REKLAMA
WEBINAR

Stratedzy obstawiają nowe rekordy na Wall Street

Krzysztof Kolany2017-01-09 06:00główny analityk Bankier.pl
publikacja
2017-01-09 06:00

Według strategów z banków inwestycyjnych w 2017 roku rekordowo drogie amerykańskie akcje staną się jeszcze trochę droższe. Lecz potencjał wzrostowy oceniany jest dość nisko. Powstaje zatem pytanie, czy gra jest warta świeczki.

Stratedzy obstawiają nowe rekordy na Wall Street
Stratedzy obstawiają nowe rekordy na Wall Street
fot. REUTERS / / FORUM

Gdyby nie ostatnie dwa miesiące, rok 2016 byłby bliźniaczo podobny do swego poprzednika. Ale jednak nie był. Po zaskakującym dla większości analityków i inwestorów wyniku wyborów prezydenckich w USA amerykańskie akcje zaczęły szybko drożeć. W niespełna dwa miesiące S&P500 urósł tyle, co przez poprzednie dwa lata.

Rok temu nikt nie spodziewał się tak dobrego zakończenia. Wall Street odnotowało najgorszy początek roku w historii – S&P500 tylko w pierwszym tygodniu stycznia stracił prawie 6%.

Świat bał się wtedy powtórki kryzysu z 2008 roku, do jakiego mogły (i nadal mogą) doprowadzić kryzys bankowy w Europie i załamanie przekredytowanej gospodarki Chin.

Mimo tych obaw reszta roku była znacznie spokojniejsza: w lipcu amerykańskie giełdy znów śrubowały historyczne rekordy, a wybór Donalda Trumpa na prezydenta USA zamiast wywołać krach, wpędził giełdowych graczy w euforię.

Roczne stopy zwrotu z czterech głównych amerykańskich indeksów giełdowych

Indeks

2016

2015

2014

2013

2012

2011

2010

2009

Dow Jones

13,4%

-2,2%

7,5%

26,5%

7,3%

0,0%

17,2%

18,8%

SP500

9,5%

-0,7%

11,4%

29,6%

13,4%

0,0%

12,8%

23,5%

Nasdaq

7,5%

5,7%

13,4%

38,3%

15,9%

-1,8%

16,9%

43,9%

Russell2000

20,0%

-5,7%

3,3%

36,9%

15,0%

-6,1%

25,8%

26,4%

Efekty giełdowej „trumpoliny” były piorunujące. Inwestorzy uwierzyli w cuda i rzucili się na rekordowo drogie akcje. Brylował sektor finansowy oraz surowcowy. Nic w tym dziwnego, skoro nową administrację Stanów Zjednoczonych będą kierować ludzie z Goldman Sachsa oraz prezes Exxon Mobil. To zdecydowanie nie jest ekipa, która mogłaby zaszkodzić interesom Wall Street.

Ryzykowny punkt wejścia

Przez ostatnie tygodnie do inwestowania w amerykańskie akcje zachęcała całkiem przyzwoita kondycja gospodarki USA oraz nadzieje na poprawę zysków korporacji tworzących indeks S&P500. Do tego doszły oczekiwania związane z probiznesową i deregulacyjną agendą prezydenta elekta. W cień odeszły za to obawy, że Trump rozpocznie wojnę handlową z Chinami oraz uderzy w korzystny dla korporacji napływ taniej siły roboczej z Meksyku.

Jednakże inwestowanie w amerykański rynek akcji przedstawia się obecnie jako zajęcie ekstremalnie ryzykowne. Hossie na Wall Street niedługo stukną ósme urodziny, co dla tego gatunku jest już wiekiem podeszłym. Przez ten czas napędzany przez ultraniskie stopy procentowe S&P500 więcej niż potroił swą wartość, mimo że od kilku lat zyski spółek przypadające na ten indeks stoją w miejscu.

W rezultacie relacja C/Z dla S&P500 przekracza 26, co według tradycyjnych miar oznacza bardzo silne przewartościowanie. Jeśli wziąć pod uwagę uśrednione i skorygowane o inflację zyski za ostatnie 10 lat, to relacja C/Z przekroczyła 28 – drożej było tylko w szczycie bańki internetowej i przed krachem w roku 1929. Indeks S&P500 jest obecnie wyceniany na blisko 11,3-krotność przypadającego nań EBITDA (zysku operacyjnego bez uwzględnienia podatków, odsetek i amortyzacji). Ostatni raz wskaźnik ten był wyżej na początku 2000 roku – czyli w szczycie bańki internetowej.

Ponadto trudno przewiedzieć, jaki będzie wpływ oczekiwanych podwyżek stóp procentowych na rozgrzany rynek akcji. Historia uczy, że giełdowe indeksy rosły nie zważając na pierwszą część cyklu podwyżek stóp procentowych w Fedzie. Bessa zaczynała się, dopiero gdy stopy były wysokie. Ale teraz jesteśmy w sytuacji bez precedensu: nigdy wcześniej Fed nie utrzymywał stóp na zerze przez tak długo. Może się więc okazać, że do zabicia giełdowego byka wystarczą zaledwie 3-4 podwyżki, a nie kilkanaście, jak to miało miejsce w poprzednich cyklach.

Może urośnie, ale bez rewelacji

Na tym tle prognozy strategów z największych banków inwestycyjnych są znamienne. Eksperci zakładają, że indeks S&P500 zakończy rok w strefie 2300-2500 punktów, czyli od 3% do 12% powyżej poziomu zamknięcia 2016 roku. Mediana tych prognoz obiecuje zaledwie 4,5% wzrostu S&P500.

Prognozy strategów na 2017 r.

