwracał również uwagę na - w jego ocenie - błędy i "niechlujność" badania sprawy tego zabójstwa w latach 90. "Nie mieliśmy zaufania do organów ścigania. Zbiegł się wtedy na miejsce tłum policjantów, ginęły ślady" - mówił. Jak wyliczał nie zabezpieczono wszystkich śladów krwi i odcisków palców, a oględziny posesji przeprowadzono bardzo niedokładnie - w późniejszych tygodniach rodzina informowała o różnych śladach znajdowanych na posesji.
Zaznaczał także, że nie sprawdzono wtedy co było przyczyną obezwładnienia groźnego wilczura pilnującego posesji. "Pies był otępiały i wyglądał, jakby ktoś go podtruł" - zaznaczał syn ofiar z Gdyni.
Również, jeśli chodzi o późniejszą zbrodnię dokonaną w Aninie, nie wyjaśniono do końca, w jaki sposób oszołomiony został ważący blisko 50 kg sznaucer olbrzym pilnujący posesji Jaroszewiczów. Kwestia ta była niedawno przedmiotem dociekań warszawskiego sądu.
Obecnie trzej oskarżeni odpowiadają z wolnej stopy. Sąd Okręgowy w Warszawie uchylając latem ub.r. areszt wobec nich uzasadniał to m.in. osłabieniem mocy materiału dowodowego. Z postanowieniem tym nie zgodziła się prokuratura i wniosła zażalenie.
W lutym br. Sąd Apelacyjny w Warszawie utrzymał zaskarżone postanowienie z przyczyn formalnych. Podkreślono, że z uwagi na ponad dwuletni czas tymczasowego aresztowania w tej sprawie, jego przedłużenie możliwe byłoby tylko na wniosek sądu pierwszej instancji. Sąd zaś nie złożył takiego wniosku.
Prokuratura informowała jednak, że sąd apelacyjny stwierdził przy tym, iż w sprawie "istnieje ogólna przesłanka stosowania środka zapobiegawczego polegająca na uznaniu dużego prawdopodobieństwa popełnienia przez oskarżonych zarzucanych im czynów". Według sądu II instancji istnieją też tzw. przesłanki szczególne. Chodzi o obawę matactwa procesowego i wymierzenia oskarżonym surowej kary.
"W ocenie Prokuratury Okręgowej w Krakowie powyższe stanowisko sądu II instancji jasno wskazuje na to, iż wysokie prawdopodobieństwo popełnienia przez oskarżonych zarzucanych im czynów nadal istnieje w realiach tej sprawy i nie uległo +osłabieniu+" - podkreślała w lutym br. krakowska prokuratura. (PAP)
autor: Marcin Jabłoński
mja/ mok/