Po poniedziałkowych spadkach na nowojorskie parkiety nie zawitało odreagowanie. Czwarty dzień z rzędu taniały walory Apple’a, co negatywnie wpływało na postawę giełdowych indeksów.
Nasdaq zakończył wtorkową sesją utratą 0,59% i obniżył się do 10 983,78 pkt. Ale już S&P500 stracił tylko 0,16% i finiszował z wynikiem 3 957,63 pkt. Dla obu indeksów była to jednak trzecia spadkowa sesja z rzędu. Ponad kreską utrzymał się za to Dow Jones, który zdołał zyskać symboliczne 0,01%.
W centrum uwagi ponownie znalazły się akcje Apple’a, które przeceniono o 2,1%. Producent elektroniki nie dość, że zmaga się z zakłóceniami dostaw z Chin, to jeszcze nie może być pewny wyników sprzedaży w okresie bożonarodzeniowym. Galopująca inflacja realnie odchudziła portfele wielu Amerykanów i część z nich może ograniczyć budżet na ekstrawaganckie wydatki.
Wśród analityków pojawiały się też komentarze, że inwestorzy mogą się wstrzymywać z decyzjami do czasu zaznajomienia się z najważniejszymi punktami w nadchodzącym kalendarium. W środę podczas sesji przemawiać ma szef Fedu Jerome Powell. Co więksi optymiści mogą liczyć, że Powell może zasugerować spowolnienie tempa podwyżek stóp procentowych. Jednakże w ostatnich tygodniach i miesiącach przewodniczący Rezerwy Federalnej zaskakiwał raczej „jastrzębią” postawą.
Ponadto w środę przewidziana jest publikacja pierwszej rewizji PKB za III kwartał, w czwartek pojawi się raport o dochodach i wydatkach Amerykanów oraz listopadowy odczyt ISM dla przemysłu. Kluczowe będą jednak piątkowe dane z rynku pracy, które mogą mieć istotny wpływ na decyzje podejmowane w Rezerwie Federalnej.
Po czterech 75-puntkwowych podwyżkach z rzędu rynek terminowy sądzi, że w grudniu stopa funduszy federalnych zostanie podniesiona już „tylko” o 50 pb. Do tego w cenę wliczone są maksymalnie dwie, 25-punktowe ruchy w lutym i wiosną.
Krzysztof Kolany

