Galopujące ceny żywności i drożejące usługi sprawiły, że Polacy coraz mocniej odczuwają spadek siły nabywczej pieniądza. Tę hipotezę potwierdzają coraz wyższe odczyty wskaźnika oczekiwań inflacyjnych konsumentów.


W lipcu koszyk cen dóbr i usług (potocznie zwany inflacją) obliczany przez Główny Urząd Statystyczny był o 2,9% droższy niż rok wcześniej. Był to najszybszy wzrost cen od października 2012 roku i wywołał ogólnonarodową dyskusję o inflacji cenowej. Czytelnikom Bankier.pl temat objaśniał Maciej Kalwasiński w artykule o mocnym tytule „Kłamstwo inflacyjne. Dlaczego życie jest coraz droższe”.
Z reguły to rosnące ceny dóbr kupowanych często (żywność, paliwa, energia) sprawiają, że konsumenci odczuwają inflację jako wysoką. Czasem nawet jako wyższą, niż jest faktycznie. Tym bardziej, że ostatni wzrost koszyka CPI jest w znacznym stopniu napędzany przez szybko drożejącą żywność (+6,8% rdr w lipcu), ale też przez coraz wyższe ceny usług.
O ile sama miara CPI bazuje na „twardych” danych zbieranych przez ankieterów GUS w sklepach i punktach usługowych, to oczekiwania inflacyjne konsumentów liczy się na podstawie deklaracji ankietowanych.


- Ocena zmian cen konsumpcyjnych w ciągu najbliższych 12 miesięcy przedstawia odczucia konsumentów w zakresie przewidywanego tempa zmian cen towarów i usług konsumpcyjnych w okresie najbliższych miesięcy. Wskaźnik ten przyjmuje wartości od -100 do +100 – oznajmia GUS.
Zatem wartości dodatnie tego wskaźnika oznaczają przewagę liczebną konsumentów przewidujących wzrost cen dóbr i usług konsumpcyjnych nad konsumentami przewidującymi ich spadek. Warto odnotować, że nawet w czasach statystycznej deflacji (w latach 2014-16) oczekiwania inflacyjne konsumentów pozostawały dodatnie – tj. większość oczekiwała wzrostu cen.
Sierpniowy odczyt oczekiwań inflacyjnych konsumentów ukształtował się na poziomie 35,7 pkt. To drugi najwyższy odczyt od kwietnia 2013 roku. Po drodze mieliśmy jeszcze 39,1 pkt. zarejestrowane w grudniu, gdy konsumenci przestraszyli się widma 20-procentowych podwyżek cen energii elektrycznych. Do których w końcu nie doszło, ponieważ rząd administracyjnie zamroził ceny prądu dla ludności i małych firm. Efekt ten potrwa jednak tylko do końca roku, co w styczniu może oznaczać istotny wzrost wskaźnika CPI (i zapewne także oczekiwań inflacyjnych konsumentów).
Ryzyko trwałego przekroczenia celu inflacyjnego dostrzega także sztab analityczny narodowego Banku Polskiego. Przedstawiona na początku lipca centralna ścieżka projekcji NBP zakłada, że inflacja CPI w 2019 r. wyniesie 2,0 proc, w 2020 r. wzrośnie 2,9 proc., a w 2021 r. obniży się do 2,6 proc. Mimo to większość członków Rady Polityki Pieniężnej nie zamierza podnosić stóp procentowych, aby ograniczyć presję inflacyjną.
RPP nie chce zatrzymać inflacji
- Ceny rosną w umiarkowany sposób, inflacja wciąż znajduje się w celu inflacyjnym, czyli jest nikła, odchyla się czasami w górę i czasami w dół. Inflacja przez wiele lat odchylała się w dół od środka centrum oscylacji dopuszczalnych w naszym celu. Nie robiliśmy z tego powodu żadnych nerwowych ruchów, tak i teraz nie będziemy tego robić z powodu tego, że inflacja odchyliła się w górę w granicach błędu statystycznego – mówił prezes NBP Adam Glapiński w trakcie konferencji prasowej po lipcowym posiedzeniu Rady Polityki Pieniężnej.
Wbrew prezesowi NBP i większości w Radzie w lipcu od podwyżkę stóp procentowych wystąpiło dwóch członków RPP. Wniosek o podwyżkę o 25 pb. poparli jednak tylko Kamil Zubelewicz i Eugeniusz Gatnar.
- Trzeba jasno powiedzieć - ceny w Polsce rosną, ponieważ taki cel wprost postawiła sobie większość RPP, według mnie nie dbając o wartość polskiego pieniądza. Obecne stopy procentowe ustalono w obliczu spodziewanego spadku cen. Tymczasem ceny w Polsce w sposób odczuwalny rosną, i to rosną coraz szybciej, mają także rosnąć w przyszłości – tak swoją lipcową decyzję uzasadniał Zubelewicz.
- Zgłosiłem wniosek o podwyżkę stóp o 25 pb, ponieważ uważam, że w horyzoncie projekcji większe jest prawdopodobieństwo materializacji alternatywnego scenariusza z wyższą ścieżką PKB i wyższą ścieżką inflacji niż zaprezentowana w projekcji lipcowej. Inflacja CPI pod koniec roku może przekroczyć 3 proc., a nawet wyjść poza górną granicę odchyleń od celu – ogłosił Gatnar.
Represja finansowa w Polsce
W kontrze do dwóch głosów monetarnego rozsądku od razu postawił się Eryk Łon – najbardziej gołębi z gołębich członków RPP.
- Warto więc być przewidującym i już pomyśleć o szybkiej obniżce stóp procentowych NBP o 25 pkt. bazowych. Chodzi o to, aby dać także uczestnikom życia gospodarczego do zrozumienia, że NBP czuwa i jest bardzo wrażliwy na ewentualne ryzyko recesji w USA – napisał w artykule dla „Radia Maryja” członek RPP Eryk Łon.


W sytuacji, gdy inflacja CPI coraz wyraźniej przewyższa nominalne stopy procentowe, mówimy o nasilającej się represji finansowej. To termin określający taką politykę banku centralnego, który utrzymując cenę pieniądza poniżej inflacji prowadzi do realnego spadku siły nabywczej oszczędności, premiując przy tym osoby zaciągające kredyty i pożyczki.
Krzysztof Kolany