Kwestia kursu szwajcarskiej waluty stała się sprawą finansowego życia lub śmierci dla pół miliona polskich dłużników hipotecznych. Dlatego sprawdziliśmy, jak przez ostatnią dekadę (nie) sprawdzały się prognozy dla helweckiej waluty.


Rynek walutowy jest skrajnie nieprzewidywalny i każda cena jest na nim możliwa. To „oczywista oczywistość” znana nawet osobom o minimalnej wiedzy z zakresu finansów. A jednak nawet zawodowi ekonomiści i analitycy walutowi na ogół ulegają tzw. efektowi zakotwiczenia. Jeśli przez ostatnie lata kurs waluty X wahał się od dwóch do trzech złotych, to większość nie potrafi sobie wyobrazić, że może skoczyć on np. do pięciu złotych.


Minęło już ponad dziewięć lat od historycznego dołka notowań franka. W ostatni lipcowy czwartek roku 2008 za franka zapłacono rekordowe 1,9542 złotego. Kurs średni Narodowego Banku Polskiego z tego dnia wyniósł 1,9596 zł. Już nigdy później frank nie kosztował mniej. Gazety pełne były wówczas entuzjazmu dla zadłużania się w szwajcarskiej walucie. „Część ekonomistów uważa, że umacnianie się złotego szybko się nie skończy, a w perspektywie roku czy dwóch lat zobaczymy kurs franka szwajcarskiego na poziomie 1,8 zł” – twierdzili eksperci jednego z pośredników finansowych w lipcu 2008 roku.
Przeczytaj także
„W ciągu najbliższych dwóch lat należy się raczej spodziewać, że notowania franka będą się poruszać w przedziale 2-2,2 zł” – twierdzili analitycy jeszcze pod koniec sierpnia 2008. Kursów powyżej trzech złotych nikt sobie wówczas nie wyobrażał. Zarówno eksperci, jak i banki czy kredytobiorcy, odrzucali taki scenariusz a priori, choć przecież jeszcze kilka lat wcześniej frank kosztował ponad trzy złote.
We wrześniu 2008 roku mediana prognoz bankowych analityków zebranych przez serwis Bloomberg implikowała, że kurs CHF/PLN utrzyma się na poziomach zbliżonych do dwóch złotych przez następne cztery lata.
Prognozy analityków dla kursu CHF/PLN (w zł) | ||||
---|---|---|---|---|
Data prognozy | Mediana prognoz: | na koniec kwartału roku następnego | ||
na koniec roku | I | II | III | |
2007-09-13 | 2,28 | 2,28 | 2,27 | 2,28 |
2008-09-13 | 2,08 | 2,11 | 2,10 | 2,02 |
2009-09-13 | 2,63 | 2,58 | 2,50 | 2,41 |
2010-09-13 | 2,95 | 2,87 | 2,86 | 2,80 |
2011-09-13 | 3,48 | 3,36 | 3,21 | 3,28 |
2012-09-13 | 3,46 | 3,38 | 3,29 | 3,22 |
2013-09-13 | 3,36 | 3,29 | 3,24 | 3,16 |
2014-09-13 | 3,40 | 3,35 | 3,32 | 3,27 |
2015-09-13 | 3,87 | 3,84 | 3,77 | 3,75 |
2016-09-13 | 3,97 | 3,94 | 3,89 | 3,91 |
2017-09-13 | 3,73 | 3,67 | 3,66 | 3,68 |
Żródło: Bloomberg. |
„Zdaniem doradców Expandera, dziś najlepiej wybrać kredyt we franku szwajcarskim. Oprocentowanie kredytów konsolidacyjnych w tej walucie jest obecnie nawet 3,5 pkt proc. niższe niż w przypadku kredytów w złotych (przekłada się to na raty niższe nawet o kilkaset złotych). Oczywiście z kredytem walutowym wiąże się dodatkowe ryzyko, jednak jest ono niwelowane przez znacznie niższe raty. Żeby bowiem rata kredytu we franku zrównała się z ratą w złotych, frank szwajcarski musiałby podrożeć do 2,90 zł. Taki scenariusz - zdaniem analityków - jest dziś mało prawdopodobny” – pisali doradcy kredytowi we wrześniu 2008 roku.
