Przede wszystkim potrzebne jest wspólne europejskie podejście w tej sprawie - przekazała dziennikarzom w Brukseli rzeczniczka KE Dana Spinant. Szefowa KE Ursula von der Leyen odpowiedziała w środę na list pięciu przywódców państw UE w sprawie ukraińskiego zboża.


Szefowa KE w odpowiedzi na list pięciu przywódców państw UE przedstawiła propozycje ws. ukraińskiego zboża. Jak powiedziała Spinant, KE przygotowuje drugi pakiet pomocy dla rolników o wartości 100 mln euro.
Druga propozycja to "podjęcie działań zapobiegawczych w sprawie obowiązujących zasad handlu zbożem". "Dotyczyć będą w szczególności pszenicy, kukurydzy, słonecznika i rzepaku" - wskazała.
Po trzecie, KE zapowiedziała rozpoczęcie dochodzenia w sprawie innych "wrażliwych produktów", które trafiają z Ukrainy do UE.
Przekazała, że wiceszef KE Valdis Dombrovskis przedyskutuje te propozycje w środę po południu z ministrami ds. handlu pięciu krajów UE, jak również z przedstawicielami Ukrainy.
Szefowa KE w liście do premierów 5 krajów UE podkreśla, że rolnicy w UE "zasługują na wsparcie"
Jestem przekonana, że rolnicy odgrywają kluczową rolę w Europie. Zapewniają nam żywność, utrzymują społeczności wiejskie, chronią środowisko naturalne i chronią nasze dziedzictwo kulturowe. Zasługują na nasze wsparcie. Komisja będzie nadal ich wspierać, nadając najwyższy priorytet tej delikatnej kwestii - pisze szefowa KE Ursula von der Leyen w liście do premierów pięciu krajów UE, który widziała PAP.
Pod koniec marca premierzy Polski, Węgier, Rumunii, Bułgarii i Słowacji - Mateusz Morawiecki, Viktor Orban, Nicolae Ciuca, Rumen Radew i Eduard Heger - napisali list do przewodniczącej KE Ursuli von der Leyen, w którym domagali się interwencji w sprawie napływu ukraińskiego zboża do UE. Inicjatywa wyszła od szefa polskiego rządu.
Szefowa KE odpowiedziała na niego w środę. W liście, który widziała PAP, podkreśla, że jednostronne środki mogą tylko działać na korzyść przeciwników Ukrainy i nie powinny osłabiać unijnego niezachwianego poparcia dla Ukrainy. Wskazuje, że ukraiński eksport powinien nadal trafiać na rynki całego świata, w tym do krajów rozwijających się.
Jednocześnie przyznaje, ze kraje graniczące z Ukrainą mają problem z ukraińskim zbożem. Von der Leyen podkreśla, że obecnie KE przygotowuje się do przedstawienia drugiego pakietu wsparcia finansowego w wysokości 100 mln euro i zakładającego 200 proc. stawki współfinansowania dla poszkodowanych rolników, w ramach wspólnego europejskiego podejścia.
W liście informuję, że Komisja Europejska podejmie również "działania zapobiegawcze na podstawie klauzuli ochronnej, zawartej w rozporządzeniu o autonomicznych środkach handlowych". Wskazuje, że te środki zapobiegawcze natychmiast przeciwdziałają pogorszeniu się sytuacji producentów unijnych w przypadku określonych produktów, tj. pszenicy, kukurydzy, rzepaku i nasion słonecznika.
Przekazuje też, że zgodnie z wnioskiem Polski rozpoczęte zostanie również dochodzenie w sprawie innych wrażliwych produktów.
Równolegle - podkreśla von der Leyen - KE zamierza pracować nad "przyjęciem wniosku ustawodawczego dotyczącego przedłużenia autonomicznych środków handlowych na kolejny rok po ich obecnym wygaśnięciu w dniu 5 czerwca 2023 roku". Chodzi o przedłużenie zniesienia ceł na towary rolnicze z Ukrainy.
W liście wskazuje ponadto, że wniosek zawiera "mechanizm ochronny", który jest odpowiedzią na obawy państw członkowskich, graniczących z Ukrainą, w tym rolników, a który pozwoli w przyszłości jeszcze szybciej reagować, aby w razie potrzeby chronić rynek UE.
Zapowiada też "intensywniejszą pracę" nad ułatwieniem tranzytu ukraińskich towarów rolnych, zarówno do innych państw członkowskich, jak i partnerów trzecich, łagodząc w ten sposób krótkoterminową presję na kraje sąsiadujące z Ukrainą.