Bank

Strateg

EPS

S&P500

C/Z*

Bank of America

Savita Subramanian

$129,00

2300

17,83

Bank of Montreal

Brian Belski

$134,00

2350

17,54

Barclays

Jonathan Glionna

$127,00

2400

18,90

Canaccord

Tony Dwyer

$130,00

2340

18,00

Citigroup

Tobias Levkovich

$129,00

2325

18,02

Credit Suisse

Andrew Garthwaite

$122,90

2300

18,71

Deutsche Bank

David Bianco

$140,00

2400

17,14

Goldman Sachs

David Kostin

$116,00

2300

19,83

Jefferies

Sean Darby

$126,70

2325

18,35

JP Morgan

Dubravko Lakos-Bujas

$128,00

2400

18,75

Oppenheimer

John Stoltzfus

$125,00

2450

19,60

RBC

Jonathan Golub

$128,00

2500

19,53

Scotiabank

Vincent Delisle

$128,00

2300

17,97

Stifel Nicolaus

Barry Bannister

$121,00

2350

19,42

UBS

Julian Emanuel

$126,00

2300

18,25

Źródło: Bloomberg. *obliczenia własne

Min

$116,00

2300

17,14

Max

$140,00

2500

19,83

Mediana

$128,00

2340

18,35

Średnia

$127,37

2356

18,52

To raczej rekomendacja w stylu „coś tam może i wzrośnie, ale lepiej nie kupuj”. Tym bardziej, że za wyjątkiem hiperoptymistów z Deutsche Banku nikt z tego grona nie oczekuje istotnej poprawy wyników dostarczanych przez amerykańskie spółki. Gołym okiem widać, że dodatnie prognozy dla S&P500 oparte są o założenie utrzymania wyjątkowo wysokich mnożników (C/Z), o co w dobie rosnących stóp procentowych będzie coraz trudniej.

Przez ostatnie 2-3 lata kto chciał zarobić, ten wchodził w dolara i amerykańskie akcje – większość innych aktywów poszła w odstawkę. Ale sytuacja zaczyna się zmieniać. Dolar wciąż zyskuje, lecz w górę ruszyły też ceny surowców. Rosnąć zaczęły rentowności obligacji – amerykańskie 10-latki oferują prawie 2,5% w miarę pewnego rocznego dochodu. W odwodzie pozostają też ostatnio zapomniane i odstawione na boczny tor rynki wschodzące. W takim układzie amerykańskie akcje mogą okazać się zakładem tylko dla bardzo odważnych lub dla bardzo słabo poinformowanych.

Źródło:
Krzysztof Kolany
Krzysztof Kolany
główny analityk Bankier.pl

Absolwent Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu. Analityk rynków finansowych i gospodarki. Analizuje trendy makroekonomiczne i bada ich przełożenie na rynki finansowe. Specjalizuje się w rynkach metali szlachetnych oraz monitoruje politykę najważniejszych banków centralnych. Inwestor giełdowy z 20-letnim stażem. Jest trzykrotnym laureatem prestiżowego konkursu Narodowego Banku Polskiego dla dziennikarzy ekonomicznych. W 2016 roku otrzymał także tytuł Herosa Rynku Kapitałowego przyznawany przez Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych.

Tematy
Im więcej latasz, tym więcej zyskujesz!

Im więcej latasz, tym więcej zyskujesz!

Advertisement

Komentarze (16)

dodaj komentarz
~Giełda_to_szulernia
Kto ma wiedzieć ten wie jakie będą notowania (kursy są ustalane wcześniej) i nic nie ryzykuje. Potrzeba tylko "odważnych" dawców kapitału.
~Grzechu_comeback
No...czyli będzie wyżej duuuuużo wyżej :)
~foka
dla takich analiz i komentarzy tutaj wchodze :)
jak to czytam to cala dygocze sie ze smiechu

p.s. Misie wiadomo ze cos musi spasc zeby potem znowu pojsc do gory LMAO
~Grzechu_comeback
twój komentarz ani na mm nie odbiega od tego co cię własnie rozbawiło. Ale w sumie śmiech to zdrowie, więc na zdrowie!
~ekspert_analityk
będzie albo lepiej, albo gorzej albo tak samo
~zakład
rynek kaitłowy to nie zakład ani spekulacja, to szacowanie prawdopodobieństa, zarządzanie ryzykiem, ochrona kapitału i mądre decyzje
~lution
to są dalej ci sami fahofcy-magicy od cyferek i kreacji przyszłości, którzy przed 2008 rokiem- czyli przed upadkiem bearn stearns czy lehmann'a twierdzili, że hossa i bańka na nieruchomościach będzie wieczna i wyśmiewali np. Schiffa, który odwarzył się twierdzić inaczej. Minęło 8 lat, a te tuki dalej bawią się w poważne finanse to są dalej ci sami fahofcy-magicy od cyferek i kreacji przyszłości, którzy przed 2008 rokiem- czyli przed upadkiem bearn stearns czy lehmann'a twierdzili, że hossa i bańka na nieruchomościach będzie wieczna i wyśmiewali np. Schiffa, który odwarzył się twierdzić inaczej. Minęło 8 lat, a te tuki dalej bawią się w poważne finanse i znów dobrze im z tym (bo narobili jeszcze większego syfu)- wniosek- będzie ostre łubuduummm pytanie tylko kto padnie pierwszy- faworyci deutsche, monte paschi czy jednak inny bank? Jak obstawiacie?
~KIMDZONGTUSK
"fahofcy" obstawiają nowe rekordy, pewnie ci sami co wieszczyli krach po wygranej Trampka :-))) kto tym ludziom płaci za takie pierdy ?
~Wniosek
Naganiają czyli będzie krach.

Powiązane: USA: giełdy i gospodarka

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki