Jeśli dotychczasowe działania NBP i RPP nie będą wystarczające, możliwe jest dalsze luzowanie polityki monetarnej, ale najpierw należy ocenić skutki dotychczasowych kroków – powiedziała PAP Biznes członkini RPP Grażyna Ancyparowicz. Hipotetycznie dopuszcza ona możliwość cięcia stopy referencyjnej poniżej zera.


"Najważniejsze obecnie jest chronienie rynku pracy - za wszelką cenę, także za cenę wzrostu długu publicznego. W mandacie RPP, w przeciwieństwie do amerykańskiego Fedu, co prawda nie ma mowy o wspieraniu zatrudnienia, ale jest oczywiste, że działania rządu muszą być teraz nakierowane na obronę rynku pracy. Chodzi o to, by nie było tak gwałtownego przyrostu bezrobocia jak w USA. NBP nie może podkręcać koniunktury poprzez interwencyjny zakup papierów dłużnych na rynku pierwotnym, możemy natomiast pośrednio tworzyć przestrzeń dla ekspansji fiskalnej poprzez operacje na rynku wtórnym” – powiedziała Ancyparowicz.
„Działania NBP idą w kilku kierunkach. Najpierw uruchomiliśmy operacje repo, potem obniżyliśmy stopy procentowe, by obniżyć koszty obsługi nowego długu. Stworzyliśmy także mechanizm ułatwiający plasowanie nowych emisji na rynku. Zastosowaliśmy także kredyt wekslowy, do którego przywiązują bardzo dużą wagę, bo może być on bardzo skutecznym narzędziem sterowania kredytem, by trafiał tam, gdzie jest najbardziej potrzebny” – dodała.
Ujemne stopy na horyzoncie
Jeżeli okaże się, że dotychczasowe działania w polityce monetarnej okażą się niewystarczające, Ancyparowicz nie wyklucza, że NBP i RPP podejmą kolejne kroki, choć najpierw trzeba ocenić skutki dotychczas wdrożonych rozwiązań.
„Na razie wydaje nam się, że podjęte zabiegi są wystarczające. Po tym jak rząd wprowadził tak szeroki zakres pomocy dla przedsiębiorstw, przy założeniu postępującej normalizacji sytuacji, nie widzę raczej głębszych zmian w polityce monetarnej do końca roku. Mówimy jednak o bardzo dynamicznych okolicznościach, które zależą głównie od tego, jak rząd będzie interweniował w celu ochrony miejsc pracy. Polityka monetarna powinna o jeden krok wyprzedzać działania interwencyjne rządu” – powiedziała.
„Nie wykluczam żadnego scenariusza, ale w tej chwili za wcześnie jest mówić o dalszych cięciach stóp proc. w najbliższych tygodniach. Natomiast w niezwykle dynamicznej sytuacji nie można trzymać się dogmatów, trzeba reagować stosownie do sytuacji. Nie możemy obecnie w sposób odpowiedzialny powiedzieć, czy to jest koniec działań NBP, w jakim kierunku będziemy działali, jakie skutki przyniesie ekspansywna polityka fiskalna” – dodała.
RPP obniżyła główną stopę procentową w Polsce od 17 marca łącznie o 100 pb, w dwóch krokach po 50 pb. Prezes NBP Adam Glapiński powiedział w ubiegłym tygodniu, że bank centralny w ramach swojego mandatu zrobi wszystko, by uratować polską gospodarkę.
Ancyparowicz dopuszcza możliwość obniżenia stopy referencyjnej poniżej zera.
„Hipotetycznie, gdyby była taka konieczność, dopuszczam możliwość wystąpienia w Polsce nominalnie ujemnych stóp procentowych, a przynajmniej zejście do zera ze stopą referencyjną. Jeżeli sytuacja będzie tego wymagała i będzie to niezbędne z punktu widzenia programów interwencyjnych, choć mam nadzieję, że nie, to nominalnie ujemne stopy procentowe będą mniejszym złem. W razie konieczności nawet na chwilę lepiej stosować niestandardowe podejście” – powiedziała.
Nie dla „helicopter money”
Ekonomistka sprzeciwia się wprowadzeniu w Polsce rozwiązań typu „helicopter money”, czy tiering.