Wskazuje, że obejmuje to dalsze prace nad obniżeniem kosztów logistyki, lepszą koordynacją tranzytu i poprawą infrastruktury w portach, działania połączeń granicznych, a także wspieranie inicjatywy Black Sea Grain Initiative.
Wsparcie Ukrainy priorytetem, ale...
Pod koniec marca premierzy Polski, Węgier, Rumunii, Bułgarii i Słowacji - Mateusz Morawiecki, Viktor Orban, Nicolae Ciuca, Rumen Radew i Eduard Heger - napisali list do przewodniczącej KE Ursuli von der Leyen, w którym domagali się interwencji w sprawie napływu ukraińskiego zboża do UE. Inicjatywa wyszła od szefa polskiego rządu.
Wsparcie Ukrainy jest priorytetem, jednak nie będziemy w stanie skutecznie pomagać Ukrainie, jeśli doprowadzimy do bankructwa milionów europejskich indywidualnych rolników. Oczekujemy systemowych działań Komisji Europejskiej w sprawie ukraińskiego zboża - powiedział we wtorek PAP stały przedstawiciel Polski przy UE Andrzej Sadoś.
Uruchomione przez KE korytarze solidarności, które miały służyć wywozowi zboża z Ukrainy, zakładały rozbudowę terminali transportowych, linii kolejowych, silosów zbożowych. „Na razie nie otrzymaliśmy na ten cel żadnych środków. Mamy obietnice inwestycji na poziomie kilkunastu milionów euro, ale z punktu widzenia infrastrukturalnego to nie są duże środki” – stwierdził dyplomata.
Prawie połowę rekompensat dostała Polska
Komisja Europejska opublikowała 5 kwietnia rozporządzenie, w ramach którego trzem państwom - Polsce, Bułgarii i Rumunii - przyznano pomoc w wysokości 56,3 mln euro za straty wywołane importem ukraińskiego zboża. Polska otrzymała z tej kwoty 29,5 mln euro.
W sobotę minister rozwoju i technologii Waldemar Buda podpisał rozporządzenie w sprawie zakazu przywozu z Ukrainy produktów rolnych. Zakłada ono, że do 30 czerwca br. obowiązuje zakaz przywozu z Ukrainy m.in. zboża, cukru i jaj.
Po decyzji Polski również Węgry tymczasowo zablokowały import ukraińskiego zboża, nasion roślin oleistych i niektórych innych produktów rolnych, aby chronić swój rynek wewnętrzny - poinformował w sobotę węgierski minister rolnictwa Istvan Nagy.
W poniedziałek czasowy zakaz importu ukraińskiego zboża wprowadził rząd Słowacji. Ministerstwo rolnictwa tego kraju oświadczyło, że wyczerpało już wszystkie prawne możliwości kontroli napływu zboża z Ukrainy przy jednoczesnym zachowaniu tzw. korytarzy solidarności.
Na podobny krok w środę zdecydowała się także Bułgaria.
"The Spectator": Spór o zboże z Ukrainy dowodzi, jak bardzo UE nie rozumie Europy Wschodniej
Spór o ukraińskie zboże pokazuje, jak bardzo brukselska eurokracja nie rozumie państw członkowskich z Europy Wschodniej i to, że jeśli nie zmieni tego podejścia, grozi to nawet rozpadem Unii Europejskiej - pisze na portalu brytyjskiego tygodnika "The Spectator" prof. Andrew Tettenborn z Uniwersytetu w Swansea.
"Przez większość z 66 lat swojego istnienia istotną częścią misji UE było nieubłagane rozszerzanie swoich uprawnień do mówienia państwom członkowskim, co mają robić. Teraz jednak musi zrozumieć, że w przyszłości będzie musiała się wycofać. Jeśli Bruksela nie zmieni się dość szybko ze scentralizowanej technokracji wydającej polecenia wasalom w organizację opartą na szerokim konsensusie między pochodzącymi z wyboru rządami, prawdopodobnie znajdzie się na uboczu lub nawet stanie w obliczu kontynentalnego rozłamu" - przekonuje prof. Tettenborn.
Jak wskazuje, najnowszym przykładem tego podejścia jest reakcja Brukseli na spór wokół zakazu importu ukraińskiego zboża. Zwraca uwagę, że przez ostatnie lata bezcłowy import nie stanowił większego problemu, bo ziarno niemal w całości trafiało następnie do innych krajów, jednak wojna zmieniła tę sytuację, a góry zboża zostały skierowane do Europy Wschodniej, co grozi miejscowym rolnikom bankructwem. W tej sytuacji Węgry, Polska i Słowacja zareagowały mądrze, zakazując importu, w ich ślady może pójść Bułgaria, a przeciwko importowi buntują się też rolnicy rumuńscy - pisze specjalizujący się w prawie handlowym naukowiec.