Rzeczywistość dość szybko zemściła się za zbyt odważne prognozy. Bariera trzech złotych została przełamana w lutym 2009 roku, na fali kryzysowego załamania złotego i zwyżki notowań franka względem euro i dolara. Jednakże w mediach wciąż dominowała uspokajająca narracja. Zalecano „nie panikować” i pod żadnym pozorem nie przewalutowywać długów denominowanych w CHF. Obie rady były w tym momencie słuszne. Panika na rynku finansowym rzadko kiedy przynosi owoce. A przewalutować kredyt frankowy owszem trzeba było, ale dopiero jesienią 2009 roku lub wiosną 2010.
#naBankiera
Ten temat zwyciężył w głosowaniu #naBankiera, w którym co tydzień nasi czytelnicy wskazują, o czym chcą przeczytać na Bankier.pl. Kolejna sonda już w piątek. Zapraszamy!
„Osoby, które zaciągnęły kredyty mieszkaniowe w tej walucie, łapią się za głowę i zastanawiają nad przewalutowaniem. Czy to dobry pomysł? Zdecydowanie nie – twierdzą eksperci. Osoby, które zdecydują się teraz na przewalutowanie, stracą szansę na odrobienie strat poniesionych w ciągu ostatnich miesięcy. Poza tym – jak zaznaczają ekonomiści – w dłuższej perspektywie złoty na pewno się umocni, więc osoby, które pozostaną przy kredytach walutowych, mogą w niedługiej przyszłości sporo zyskać, ponieważ raty kredytu powinny się zmniejszać” – doradzali eksperci w lutym 2009 roku.
Co ciekawe, ci sami eksperci, którzy odradzali przewalutowanie kredytu po pierwszym skoku notowań franka, równocześnie przestrzegali przed zaciąganiem nowych hipotek w CHF. Takich samych, które tak zachwalali przy znacznie niekorzystniejszym (czyli niższym) kursie CHF/PLN. Tu akurat mieli rację, natomiast brak konsekwencji pokazywał utratę zaufania we własne prognozy.
Później kurs franka spadł i ustabilizował się w okolicach 2,70 zł. Kwiecień 2010 roku był prawdopodobnie ostatnim momentem, aby przewalutować kredyt ze stosunkowo niewielką stratą. Bo już w maju eksplodował tlący się przez poprzednie pół roku kryzys grecki. Inwestorzy nie bez podstaw przestraszyli się, że bankructwo Grecji może doprowadzić do upadku niemieckie i francuskie banki, co groziłoby rozpadem strefy euro.
Grecja, ratingi i inne nieszczęścia
Następny skok notowań franka nastąpił latem 2011 roku. Gdy ważyły się losy bankructwa Grecji, zaczęto w wypłacalność Włoch i gdy agencja S&P obniżyła rating Stanom Zjednoczonym, kurs franka szwajcarskiego po raz pierwszy przekroczył cztery złote. W Polsce mówiono wówczas o „spekulacyjnym ataku na złotego”. Ekonomiści, politycy i decydenci na każdym kroku próbowali nam wmówić że na rynku franka szwajcarskiego mamy do czynienia z paniką i nieracjonalnym zachowaniem inwestorów.
„Zgadzam się z ministrem Rostowskim, że obecnie kurs franka jest sztucznie silny i należy raczej oczekiwać w jakiejś perspektywie, której nie da się precyzyjnie określić - ale to nie są dziesięciolecia - że osłabnie, niż że się wzmocni" – powiedział w sierpniu 2011 roku profesor Leszek Balcerowicz.
I rzeczywiście, 6 września 2011 roku kurs franka zanurkował o ponad 8%, powracając poniżej 3,50 zł. Ale stało się tak nie za sprawą sił rynku, lecz decyzji Szwajcarskiego Banku Narodowego, który ustanawiając minimalny kurs wymiany euro na franka, faktycznie „przywiązał” franka do euro.


