REKLAMA

Oszczędzanie jest tańsze od kredytu

Krzysztof Kolany2010-09-23 06:00główny analityk Bankier.pl
publikacja
2010-09-23 06:00

Kup teraz! Nie czekaj z marzeniami! Jutro może być za późno. Z naszą pożyczką Twoje życie stanie się lepsze. Takie slogany kuszą do pożyczenia pieniędzy i kupienia nowego telewizora, samochodu czy zagranicznej wycieczki. Szybko uświadomiona (wykreowana?) potrzeba konsumpcyjna została zaspokojona. Teraz pozostaje tylko spłacać długi.

Liga Mistrzów w kredycie 22%

Prosty przykład. Chcemy kupić nowy telewizor, aby oglądać Ligę Mistrzów w jakości HD na dużym ekranie. Potrzebujemy na to marnych trzech tysięcy złotych. Kredyt na dwa lata (15% odsetek i 5% prowizji) będzie nas kosztował 152 złote miesięcznie. Oznacza to, że w sumie oddamy bankowi 3.665,52 złotych. Za natychmiastowe zaspokojenie naszej potrzeby zapłaciliśmy więc 665,52 zł, czyli o 22% więcej niż w sklepie. Zupełnie jak dodatkowy VAT.

Alternatywą jest oszczędzanie. Aby uzbierać trzy tysiące złotych musielibyśmy co miesiąc odkładać na koncie oszczędnościowym (lub lokacie) 121 złotych. Po dwóch latach idziemy do sklepu i zapewne kupimy urządzenie o lepszych parametrach. Oszczędzamy też 30 złotych miesięcznie – czyli jakieś pięć piw w pubie zapewniającym transmisję meczu.

Dużo więcej determinacji potrzeba, by zaoszczędzić na większe wydatki. W Polsce mało kogo stać na zakup nowego samochodu za gotówkę. Koszt średniego auta to przynajmniej 50 tysięcy złotych, czyli 170% rocznych dochodów przeciętnie zarabiającego Polaka. Aby uzbierać taką kwotę przy realnym oprocentowaniu (czyli pomniejszonym o inflację i podatek Belki) rzędu 3,5%, przez pięć lat musielibyśmy co miesiąc odkładać przynajmniej 778 złotych. Dla większości Polaków to niebagatelna kwota, ponieważ stanowi niemal jedną trzecią przeciętnego wynagrodzenia netto.



Jednakże w przypadku zakupu wspomaganego kredytem (powiedzmy, że mamy 10% wkładu własnego) miesięczna rata 5-letniej pożyczki wyniosłaby 1.031 złotych miesięcznie (12% oprocentowania i 3% prowizji). Oznacza to różnice na poziomie 253 złotych miesięcznie. Regularnie odkładając tę kwotę po pięciu latach zgromadzilibyśmy 16.280 złotych, czyli jedną trzecią kosztów zakupu nowego auta. Tymczasem za szybko dostępny pojazd zapłacilibyśmy bankowi 66 861,80 złotych. Czyli o 16.861,80 złotych więcej niż cena widniejąca u dealera.


Na marginesie można dodać, że brak podatków znacząco ułatwiłby nam oszczędzanie. Po eliminacji VAT-u, PIT-u, ZUS-u i „Belki” miesięczne wyrzeczenia zamknęłyby się w kwocie 627 złotych, co stanowiłoby zaledwie 18,4% pensji brutto. Jak widać wysokie podatki skutecznie zniechęcają do oszczędzania.



Po co wymyślono kredyt?

Wniosek jest prosty. Jeśli możesz sobie pozwolić na kredyt, to stać Cię także na oszczędzanie, choć niekoniecznie musisz sobie zdawać z tego sprawę. Regularne odkładanie z góry ustalonej kwoty wymaga silnej woli i nierzadko sporych wyrzeczeń. Lecz jeśli chcemy dokonać zakupu, to i tak koszty te musimy podnieść. Od nas zależy tylko, czy pieniądze będziemy oddawać bankowi, czy też wpłacać do banku na własny rachunek.

