To był bardzo spokojny rok na rynkach finansowych. Praktycznie wszystkie klasy aktywów dały zarobić w ramach nowej odsłony „hossy wszystkiego” bazującej na luźniejszej polityce banków centralnych. Nie obyło się jednak bez ekonomicznych niespodzianek.


Rok 2024 był drugim tak spokojnym rokiem z rzędu. Przerwana została burzliwa seria z lat 2020-2022. Drugi rok z rzędu inwestorzy zarabiali na prawie każdej klasie aktywów, a wiele rynków przyniosło bardzo soczyste stopy zwrotu. Pojawiło się jednak kilka zaskoczeń, które zapewne będą miały swoje konsekwencje w roku 2025 lub w latach następnych. Co ciekawe, dwie pierwsze pozycje tegorocznego rankingu są identyczne jak te sprzed roku.
10. Hossa na złocie. Banki centralne i NBP w rolach głównych
W roku 2024 doczekaliśmy się nowych nominalnych rekordów na rynku złota. Za uncję „barbarzyńskiego reliktu” pod koniec października płacono niemal 2 800 USD. Oczywiście to tylko rekordy w ujęciu nominalnym, gdyż szczyt ze stycznia 1980 roku (850 USD) w dzisiejszym pieniądzu wynosiłby 3 445 USD - wynika z oficjalnego kalkulatora inflacyjnego Biura Statystyki Pracy. I choć końcówka roku przyniosła korektę, to dolarowa stopa zwrotu ze złota w wysokości 25% i tak była imponująca. Licząc w polskiej walucie, ceny pierwszy raz w historii sięgnęły 11 000 zł/oz., a żółty metal dał zarobić 31%. Był to także siódmy z rzędu rok aprecjacji złota wobec polskiego złotego.
Trend ten chyba odnotowano także w Narodowym Banku Polskim, który w 2024 roku był jednym z liderów pod względem zakupów królewskiego metalu. Na koniec listopada NBP posiadał ponad 448 ton złota, przez 11 miesięcy kupując blisko 90 ton kruszcu. Stawia to Polskę na 14. miejscu na świecie. W 2025 roku NBP zapewne wyprzedzi pod tym względem Europejski Bank Centralny, realizując politykę osiągnięcia udziału 20% złota w rezerwach walutowych.


To właśnie banki centralne były głównym motorem wzrostu popytu na złoto inwestycyjne. Przez pierwsze trzy kwartały 2024 kupiły przeszło 909 ton królewskiego metalu. W samym III kwartale to właśnie NBP był największym kupującym w sektorze oficjalnym. Aktywne na rynku były także banki centralne Węgier, Indii oraz Azerbejdżanu. W listopadzie do tego grona powrócił Ludowy Bank Chin, który dorzucił do skarbca blisko 5 ton żółtego metalu. Państwo Środka stało się w 2023 r. największym nabywcą złota wśród banków centralnych z zakupami rzędu 225 ton. Drugim największym kupującym bankiem był polski NBP, który dodał 130 ton królewskiego kruszcu. Równocześnie do złota nadal nie przekonał się sektor finansowy, inwestujący za pośrednictwem ETF-ów. Tutaj przez prawie cały rok napływ kapitału był albo niewielki, albo wręcz notowano odpływy.
9. Wielka dziura budżetowa w Polsce stała się jeszcze większa
Rok 2024 przyniósł gigantyczną dziurę budżetową w Polsce. Tegoroczny budżet był dwukrotnie zmieniany. Nowelizacja listopadowa podniosła i tak już ogromny deficyt o ponad 56 mld zł do poziomu 240,3 mld zł. Na koniec listopada zadłużenie Skarbu Państwa sięgnęło 1,57 biliona złotych. Generalnie problemem był fakt, że szybko pęczniejące dochody podatkowe rosły wolniej od galopujących wydatków publicznych.


Ale to i tak małe piwo w zestawieniu z budżetem na rok 2025, w którym zapowiedziano absolutnie rekordowe (w ujęciu nominalnym) manko w kasie państwa i kolejny rok mocno nadmiernej relacji deficytu do PKB (grubo ponad 5%). W rezultacie w roku 2026 najprawdopodobniej przekroczymy konstytucyjny limit zadłużenia w wysokości 60% PKB. W budżecie nie przewidziano żadnych oszczędności (tj. cięć wydatków), ani też realizacji sztandarowych postulatów przedwyborczych tj. przywrócenia starych zasad składki zdrowotnej dla przedsiębiorców, podwojenia kwoty wolnej od PIT czy wprowadzenia kwoty wolnej od podatku Belki. Równocześnie przyszłoroczny budżet oparty jest o bardzo optymistyczne założenia makroekonomiczne i podobnie jak w tym roku grozić nam będzie jego nowelizacja.
