Węgrzy znów zaskoczyli inwestorów drastyczną podwyżką stóp procentowych. Ruch bratanków nie przekonał polskiej RPP do stanowczego podniesienia kosztu pieniądza.


Narodowy Bank Węgier podniósł dziś tygodniową stopę depozytową aż o 200 pb., do 9,75 proc. - zdecydowanie najwyższego poziomu w Unii Europejskiej. Analitycy przewidywali ruch o raptem 50 pb. Od listopada ubiegłego roku stawka ta wzrosła już o 795 pb.
Dzisiaj +200 i trudno sobie wyobrazić, żeby to miał być koniec podwyżek stóp na Węgrzech. https://t.co/0kk0GE26TT pic.twitter.com/B5QwOY26rh
— Analizy Pekao (@Pekao_Analizy) July 7, 2022
Tygodniowa stopa depozytowa formalnie nie jest główną stopą węgierskiego banku centralnego. Stopą referencyjną jest trzymiesięczna stopa depozytowa. Ta została podniesiona przed niespełna dwoma tygodniami o 185 pb., do 7,75 proc. Analitycy ING wskazują, że stopa tygodniowa de facto reguluje poziom stóp na rynku międzybankowym, stopa referencyjna ma z kolei znaczenie komunikacyjne. Węgrzy zapowiadali, że mają w planach zbliżenie obu stawek.
"Tak wysoka podwyżka ma za zadanie łagodzić presję na osłabienie forinta" - komentują dzisiejszą decyzję ekonomiści PKO BP. Deprecjacja węgierskiej waluty postępuje stopniowo od lat, ale w tym roku wyraźnie przyspieszyła. W stosunku do euro forint traci w tym roku ponad 10 proc., a kurs EUR/HUF po raz pierwszy w historii przekracza 400. Wobec dolara waluta została już przeceniona w tym roku o 20 proc. Co ciekawe, decyzja MNB nie zahamowała osłabienia forinta - stało się wręcz przeciwnie: kurs EUR/HUF poszedł w górę o ponad 1 proc. i przebił poziom 414. W kolejnych godzinach wrócił do kreski na fali doniesień o bardziej koncyliacyjnej postawie Budapesztu w rozmowach z Brukselą.
Za słabością forinta stoją nie tylko trendy globalne, ale i krajowe. Są to m.in. szybkie pogorszenie salda obrotów bieżących bilansu płatniczego w ciągu ostatniego roku (do 8% PKB pod koniec 2022), wysoki deficyt fiskalny, brak porozumienia z KE w sprawie odblokowania KPO czy problemy z praworządnością.
Deprecjacja waluty wspiera inflację. W maju weszła ona na dwucyfrowy poziom, mimo że nad Balatonem nadal obowiązują ustalone przez rząd maksymalne ceny paliw i podstawowych produktów żywnościowych. Faktyczna inflacja - a nie sztucznie i tymczasowo zaniżony wskaźnik - jest więc wyższa niż oficjalnie raportowane 10,7 proc. Na Węgrzech nadal szybko rosną płace (o ponad 15 proc. w skali roku w maju) i podaż pieniądza (o 17,7 proc.). Jak zauważa Ignacy Morawski z "Pulsu Biznesu", o ile w Polsce i Czechach kreacja pieniądza wyhamowała już do poziomów sprzed wybuchu kryzysu covidowego, to nad Balatonem pozostaje podwyższona.
Zaskakująco zdecydowane podwyżki stóp proc. na Węgrzech i w Czechach mogą - w obliczu rosnącej awersji do ryzyka na globalnych rynkach skutkującej osłabieniem walut gospodarek wschodzących - wzmocnić presję na polską Radę Polityki Pieniężnej. RPP zbierze się dziś, by podjąć decyzję ws. poziomu stóp proc. - konsensus rynkowy przewiduje podwyżkę o 75 pb., ale na stole są zdaniem ekspertów również ruch o 50 pb. lub 100 pb. A skoro władze w Budapeszcie i Pradze zaskoczyły ostatnio jastrzębimi krokami, to być może i w Warszawie pojawi się koncepcja, by jeszcze wyraźniej podnieść koszt pieniądza.
[Aktualizacja 15:50 RPP nie ugięła się pod presją Węgrów oraz Czechów i podniosła stopy procentowe o 50 pb., podczas gdy konsensus rynkowy przewidywał ruch o 75 pb. w górę.]
Maciej Kalwasiński
























































