Rynek zwariował. Eksport kuleje, a krajowa sprzedaż siadła — twierdzi część sadowników. Mechanizm, który miał ich wesprzeć, ma skutki uboczne.
— Docierają do nas głosy o zmniejszonym popycie nie tylko ze strony super i hipermarketów, ale też pojedynczych sklepów. Maleje również eksport, bo ceny nie są tak atrakcyjne jak rok temu — dodaje Mirosław Maliszewski, prezes Związku Sadowników RP.
— W efekcie polskich jabłek deserowych jest dużo za dużo, a chłodnie są załadowane po brzegi — podsumowuje Ireneusz Mulak, prezes Top-Sadu.
Czytaj więcej w "Pulsie Biznesu"




























