8. Afery finansowe w Polsce
Rok 2024 stał pod znakiem pasma afer finansowo-inwestycyjnych w Polsce. Jesienią na wierzch wypłynęły problemy płynnościowe internetowego kantoru wymiany walut Cinkciarz.pl. Wielu klientów do dziś nie może odzyskać swoich pieniędzy.
- Na obecnym etapie prowadzonego postępowania do Prokuratury Regionalnej w Poznaniu wpłynęło ponad 800 zawiadomień od osób pokrzywdzonych, które dokonały przelewu środków pieniężnych na konta spółki Cinkciarz.pl w celu ich przewalutowania, i wobec których usługa ta nie została zrealizowana – poinformowała poznańska prokuratura.
Przeczytaj także
Za kratki trafił wreszcie Janusz Palikot, który nie oddał inwestorom przeszło 200 milionów złotych. Na razie nad byłym politykiem PO wiszą zarzuty oszustwa na kwotę 70 mln zł i na szkodę ponad 5 tysięcy osób. Janusz Palikot obiecał, że pieniądze odda, choć zdaniem prokuratury oszukał inwestorów. Do takich samych wniosków jeszcze w sierpniu doszedł UOKiK.
W tle toczy się sprawa jeszcze większego szwindlu HRE Investments, gdzie kwota wierzytelności przekracza miliard złotych na szkodę 4 tys. poszkodowanych. Także w tej sprawie jeszcze w styczniu interweniował UOKiK.
To tylko najbardziej znane sprawy, przysłaniające tysiące „drobnych” oszustów, w wyniku których poszkodowani nierzadko tracą oszczędności życia. Dopóki nie wyeliminujemy w Polsce tej przestępczej patologii, to możemy zapomnieć o budowaniu powszechnego rynku kapitałowego.
7. Bunt polskiego konsumenta. Rozczarowujące ożywienie w Polsce
W styczniu większość ekonomistów spodziewała się, że rok 2024 przyniesie boom konsumpcyjny w Polsce. Tak się jednak nie stało. Statystyki sprzedaży detalicznej przez prawie cały rok stały w miejscu, a jesienią jeszcze się pogorszyły. Nieco lepiej wyglądały dane z sektora usług, ale nawet tam popyt nie urywał portfela. Zatem rację mieli ci analitycy, którzy obstawiali scenariusz odbudowy oszczędności przez gospodarstwa domowe. W listopadowych danych GUS wskaźnik odzwierciedlający deklarowane przyszłe oszczędności wzrósł do najwyższego poziomu w historii.
Narrację o chęci odbudowy oszczędności zdają się też potwierdzać najnowszy raport Narodowego Banku Polskiego. Dopiero w grudniu GUS odnotował delikatną poprawę nastrojów konsumenckich, które pogarszały się przez prawie cały 2024 rok. Polskiemu konsumentowi doskwierały drakońskie podwyżki taryf na energię (czyli częściowe urynkowienie cen), wzrost VAT-u na żywność czy coroczne podwyżki akcyzy. Dlatego też, pomimo bardzo silnego realnego wzrostu wynagrodzeń, konsumpcja ledwo drgnęła i nie napędziła PKB w takim stopniu, w jakim tego oczekiwano.
6. Bitcoin wkracza do głównego nurtu po 100 000 dolarów
Kryptowaluty były bezapelacyjnym inwestycyjnym hitem roku 2024. Trzycyfrowe stopy zwrotu nie były w tym sektorze wyjątkiem. Najwięcej atencji skupił oczywiście bitcoin, którego dolarowe notowania wzrosły o 122% i w grudniu po raz pierwszy w historii sięgnęły stu tysięcy dolarów. 24 grudnia kapitalizacja najstarszej kryptowaluty wynosiła blisko 1,86 biliona dolarów, a wartość rynkowa całego sektora kryptowalutowego sięgała 3,3 bln USD.


Katalizatorem nowych rekordów kursu bitcoin była zmiana władzy w Stanach Zjednoczonych. Prezydent-elekt Donald Trump dał się poznać jako kryptowalutowy neofita i na czele nadzoru finansowego zamierza postawić ludzi przyjaznych branży blockchainowej. Powstały 3 stycznia 2009 roku bitcoin miał być swoistym manifestem niezależności od państwa, sprzeciwu wobec banków, a także ostoją anonimowości. W 2024 roku wszedł do finansowego głównego nurtu, przyciągając kapitał wielkich funduszy inwestycyjnych. Było to możliwe dzięki zatwierdzeniu przez SEC pierwszego ETF-u typu spot na bitcoin, co stało się w styczniu 2024 roku. Był to kamień milowy dla całego rynku kryptowalutowego.
