Sejm uchylił w piątek immunitet politykowi Suwerennej Polski, posłowi klubu PiS Marcinowi Romanowskiemu i wyraził zgodę na jego zatrzymanie i tymczasowe aresztowanie w związku z prowadzonym przez Prokuraturę Krajową śledztwem dot. Funduszu Sprawiedliwości.


Prokuratura Krajowa chce postawić byłemu wiceministrowi sprawiedliwości 11 zarzutów w śledztwie dotyczącym nadużyć związanych z Funduszem Sprawiedliwości.
Sejm uchylił immunitet Romanowskiemu w celu pociągnięcia do odpowiedzialności za wszystkie 11 zarzutów. Sejm zgodził się także na jego zatrzymanie i tymczasowe aresztowanie.
Marcin Romanowski w latach 2019-2023 był wiceministrem sprawiedliwości, a od 2018 r. także pełnomocnikiem ówczesnego szefa MS Zbigniewa Ziobry do spraw Funduszu Sprawiedliwości. Wniosek o uchylenie jego immunitetu i wyrażenie zgody na zatrzymanie i aresztowanie w związku z nieprawidłowościami wokół FS trafił do Sejmu 19 czerwca. 3 lipca przychyliła się od niego sejmowa komisja spraw regulaminowych, spraw poselskich i immunitetowych.
Marcin Romanowski uważa, że stawiane mu zarzuty to zemsta
Stawiane mi zarzuty są bezzasadne i umotywowane polityczną zemstą; jestem przekonany, że zawsze działałem zgodnie z prawem - podkreślił polityk Suwerennej Polski Marcin Romanowski po tym, jak Sejm uchylił mu w piątek immunitet i wyraził zgodę na jego zatrzymanie i tymczasowe aresztowanie.
Zgoda izby na uchylenie immunitetu Romanowskiemu ma związek z prowadzonym przez Prokuraturę Krajową śledztwem dotyczącym Funduszu Sprawiedliwości.
Polityk SP odniósł się do decyzji Sejmu w piątek na platformie X. "Jestem gotowy ustosunkować się do tych bezzasadnych, umotywowanych polityczną zemstą zarzutów, które są mi stawiane przez osoby, które i tak nie są uprawnione do tych działań ze względu na nieprawidłowe powołanie. Sprawa ma charakter politycznej zemsty" - ocenił Romanowski.
Podkreślił również, że jest przekonany o tym, iż zawsze działał zgodnie z prawem. "W odpowiednim czasie i trybie przedstawię dowody podważające insynuacje Tomasza M. (Mraza - przyp. PAP) prowadzonego przez polityka koalicji rządzącej Romana Giertycha" - dodał.
Polityk zaznaczył również, że w związku z decyzją Sejmu i "wbrew narracji prokuratury" nie zamierza "destabilizować żadnego postępowania czy uciekać". Wyraził również zgodę na posługiwanie się w przestrzeni publicznej jego pełnym nazwiskiem oraz na wykorzystywanie jego wizerunku.
Marcin Romanowski w latach 2019-2023 był wiceministrem sprawiedliwości, a od 2018 r. także pełnomocnikiem ówczesnego szefa MS Zbigniewa Ziobry do spraw Funduszu Sprawiedliwości. Wniosek o uchylenie jego immunitetu i wyrażenie zgody na zatrzymanie i aresztowanie w związku z nieprawidłowościami wokół FS trafił do Sejmu 19 czerwca. 3 lipca przychyliła się od niego sejmowa komisja spraw regulaminowych, spraw poselskich i immunitetowych.
W śledztwie dotyczącym wydatkowania środków z Funduszu Sprawiedliwości Prokuratura Krajowa postawiła zarzuty 11 osobom, z których trzy trafiły do aresztu. Podejrzani to m.in. przedstawiciel beneficjenta FS, a także byli i obecni urzędnicy Ministerstwa Sprawiedliwości, zajmujący się funduszem, którego głównym celem była pomoc ofiarom przestępstw.
Poza wnioskiem dotyczącym Romanowskiego prokuratura skierowała do Sejmu także wniosek o uchylenie immunitetu innemu posłowi PiS, także b. wiceszefowi MS i politykowi Suwerennej Polski Michałowi Wosiowi, na co Sejm zgodził się już pod koniec czerwca.
Postępowanie prokuratury jest wielowątkowe; toczy się m.in. w sprawie przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków przez ministra sprawiedliwości i urzędników MS, do których należało zarządzanie, rozdysponowanie i rozliczenie środków finansowych pochodzących z Funduszu Sprawiedliwości. W ocenie prokuratury udzielali oni - działając w celu osiągnięcia korzyści majątkowych i osobistych - w sposób uznaniowy i dowolny wsparcia finansowego beneficjentom programów nieposiadających związku z celami FS, czym działali na szkodę interesu publicznego – Skarbu Państwa oraz interesu prywatnego, co spowodowało ograniczenie dostępności środków.(PAP)
from/ sdd/ wus/
Sejm uchylił też immunitet Mariuszowi Błaszczakowi w związku z oskarżeniem o pomówienia
Za wnioskiem o wyrażenie zgody na pociągniecie do odpowiedzialności karnej Błaszczaka głosowało 245 posłów, 181 było przeciw, a 7 wstrzymało się od głosu. Wymaga większość bezwzględna wynosiła 231 głosów.
Pełnomocnik gen. Piotrowskiego Maciej Syzdół powołał się w piśmie na art. 212 Kodeksu karnego dotyczący "publicznego znieważenia". Sprawa dotyczyła rosyjskiej rakiety, która w grudniu 2022 roku spadła w lesie pod Bydgoszczą, a została odkryta przypadkiem dopiero kilka miesięcy później. Błaszczak oskarżył wówczas Piotrowskiego, że nie poinformował go w grudniu 2022 r. o tym, że rosyjska rakieta wleciała w Polską przestrzeń powietrzną.
