

W ciągu minionych trzech lat banki w Polsce zamknęły 1500 placówek – wynika z danych, które zebrał serwis PRNews.pl. Oznacza to, że sieć skurczyła się o ponad 20 proc. Jednocześnie część oddziałów przeszła transformację - stały się punktami doradczymi bez stanowisk kasowych.
Na naszych oczach dokonuje się prawdziwa rewolucja. Wymusiły ją zmieniające się trendy i upodobania klientów banków. Coraz rzadziej chodzimy do oddziałów, bo większość operacji jesteśmy w stanie wykonać samodzielnie za pomocą bankowości internetowej i mobilnej oraz urządzeń samoobsługowych, takich jak wpłatomaty i bankomaty. W efekcie coraz mniej osób przychodzi do okienek bankowych po to, by wypłacić pieniądze lub zlecić przelew. A oddziały, w których hula wiatr, są bankom niepotrzebne.
Banki likwidują placówki
Jak wynika z danych zebranych przez branżowy serwis PRNews.pl, od grudnia 2015 roku do grudnia 2018 roku sieć placówek własnych banków skurczyła się o 1500 placówek. Duże banki zamknęły w tym czasie ponad 100 punktów. PKO Bank Polski w ciągu trzech lat zmniejszył sieć o 123 oddziały, Bank Pekao o 150, Alior Bank o 110, a Santander Bank Polska o ponad 200. Przy czym ten ostatni nabył pod koniec ubiegłego roku Deutsche Bank wraz z kilkudziesięcioma oddziałami, więc na pierwszy rzut oka spadek jest znacznie mniejszy. Placówki niektórych banków (np. BPH, Deutsche Banku) w ogóle zniknęły z rynku.
Z danych Banku Światowego wynika, że szczyt popularności oddziały banków w Polsce przeżywały w 2012 roku. Wówczas to na 100 tys. dorosłych mieszkańców przypadały prawie 34 placówki. Na koniec 2017 roku (nowszych danych dla Polski jeszcze nie ma) na 100 tys. mieszkańców przypadało już 29 placówek. Jeśli spojrzymy na kraje Europy Zachodniej, które od kilku lat prowadzą redukcje liczby oddziałów, to możemy dojść do wniosku, że to jeszcze nie koniec spadków. Na przykład w Danii na 100 tys. mieszkańców przypadało w 2017 r. 20 placówek, w Szwecji 16, w Niemczech 13, a w Holandii 12. Na drugim biegunie znalazły się kraje z dużym nasyceniem rynku - Francja (35 oddziałów na 100 tys. mieszkańców), Włochy (44) czy Hiszpania (58). Jednak i w tym przypadku od kilku lat obserwujemy wyraźny trend spadkowy.
Coraz więcej placówek bez kasjerów
Wpływ na topniejącą sieć placówek mają także fuzje w bankowości. Po każdej takiej operacji z rynku znika część oddziałów. Banki likwidują bowiem dublujące się "lokalizacje" i reorganizują sieć. Coraz częściej możemy zaobserwować, że zmienia się nie tylko liczba placówek, ale i ich format. Ubywa przedstawicielstw w prestiżowych lokalizacjach – w centrach miast i na deptakach, pojawia się coraz więcej punktów w galeriach handlowych.
Z danych zebranych przez PRNews.pl wynika, że banki mają już łącznie 196 placówek, w których nie ma stanowisk kasowych. Oznacza to, że użytkownik może w takiej placówce założyć konto lub porozmawiać z doradcą, ale nie wypłaci już u niego pieniędzy z konta. Może to zrobić najwyżej ze znajdującego się w oddziale lub na zewnątrz bankomatu. Prezes największego banku w Polsce prognozuje, że za 10 lat oddziałów gotówkowych będzie tylko około 20 proc. Już teraz sieć placówek bezgotówkowych liczy kilkaset punktów.
Jednym z ciekawszych pomysłów na zagospodarowanie sieci jest wykorzystanie oddziałów do integracji z lokalną społecznością. Taki projekt realizuje obecnie BGŻ BNP Paribas, który m.in. w placówce Sezam w Warszawie organizuje wieczorki literackie. Z kolei Idea Bank w swoich hubach udostępnia przedsiębiorcom miejsca do pracy i sale do spotkań biznesowych. Tego typu inicjatywy będą pojawiać się w przyszłości coraz częściej.
