
Akcje Almy traciły na otwarciu środowej sesji na GPW nawet ponad 20 proc. po informacji o wypowiedzeniu spółce trzech kredytów przez PKO BP.
"Wypowiedzenie umowy kredytu oznacza obowiązek spłaty całej kwoty zadłużenia w terminie wypowiedzenia, która wraz z wymagalnymi odsetkami na dzień 3 października 2016 roku wynosi ogółem 60.884.107,17 zł" - podała spółka w komunikacie.
21 września wierzyciel Almy Market Zbigniew Jurasz złożył wniosek o ogłoszenie upadłości obejmującej likwidację majątku spółki. Wierzyciel wniósł o połączenie jego wniosku do wspólnego rozpoznania z wnioskiem o otwarcie postępowania restrukturyzacyjnego, który spółka złożyła w połowie września.
We wrześniu spółka poinformowała, że planuje zwolnienia grupowe, którymi objętych może być do 1321 pracowników. Powodem jest redukcja nierentownych placówek handlowych, a także zamiar ograniczenia zatrudnienia w centrali w związku ze zmniejszeniem skali działalności.
"Notowana na Giełdzie Papierów Wartościowych Alma znajduje się w coraz większych tarapatach. Polska sieć delikatesów notuje straty, analitycy zawieszają wydawanie dla niej rekomendacji, a giełdowy kurs szoruje po dnie" - pisaliśmy na początku sierpnia na łamach Bankier.pl.
Symbolem problemów spółki stały się puste póki. Ze sklepów
zaczęły znikać m.in. produkty Coca Coli, Lisnera, Mlekovity czy firm
tytoniowych. Nie była to bynajmniej zasługa wzmożonego popytu, a
zażartych negocjacji, jakie Alma prowadziła z dostawcami. Ci anonimowo
przyznawali, że od sześciu miesięcy trwają też spory o niezapłacone
faktury. Pracownicy Almy zaczęli zaś ustawiać produkty w taki sposób,
żeby nie było widać pustych półek. Braki były jednak widoczne.
PAP/BPL