

Największy bank w Portugalii przedstawił w środę fatalne wyniki finansowe. Strata netto Banco Espirito Santo w pierwszym półroczu wyniosła 3,6 mld euro. To skutek działań nadzoru, który wymusił na banku utworzenie odpisów na pożyczki udzielone spółkom z grupy Espirito Santo.
Po publikacji wyników kurs akcji Banco Espirito Santo zanurkował o blisko 40%, schodząc od poziomu zaledwie 21 eurocentów. Jeszcze w czerwcu walory BES były warte 1,10 euro.
Zdecydowana większość odpisów została dokonana w drugim kwartale, który bank zamknął stratą niemal 3,5 mld euro. To rezultat „zaleceń” Banku Portugalii, który w ramach swych kompetencji nadzorczych nakazał bankowi utworzenie odpisów na łączną kwotę 4,25 mld euro. BES musiał obniżyć wartość pożyczek, których udzielił innym spółkom z Espirito Santo Group. Niektóre z nich - ESFG, Rioforte Investments SA and Espirito Santo International SA –zdążyły już zgłosić się do luksemburskiego sądu po ochronę przed wierzycielami.
Na skutek dokonanych odpisów współczynnik adekwatności kapitałowej (Tier1) Banco Espirito Santo spadł do 5% i znalazł się poniżej minimum na poziomie 7% wymaganych przez portugalski nadzór. W związku z tym BES wymaga szybkiego dokapitalizowania. „Proces zwiększenia kapitałów banku będzie rozpoczęty bez zwłoki” – napisał prezes banku Vitor Bento.
Kłopoty finansowe grupy Espirito Santo nie są na rynku niczym nowym. 10 lipca Espirito Santo International mający wówczas pośrednio 25% udziałów w BES nie spłacił na czas części swoich zobowiązań z tytułu obligacji. Dzień później BES ogłosił, że skala jego zaangażowania w finansowanie grupy Espirito Santo wynosi „tylko” 1,18 mld euro. Mimo to akcje banku nadal taniały i po dzisiejszej publikacji sprawozdania finansowego wiadomo, dlaczego tak się działo.
Tydzień temu aresztowany został Ricardo Espirito Santo Salgado, który szefował Banco Espirito Santo przez ostatnie 22 lata i ustąpił w lipcu tego roku. Jest podejrzewany o pranie brudnych pieniędzy. Kłopoty Banco Espirito Santo zaczęły się jednak już w maju, gdy audyt wykonany przez bank centralny Portugalii wykazał „nieprawidłowości” oraz „poważną kondycję finansową” w ESI, czyli spółce-matce całego holdingu.
Jeszcze dwa tygodnie temu bank odpierał zarzuty i zapewniał, że „dysponuje rezerwą kapitału w wysokości 2.1 mld EUR ponad minimalne wymagania kapitałowe Tier I (8 proc.).” W oficjalnym komunikacie bank twierdził, że „wszystkie banki inwestycyjne działające pod nazwą Espirito Santo Investment Bank (BESI), mają odrębne od BES kierownictwo i strukturę. Dlatego sytuacja Espirito Santo Group oraz zmiany w zarządzaniu Banco Espirito Santo nie wpływają w najmniejszym stopniu na działalność BESI”.
Po publikacji wyników za drugi kwartał mało wiarygodnie brzmi także oświadczenie premiera Portugalii, który jeszcze trzy tygodnie temu powiedział: „nie ma powodu, aby wskazywać na konieczność interwencji państwa w banku, który dysponuje solidną bazą kapitałową i który ma odpowiedni bufor, aby zmierzyć się z możliwymi trudnościami”.
Tym bardziej, że miażdżącą ocenę funkcjonowania BES wydał Bank Portugalii. „Fakty te (...)sugerują, że praktyka zarządzania poważnie naruszyła interesy BES i stanowiła jawne naruszenie ustaleń podjętych z Bankiem Portugalii. Obecnie przeprowadzany przez Bank Portugalii audyt wskaże indywidualną odpowiedzialność, w tym także byłego prezesa, byłego dyrektora finansowego i innych członków zarządu (...)” – można przeczytać w oświadczeniu Banku Portugalii datowanym na 30 licpa 2014 r. Z powyższych powodów nadzorca postanowił zawiesić wykonywanie prawa głosu z akcji posiadanych przez podmioty z grupy Espirito Santo.
K.K.

























































