Ostatnie miesiące pokazują, że przynajmniej na polu stricte handlowym Pekin gra bardziej twardo niż Waszyngton. Ale jego sukcesy są pozorne.
Mogłoby się wydawać, że to Waszyngton przystępuje do wojny handlowej z Pekinem silniejszy. Amerykanie kupują przecież od Chińczyków dużo więcej niż vice versa, a eksport ma dla gospodarki Państwa Środka dużo większe znaczenie niż dla gospodarki Stanów Zjednoczonych. Biały Dom może zatem mocniej uderzyć w rywala, podwyższając cła na towary sprowadzane zza Muru. Analogiczny ruch Pekinu będzie dla Amerykanów mniej bolesny.
To jednak tylko pozory. Przede wszystkim relatywnie niewielkie podwyżki ceł nakładane na szeroką grupę produktów nie są ani jedyną, ani specjalnie potężną bronią stosowaną w wojnach handlowych czy szerszych konfliktach gospodarczo-politycznych.
Obie strony mają jednak po kilka dodatków asów w rękawie. Waszyngton wyciągnął jednego z nich w kwietniu, jedną decyzją zamrażając działalność chińskiego giganta ZTE. Z kolei Pekin dał pokaz siły, drastycznie ograniczając zakupy soi, sorga oraz ropy i gazu z USA. W lipcu Waszyngton nałożył 25-proc. cła na towary sprowadzane zza Muru, o łącznej wartości 50 mld dol. rocznego importu. Chińskie władze odpowiedziały pozornie analogicznie. Jednak to Pekin precyzyjniej wycelował działa i skoncentrował "ostrzał" na wrażliwym politycznie i istotnym w skali całego amerykańskiego eksportu obszarze - rolnictwie. Cios miał szczególnie zaboleć farmerów - popleczników wojowniczego prezydenta Trumpa.
Z amerykańskich danych wynika, że w sierpniu, wrześniu i październiku import soi do Chin z USA spadł o 95, 96 i 98 proc. w porównaniu do zeszłego roku. W pierwszych 10 miesiącach tego roku Chińczycy ograniczyli zakupy amerykańskiej soi o ponad 62 proc. - wynika z danych Departamentu Rolnictwa.
![Eksport soi z USA do Chin [mln dol.]](https://galeria.bankier.pl/p/e/0/496ee0a310499c-645-390-0-0-844-511.png)
W ostatnim półroczu załamał się również import innego istotnego produktu rolnego - sorgo. W okresie maj-październik spadł o niemal 96 proc. W obu przypadkach załamanie mogą w pewnym stopniu tłumaczyć wcześniejsze podwyższone zakupy. Zarówno amerykańskim eksporterom, jak i chińskim importerom zależało, żeby zdążyć z dostawą towaru za Mur zanim sprawą zajmą się urzędnicy.
Co ciekawe, w amerykańskich danych o całkowitym eksporcie soi i chińskich - o jej imporcie ze wszystkich krajów załamania nie widać, przeciwnie - oba państwa notują w tym roku w tym sektorze wzrosty. A przecież do niedawna Chińczycy kupowali najwięcej na świecie amerykańskiej soi, a USA były drugim jej największym źródłem dla Państwa Środka. Teraz Amerykanie sprzedają po prostu więcej ziaren do innych krajów, a Chińczycy również kupują więcej w innych źródłach.
Bariery postawione przez polityków po raz kolejny zdołał ominąć "rynek". Pekin raportuje znaczny wzrost importu z Brazylii (główne źródło soi sprowadzanej do Państwa Środka), Rosji, Indonezji i UE. Z kolei z amerykańskich danych wynika, że w ostatnich miesiącach (gdy załamał się eksport soi do Chin) wystrzeliła sprzedaż m.in. do Argentyny, Iranu (!) czy Unii Europejskiej - zauważa Brad Setser z Council on Foreign Relations.
![Eksport soi z USA do Argentyny [mln dol.]](https://galeria.bankier.pl/p/8/e/6c0430cd029e31-645-406-0-0-645-406.png)
![Eksport soi z USA do Iranu [mln dol.]](https://galeria.bankier.pl/p/6/3/198682471c0ce2-645-390-0-0-672-407.png)
Można się zatem domyślić, że ziarna amerykańskie trafiają w końcu za Mur albo wypychają z innych rynków ziarna z innych źródeł, które w końcu lądują w Chinach. As z rękawa Chińczyków tym razem okazał się blotką. Choć pewnie zwracający uwagę wyłącznie na wyniki handlu dwustronnego będą twierdzili inaczej - w końcu USA odnotowały w październiku największy w historii deficyt w obrocie z Państwem Środka.
Ale już wkrótce może się to zmienić. Przewodniczący Xi podobno obiecał prezydentowi Trumpowi, że Chiny zwiększą zakupy amerykańskich surowców. Nie wiadomo jednak, czy "rozejm z Buenos Aires" przetrwa turbulencje wokół spółki Huawei.
Maciej Kalwasiński
