Szara strefa w Polsce wyceniana jest na 400 mld zł. To blisko 25% polskiego PKB i praktyczna równowartość całej gospodarki Węgier. Ograniczenie szarej strefy powinno być jednym z głównych zadań rządu. Pytanie tylko, jak to zrobić aby nie zaszkodzić?
Szara strefa to sektor gospodarki, który działa poza państwowymi regulacjami – celowo, by uniknąć opodatkowania lub po prostu jeszcze nie został on objęty odpowiednimi przepisami. W takich branżach jak handel paliwami, alkoholem i papierosami chodzi głównie o unikanie opłacania danin publicznych, które w przypadku tych towarów stanowią ponad połowę wartości produktu. W teorii tylko na nielegalnym obrocie paliwami, wyrobami tytoniowymi i alkoholem państwo traci 17,2 mld zł rocznie.
Jednak szara strefa to nie tylko handel, ale także praca. Drobne zlecenia remontów „złotym rączkom”, zatrudnianie na czarno osób figurujących w rejestrze bezrobotnych, czy osób nielegalnie przebywających na terytorium Polski to tylko najbardziej znane przykłady. Szacuje się, że blisko pół miliona bezrobotnych tak naprawdę świetnie sobie radzi na rynku pracy.
Do szarej strefy zaliczymy także wartość udzielonych przez nauczycieli korepetycji czy nauki języka, zatrudnianie młodych niań bez umowy, czy też zaniżanie wynagrodzenia na umowie i wypłacanie dodatkowej kwoty „pod stołem”. Dodamy do tego także wartość przewozu osób taksówką „bez rachunku”, niezarejestrowaną na kasie fiskalnej sprzedaży produktów, wartość „darmowych” porad prawnych czy wizyt u lekarza specjalisty.
Szara strefa niekoniecznie musi być powiązana z działalnością przestępczą
Często mamy z nią do czynienia na co dzień w najbliższym otoczeniu odnajdując przykłady działalności gospodarczej, która unika regulacji i ewidencji podatkowej. Dlatego nie wszystkie przejawy szarej strefy należy traktować negatywnie i karać równie srogo. Warto zastanowić się nad rozwiązaniami, które zachęcą ludzi do tej pory działających w szarej strefie do wyjścia z niej – tak, by zarówno państwo, jak i oni – odniosło z tego tytułu korzyści.
Również błędem jest twierdzenie, że gdyby państwo z całą surowością zaczęło zwalczać szarą strefę, czyli objąć ją wszystkimi możliwymi regulacjami i dokładnie takimi samymi podatkami jak w „legalnych sektorach” to zyskalibyśmy na tym te 400 mld zł doliczanych do PKB, a w tym ok. 100 mld zł z tytułu podatków. Naturalnie część działań stałaby się nieopłacalna, a zatem ludzie nie wykonywaliby danej pracy, np. nauczyciele nie udzielaliby korepetycji, uliczne kwiaciarki nie sprzedawałyby kwiatów, a nielegalne taksówki zniknęłyby z rynku i wcale nie jest powiedziane, że ich klienci korzystaliby z tych legalnych.
Takie surowe działanie wbrew pozorom mogłoby być bardzo niekorzystne dla całej gospodarki, bo szara strefa to nie sektor, który działa całkowicie niezależnie i obok legalnych przedsięwzięć, ale zwykle mocno z nimi kooperuje.
„Złota rączka” to nie jest wróg publiczny
Stąd walka z szarą strefą musi być bardzo ostrożna. Czym innym jest przeciwdziałanie przemytowi papierosów i często zanieczyszczonego alkoholu, a czym innym odbieranie nauczycielom możliwości udzielania korepetycji.
Wzrost znaczenia szarej strefy w takich branżach jak tytoniowa lub nielegalny obrót paliwami wynika wprost z wysokiego opodatkowania tych towarów. Tylko zmniejszenie tych obciążeń mogłoby sprawić, że nielegalny obrót stałby się nieopłacalny. Na to jednak nie ma szans. Cierpią na tym zarówno legalni producenci, jak i budżet państwa – tracą dochody oraz ponoszą koszty związane ze ściganiem tego procederu.
Legalna praca musi się opłacać
Inna sprawa dotyczy osób zatrudnionych na czarno lub świadczących usługi z pominięciem regulacji podatkowych. Tutaj trzeba być bardzo ostrożnym. Najprostszym sposobem na zachęcenie pracowników do zawierania legalnych umów jest zmniejszenie zawartych w nich obciążeń podatkowych i składkowych, które obecnie stanowią 41% wynagrodzenia. Można zachęcać ich do wyjścia z szarej strefy oferując np. specjalne umowy, które zawierają tylko minimalne obciążenia, ale równocześnie zapewniają im ochronę ubezpieczeniową – tego typu rozwiązanie mogłoby obowiązywać tylko umowy do określonej wartości.
Z kolei pracodawców zatrudniających legalnie można częściowo zwalniać z podatku dochodowego. Wszystkie te działania należy wzmocnić poprzez zmniejszenie obowiązków administracyjnych np. w zakresie ewidencji księgowej, a także zmiany nastawienia państwa do obywatela, które bardziej stawiałoby na współpracę i pomoc, a w mniejszym stopniu na kontrolowanie i karanie jego występków.
Sposobów jest mnóstwo. Kłopot w tym, że państwo musiałoby pójść na pewnego rodzaju ustępstwa. Niemniej gra jest warta świeczki, bo nawet jeżeli udałoby się zmniejszyć udział szarej strefy o 20% to państwo zyskałoby na tym nawet kilkanaście miliardów złotych dochodu więcej.
Łukasz Piechowiak














