„Polskie prawo zabrania druku pustego pieniądza, czyli tzw. helicopter money. Moim zdaniem to absolutnie nie wchodzi w grę. Jestem przekonana, że takie rozwiązania nie będą wprowadzane w Polsce, choć to nie leży w kompetencji Rady, tylko zarządu i prezesa NBP” – oceniła.
„Podobnie nie wchodzi w rachubę różnicowanie stawek oprocentowania rezerw banków komercyjnych w banku centralnym, czyli tzw. tiering. Nie ma możliwości, by różnicować stopy procentowe w zależności do banku, bo pojawiłby się arbitraż. Jestem temu przeciwna, bo narazilibyśmy się na ogromne dodatkowe koszty i utratę wizerunku” - dodała.
Tiering polega na zróżnicowaniu stawek oprocentowania rezerw banków komercyjnych w banku centralnym w celu ograniczenia negatywnych skutków ujemnych stóp procentowych na ich wyniki finansowe. W ramach tieringu rezerwy poniżej określonego progu wielkości są oprocentowane zerową stawką, a jedynie nadwyżka rezerw powyżej tego progu podlega ujemnemu oprocentowaniu.
NBP kupi, ile będzie trzeba
Skala programu skupu aktywów NBP nie będzie wyższa niż zakładane przez rząd koszty programów antykryzysowych – wskazała członkini RPP.
„Nie określiliśmy z góry limitu programu skupu aktywów, ale nie będzie to kwota wyższa niż koszty rządowych programów pomocowych. Prawdopodobnie nie będziemy musieli przeprowadzać interwencji większej niż to, co rząd ogłasza, ale na tę chwilę nie wiadomo, czy ogłoszone kwoty są ostateczne. Fundusze, które tworzy rząd, będą mogły liczyć ze strony NBP na wsparcie, jeżeli chodzi o pewność zachowania płynności” – powiedziała.
Według wyliczeń rządu, wartość programów antykryzysowych, ogłoszonych do tej pory, wynosi 310-320 mld zł. Znaczna część wydatków będzie sfinansowana przez emisję obligacji przez MF, państwowe fundusze (w tym PFR) lub BGK. Według szacunków różnych ośrodków analitycznych, NBP może skupić aktywa nawet za niemal 200 mld zł.
NBP poważnie rozważa rozpoczęcie skupu obligacji korporacyjnych oraz negocjuje z EBC, wraz z innymi bankami centralnymi z regionu, możliwość uruchomienia innych instrumentów niestandardowych – poinformowała Ancyparowicz.
„W bilansie NBP będzie rósł udział dłużnych papierów rządowych. NBP bardzo poważnie bierze także pod uwagę rozpoczęcie skupu dłużnych papierów komercyjnych, które mają rating inwestycyjny lub gwarancję rządową. Decyzja o uruchomieniu nowego programu, jego zasady i określenie skali leży w kompetencjach zarządu NBP” – wskazała.
Negocjacje z EBC
„Dyskutujemy również o innych niż uruchomione do tej pory instrumentach, ale najpierw musimy zobaczyć jak dotychczas wdrożone rozwiązania będą funkcjonować. Nie mogę na razie mówić o nowych instrumentach, bo są negocjowane i uzgadniane z EBC. Nie tylko NBP, ale też banki centralne krajów naszego regionu rozmawiają z EBC o możliwości zastosowania niektórych instrumentów niestandardowych, stosowanych powszechnie na zachodzie Europy” – dodała.
O negocjacjach z EBC ws. nowych instrumentów poinformował w marcu prezes NBP. Dotychczas w ramach programu skupu aktywów NBP zebrał z rynku na trzech przetargach typu outright papiery, wyłącznie stałokuponowe, za ok. 19 mld zł. Kolejny przetarg zaplanowano na 16 kwietnia.
Zakup obligacji zmiennokuponowych przez NBP jest możliwy, ale szanse na to nie są duże – wynika z wypowiedzi Ancyparowicz.
„Nie ma prawnego zakazu skupu obligacji zmiennokuponowych przez NBP. Na razie staramy się korzystać z bardziej bezpiecznych instrumentów, więc NBP skupował papiery o stałym kuponie. Musimy dbać też o interes NBP. Ewentualna decyzja o zakupie papierów zmiennoprocentowych wymagałaby bardzo głębokich analiz, a jeżeli nawet miałaby być podjęta, to nieprędko. Raczej nie będzie to potrzebne, ponieważ do czasu wdrożenia tak nadzwyczajnych środków sytuacja powinna się uspokoić. Nie było na razie nawet dyskusji na ten temat” – powiedziała.