Przez kolejne trzy lata sytuacja była stabilna. Kurs PLN/CHF dość leniwie oscylował w przedziale 3,20-3,70 zł. Ten spokój uśpił czujność analityków, inwestorów i frankowców. „Jeśli więc na rynku dzieje się niewiele, to wiedz, że najprawdopodobniej szykuje się coś grubszego. W przypadku franka za bardziej prawdopodobny scenariusz uważam, że będzie to ruch w górę niż w dół” – pisałem w lipcu 2014 roku. Wówczas bankowi analitycy (mediana prognoz Bloomberga) zakładali, że przez następne trzy-cztery lata kurs franka będzie bardzo powoli zmierzał w stronę trzech złotych.
Kłamliwy jak bank centralny
Jeszcze jesienią 2014 roku niewielu mówiło o możliwości zerwaniu „pega” z euro. Aż do samego końca analitycy byli przekonani, że SNB utrzyma parytet 1,20 przez następne dwa lub trzy lata. Jak bardzo błędne były to prognozy, przekonaliśmy się w słynny „czarny czwartek”. 15 stycznia 2015 roku Szwajcarski Bank Narodowy zszokował nagłym porzuceniem polityki obrony minimalnego kursu euro. Na rynku zapanował chaos, różne platformy pokazywały różne kursy franka. Bloomberg wskazał nawet na kurs rzędu 4,9561 zł.
Po panice nastało przygnębienie. Stabilizacja notowań franka w okolicach czterech złotych została uznana za dopust boży i raczej nie oczekiwano rychłej poprawy. Kolejna aktualizacja bankowych prognoz wskazywała na utrzymanie notowań CHF/PLN w pobliżu 4 zł do końca 2016 roku. Nie brakło jednak prognoz mniej optymistycznych. Pesymiści wróżyli poziom 5 zł za franka w dłuższej perspektywie lub „tylko” 4,50 zł na krótszą metę.
Na szczęście także te prognozy się nie sprawdziły. Pomijając krótkotrwały „brexitowy” wyskok (zresztą zakończony interwencją walutową SNB) frank szwajcarski już nigdy później nie kosztował (przynajmniej na rynku międzybankowym) więcej niż 4,20 zł. Ostatnią taką lokalną górkę obserwowaliśmy na przełomie listopada i grudnia 2016 roku, czego przyczyną była ogólna słabość złotego. Prognozy analityków pozostały jednak niewzruszone – rok temu zakładali, że w połowie września 2017 frank będzie kosztował ok. 3,90 zł.
Przeczytaj także
Także ta prognoza okazała się nietrafiona. Dzięki poprawie sytuacji gospodarczej w strefie euro i wyraźnemu umocnieniu złotego w lipcu 2017 roku kurs CHF/PLN spadł poniżej 3,70 zł, wyłamując się dołem z 2,5-letniej konsolidacji (3,80-4,20 zł) i dając nadzieję na dalsze spadki, potencjalnie nawet w rejon 3,50 zł w dłuższym terminie. W połowie września 2017 roku za helwecką walutę płacono nieco ponad 3,70 zł. Mediana prognoz analityków zakładała, że za 12 miesięcy kurs franka obniży się do 3,68 zł.
Czy i tym razem większość nie będzie miała racji, a cena franka szwajcarskiego spadnie jeszcze niżej? Ponad rok temu – gdy frank kosztował prawie 4 złote – spadek w okolice 3 zł prognozował Jacek Maliszewski. „Generalnie - uważam, że frank nie powinien już dłużej straszyć polskich kredytobiorców hipotecznych. Frank coraz wyraźniej traci względem euro, dolara i innych walut. Mocno ujemne stopy procentowe zaczynają powoli robić swoje. Inwestorzy, którzy kiedyś kupili franka w celu ochrony kapitału, teraz ten kapitał systematycznie tracą” – mówił Maliszewski w wywiadzie dla Bankier.pl. Póki co prognoza franka za trzy złote się nie zmaterializowała. Ale po raz pierwszy od dekady trendy zaczynają przemawiać na korzyść złotego.
Życie z frankiem

Newsy, artykuły, raporty, analizy - wszystko o kredytach we franku szwajcarskim w jednym miejscu na Bankier.pl.