Przemysł, handel oraz branża IT i telekomunikacja – to tu w tym roku jest najwięcej redukcji zatrudnienia. Spośród 80 tys. pracowników zgłoszonych do zwolnień grupowych, ponad 17 tys. faktycznie straciło zatrudnienie. Sprawdziliśmy, które firmy zwalniają najwięcej osób oraz jakie są powody tej sytuacji.


Według danych Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej w pierwszym półroczu 2025 r. zgłoszono zwolnienia grupowe dotyczące 80 tys. pracowników. Jednak do czerwca 2025 r. faktycznie pracę straciło ponad 17 tys. osób.
Które branże są najbardziej dotknięte zwolnieniami grupowymi?
Dane CBOS dotyczące zwolnień w pierwszym półroczu 2025 roku wskazują, że największe fale zwolnień odnotowano w sektorach:
- produkcji przemysłowej,
- handlu detalicznym,
- branży IT i telekomunikacji,
- usług finansowych,
- logistyki i transportu.
Na czele Poczta Polska
Zdecydowana większość pracowników zwalnianych w 2025 r. pochodzi z dużych firm m.in.:
- Poczty Polskiej – blisko 6300 osób
- Beko – 1800 osób
- Fujitsu – ponad 830 osób
- PKP Cargo – prawie 770
- Eko-Okna – blisko 700 osób
- Makro Cash and Carry – około 400 osób
- Rafako – do 700 osób
- Lear Corporation – około 600 osób
- Carrefour – prawie 200 osób
- Qemética – 350 osób
- Siarkopol – blisko 200 osób
- Alchemia - 250 osób
- Centrum Inżynieryjne Elektroniki ZF – 110 osób
- Aldi – 100 osób
- Greenbrier Poland – 160 osób
Produkcja przemysłowa nie ma łatwo
Jak twierdzi Yuriy Grygorenko, dyrektor Centrum Analitycznego Gremi Personal, największe problemy ma przemysł.
– Masowe zwolnienia dotyczą sektora produkcji elektroniki i maszyn, szczególnie produkcji wyrobów i części samochodowych. Odnotowuje się również redukcje w produkcji materiałów budowlanych. Negatywne trendy widoczne są także w firmach technologicznych, gdzie dużą rolę odgrywa automatyzacja i AI – mówi Bankier.pl Yuriy Grygorenko. – Według danych GUS, zatrudnienie w przemyśle przetwórczym w czerwcu 2025 roku spadło w porównaniu do maja o 0,3 proc., do poziomu 2,391 mln osób. W ujęciu rocznym od czerwca 2024 do czerwca 2025 r. spadek wyniósł 0,8 proc.
Zdaniem eksperta rynku pracy, wpływ na to ma wiele czynników m.in. spadek sprzedaży produkcji przemysłowej i detalicznej, wprowadzanie nowych technologii - automatyzacji i AI, a także problemy w eksporcie.
– Polski eksport jest silnie zależny od niemieckiej branży motoryzacyjnej. Duża część eksportu to części i wyroby samochodowe do Niemiec. Tymczasem USA od maja wprowadziły dodatkowe cła eksportowe na auta i części z UE, podnosząc je o 25 pkt proc. aż do 27,5 proc. To mocno uderzyło w branżę, zamówienia i oczekiwania biznesu – mówi Yuriy Grygorenko.
W handlu nie pomagają rosnące płace
Poza produkcją przemysłową ze zwolnieniami mierzy się również handel. Według Macieja Ptaszyńskiego, prezesa Polskiej Izby Handlu znaczącym czynnikiem wpływającym na poziom zatrudnienia w tej branży ma wysokość pensji minimalnej.
– Każda kolejna podwyżka wynagrodzenia minimalnego jest dotkliwa dla małych i średnich detalistów, którzy już teraz funkcjonują na progu rentowności – mówi Bankier.pl Maciej Ptaszyński. – Tymczasem wynagrodzenia stanowią największą pozycję kosztową w każdym przedsiębiorstwie. Dlatego częste i znaczne podwyżki pensji minimalnej bezpośrednio oddziałują na ich sytuację finansową, a tym samym na możliwość zatrudnienia pracowników.
Zwalniają duzi i mali
Jak twierdzi dyrektor Centrum Analitycznego Gremi Personal, obecnie częściej zwalniają duże zakłady przemysłowe, zatrudniające powyżej 49 pracowników.
– Tam trend jest najbardziej widoczny. Trudniej ocenić sytuację w firmach średnich. Widać natomiast pewien przepływ siły roboczej do sektora małych i mikroprzedsiębiorstw działających w usługach, drobnym handlu i HoReCa – mówi Yuriy Grygorenko. – Natomiast najmniej cierpi logistyka i handel. Według GUS zatrudnienie w handlu detalicznym, z wyłączeniem samochodów, wzrosło o 0,1 proc. od czerwca 2024 do czerwca 2025 r., w usługach logistycznych o 5 proc., a w HoReCa o 1,8 proc.
Z kolei z danych Randstad wynika, że nieznacznie częściej redukcje pojawiają się w firmach małych i średnich zatrudniających do 50 pracowników.
– Dla lokalnych rynków pracy i funkcjonujących na nich pracowników znacznie trudniejszą sytuacją są zwolnienia w dużych zakładach pracy, które bywają dominującymi pracodawcami w regionie – uważa Mateusz Żydek, ekspert rynku pracy Instytutu Badawczego Randstad. – Wiąże się to z tym, że w jednym momencie na rynek pracy trafia nagle kilkadziesiąt osób poszukujących zatrudnienia, a ten lokalny rynek nie jest w stanie od razu w pełni zaoferować im nowych możliwości.
