Według opinii ekspertów dotychczasowy mały wpływ wysokich cen ropy na gospodarki krajów rozwijających się był spowodowany silnymi kursami walut narodowych tych państw względem dolara.
Wysokie ceny ropy są także równoważone przez nadspodziewanie tanią żywność, która jest głównym składnikiem koszyka dóbr i usług konsumpcyjnych. Utrzymujący się na stałym poziomie popyt nie daje producentom żywności możliwości do podniesienia cen.
Obecna sytuacja powinna się diametralnie zmienić w przeciągu najbliższych kilku miesięcy, co będzie skutkować gwałtownym wzrostem inflacji i strat produkcyjnych. Sytuacja poszczególnych krajów będzie zależeć głównie od tego w jakim stopniu dany kraj jest zależny od importowanej ropy, stanu gospodarki, a także reakcji polityków i banków centralnych na zmieniające się warunki.
Do negatywnych skutków dla polskiej gospodarki zaliczyli opóźnienie spodziewanego ożywienia popytu wewnętrznego. O Narodowym Banku Polskim (NBP) analitycy napisali, iż znany jest ze swego antyinflacyjnego, "jastrzębiego nastawienia" i dlatego opowiedziałby się za stabilizacją cen, nawet jeśli oznaczałoby to straty produkcyjne.
"Jednak biorąc pod uwagę to, iż stopa inflacji bazowej w Polsce jest niska, a popyt wewnętrzny niemrawy, NBP może sobie pozwolić na stosunkowo łagodną reakcję na inflacyjne skutki drogiej ropy, minimalizując tym samym negatywne skutki dla produkcji" - stwierdzili w opracowaniu analitycy.
R.K.
Źródło: PAP
Źródło:
