

Smoki, smoki, więcej smoków - tak można w skrócie określić nowy pomysł HBO na powrót wspaniałych czasów, kiedy to miliony widzów z zapartym tchem śledziło losy rodów w Westeros. Nie obeszło się jednak bez łyżki dziegciu - odwołano serial z Naomi Watts, który miał pokazywać czasy herosów w uniwersum George'a R.R. Martina. Coś za coś.
Chciałoby się rzec "Dracarys", bo ta informacja to prawdziwa bomba stacji HBO, której widzowie ostatni raz tak zaskoczeni byli przez genialny serial "Czarnobyl", który ukoił nerwy widzów stacji po tak drogim, jak rozczarowującym zakończeniu serialu "Gry o tron".
Już jednak od 7. sezonu mówiło się o niechęci stacji do zabijania kury znoszącej złote jajka. W końcu marka "Gra o tron" warta jest około 1 mld dolarów. Nie zmienia to jednak faktu, że stacja sama sobie postawiła poprzeczkę dość wysoko.
Casey Bloys, dyrektor zarządzający ds. projektów w HBO, powiedział w "Deadline", że stacja jest bardzo dumna, że jest domem dla rodów Westeros. Z drugiej jednak strony Bob Greenblatt, członek zarządu WarnerMedia Entertainment, przyznał, że trwają zagorzałe dyskusje nad tym, jak dalej mądrze pociągnąć "Grę o tron", jak zrobić produkcję, która dorasta oryginałowi chociaż do pięt i kiedy dużo znaczy zbyt dużo. Poza tym stacja nie chce stać się monotematyczna, będąc domem prequeli, sequeli i spin-offów jednego zaledwie, choć jakże fascynującego, świata.
#HouseOfTheDragon, a #GameofThrones prequel is coming to @HBO.
— Game of Thrones (@GameOfThrones) 29 października 2019
The series is co-created by @GRRMSpeaking and Ryan Condal. Miguel Sapochnik will partner with Condal as showrunner and will direct the pilot and additional episodes. Condal will be writing the series. pic.twitter.com/9ttMzElgXm
Jak napisał George R.R. Martin na swoim blogu, jakby w odpowiedzi na ostatnie wątpliwości, że uniwersum Westeros jest pojemne, a więc znajdzie się w nim miejsce na opowiedzenie kilku historii, które nie będą się powtarzać. Na stworzony przez niego świat składają się bowiem "wielkie kontynenty, dziesiątki tysięcy lat historii, miasta, pustynie, tajemnice, zwycięstwa i tragedie". Przyznaje też, że z miłą chęcią wziąłby udział w zobrazowaniu historii gwardzistów.
Coś się kończy, zanim się zaczęło, czyli żegnaj Bloodmoon
"Krwawy księżyc" to roboczy tytuł "Długiej nocy", w którym mielibyśmy zobaczyć m.in. Naomi Watts. Miał opowiadać o czasach herosów, a więc tysiąc lat przed wydarzeniami rozgrywającymi się w "Grze o tron". Planowano opowiedzieć o kulisach powstawania rodów, które wieki później wyniszczyły się w walce o żelazny tron. Serial ten miał przynieść odpowiedź na pytania takie jak: jakie plany co do Westeros miały Dzieci Lasu, skąd wzięli się Biali Wędrowcy czy jakie tajemnice krył Wschód. Słowem na srebrnym ekranie widzowie mieli zobaczyć wszystkie mrożące krew w żyłach opowieści niani Starków.
W opiniach zacytowanych przez TVLine HBO nie spodobał się pilot do tego spin-offu, który "góra" stacji miała oglądać podczas wakacji. Jednak nie chciano tak łatwo rezygnować przygotowanego już materiału, dlatego poproszono twórców, w tym Jane Goldman (znanej m.in. z "X-Men: Pierwsza Klasa") o zmontowanie odcinka na nowo. Zdaniem HBO nic to nie pomogło, dlatego podjęli ostrą decyzję - anulowano produkcję.
#new 📸| Naomi Watts on the set of #GameOfThrones prequel "Bloodmoon"
— naomi watts source (@nwattsource) 14 lipca 2019
(shared by kiaruzz91_ on Instagram) pic.twitter.com/jChfMQV5BM
W międzyczasie wyciekły zdjęcia z planu, przedstawiające Naomi Watts w kostiumie. Fora zaczerwieniły się od dyskusji.
Tymczasem smoki powstają z popiołów
Gdy gruchnęła wieść, że powstaje spin-off o rodzie Targaryenów, widzowie zasypali internet gifami ze słynnej sceny z 1. sezonu "Gry o tron", w której na prochach po stosie pogrzebowym Khala Drogo, Jorah Mormont i niedobitki dothraków znajdują Deanerys i zza jej pleców wyłania się słodki smoczek.
I choć o mającej powstać produkcji dotyczącej tego rodu słychać było wiele, to nie była ona pierwszoplanową. Po nieudanej próbie zekranizowania prehistorycznego Westeros postanowiono fanom uniwersum zafundować podróż w czasie, ale tylko o 300 lat wstecz. Jej główną osią będą wydarzenia opisane przez George'a R.R. Martina w książkach "Ogień i krew".
Publikacje łącznie mają około 1200 stron. Nie są więc tak "pojemne" serialowo jak "Pieśń lodu i ognia", ale zawierają znacznie więcej informacji i gotowego materiału źródłowego dla filmowców niż snute zupełnie przy okazji opowieści z czasów Herosów, gdzie dopowiedzeń/tworzenia od postaw musiałoby być znacznie więcej. Była to zarówno zaleta, jak i wada odrzuconego prequela. Dawała stacji wolną rękę. Równocześnie jednak kładła na ich barki dużą odpowiedzialność.
