Narodowy Bank Węgier na kwietniowym posiedzeniu nie zmienił stóp procentowych. Nie brak jednak komentarzy, że niebawem „bratankowie” będą do takiego posunięcia zmuszeni.


Decyzją Narodowego Banku Węgier (MNB), podstawowa stopa procentowa wciąż wynosić będzie 0,6 proc. To poziom ustalony przez Węgrów latem ubiegłego roku, w trakcie pandemicznego stymulowania gospodarki.
Większość rynkowych analityków oczekiwała takiego posunięcia, choć narasta przekonanie, że węgierskie władze monetarne zmienią cenę pieniądza już w czerwcu. Wskazują na to notowania kontraktów FRA – podobnie, choć z nieco dłuższym horyzontem dzielącym nas od podwyżki stóp, sytuacja wygląda w przypadku Polski. Więcej na ten temat piszemy w artykule „Rynek oczekuje podwyżki stóp procentowych w Polsce”.
Inflacyjne problemy
Według ostatniego zestawienia Eurostatu, Węgry przejęły od Polski miano kraju o najwyższej inflacji w Unii Europejskiej. Według metody HICP, w kwietniu nad Balatonem ceny wzrosły w ujęciu rocznym o 5,2 proc. wobec 5,1 proc. w naszym kraju. Wcześniej na piątkę z przodu wskazywał także kwietniowy odczyt inflacji węgierskiego urzędu statystycznego KSH.
Warto przypomnieć, że cel inflacyjny Narodowego Banku Węgier wynosi 3 proc. z dopuszczalnymi odchyleniami o 1 punkt procentowy. To więcej niż w przypadku Narodowego Banku Polskiego (2,5 proc. +/- 1 p.p.).
Paliwa do spekulacji o pierwszych w regionie podstpandemicznych podwyżkach stóp procentowych w ubiegłym tygodniu dostarczył wiceprezes MNB, Barnabas Virag.
- Bank powinien rozważyć podniesienie stopy referencyjnej w czerwcu w ramach cyklu zacieśniania, opartego na danych - powiedział Virag na poniedziałkowej konferencji w Budapeszcie.
- Ryzyko inflacyjne jednoznacznie wzrosło. Chcemy reagować na utrzymujące się ryzyko inflacyjne za pomocą stopy referencyjnej – stwierdził. Co istotne, wiceszef banku centralnego dodał, że decyzja o podwyżce stóp procentowych może zapaść przed wygaszeniem programu skupu aktywów. Również i w tym aspekcie stanowisko polskiego banku centralnego jest inne - na ostatniej konferencji prasowej prezes Adam Glapiński wyraźnie zaznaczył, że najpierw zakończy się polskie QE, a dopiero potem może zacząć się cykl podwyżek stóp procentowych.
- Jak sobie państwo wyobrażają podwyższanie stóp procentowych przy nieograniczonym skupie papierów przez NBP? Byłoby to nielogiczne. Tak samo najpierw trzeba było obniżyć stopy procentowe, żeby przystąpić do luzowania ilościowego. Wszystko w określonym porządku. To jest abecadło, wszystkie banki centralne robią tak samo – mówił Glapiński.
Czerwcowe posiedzenie decyzyjne MNB, zaplanowane na 22 czerwca, będzie dobrym momentem na dokonanie korekt w polityce monetarnej również ze względu na publikację nowego zestawu prognoz dotyczących inflacji.
Papierkiem lakmusowym dla polityki MNB jest kurs forinta. Notowania EUR/HUF kształtują się obecnie poniżej 350 HUF. To wyraźnie mniej niż jeszcze w marcu, gdy kurs podchodził pod rekordowy poziom 370 HUF. W stonowaniu nastrojów na rynku walutowym z pewnością pomogła retoryka przedstawicieli MNB – gdyby więc w czerwcu okazało się, że podwyżki stóp jednak nie ma, wówczas forint mógłby ponownie się osłabić.
Islandia już podniosła
Nawet jeżeli w czerwcu dojdzie do oczekiwanej podwyżki stóp procentowych (przynajmniej do poziomu 0,75 proc.) na Węgrzech, to „bratankowie” nie zyskają miana pierwszego kraju w Europie, który w tym roku zdecydował się na taki krok. Tytuł ten „zaklepali” sobie już Islandczycy, którzy 19 maja dokonali pierwszej od 2018 r. podwyżki ceny pieniądza.
W przypadku Węgier będziemy mieć natomiast do czynienia z o wiele dłuższą przerwą między kolejnymi podwyżkami. Ostatni raz węgierskie stopy procentowe wzrosły w grudniu 2011 r. Był to wówczas wzrost z poziomu 6,75 proc. do 7 proc. Obie stawki, w świetle obecnie obowiązujących standardów w światowej polityce monetarnej, wydają się astronomiczne – stopy procentowe tej wysokości obowiązują jedynie w pogrążonych w poważnych problemach krajach rozwijających się (np. obecnie stopa procentowa na Ukrainie wynosi 7,5 proc.). Rzecz jasna dekadę temu i Węgry zmagały się z brzemieniem kryzysu, a ponadto nad Balatonem również w latach wcześniejszych problemy z inflacją wymuszały utrzymywanie relatywnie wysokich stóp procentowych (na ogół wyższych niż np. w Polsce).