RPP działała natychmiast
Ancyparowicz odniosła się także do nagłego zwrotu w działaniach i komunikacji RPP w pierwszej połowie marca.
„Szybka zmiana nastawienia RPP w marcu wynikała z faktu, że na początku tamtego miesiąca nie mieliśmy jeszcze żadnych informacji, że koronawirus jest w Polsce. Mieliśmy nadzieję, że choroba do nas przyjdzie bardzo późno i nie będzie wymagała drastycznych kroków. Wraz ze zmianą sytuacji, gdy stwierdzono w Polsce koronawirusa, podjęliśmy natychmiastowe działania, jeszcze zanim rząd ogłosił swoje pakiety antykryzysowe. Wiedzieliśmy jednak, że trzeba za wszelką cenę stworzyć rządowi, który zaczął intensywnie pracować nad pierwszą +Tarczą+, kanał transmisji polityki fiskalnej” – powiedziała.
„Druga decyzja o obniżkach stóp zapadała w tych samych okolicznościach – wiedzieliśmy, że rząd musi jeszcze bardziej zwiększyć wydatki, więc trzeba było poszerzyć możliwości plasowania długu przez rząd oraz żeby był on stosunkowo tani w obsłudze” – dodała.
Nie ma mowy o podwyżkach stóp
„Działania NBP to także dbałość o stabilność pieniądza w długim okresie. Jeżeli nie będziemy teraz wspierali działań rządu i doprowadzimy do gigantycznego kryzysu, to możemy mieć do czynienia ze zjawiskiem stagflacji. Natomiast jeżeli krótkoterminowo będziemy wspierać działania rządu, to mam nadzieję, że będziemy mogli w pewnym momencie się zastanawiać, czy luźna polityka monetarna powinna być kontynuowana” – powiedziała PAP Biznes Ancyparowicz.
„O podwyżkach stóp procentowych nie chcę nawet w tej chwili myśleć. Na pewno do końca kadencji RPP, do 2022 r., nie ma mowy o podwyżkach stóp. Musimy przede wszystkim skoncentrować się na podtrzymywaniu aktywności w gospodarce. Najbardziej prawdopodobny scenariusz jest taki, że będziemy kontynuować to co zaczęliśmy. Normalizacja ekspansywnej polityki monetarnej odbywać się prawdopodobnie będzie już za kadencji kolejnej RPP. Do końca tego roku na pewno nie będziemy odwracać tego, co zrobiliśmy. W przyszłym roku również nie powinniśmy się wycofywać z decyzji, które podjęliśmy, bo musimy stwarzać rządowi przestrzeń do działania” – dodała.
Ancyparowicz uważa, że do 2022 r. bilans NBP nie będzie się obniżać, a w okresie normalizacji jego redukcja będzie samoczynna, przy czym na chwilę obecną nie widać konieczności wprowadzania polityki reinwestycji zapadających w bilansie środków.
„Polska gospodarka jest bardzo żywotna i nie potrzebuje długotrwałych kroplówek jak na zachodzie Europy. W momencie normalizacji sytuacji w gospodarce polskiej i światowej nadzwyczajne instrumenty zaczną samoczynnie wygasać. Jeżeli wszystko wróci do normy, obligacje w bilansie NBP będą stopniowo zapadać i złotowy bilans będzie się naturalnie obniżał. Na chwilę obecną nie widzę potrzeby reinwestowania środków z zapadających papierów” – powiedziała.
„Na pewno rząd będzie potrzebować wsparcia nie tylko w związku z pakietem antykryzysowym, ale w związku z regularnymi potrzebami pożyczkowymi na funkcjonowanie państwa. Nie widzę możliwości, by do końca kadencji obecnej Rady nastąpiła redukcja bilansu” – dodała.
Recesja zagrożeniem
„Jest za wcześnie, by NBP przedstawiał prognozy wskaźników makroekonomicznych uwzględniających gospodarcze skutki pandemii. Prawdopodobnie dopiero w lipcu będzie można zaprezentować konkretne liczby, nawet jeżeli GUS nie dostarczy danych, bo będzie to technicznie niemożliwe. Wszelkie prognozy w obecnej sytuacji to spekulacje, NBP tym razem niczego nie prognozował, byłoby to nieodpowiedzialne. Sytuacja zmienia się tak szybko, że nie można nic pewnego powiedzieć. Trudno wyobrazić sobie, by w obliczu nadzwyczajnej sytuacji i zakłóceń, z jakimi obecnie boryka się gospodarka, można było podawać wiarygodne dane statystyczne – dotyczy to na pewno II kw., a być może też III kw. – i prognozy" - powiedziała.