Bez banków systematyczne i bezpieczne oszczędzanie byłoby niezmiernie trudne. To właśnie banki i instytucje finansowe gotowe są nam płacić odsetki za to, że udostępniamy im nasz kapitał. Bank zarabia, pożyczając nasze pieniądze na wyższy procent, inkasując tzw. marżę odsetkową. Na tym polega wymyślona setki lat temu bankowość.

Problem w tym, że współczesne banki działają inaczej niż ekonomiści pojmują ich misję. Funkcją sektora bankowego w gospodarce jest bowiem transformacja oszczędności w inwestycje. Chodzi o to, aby gotówka leżąca w przysłowiowym materacu mogła pracować z korzyścią zarówno dla gospodarki jak i jej posiadacza. Bank pozyskując depozyt pożycza przedsiębiorcy, który może wówczas wybudować fabrykę lub zakupić surowce.

Zobowiązania wobec banków. W Polsce dopiero pięć lat temu zadłużenie gospodarstw domowych przewyższyło poziom zadłużenia przedsiębiorstw. Dane Narodowego Banku Polskiego w milionach złotych.



Tak działały banki od początku swego istnienia aż do XX wieku. Wówczas zaczęto na coraz większą skalę udzielać kredytów nie tylko przedsiębiorcom, ale także gospodarstwom domowym. Kapitał zaczął więc płynąć od jednych konsumentów do drugich, nie przyczyniając się do wzrostu inwestycji, czyli potencjału gospodarki.

Współczesna kreacja bezgotówkowego pieniądza i masowe kredytowanie konsumpcji postawiło na głowie myślenie o gospodarce. Historia pokaże, czy było to stulecie kredytowej aberracji, czy też weszliśmy na drogę finansowej innowacji premiującej życie na kredyt kosztem oszczędzania. Jednakże nawet jeśli ta druga opcja okazałaby się prawdziwa, to nadal staromodna oszczędność pozostaje tańsza od łatwego kredytu.

Krzysztof Kolany
Bankier.pl

Źródło:
Krzysztof Kolany
Krzysztof Kolany
główny analityk Bankier.pl

Absolwent Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu. Analityk rynków finansowych i gospodarki. Analizuje trendy makroekonomiczne i bada ich przełożenie na rynki finansowe. Specjalizuje się w rynkach metali szlachetnych oraz monitoruje politykę najważniejszych banków centralnych. Inwestor giełdowy z 20-letnim stażem. Jest trzykrotnym laureatem prestiżowego konkursu Narodowego Banku Polskiego dla dziennikarzy ekonomicznych. W 2016 roku otrzymał także tytuł Herosa Rynku Kapitałowego przyznawany przez Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych. Telefon: 697 660 684

Do pobrania

dlugiPolska2010png
Tematy
Plan dla firm z nielimitowanym internetem i drugą kartą SIM za 0 zł. Sprawdź przez 3 miesiące za 0 zł z kodem FLEXBIZ.
Plan dla firm z nielimitowanym internetem i drugą kartą SIM za 0 zł. Sprawdź przez 3 miesiące za 0 zł z kodem FLEXBIZ.
Advertisement

Komentarze (13)

dodaj komentarz
~Robert
Tylko nikt nie napisał, że oszczędzanie kosztuje nas czas - czyli najcenniejszą rzecz, jaka mamy. Możemy długo oszczędzać na samochód/dom, a potem już nie mieć czasu się cieszyć z zakupu.

Dla mnie ważniejsze jest to, że kupując coś na kredyt mogę tego używać już teraz i czerpać z tego przyjemność.

Znam przypadku,
Tylko nikt nie napisał, że oszczędzanie kosztuje nas czas - czyli najcenniejszą rzecz, jaka mamy. Możemy długo oszczędzać na samochód/dom, a potem już nie mieć czasu się cieszyć z zakupu.

Dla mnie ważniejsze jest to, że kupując coś na kredyt mogę tego używać już teraz i czerpać z tego przyjemność.

Znam przypadku, gdy ludzie oszczędzając coraz wyżej podnosili poprzeczkę swoich potrzeb. Na początku oszczędzali na mały samochód, jak już mieli na niego pieniądze, to stwierdzali, że mogą jeszcze chwilę poczekać, i kupić za kilka miesięcy lepszy (droższy). W końcu kończyło się to tak, że nie kupowali nowego samochodu przez lata.

