O polskich grach jest głośno, akcje producentów notowanych na GPW notowane są blisko historycznych maksimów, a spółki, które do tej pory były poza parkietem, zgłaszają swoją chęć debiutu. Hossa u producentów gier trwa w najlepsze. Cały ten entuzjazm coraz bardziej zaczyna jednak przypominać bańkę.


CD Projekt od początku roku zyskał na wartości 80%, CI Games umocniło się o 50%, Bloober o 118%, a 11bit o 71%. Te wzrosty robią wrażenie, tym bardziej, że dla większości wymienionych spółek rok 2016 nie jest pierwszym rokiem, w którym ich akcje drożeją. Hossa ta ma związek z sukcesem już opublikowanych tytułów ("Wiedźmin 3", "This War of Mine", "Layers of Fear"), ale także i z nadziejami na dobre przyjęcie nowych produkcji ("Gwint", "Frostpunk" czy "Sniper 3").
O tym, że producenci gier są w modzie świadczy fakt, że mimo rosnących zysków, ich wskaźniki C/Z i tak są wyższe niż średnia rynkowa. Analizując sytuację branży, warto jednak pamiętać, że biznesowy model CI Games, CD Projektu czy 11bit jest specyficzny. Większe tytuły pojawiają się raz na rok-dwa, przez co wyniki takich firm potrafią być bardzo skokowe. Rośnie także ryzyko - ewentualna porażka dużej produkcji, w którą zaangażowano ogromne pieniądze, może szybko przenieść spółkę z finansowego nieba do piekła.
| C/Z producentów gier na tle rynku | |||
|---|---|---|---|
| CD Projekt | 15,7 | Bloober | 16,7 |
| 11bit | 27,2 | CI Games | straty |
| PlayWay* | 63,8 | WIG | 13,9 |
| *przed debiutem | |||
Z drugiej jednak strony, gdy gra zawojuje serca graczy, przed spółką otwierają się zupełnie nowe możliwości. Jej wartość i potencjał momentalnie rośnie. Tego typu historie inwestorzy mogli obserwować ostatnio w przypadku np. CD Projektu czy 11bit. Procesowi przygotowywania większych tytułów często towarzyszą więc duże emocje i nadzieje. To z kolei sprawia, że rzetelna wycena producenta na dany moment staje się bardzo trudnym wyzwaniem. Stąd, samo suche spojrzenie na wskaźniki producentów gier - choć pomaga - nie pozwala jednoznacznie określić, czy rynek jest już przegrzany.
Gorączka debiutowa
Hossa ma jednak wiele etapów. Często giełdowy sukces spółek z danej branży przyciąga na rynek ich konkurentów. Tak było w przypadku niemal każdej bańki. Warto przypomnieć sobie choćby amerykańskie dotcomy na przełomie wieków czy polskich deweloperów sprzed dekady. Teraz, choć dużo mówi się o suszy panującej na rynku pierwotnym, ofert w branży gier jest rekordowo dużo. Pod koniec września pojawiły się na rynku takie spółki jak iFun4All czy Qubic, swe notowania na GPW przeniósł Vivid, ofertę prowadzi PlayWay, a debiut zapowiedzieli T-Bull czy Huckleberry Games.
Przeczytaj także
Dodatkowo wspomniane debiuty kończą się ogromnymi sukcesami. Akcje Qubic Games na pierwszej sesji podrożały względem ceny emisyjnej o 22%, a iFun4All aż o 81%. Osobną historią jest PlayWay, które po debiucie będzie trzecim największym przedstawicielem branży na giełdzie. Akcje spółki wśród inwestorów indywidualnych rozeszły się jak świeże bułeczki, dokonano sporej redukcji, mimo że wydawało się, że cena zaproponowana w ofercie wymaga naprawdę mocnej wiary w przyszłe sukcesy spółki. W kontekście tego przykładu, kolejne zapowiedzi debiutów ze strony producentów gier nie powinny dziwić. Może to być także dowód tego, że inwestorzy patrzą na branże jednak zbyt optymistycznie.
Nie można oczywiście wsadzać wszystkich spółek do jednego worka i twierdzić, że na rynku producentów gier rośnie wielki balon. Po pierwsze każda ze spółek ma nieco inny model i nieco inny potencjał. Po drugie nie wszystkie akcje z nalepką "producent gier" gwałtownie drożeją - szczególnie na rynku NewConnect jest kilka przykładów trendu bocznego, a nawet spadkowego. Istnieje jednak wiele przesłanek sugerujących, że hossa na producentach gier zabrnęła już naprawdę daleko. Koń powoli staje się coraz wyższy, tak więc i upadek z niego może być boleśniejszy.





















































