

Czerwiec przyniósł dalsze pogorszenie nastrojów polskich konsumentów. Wskaźniki koniunktury konsumenckiej niżej niż obecnie były tylko podczas pierwszego covidowego lockdownu oraz przed wejściem Polski do UE.
Bieżący wskaźnik ufności konsumenckiej (BWUK), syntetycznie opisujący obecne tendencje konsumpcji indywidualnej, wyniósł w czerwcu -43,8 i był aż o 5,4 pkt. niższy niż miesiąc wcześniej - poinformował Główny Urząd Statystyczny. To najniższy odczyt tego wskaźnika od kwietnia 2020 roku, gdy panował najbardziej represyjny reżym covidowy w Polsce. Zresztą kwiecień ’20 to jedyny okres po 2004 roku, w którym wskaźnik ten przyjął wartość niższą od obecnej.


Pogorszyły się także oczekiwania polskiego konsumenta. Wyprzedzający wskaźnik ufności konsumenckiej (WWUK) przyjął wartość -31,3 pkt. i był o 3,4 pkt. niższy niż miesiąc wcześniej. W przypadku WWUK mówimy więc o osiągnięciu poziomów podobnych do tych z dołka koniunkturalnego w roku 2012 czy w 2009 r.
Oba wskaźniki ufności konsumenckiej mogą przyjmować wartości od -100 do +100. Wartość dodatnia oznacza przewagę liczebną konsumentów nastawionych optymistycznie nad konsumentami nastawionymi pesymistycznie (i odwrotnie). Najnowsze odczyty sygnalizują zatem rosnącą przewagę konsumentów, którzy są negatywnie nastawieni zarówno do obecnej sytuacji gospodarczej, jak i jej perspektyw.
Fatalne morale polskiego konsumenta kontrastuje ze wciąż mocnymi wynikami sprzedaży detalicznej, która w maju była realnie o 8,2% wyższa niż rok wcześniej. Niemniej jednak także w tych danych było widać, jak galopująca inflacja ogranicza realny popyt konsumpcyjny i coraz skuteczniej „zachęca” Polaków do zaciskania pasa. Warto dodać, że w maju, po raz pierwszy od dwóch lat, wzrost płac w sektorze dużych przedsiębiorstw był wolniejszy od oficjalnie raportowanej inflacji CPI. A przecież daleko nie wszyscy pracownicy otrzymali podwyżki, a tylko niewielka część odnotowała wzrost wynagrodzeń przewyższających inflację.
Gniew konsumenta uderzy w koniunkturę gospodarczą
W takim otoczeniu trudno się dziwić, że nastroje polskiego konsumenta znalazły się na mocno kryzysowych poziomach pomimo niemal rekordowo niskiego bezrobocia oraz nominalnie szybko rosnących płac. Zresztą tendencja ta nie jest ani odkryciem, ani zaskoczeniem.
Od jesieni obserwujemy wręcz załamanie nastrojów polskich konsumentów, o których po raz pierwszy informowaliśmy Państwa w październiku, kiedy to przyspieszająca inflacja cenowa dawała się coraz mocniej we znaki naszym portfelom. Sytuacja pogorszyła się w listopadzie i stała się jeszcze gorsza w grudniu oraz w styczniu. Niewielka poprawa w lutym została skontrowana załamaniem w marcu, gdy na własnych portfelach odczuliśmy skutki rosyjskiej napaści na Ukrainę, a inflacja CPI podskoczyła do 11%. Kwiecień przyniósł minimalną poprawę, która jednak okazała się krótkotrwała, ponieważ już w maju nastroje konsumentów znów się pogorszyły.
Ekonomiści nierzadko lekceważą dane ankietowe, ponieważ deklaracje konsumentów często nie idą w parze z faktycznymi decyzjami zakupowymi. Ale tym razem może być inaczej. Polski konsument ma już wyraźnie dość rosnących cen i spadku siły nabywczej swoich pieniędzy. Widać to w deklaracjach dotyczących dokonywania w przyszłości dużych zakupów (np. samochodu, sprzętu agd, etc.).
W dzisiejszej edycji badania uwagę zwraca to, że konsumenci kompletnie stracili ochotę na "ważne zakupy". Tryb zaciskania pasa. pic.twitter.com/RXgBXwVokN
— Analizy Pekao (@Pekao_Analizy) June 23, 2022
W czerwcu wskaźnik ten spadł do jednego z najniższych poziomów w historii, co w najbliższych miesiącach powinno się przełożyć na spadek popytu konsumpcyjnego, co uderzy w statystyki produktu krajowego brutto. Nie powinniśmy się zdziwić, jeśli już dane za bieżący kwartał pokażą spadek PKB w relacji do kwartału poprzedniego. Taka sytuacja niemal na pewno spotka nas w III kwartale (tj. realny spadek PKB względem II kw.), co będzie oznaczało wystąpienie w Polsce tzw. technicznej recesji, rozumianej jako spadek PKB przez przynajmniej dwa kwartały z rzędu.