"Wiemy natomiast na pewno, że w II kw. dynamika PKB Polski będzie ujemna. Recesja jest również niewykluczona w całym 2020 r. Liczymy jednak na to, że ujemna dynamika PKB utrzyma się przez góra dwa kwartały. Jeżeli przyjąć, że restrykcje będą stopniowo znoszone do końca maja, to II kw. mamy stracony, ale w III kw. gospodarka powinna wracać na swoje tory, a w IV kw. niewykluczony jest powolny powrót normalności, o ile nie będzie drugiej fali zachorowań" - dodała.
Deflacja w 2021 r.?
Ekonomistka wskazała na możliwość wystąpienia w 2021 r. deflacji w Polsce.
"Nie wykluczam możliwości wystąpienia w Polsce deflacji, choć na pewno nie stanie się to w najbliższych tygodniach, mówimy raczej o 2021 r. Jednocześnie spadek cen prawdopodobnie nie będzie ta uporczywy jak w 2016 r. Wszystko będzie zależało od tego jak gospodarka polska i globalna będzie wychodziła z szoku. Gdy sytuacja zacznie się normalizować bardziej prawdopodobne jest silne obniżenie inflacji w Polsce niż pojawienie się presji inflacyjnej" - powiedziała.
"Na spadek cen będzie wpływało pogorszenie nastrojów, wynagrodzeń i popytu gospodarstw domowych, a także spadek cen żywności, które mocno rosły, więc przewiduję w III kw. ich gwałtowny spadek, również ze względów sezonowych. Od strony podażowej zaś będzie czyszczenie magazynów i zalegającej produkcji. Na to nakłada się gwałtowny spadek koniunktury, niesprzyjający podwyżkom cen, a także niższe koszty energii po spadkach cen ropy naftowej" - dodała.
Banki mogą dostać ulgę
„Nie martwię się obecnie o duże banki systemowe, natomiast banki spółdzielcze mogą być w gorszej sytuacji. Możemy w określonych warunkach wspierać banki, ale nadzór nad bankami to nie kompetencja NBP. Oczywiście normy ostrożnościowe w obecnej sytuacji są rozluźniane, ale one były wcześniej ustawione na zbyt restrykcyjnym poziomie” – powiedziała Ancyparowicz.
„Z informacji, które do mnie docierają wynika, że nowe kredyty pomocowe, wspierające podtrzymywanie miejsc pracy i istnienie przedsiębiorstw nie będą objęte podatkiem bankowym – szczegółowe rozwiązania są oczywiście domeną rządu, ale wydaje mi się, że w tym kierunku idzie myślenie i jest to dobre rozwiązanie” – dodała.
Zdaniem Ancyparowicz, umieszczenie nadzoru bankowego w KNF było błędem i powinien on trafić do NBP.
„KNF powinna się specjalizować w nadzorze nad instytucjami rynku kapitałowego, natomiast banki jako instytucje zaufania publicznego powinny podlegać nadzorowi NBP. Byłoby dobrze, by po obecnym kryzysie zastanowić się, czy nie należy przywrócić nadzoru bankowego do NBP. Bardzo się dziwię dlaczego do tej pory nadzór nad sektorem bankowym nie został przekazany w kompetencje NBP. Prezes Glapiński na początku kadencji złożył taki projekt, ale nie został on przyjęty” – powiedziała.
„Nadzór nad bankami umieszczony w NBP dałby bankowi centralnemu stosowne narzędzia dla kontroli i ewentualnego wsparcia dla sektora. Nie umniejszam kompetencji KNF, ale sieć KNF nie może równać się z siecią, którą posiada NBP. Możliwości przeglądu banków, w przypadku banków spółdzielczych powinien on przebiegać co najmniej raz na dwa lata, nie są optymalne, gdyż KNF zajmuje się również nadzorem nad szerokim rynkiem kapitałowym” – dodała.
Rafał Tuszyński (PAP Biznes)