- Hasło „dezinflacja” wydaje się nieco przereklamowane - uważa Joanna Tyrowicz. Średnioroczna inflacja CPI ma w tym roku tylko nieznacznie spowolnić i utrzymać się na dwucyfrowym poziomie. - Może (...) jest to miś na miarę naszych możliwości - komentuje członkini RPP.


Z prognoz ekonomistów wynika, że od marca inflacja konsumencka w Polsce powinna zacząć wyraźnie hamować po tym, jak w lutym sięgnie okolic 20 proc. Listopadowa projekcja przygotowana przez ekspertów z NBP wskazuje na spadek inflacji do poziomów jednocyfrowych pod koniec roku.
Proces spowolnienia wzrostu cen nazywany jest "dezinflacją" w odróżnieniu od spadku cen, czyli "deflacji". Zdaniem członkini RPP Joanny Tyrowicz używanie tego określenia w stosunku do polskiej gospodarki "wydaje się nieco przereklamowane".
Reklama"Średnioroczna inflacja w 2022 roku wyniosła ~14.3%, podczas gdy prognozy na 2023 r., nawet te bardziej optymistyczne, wskazują na średnioroczną inflację na poziomie ok 11-12%" - pisze na portalu LinkedIn Joanna Tyrowicz. "Może – szczególnie przy bieżącej polityce pieniężnej i fiskalnej – jest to miś na miarę naszych możliwości, ale wewnętrznie nie rozumiem w ogóle hype'u na hasło „dezinflacja" - komentuje.
Tyrowicz zwraca uwagę na efekty bazy, które mogą utrudnić rzetelny i zrozumiały opis ekonomicznej rzeczywistości.
"Wyobraźmy sobie, że „prawdziwa” cena jakiegoś produktu wynosi 100 zł. Wyobraźmy sobie dalej, że w 2022 roku, z dowolnego powodu (każdy ma swój ulubiony, gdzieś między globalne łańcuchy dostaw, wojna, błędny policy mix w Polsce, wszystko jedno) cena tego produktu wzrosła do 150 zł, dając inflację na tym produkcie rzędu 50%. Wreszcie, wyobraźmy sobie dalej, że w 2023 roku z dowolnego powodu (znów, każdy może mieć swój ulubiony między: globalna dezinflacja, opóźnione oddziaływanie podwyżek stóp procentowych z 2022 r., spowolnienie gospodarcze, spadek realnej siły nabywczej konsumentów, gorszy sentyment konsumencki itp.) cena tego produktu obniży się do 120 zł. W relacji do 2022 roku odnotujemy spadek cen o 20%, choć w relacji do 2021 roku cena jest nadal o 20% wyższa. Efekt bazowy to obniżenie inflacji o te pierwsze 20%. To jest właśnie osławiona i wyczekiwana przez wielu dezinflacja. Ale stać nas na zakup takiej samej ilości tego produktu tylko jeśli nasza moc nabywcza wzrosła o pełne drugie 20%, w przeciwnym przypadku zbiednieliśmy" - pisze członkini RPP.
Podobnie jak inny członek RPP wybrany przez Senat - Ludwik Kotecki - Joanna Tyrowicz zwraca uwagę na inflację bazową. "Ta miara pomija niektóre istotne dla gospodarstw domowych ceny (np. żywności i nośników energii), ale w większym stopniu odzwierciedla przebieg procesów cenotwórczych w gospodarce, czyli faktyczne momentum inflacji" - tłumaczy ekonomistka. "[N]iemal wszyscy analitycy wskazują, że w 2023 roku inflacja bazowa będzie w dryfie poziomym, o żadnej poważnej dezinflacji nie ma tu mowy" - wskazuje.
W grudniu inflacja bazowa sięgnęła 11,5 proc. wobec 11,4 proc. w listopadzie. Po 11 podwyżkach stóp procentowych z rzędu i wywindowaniu stawki referencyjnej z 0,1 proc. do 6,75 proc. Rada Polityki Pieniężnej od października utrzymuje koszt pieniądza w banku centralnym bez zmian. Część RPP - wybrani przez Senat Joanna Tyrowicz, Ludwik Kotecki oraz Przemysław Litwiniuk - opowiada się za dalszym zacieśnianiem polityki pieniężnej. Najbardziej jastrzębim członkiem Rady pozostaje prof. Tyrowicz, która w grudniu zgłosiła wniosek o podwyżkę stóp o 100 pb. Ludwik Kotecki poparł ruch o 50 pb., natomiast Przemysław Litwiniuk - o 25 pb. Propozycje zostały jednak odrzucone przez większość gremium.
Maciej Kalwasiński