- Jesteśmy świadkami zmiany paradygmatu. Po czterech latach politycznego czyśćca bitcoin i cały system aktywów cyfrowych są u progu wejścia do głównego nurtu finansowego – powiedział Mike Novogratz, CEO Galaxy Digital, w wywiadzie dla CNBC.
5. Hossa na Wall Street: Nvidia i Siedmiu Wspaniałych
Takiego rajdu bitcoina zapewne by nie było, gdyby nie skrajna chciwość, jaka zapanowała na rynkach finansowych. Indeks S&P500 urósł o przeszło 25%, w końcówce roku seryjnie ustanawiając nowe rekordy wszech czasów. Dodajmy do tego, że w roku ubiegłym S&P500 zyskał 24,2%. Po raz ostatni dwa lata z rzędu z przeszło 20-procentową stopą zwrotu przydarzyły się temu benchmarkowi w latach 1997-1998. Blisko 20% zakręcił się też niemiecki DAX, który po raz pierwszy w dziejach dotarł do granicy 20 000 punktów. Rekord hossy po 35 latach ustanowił nawet japoński Nikkei225, który na początku sierpnia zaliczył też jeden z największych krachów w swojej historii.
Na Wall Street rządziła Siódemka Wspaniałych, na czele z Nvidią – czyli najważniejszą (w tym roku) spółką na planecie Ziemia. Ale po dwóch latach marazmu za Atlantykiem przebudził się także szeroki rynek. Indeks S&P500 nawet bez uwzględnienia spółek technologicznych zyskał prawie 20%. A zrzeszający mniejsze spółki Russell2000 poszedł w górę o 8,5%, w listopadzie wyrównując rekord z 2021 roku.
4. Kryzys Niemiec i stagnacja w Europie. Nieudany stymulans w Chinach
Faktyczny brak ożywienia gospodarczego w Europie był jednym z największych makroekonomicznych zaskoczeń A.D. 2024. Europejski – a w szczególności niemiecki – przemysł leżał trupem i nie widać w nim żadnych oznak życia. To już nie tylko zwykła cykliczna recesja, ale poważny kryzys gospodarczy, u którego podstaw leży trwała utrata konkurencyjności przez wyroby „made in EU”. Złożyły się na niego horrendalnie droga energia, będąca pochodną obłąkanej unijnej polityki klimatycznej i odcięcia dostaw gazu z Rosji, jak również wyczerpujący się zasób siły roboczej, najwyższe na świecie podatki i biurokracja blokująca nowe technologie. To wszystko odbiło się czkawką także w Polsce, gdzie po raz pierwszy w historii III RP doświadczyliśmy exodusu zagranicznych inwestorów i fali zamykania fabryk. O problemach unijnej gospodarki na europejskich salonach mówi się już otwarcie, czego przejawem był głośny „Raport Draghiego” dość trafnie diagnozujący europejskie problemy, ale proponujący rozwiązania, które nas do nich doprowadziły (czyli jeszcze większy etatyzm i więcej władzy dla KE).
Z równie poważnym – choć nieco odmiennym – kryzysem gospodarczym zmaga się też druga gospodarka świata. Podobnie jak w przypadku Niemiec, także w Chinach dotychczasowe motory wzrostu gospodarczego uległy wyczerpaniu. Władze ChRL od kilku lat usiłują rozbroić tykającą bombę na rynku nieruchomości, który przez poprzednią dekadę napędzał wzrost PKB. Zamiast tego dotują sektor produkcyjny, ale ten nie ma gdzie sprzedawać swoich wyrobów. Główne rynki zbytu – czyli Europa i USA – pogrążone są w stagnacji lub blokują chiński import cłami i restrykcjami handlowymi. Doszło do tego, że inwestorzy już nawet nie ekscytują się tak bardzo chińskimi programikami stymulującymi aktywność gospodarczą. Wielu uważa, że dolewanie bilionów juanów do niesprawnej maszyny i tak nie wprawi jej w ruch.
3. Wolta banków centralnych i poluzowanie polityki pieniężnej. Ale nie w Polsce i Japonii
Rok 2024 stał pod znakiem luzowania polityki monetarnej przez większość dużych banków centralnych świata. Było to odwrócenie polityki z lat 2022-2023, gdy stopy procentowe zostały podniesione z rekordowo niskich poziomów w rejon 20-letnich maksimów. Woltę bankierów centralnych dość nieoczekiwanie rozpoczęli Szwajcarzy, którzy na pierwszą obniżkę stóp procentowych zdecydowali się jeszcze w marcu.