"Dla każdego, kto nie jest eurokratą, trudno nie mieć wiele współczucia dla rolników i stojących za nimi polityków. Nawet biorąc pod uwagę wojenne trudności z transportem, rolnicy mogą argumentować, że poza Europą jest mnóstwo rynków zbytu dla ukraińskiego zboża, a w nich ludzi, którzy mają większe potrzeby niż Europejczycy. Ponadto, pomimo powiewu protekcjonizmu, szybkie działanie ich rządów jest bardzo zrozumiałe. Wolny handel może być ogólnie dobry, ale żadna przyzwoita administracja nie może stać z boku i pozwalać globalizmowi szaleć, gdy tworzy on nagłe i egzystencjalne zagrożenie dla dużej części swojego sektora rolnego" - podkreśla autor.
Zauważa, że stawia to Brukselę w trudnej sytuacji, bo w tej sprawie pozornie wspiera Ukrainę i jej interesy, ale musi też stać za swoimi państwami członkowskimi, które mają pełne prawo oczekiwać przemyślanej, zniuansowanej i szybkiej reakcji. Tymczasem jedyną reakcją Komisji Europejskiej jest mailowe oświadczenie w typowej unijnej nowomowie: "Jesteśmy świadomi zapowiedzi Polski i Węgier... w tym kontekście należy podkreślić, że polityka handlowa należy do wyłącznych kompetencji UE i dlatego jednostronne działania są niedopuszczalne" - zaznacza.
"Jeśli szukaliście najbardziej nieudolnego sposobu kierowania organizacją taką jak UE, to jest temu bliskie. Po pierwsze, pokazuje to długotrwały brak zrozumienia Europy Wschodniej przez Brukselę. Nie zrozumiała, że w przeciwieństwie do znacznej części Zachodu, wielkoskalowe, stosunkowo wydajne rolnictwo jest w tym regionie ważną gałęzią przemysłu, która wymaga wsparcia. Gdyby UE to rozumiała, nie zabraniałaby rozkazującym tonem rządom Polski, Węgier i Słowacji robienia tego, co jest konieczne, aby zapobiec egzystencjalnemu zagrożeniu dla jego przetrwania. Większość eurokracji nigdy nie zrozumiała też, że państwa wschodnie, które jeszcze 30 lat temu żyły w rosyjskim cieniu, nie mają tak samo bezmyślnej lojalności wobec ponadnarodowego autorytetu Brukseli jak inne państwa członkowskie" - zauważa prof. Tettenborn.
Jak dodaje, jest prawdopodobne, że polecenia Brukseli nie będą zbyt skuteczne, nawet jeśli zostaną wzmocnione przez orzeczenia uległego europejskiego sądu, bo poprzednie próby narzucenia środków postrzeganych przez państwa Europy Wschodniej jako wpływające na ich sprawy wewnętrzne lub ich żywotne interesy nie poszły dobrze, czego przykładem jest kopalnia w Turowie. Zdaniem autora tekstu, łatwo sobie wyobrazić, iż pochodzące z wyborów rządy, które uważają rolników, żywność i wybory za ważniejsze niż abstrakcyjne koncepcje prawa europejskiego, postąpią tak samo i po prostu zignorują polecenie Brukseli.
Tettenborn uważa, że UE pomimo fatalnego początku w tej sprawie, wciąż ma jeszcze szansę, aby pokazać się jako ciało stojące po stronie rządów i wyborców, którzy ją utrzymują, np. poprzez jakieś czasowe wyłączenie ukraińskiego zboża z unijnego rynku. Ale jak zaznacza, niewiele na to wskazuje. "Bardziej prawdopodobne jest, że UE uzna to za abstrakcyjny problem prawny i wezwie do podjęcia surowych środków wobec tych, którzy nie zastosują się do jej nakazów. Jeśli to zrobi, ryzykuje, że będzie coraz bardziej przypominać kancelarię Świętego Cesarstwa Rzymskiego, wydającą coraz bardziej rygorystyczne rozkazy wasalom, którzy coraz mniej zwracają na nie uwagę" - przekonuje.
Z Londynu Bartłomiej Niedziński
Z Brukseli Łukasz Osiński