Najgorsze co się może człowiekowi przydarzyć, to umrzeć bogatym.
infinum
~Robert, to że ktoś zbierał na mały samochód, a potem stwierdził że woli zbierać dalej na większy nie jest chyba Twoją krzywdą, co?

Piszesz tak jakbyś miał za złe, że ktoś doszedł do wniosku, że nie potrzebuje małego samochodu. Osobiście nie widzę w tym żadnego problemu.

No nie wiem jak Ty, ale ja jednak wolałbym umrzeć
~Robert, to że ktoś zbierał na mały samochód, a potem stwierdził że woli zbierać dalej na większy nie jest chyba Twoją krzywdą, co?

Piszesz tak jakbyś miał za złe, że ktoś doszedł do wniosku, że nie potrzebuje małego samochodu. Osobiście nie widzę w tym żadnego problemu.

No nie wiem jak Ty, ale ja jednak wolałbym umrzeć bogatym niż biednym ;)
~Robert odpowiada infinum
Ja nie mam nikomu niczego za złe. Chciałem powiedzieć, że powyższy artykuł nie uwzględnia czasu, który przemija. Ja nie będę czekał i odkładał po 1.000 zł przez 5 lat, żeby sobie kupić samochód, tylko wezmę na niego kredyt. Jak bym nadal czekał z kupnem mieszkania i oszczędzał na nie, to nadal bym mieszkał na stancji z karaluchami.Ja nie mam nikomu niczego za złe. Chciałem powiedzieć, że powyższy artykuł nie uwzględnia czasu, który przemija. Ja nie będę czekał i odkładał po 1.000 zł przez 5 lat, żeby sobie kupić samochód, tylko wezmę na niego kredyt. Jak bym nadal czekał z kupnem mieszkania i oszczędzał na nie, to nadal bym mieszkał na stancji z karaluchami.

ps. Mi nie się potrzebne pieniądze po śmierci i sprawi mi wielką przyjemność na starość wydanie wszystkiego co mi zostanie co do złotówki. A Ty co byś zrobił po śmierci ze swoim bogactwem?
infinum odpowiada ~Robert
~Robert, osobiście oszczędzam właśnie na starość, żeby mieć za co cieszyć się życiem zamiast gnić w domu przed TV jak większość obecnych emerytów.

Oczywiście jeśli umrę przedwcześnie, to nie skorzystam z tych pieniędzy, ale wtedy z pewnością nie będzie mi już tego żal.
Ostatecznie te zgromadzone i niewykorzystane fundusze
~Robert, osobiście oszczędzam właśnie na starość, żeby mieć za co cieszyć się życiem zamiast gnić w domu przed TV jak większość obecnych emerytów.

Oczywiście jeśli umrę przedwcześnie, to nie skorzystam z tych pieniędzy, ale wtedy z pewnością nie będzie mi już tego żal.
Ostatecznie te zgromadzone i niewykorzystane fundusze będą mogły stanowić pomoc dla moich dzieci lub jakiejś instytucji charytatywnej jak np. WOŚP.

Po prostu jedni ludzie mają niską preferencje czasową, tak jak Ci opisani w artykule, a inni tak jak Ty mają wysoką i wolą zapłacić więcej, ale móc konsumować w teraźniejszości - nie ma w tym nic dziwnego.


Niestety obecnie system bankowy opiera się na rezerwach cząstkowych tzn. że każdy kredyt finansowany jest (w Polsce) tylko w 3% z realnych oszczędności, a w 97% są to wirtualnie wydrukowane pieniądze.

Efektywnie oznacza to, że pożyczając pieniądze z banku okrada się innych obywateli z 97% wartości takiego kredytu - przynajmniej do czasu jego całkowitej spłaty, czyli w przypadku mieszkania nawet do 30 lat.