W piątek, przed głosowaniem Błaszczak powiedział, że wniosek o uchylenie mu immunitetu to "sprawa z prywatnego aktu oskarżenia złożona przez sfrustrowanego człowieka". Dodał, że jej istota sprowadza się do jednego zdania zawartego we wniosku: "od dnia 16 grudnia 2022 roku do dnia 24 kwietnia 2023 roku Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych w ogóle nie dysponowało informacjami, że na terytorium Polski wleciała rosyjska rakieta".
Dodał, że w debacie publicznej różne media i politycy ówczesnej opozycji zarzucali mu ukrywanie zdarzenia z rakietą. "Skoro Dowództwo Operacyjne odpowiedzialne za obronę przeciwrakietową nie dysponowało takimi informacjami, więc czyż takimi informacjami mógł dysponować minister? Oczywiście nie" - powiedział Błaszczak.
Pełnomocnik gen. Piotrowskiego we wniosku o wyrażenie zgody na pociągniecie do odpowiedzialności karnej Błaszczaka powołał się w piśmie na art. 212 Kodeksu karnego dotyczący "publicznego znieważenia". Podczas czwartkowego posiedzenia komisji mówił, że Błaszczak naruszył dobra osobiste generała i pomówił go o działania, które mogły spowodował utratę zaufania w oczach opinii publicznej. Według pełnomocnika stwierdzenia b. szefa MON, że Piotrowski nie wywiązał się ze swoich obowiązków, są nieprawdziwe. Wyjaśnił, że te stwierdzenia Błaszczaka były zawarte w oświadczeniu dla mediów z 11 maja 2023 roku oraz w dwóch oświadczeniach zamieszczonych na platformie X i na stronie internetowej MON.
"W oświadczeniu ustnym z 11 maja 2023 r. padły sformułowania i stwierdzenia, które po pierwsze są nieprawdziwe, po drugie w jakimś zakresie są zmanipulowane i poprzez to naruszają dobra osobiste mojego mocodawcy, ale również pomawiają go o działania, które mogły go poniżyć w oczach opinii publicznej i narazić na utratę zaufania niezbędnego go sprawowania funkcji" - mówił na posiedzeniu komisji pełnomocnik Piotrowskiego.
Przywołał m.in. sformułowanie z oświadczenia Błaszczaka, że "dowódca operacyjny miał zaniechać swoich instrukcyjnych obowiązków, nie informując mnie o obiekcie, który pojawił się w polskiej przestrzeni, ani nie informując RCB i innych przewidzianych prawem służb, dowódca operacyjny nie wywiązał się właściwie ze swoich obowiązków, największe uchybienia stwierdzono w zakresie meldowania o zdarzeniu i podjęciu działań poszukiwawczych". Pełnomocnik ocenił, że "to są stwierdzenia nieprawdziwe" i jako argument przytaczał wraz z datami działania podjęte przez Piotrowskiego, w tym zawiadomienie MON o zbliżającym się obiekcie z terytorium Ukrainy.
Dodał też, że przed wygłoszeniem oświadczenia przez Błaszczaka, gen. Piotrowski "był nakłaniany, aby wygłosił publiczne oświadczenie zgodnie z przedłożonymi mu przez pracownika ówczesnego ministra obrony narodowej tezami". "Wymagano od mojego mocodawcy, aby publicznie oświadczył nieprawdę i jeszcze ujawnił informacje oklauzulowane" - powiedział pełnomocnik generała. Jak zaznaczył, taka propozycja pojawiła się dwukrotnie i za każdym razem Piotrowski odmawiał.
Według pełnomocnika "decyzja o znalezieniu kozła ofiarnego w osobie generała broni Tomasza Piotrowskiego była podyktowana interesem politycznym ówczesnego ministra obrony narodowej".
Błaszczak ocenił na posiedzeniu komisji, że sprawa ma charakter polityczny, a miejscem na rozstrzyganie takich sporów jest m.in. mównica sejmowa, a nie sala sądowa. Zwrócił uwagę, że gen. Piotrowski złożył wypowiedzenie tuż przed wyborami parlamentarnymi w październiku ub. roku.
Pod koniec kwietnia 2023 r. MON informowało, że w okolicach miejscowości Zamość, ok. 15 km od Bydgoszczy, znaleziono szczątki niezidentyfikowanego obiektu wojskowego. Natknęła się na niego w lesie przypadkowa osoba. Podkreślono wówczas, że sytuacja nie zagraża bezpieczeństwu mieszkańców. Prokuratura Okręgowa w Gdańsku wszczęła w tej sprawie śledztwo.
11 maja 2023 r. ówczesny szef MON Mariusz Błaszczak oświadczył, że "procedury i mechanizmy reagowania w sprawie obiektu znalezionego pod Bydgoszczą zadziałały prawidłowo do poziomu dowódcy operacyjnego". Zarzucił on wówczas dowódcy operacyjnemu Rodzajów Sił Zbrojnych gen. Tomaszowi Piotrowskiemu, że nie poinformował jego ani odpowiednich służb o pocisku, który wleciał w polską przestrzeń powietrzną.
W październiku 2023 r. tuż przed wyborami parlamentarnymi szef Sztabu Generalnego gen. Rajmund Andrzejczak oraz Dowódca Operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych gen. Tomasz Piotrowski złożyli wypowiedzenie stosunku służbowego. Na stanowisko Szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego prezydent mianował wówczas gen. broni Wiesława Kukułę, a na stanowisko Dowódcy Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych gen. dywizji Macieja Klisza. (PAP)
autor: Karol Kostrzewa
kos/ par/



























