Później poszło już szybko. W czerwcu na pierwsze cięcie odważył się Europejski Bank Centralny. We wrześniu do akcji ruszyła Rezerwa Federalna, tnąc stopy od razu w „trybie awaryjnym”, bo aż o 50 pb. Łączna skala cięć w SNB wyniosła 125 pb., w EBC 110 pb., w Fedzie 100 pb., ale w Banku Anglii tylko o 50 pb. Bez zmian stopy procentowe pozostały m.in. w Australii oraz w Polsce, gdzie Rada Polityki Pieniężnej dopiero za kilka miesięcy rozpocznie debatę na temat monetarnego poluzowania.


Ostre cięcia zafundowali rynkom także bankierzy centralni ze Szwecji, jak również ci z Nowej Zelandii, Kanady, Meksyku czy Korei Płd. Cięto także w naszym regionie, gdzie na redukcje ceny kredytu decydowali się Czesi, Węgrzy i Rumuni. Nie wszędzie jednak stopy procentowe szły w dół. W Brazylii po początkowych obniżkach jesienią nadeszły podwyżki ratujące kurs reala. Na dwie podwyżki odważył się Bank Japonii, który w ostatnich latach robi wszystko odwrotnie niż reszta głównych banków centralnych świata.
Redukcje stóp procentowych wsparły wielką giełdową hossę na rynkach rozwiniętych. Nie zaszkodziły też dolarowi, gdyż nominalne stopy w Rezerwie Federalnej na tle ostatniej dekady wciąż nie należą do niskich. Nie napędziły za to hossy na rynku obligacji skarbowych – na długoterminowym długu rządu USA inwestorzy ponieśli straty czwarty rok z rzędu!
2. Wielki powrót Donalda Trumpa i „czerwona miotła” w Kongresie
Donald Trump nigdy nie był faworytem sondażowni i był intensywnie zwalczany przez media głównego nurtu. Ale lipcowy zamach na byłego prezydenta zmienił wszystko. Centymetry dzieliły tutaj śmierć od zwycięstwa. Dzięki nim kandydat Republikanów zyskał epickie zdjęcie i zmiótł z planszy aż dwóch kandydatów Partii Demokratycznej (tj. Joe Bidena i Kamalę Harris).
W listopadzie Donald Trump wygrał we wszystkich stanach „wahadłowych”, ale też uzyskał więcej głosów niż Kamala Harris, czego nie zakładał żaden sondaż. Ponadto Republikanie odzyskali większość w Senacie i utrzymali większość w Izbie Reprezentantów. Mają więc pod kontrolą i Biały Dom, i Kapitol, i większość sędziów w Sądzie Najwyższym. Za Atlantykiem mówią na to „czerwona miotła” (ang. red sweep), która w najbliższych dwóch latach może wymieść część lewicowych porządków z ostatnich lat. Wall Street i świat kryptowalut przyjął to z entuzjazmem, w listopadzie generując „hossę Trumpa”.
1.”No landing” w USA i monstrualny dług supermocarstwa
Rok temu ekonomiści zastanawiali się, czy największą gospodarkę świata czeka recesja (tzw. hard landing), czy też tylko spowolnienie (tzw. soft landing). Zamiast tego pierwsza połowa 2024 roku przyniosła wręcz… przyspieszenie wzrostu gospodarczego w Stanach Zjednoczonych. W I kwartale roczna dynamika PKB USA (tj. rdr, a nie annualizowana) sięgnęła 3,0%, by w II kw. obniżyć się do 2,5%, a w trzecim do 1,9% rdr. Było to zatem „no landing” – czyli brak pogorszenia koniunktury gospodarczej. Co prawda rynek pracy radził sobie wyraźnie gorzej niż w latach 2022-2023 i w sierpniu nawet postraszył sygnałem recesyjnym w myśl reguły Sahm. Później jednak sygnał ten został anulowany (a gdyby się dokładniej przyjrzeć, to nawet się nie pojawił, bo dane zrewidowano).
Zatem (przynajmniej na razie) mamy dopiero drugi przypadek w historii, aby inwersja krzywej terminowej nie poprzedziła recesji w USA i aby tak gwałtowne zacieśnienie polityki monetarnej przez Fed nie doprowadziło do jakiegoś kryzysu gospodarczego i finansowego.Trzymamy kciuki, aby tak pozostało. Ale może być różnie.
Tym bardziej, że w inwestycyjnym pokoju rozrabia „szary nosorożec” w postaci gargantuicznego długu publicznego Stanów Zjednoczonych. Ameryka od kilku lat „jedzie” na deficytach fiskalnych rzędu 6+% produktu krajowego brutto. Tylko dzięki im udało się uniknąć (odroczyć?) recesję. Konsekwencją jest 36,2 bln dolarów długu publicznego Stanów Zjednoczonych (czyli ok. 120% PKB) i ponad bilion dolarów rocznie kosztów jego obsługi. Nie wygląda to dobrze i rok 2025 może nam w tym względzie wystawić słony rachunek.