Pomijając już fakt, że życie na kredyt potrafi być wygodne, to jednak w systemie rezerw cząstkowych jest to postępowanie nieetyczne - żyje się po prostu za pieniądze pochodzące ze zubożenia innych.
Dla niektórych może być to dodatkowa motywacja do tego, żeby jednak czasem oszczędzić i kupić dany produkt za gotówkę, a nie na kredyt.
~blackops odpowiada infinum
Krzysiek oczywiście przegina - jak w ostatnim artykule, o inwestowaniu w nieruchomości. Pasaż o odkładaniu przez 30 lat na kawalerkę dla... wnuków - wymiata :-) Ale nie chodzi przecież o dosłowne potraktowanie w stylu "kredyty to zło" - tylko o to, że wielu ludzi pakuje się w raty zupełnie - zdawałoby się - bez zastanowienia Krzysiek oczywiście przegina - jak w ostatnim artykule, o inwestowaniu w nieruchomości. Pasaż o odkładaniu przez 30 lat na kawalerkę dla... wnuków - wymiata :-) Ale nie chodzi przecież o dosłowne potraktowanie w stylu "kredyty to zło" - tylko o to, że wielu ludzi pakuje się w raty zupełnie - zdawałoby się - bez zastanowienia się nad faktycznymi kosztami. W podobnym tonie ostatni tekst Kryńskiego - kupować czy wynajmować - raczej w kierunku, żeby nie realizować swoich potrzeb czy też nie spełniać marzeń z marszu, bez choćby najmniejszego zastanowienia się, ile to dodatkowo kosztuje. Przy dzisiejszych kosztach np. ubezpieczenia niskiego wkładu własnego (czyli praktycznie braku wkładu własnego) - czasem warto się zatrzymać na chwilę i przyjrzeć się, jak bardzo z nas zedrą.

Oczywiiście, są potrzeby, które trzeba zrealizować już tu i teraz. Ale czy zawsze?
~Adam
Dziękuję za fantastyczny artykuł. Toż to prawda stara jak świat, tylko co na to banki. ;-)
~mich
Cenię sobie artykuły pana Krzysztofa , ale tym razem napisał jak dla gimnazjalistów na lekcję podstaw ekonomii.
infinum
~mich, może faktycznie napisał prosto i o podstawach, ale gros społeczeństwa nie rozumie nawet tak prostych rzeczy.

Dobrze, że pan Kolany poruszył zagadnienie oszczędzania i płynących z niego korzyści, chociaż zgadzam się z uwagami z pierwszego posta - można było ten temat wyczerpać dużo bardziej.
~blackops
Azet - zgoda, zgoda, ale przy pośpiesznej "konsumpcji" mieszkania - np. gdy nie mamy absolutnie grosza wkładu własnego - przepłacamy jeszcze bardziej, a i tak nie mieszkamy na swoim, tylko na bankowym. To magiczne poczucie "własności" jest równie urocze, co nie do końca prawdziwe. A czy napychamy kieszeń bankowi,Azet - zgoda, zgoda, ale przy pośpiesznej "konsumpcji" mieszkania - np. gdy nie mamy absolutnie grosza wkładu własnego - przepłacamy jeszcze bardziej, a i tak nie mieszkamy na swoim, tylko na bankowym. To magiczne poczucie "własności" jest równie urocze, co nie do końca prawdziwe. A czy napychamy kieszeń bankowi, czy właścicielowi wynajmowanego lokalu - i tak napychamy komuś kieszeń.

Ceny wynajmu drgnęły w dół, więc to słone płacenie nie zawsze jest prawdziwe - jeśli dobrze poszukać, znajdziemy mieszkanie, które miesięcznie będzie kosztowało nas mniej niż rata docelowego kredytu. A bez kitu - jeśli wiążemy się z mieszkaniem emocjonalnie na dłużej niż 5 lat, to nie lepiej kupić je jak najtaniej? Ubezpieczenie niskiego (bądź braku) wkładu własnego kosztuje. Marża jest wyższa. Mówisz, że nie opłaca się poczekać tych trzech lat, jeśli na starcie nie ma się oszczędności?

~Sue
Do Azet: Zgadzam się w 100%. Świetny komentarz :)

Powiązane: Budżet rodziny

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki