Bank Centralny
Islandii zdecydował się podnieść stopy procentowe. To
reakcja na rosnącą inflację. W ostatnim czasie żaden inny rozwinięty kraj nie zdecydował się na podobny ruch.


Decyzją Banku Centralnego Islandii podstawowa stopa procentowa wzrośnie z 0,75 proc. do 1 proc. To ruch w stronę przeciwną od trendu, który dominował w ostatnich latach. Ostatniej podwyżki stóp Islandczycy dokonali jesienią 2018 r., windując stawkę referencyjną do 4,5 proc. Stan ten utrzymał się do maja 2019 r., kiedy rozpoczęto cykl obniżek. Tempo i skalę cięcia przyspieszyła rzecz jasna pandemia – w samym 2020 r. islandzkie stopy obniżono z 3 proc. do 0,75 proc.


Jak informuje Bloomberg, rynkowi analitycy byli zaskoczeni dzisiejszą decyzją Banku Centralnego Islandii, choć spodziewali się reakcji tej instytucji w drugiej połowie roku. Islandzkie władze monetarne nie zamierzały jednak czekać i już teraz wysłały jasny sygnał antyinflacyjny.


Roczna dynamika wzrostu cen towarów i usług konsumpcyjnych na wulkanicznej wyspie wzrosła w kwietniu do 4,6 proc. To najwyższy wynik od 2012 r. i równocześnie rezultat wyraźnie odbiegający od celu inflacyjnego banku centralnego (2,5 proc.).
O podwyżce stóp procentowych na Islandii piszemy nie tylko dlatego, że to piękny i fascynujący (również pod względem gospodarczym) kraj, na dodatek zamieszkały przez liczną Polonię. Islandia jest bowiem pierwszym rozwiniętym krajem Zachodu, który w obliczu rosnącej inflacji zdecydował się podnieść stopy procentowe. Dominującym poglądem wśród zachodnich bankierów centralnych jest przekonanie, że obecna fala inflacji jest przejściowa i wynika m.in. z efektów niskiej bazy z ubiegłego roku oraz otwierania gospodarek. Podobny pogląd prezentuje większość członków Rady Polityki Pieniężnej, z prezesem NBP Adamem Glapińskim na czele.
Zdaniem gremium decydującego o islandzkich stopach procentowych, „presja inflacyjna okazuje się być szeroka”, co ma swój związek z m.in. „deprecjacją korony w 2020 r. oraz silnym wzrostem płac i cen nieruchomości”.
- W rezultacie koniecznym było podniesienie stóp procentowych, aby zapewnić, że oczekiwania inflacyjne zostaną zakotwiczone w celu inflacyjnym – czytamy w komunikacie. Jak dodano, użyte zostaną wszystkie środki, aby inflacja powróciła do celu w odpowiednim okresie.
Wspomniane osłabienie korony przełożyło się na wzrost kursu EUR/ISK z okolic 135 koron za euro przed wybuchem pandemii do 150 koron za euro obecnie. Z racji tego, że złoty również stracił wobec euro, z polskiej perspektywy korona islandzka nie jest obecnie szczególnie tania. Jedna korona kosztuje obecnie niewiele ponad 3 grosze. To niemal tyle co przed pandemią. Minimum z 2020 r. wyznaczono na poziomie 0,0268 zł.