
Entuzjazm banków wobec pożyczenia pieniędzy przyspieszał decyzję kredytobiorców o podpisaniu hipotecznego zobowiązania na kilkadziesiąt lat. Wystarczał bezpieczny poziom bieżących dochodów i nadzieja, że nie wydarzy się nic niespodziewanego. Na tych silnikach udało się dojechać aż do momentu, w którym wielu Amerykanów z powodu narastających zaległości w spłacie długu pozbywa się domów i mieszkań. Trudno nie oprzeć się więc wrażeniu, że równie winni jak bankierzy są sami kredytobiorcy. Bo choć kredyty dawano, nikt nie kazał brać. I mimo że dawano, to nie każdego było na nie stać. Dlaczego więc brano? Bo pośród wszelkich dyskusji o rozkwicie rynku nieruchomości temat ewentualnych konsekwencji dyskretnie przemilczano. Niewiedza okazała się kosztowna, a związany z nią aforyzm prawdziwy.
Za mało szkoły w szkole
Jeśli zgodzić się, że pieniądz włada współczesnym życiem, to szkoła życia nie uczy. Co roku tysiące absolwentów kończy kierunki ekonomiczne, lecz niekoniecznie po to, by z większą ogładą poruszać się po finansowym rynku. Wiodącym powodem popularności takiego profilu kształcenia jest duża, w mniemaniu żaków, szansa na przyzwoite zarobki. Najwygodniejszą do tego celu drogą jest zdaniem studentów "zarządzanie i marketing", który choć uczy zarządzania firmami i ludźmi, nie do końca tłumaczy, jak skutecznie obchodzić się z własnym pieniądzem.
Teoretycznie indoktrynacja wiedzy o finansach zaczyna się już wcześniej. Teoria to zresztą najmocniejsza strona
![]() | Finansów osobistych ucz się z Bankier.pl |
Ktokolwiek nauczy czegokolwiek o finansach
Pierwszy nieudany, niezrozumiały, a co gorsza - nudny kontakt nastolatka ze światem finansów to najlepsza droga do zniechęcenia go tematem. Dlatego choć finanse w liceum to ledwie podstawy, nie wypada, by na poziomie podstaw pozostawał prowadzący. Tymczasem sami dyrektorzy szkół przyznają, że lekcje przedsiębiorczości traktowane są jako dodatkowe godziny pracy dla nauczycieli zatrudnionych, by edukować z innych przedmiotów. Żeromski pewnie dyskutowałby z taką pracą u podstaw.
Lekiem na wiele rzeczy, w tym ewentualną niekompetencję nauczyciela, od zawsze była dobra książka. Badający jakość kształcenia ekonomicznego w kraju Narodowy Bank Polski dopatrzył się jednak braków w literaturze tej branży. Jak piszą autorzy Strategii Edukacji Ekonomicznej na lata 2010-2012, "jest zaledwie kilka podręczników dobrych merytorycznie, aktualnych i przyjaznych czytelnikowi". A przecież szkoda, skoro - jak mówią - papier wszystko przyjmie.
"Spośród 23 zagadnień obejmujących przedmiot podstawy przedsiębiorczości tylko trzy dotyczą bezpośrednio rynku finansowego i instytucji pośrednictwa finansowego, a dwa pośrednio odnoszą się do tej problematyki" - czytamy dalej w Strategii NBP, w której podkreśla się ewidentne braki w podstawach programowych. Nie ma tam miejsca na informacje o bankowości elektronicznej, pośrednictwie kredytowym, roli banków w finansowaniu działalności gospodarczej, o rozwijającej się dynamicznie Giełdzie Papierów Wartościowych, funduszach inwestycyjnych, domach maklerskich czy ubezpieczeniach.
Czego szkoła o finansach nie powie
Niewiedza wyniesiona ze szkoły, w konfrontacji z coraz intensywniejszym wchodzeniem instytucji finansowych w życie młodych ludzi, frustruje. Współczesna filozofia "kup dzisiaj, zapłacisz jutro", skoro jest powszechna, nie budzi
niepokoju. Kto dziś zakłada pierwsze konto, jutro zrobi zakupy dzięki limitowi w karcie, a sprzęt RTV sfinansuje pożyczką, by chwilę potem sięgnąć po samochód na kredyt. O ile posiadanie konta czy pomnażanie oszczędności w bezpiecznych instrumentach to raczej wynik ekonomicznej ogłady, o tyle pochopne decyzje czy błędne założenia związane z produktami kredytowymi są znacznie mniejszym powodem do radości. I prawda to, że młodość musi się wyszaleć, a wszyscy uczymy się na błędach. Najgorsze jednak to zapomnieć, że konsekwencje błędów popełnionych już na początku przygody z pieniądzem mogą skutecznie komplikować dalsze, poważniejsze decyzje finansowe. W kontekście ostatnich wydarzeń na rynku hipotecznym, historia kredytowa to termin, jakim po raz pierwszy powinno się obracać nawet nie tyle w szkole średniej, co w gimnazjum. Im dłuższe obycie z tematem, tym mniejsze ryzyko prywatnej finansowej porażki.
I niewiele wskazuje na to, by obecny program edukacji ekonomicznej uczył, jak jej uniknąć. Przedtem mógłby zacząć nadążać za rzeczywistością. Zresztą, aktywne zainteresowanie tym przedmiotem i tak niespecjalnie kalkuluje się uczniom - przedsiębiorczość, mimo zapowiedzi, nadal nie została wpisana na listę przedmiotów maturalnych. Tym samym finanse wciąż uznawane są za niegodne egzaminu z dojrzałości.
Malwina Wrotniak, Bankier.pl
*NINJA (z ang. No Income, No Job, No Assets - określenie kredytobiorcy "niskiej jakości", pozbawionego dochodów, pracy i aktywów).
Redakcja poleca:
» Gdy nadejdzie kryzys - co warto mieć, a czego trzeba się pozbyć
» Balcerowicz: Największe kryzysu są tam, gdzie nie ma wolnego rynku
» Oszczędzanie jest tańsze od kredytu
» Gdy nadejdzie kryzys - co warto mieć, a czego trzeba się pozbyć
» Balcerowicz: Największe kryzysu są tam, gdzie nie ma wolnego rynku
» Oszczędzanie jest tańsze od kredytu



























































