Ludwik Kotecki uważa, że stopy procentowe NBP pozostają zbyt niskie na tle wysokiej inflacji bazowej i widzi przestrzeń na "niewielkie podwyżki" w tym roku. W rozmowie w "Studio Biznes" przyznaje jednak, że większość RPP będzie "pewnie fetyszyzować ogólny spadek inflacji". Jego zdaniem obniżka stóp byłaby "katastrofą".


Po 11 podwyżkach stóp procentowych z rzędu i wywindowaniu stawki referencyjnej z 0,1 proc. do 6,75 proc. Rada Polityki Pieniężnej od października utrzymuje koszt pieniądza w banku centralnym bez zmian. Część RPP - wybrani przez Senat Joanna Tyrowicz, Ludwik Kotecki oraz Przemysław Litwiniuk - opowiada się za dalszym zacieśnianiem polityki pieniężnej. Najbardziej jastrzębim członkiem Rady pozostaje prof. Tyrowicz, która w grudniu zgłosiła wniosek o podwyżkę stóp o 100 pb. Ludwik Kotecki poparł ruch o 50 pb., natomiast Przemysław Litwiniuk - o 25 pb. Propozycje zostały jednak odrzucone przez większość gremium.


Ludwik Kotecki uzasadnia konieczność dalszego zacieśnienia polityki pieniężnej przyspieszającą inflacją bazową. W teorii wskaźnik ten ma mierzyć skalę inflacji „krajowej”, wynikającej z siły popytu krajowego pośrednio kontrolowanego przez politykę pieniężną banku centralnego.
ReklamaW przeciwieństwie do inflacji CPI, czyli sztandarowej miary zmiany cen raportowanej przez GUS, wskaźnik cen dóbr konsumpcyjnych nieuwzględniający żywności, paliw i energii nadal rośnie. W grudniu inflacja bazowa sięgnęła 11,5 proc. wobec 11,4 proc. w listopadzie. "To jest inflacja wciąż za wysoka względem stóp procentowych na poziomie niecałych 7 proc. [wynosi 6,75 proc. - red.]. W związku z tym ja bym jeszcze widział miejsce na niewielkie podwyżki stóp procentowych w tym roku - powiedział Kotecki w programie "Studio Biznes".
Członek RPP przewiduje, że większość Rady będzie jednak zapewne przeciwna. "Reszta Rady będzie jednak pewnie fetyszyzować ogólny spadek inflacji i mówić, że to zasługa RPP, podczas gdy tak nie jest. To zasługa putinflacji i czysto matematycznych efektów bazy" - ocenił.
Analitycy oczekują, że inflacja CPI przyspieszy w styczniu i lutym w okolice 20 proc., by następnie zacząć hamować. Zdaniem Koteckiego w połowie roku może wynieść 12-13 proc.
Wyraźne ograniczenie dynamiki wzrostu cen w obliczu spowolnienia gospodarczego w Polsce i na świecie oraz perspektywa dotarcia inflacji do celu NBP w 2025 r. może skłonić część Rady do rozważenia rozluźnienia polityki pieniężnej. Analitycy rynkowi są przekonani, że pierwszych obniżek stóp proc. możemy oczekiwać w 2024 r. Niektórzy wskazują nawet na 2023 r. Wczoraj rzecznik rządu zasugerował, że jeśli stopy procentowe spadną, to nie będzie potrzebne przedłużenie wakacji kredytowych. Z nieoficjalnych informacji money.pl wynika, że obóz rządzący rozważa wprowadzenie ulgi dla kredytobiorców co najmniej do końca 2024 r. Decyzja ma zapaść przed wyborami, jak stwierdził rzecznik rządu "w połowie roku".
Obecnie ekonomiści nie spodziewają się obniżek stóp proc. NBP do tego czasu. Być może zmieni się to po publikacji marcowej projekcji inflacyjnej banku centralnego. Być może rząd da sobie więcej czasu na decyzję i ogłosi ją tuż przed jesiennymi wyborami, a zatem po publikacji projekcji lipcowej. Jeśli model pokaże szybsze zejście inflacji do celu NBP wynoszącego 2,5 proc., otworzy się pole do cięcia stóp. Już obserwujemy natomiast spadek stóp rynkowych - w listopadzie WIBOR3M przekraczał 7,6 proc. wobec 0,2 proc. przed rozpoczęciem cyklu zacieśnienia polityki pieniężnej przez RPP. Obecnie stopa zeszła już o 0,7 p. proc. niżej.


Kotecki ocenia, że decyzja o obniżce stóp proc. NBP byłaby błędem. "Ja oczekuję, że nikt nie wpadnie na to, by obniżać te stopy procentowe, bo to będzie katastrofa" - powiedział. "Jest dużo za wcześnie na tego rodzaju decyzje. Pierwsza obniżka powinna być dokonana, gdy mamy silne przekonanie, że powróciliśmy do trwale niskiej inflacji" - stwierdził. A takich warunków jego zdaniem w tym roku nie zobaczymy.
Maciej Kalwasiński