O czym będzie "House of Dragons"?
Jak donosi "Entertainment Weekly", serial "House of Dragons" będzie tworzony przez Ryana Condala ("Colony", "Herkules" czy "Rampage: Dzika furia") oraz samego mistrza Martina. Jak przyznaje na swoim blogu pisarz, pracuje im się znakomicie. Conodala określił jako sprawnego scenarzysęą i wielkiego fana Siedmiu Królestw. "Uwielbiałem z nim pracować i jeśli Siedmiu (odniesienie do oficjalnej religii w Westeros - przypis red.) i HBO pozwolą, chciałbym kontynuować tę współpracę."
Do współpracy przy reżyserii zaprosili także Miguela Sapochnika, który jest uznawany za specjalistę bitewnego w "Grze o tron". To on bowiem wyreżyserował takie odcinki jak: "Hardhome" ze sceną zdobywania portu Dzikich przez Białych Wędrowców, w której Jon Snow z ekipą ucieka łodzią, "Battle of Bastards" i z obydwie z ostatniego sezonu: czyli bitwa o Winterfell i zdobywanie Królewskiej Przystani (co może być dyskusyjne w przypadku odcinków z ostatniego sezonu). Właśnie jemu powierzono reżyserię odcinka pilotażowego. O tym, że będą smoki, informował nawet sam George R.R. Martin na swoim blogu.
Wielkość czy obłęd. Historia rodu Targaryenów
Smoczy ród rządził Westeros przez bez mała 150 lat. Wydarzenia z książek "Ogień i krew" toczą się mniej więcej 300 lat przed rebelią Roberta Baratheona, od którego mniej więcej chronologicznie zaczęła się "Gra o tron".
Książka rozpoczyna się wraz z lądowaniem Aegona i w Westeros. Wraz z siostrami, będącymi jednocześnie jego żonami Rhaenys i Visenyą (choć już do kazirodztwa przyzwyczaili nas Lannisterowie, to tym razem będzie i bigamia), przybywają na Smoczą Skałę. Dzieje się to tuż przed zagładą Valyrii (tutaj wersje wydarzeń są sprzeczne, a część z nich to domysły). W pojawiających się wizjach widziano jedynie ogień trawiący imperium.
Równocześnie Targaryenowie wysłali kruki do siedmiu królestw z wiadomością, że będzie tylko jeden król i jak zapowiedzieli, tak zrobili, czyli zaczęli podbój Westeros. Aegon wyruszył z 1600 żołnierzami i trzema smokami, które były mniej więcej wielkości tych Daenerys (zmalenie tych stworzeń miało przyjść później). Udało im się zjednoczyć sześć ziem. Niezdobyte wówczas pozostało Dorne rządzone przez Martellów. Rozpoczął budowę Królewskiej Przystani i stopił miecze wrogów, tworząc Żelazny "Niewygodny" Tron.
Po Aegonie następuje całe pokolenia Targaryenów, a z każdymi urodzinami Los rzuca monetą, czy dziecięciu trafi się "wielkość" czy może "obłęd".
Książka zaczyna się od opuszczenia ich dawnej ojczyzny - Imperium Valyrii, a kończy bratobójczą wojną domową w obrębie rodu nazwaną Tańcem Smoków. Zamiast więc odpowiedzi na pytania dotyczące genezy Białych Wędrowców, początku rodu Starków czy innych tajemnic z zamierzchłej przeszłości, otrzymamy odpowiedzi na równie ciekawe zagadnienia dręczące umysły fanów tj. dlaczego niebezpiecznie było odwiedzać Valyrię po Zagładzie, jakie zbrodnie naszykował Maegor Okrutny, dlaczego Dorne pozostało niezdobyte przez Aegona nota bene Zdobywcę i co się do kroćset stało podczas Tańca Smoków?
Na marginesie musiało się dziać, skoro George R.R. Martin w "Księżniczce i królowej" napisał o niej: "owa wojna pełna była przy tym podstępów, morderstw i zdrad, toczono ją w cieniach i na schodach, w salach obrad i na zamkowych dziedzińcach, posługując się sztyletami, kłamstwami oraz trucizną". Brzmi znajomo?
Przeczytaj także
HBO jak na razie zamówiło 10 odcinków, tworzących mniej więcej cały sezon, którego myśl przewodnia brzmi: "Fire will rule" [co w wolnym tłumaczeniu oznacza, że rządził będzie ogień]. Jak na razie o kosztach wiadomo niewiele. Pojawienie się smoków świadczy o dużym zaangażowaniu specjalistów od efektów specjalnych, a jak wiadomo - są one drogie (jedna z plotek mówiła, że na rzecz smoków Danearys zrezygnowano z wilkorów w 8. sezonie). Raczej na jeden odcinek "Domu smoków" nie będzie przypadało mniej niż na epizody z ostatniego sezonu "Gry o tron", których koszt średnio wyniósł 10 mln dolarów. Cały ósmy sezon miał pochłonąć około 90 mln dolarów. Tym razem kolejną niewiadomą jest to, ile pochłonął projekt Ery Herosów i czy o tyle samo uszczuplony zostanie "Dom smoków"? Z tymi pytaniami przyjdzie się nam jeszcze zmierzyć. Na razie HBO jest oszczędne, żeby nie powiedzieć skąpe, w komentarzach.