Firmy wygaszają etaty i nie tworzą nowych
Według eksperta Randstad najbardziejniepokojący jest fakt, że firmy częściej wygaszają etaty lub nie tworzą nowych. Pozwala to im na redukcję kosztów bez konieczności przeprowadzania procesów redukcji, ale niesie też za sobą niekorzystne zjawiska – uważa Mateusz Żydek.
– O ile praca, która była przewidziana na dany etat, nie jest automatyzowana, to często może to oznaczać przerzucenie dodatkowych obowiązków na osoby, które w zespole pozostają, i faktycznie obserwujemy taki trend zwiększania obciążenia pracą – mówi Mateusz Żydek.
Według niego redukcje zatrudnienia, zarówno te formalne, jak i te poprzez wygaszanie etatów, są najczęściej wynikiem trudności rynkowych, z którymi mierzą się firmy.
– Wiele sektorów działa na niskiej marży i jest bardzo wrażliwych na wahania koniunktury, wzrost kosztów, w tym kosztów osobowych, oraz na sytuację na rynkach zagranicznych. Widoczne jest to na przykład w sektorze meblarskim czy motoryzacyjnym. Te branże są bardzo silnie zależne od popytu z zagranicy. Spowolnienie gospodarcze w Europie Zachodniej i innych kluczowych rynkach zbytu bezpośrednio przekłada się na mniejszą liczbę zamówień i konieczność ograniczania produkcji, co w konsekwencji może prowadzić do redukcji zatrudnienia. Dodatkowo do szukania oszczędności zmusza firmy wzrost kosztów surowców, energii i wynagrodzeń – mówi Mateusz Żydek. – Wzrost automatyzacji i cyfryzacji prowadzi również do redukcji zapotrzebowania na stanowiska, szczególnie te o charakterze powtarzalnym i niewymagającym specjalistycznych umiejętności. Dotyczy to przede wszystkim stanowisk początkujących, co stanowi wyzwanie dla młodych osób wchodzących na rynek pracy, które mają dziś mniejsze możliwości zdobycia doświadczenia.
Nie powinno być gorzej
Według dyrektora Centrum Analitycznego Gremi Personal, niekorzystne czynniki zewnętrzne np. cła USA, będą nadal wywierać presję na przemysł.
– Jednocześnie zaostrza się polityka fiskalna państwa i rośnie presja administracyjna na biznes, w tym w zakresie zatrudnienia i migracji pracowniczej. To podnosi koszty firm, jednocześnie spowalniając konsumpcję. Z drugiej strony są też pozytywne sygnały, jak obniżenie stóp kredytowych oraz odbudowa gospodarki w porównaniu z poprzednimi latami, choć wolniejsza, niż oczekiwał biznes. Dlatego nie spodziewamy się silnie negatywnego trendu na rynku pracy. Jednak napięcie po stronie biznesu, a co za tym idzie ostrożność w nowych inwestycjach i odbudowie miejsc pracy, utrzyma się przez najbliższy rok. W dalszej perspektywie prognozowanie w warunkach takiej niepewności byłoby zbyt ryzykowne – uważa Yuriy Grygorenko.
Będzie mniej zwolnień i niewiele rekrutacji?
Zdaniem Mateusza Żydka prognozy na najbliższe lata są złożone i zależą od wielu czynników.
– Z jednej strony, obserwujemy, że w przedsiębiorstwach, po licznych wyzwaniach biznesowych z ostatnich lat - od pandemii COVID-19, przez geopolitykę, aż po inflację - nadal odczuwalne jest spowolnienie gospodarcze. W krótszej perspektywie może to oznaczać trend wygaszania części etatów. Jednocześnie jednak, zarówno dane z gospodarki, jak i sygnały od firm, mówią o powracającym optymizmie, co może tworzyć pole do nowych inwestycji, wzrostu portfela zamówień, a zatem zwiększyć możliwości zatrudnienia – uważa ekspert Randstad.
Według niego na polskim rynku pracy wciąż jest też odczuwalny efekt demograficzny - liczba osób w wieku produkcyjnym maleje, co w pewnym stopniu równoważy zmniejszanie się liczby stanowisk. Z kolei mniejsza podaż pracowników może powstrzymywać pracodawców przed masowymi zwolnieniami.
– Bardziej prawdopodobnym scenariuszem na najbliższe lata jest dalsze spowolnienie w rekrutacji i mniejsza liczba nowych ofert pracy, a nie fala zwolnień grupowych. Firmy będą bardziej ostrożne w zatrudnianiu, co może utrzymywać taką niejednoznaczną sytuację na rynku pracy. Zmniejszanie się liczby stanowisk początkujących w wyniku automatyzacji i zmian technologicznych pozostanie istotnym wyzwaniem dla młodych osób wchodzących na rynek pracy. Będą one musiały inwestować w podnoszenie swoich kwalifikacji, aby sprostać nowym wymaganiom – uważa Mateusz Żydek. – To, co jest warte odnotowania, to fakt, że pandemia i późniejsze doświadczenia przedsiębiorców przyniosły pewne zmiany w podejściu do redukcji. Firmy są ostrożne i traktują takie rozwiązania jako ostateczność, mając świadomość, że później mogą mieć trudności z pozyskaniem pracowników, gdy sytuacja się poprawi – dodaje.
Gdzie będą zwolnienia w drugiej połowie 2025 roku?
Jak wskazują wyniki badania Randstad "Plany Pracodawców", plany redukcji zatrudnienia na drugą połowę 2025 roku najczęściej deklarują firmy z sektorów transportu i logistyki (12 proc. badanych firm), budownictwa (7 proc.), finansów i ubezpieczeń (7 proc.) oraz usług (5 proc.). Warto jednak zaznaczyć, że deklaracje te mogą dotyczyć zarówno pojedynczych redukcji, jak i większych procesów.





















































