REKLAMA

Ile Niemcy zapłacą za Euro 2024? W sumie to bez znaczenia

Krzysztof Kolany2024-06-14 06:00główny analityk Bankier.pl
publikacja
2024-06-14 06:00

Ekonomiści lubią „podczepiać się” pod wydarzenia sportowe. Także decydenci nierzadko odwołują się do argumentów ekonomicznych, aby uzasadnić wielomiliardowe wydatki na coś, co na co dzień nie jest nam specjalnie potrzebne. Jak więc jest w istocie?

Ile Niemcy zapłacą za Euro 2024? W sumie to bez znaczenia
Ile Niemcy zapłacą za Euro 2024? W sumie to bez znaczenia
fot. @EURO2024 / / twitter

Zapewne wielu z nas doskonale pamięta Euro 2012 zorganizowane na boiskach Polski i Ukrainy. Dla nas był to niemal ogólnonarodowy zryw. Cały Naród kibicował budowniczym stadionów i modlił się o osiągnięcie „przejezdności” autostrady A2 pomiędzy Łodzią a Warszawą. Był to infrastrukturalny przełom cywilizacyjny. Nie chodzi tu tylko o zbudowanie nowoczesnych stadionów, ale przede wszystkim o autostrady, terminale lotnicze i wyremontowane dworce kolejowe.

To wszystko zostało z nami na stałe. Co prawda do stadionów wciąż musimy dopłacać, ale za to przynajmniej ładnie się prezentują. Cała ta przyjemność kosztowała nas – przynajmniej według niektórych szacunków – „skromne” sto miliardów złotych. Oczywiście w tym wszystkim mieszczą się wydatki na infrastrukturę, która i tak i tak miała powstać i która była (i nadal jest!) nam po prostu potrzebna.

Niemcy to nie Polska 12 lat później

Tegoroczne Euro to turniej pod każdym względem różny od tego, który został rozegrany 12 lat temu. Po pierwsze, organizatorem jest tylko jeden kraj, a nie dwa. Po drugie, w MŚ Europy z 2012 roku wzięło udział 16 drużyn, które rozegrały 31 meczów w nieco ponad dwa tygodnie. Teraz przybędą 24 reprezentacje, zobaczymy 51 spotkań, a wszystko potrwa miesiąc. Jest to zatem turniej znacznie większy od tego rozegranego w Polsce i na Ukrainie. Po trzecie, Polska była wtedy krajem szybko rozwijającym się, choć w schyłkowej fazie ówczesnego cyklu koniunkturalnego. Obecne Niemcy pogrążone są w głębokim kryzysie gospodarczym. Nie jest to tylko zwykła, cykliczna recesja, lecz przejaw wyczerpania się dotychczasowego modelu rozwoju.

Ale z punktu widzenia ekonomicznego najważniejsza jest trzecia różnica, ta finansowa. Niemcy zorganizowali tę imprezę „po kosztach”. Nie zbudowali ani jednego nowego stadionu – wszystkie mecze będą rozgrywać się na arenach zbudowanych lub zmodernizowanych na Mistrzostwa Świata w 2006 roku. Są to zatem obiekty liczące sobie po 20-25 lat. Trudno je uznać za „nowoczesne”. Zwłaszcza w porównaniu do tego, co ostatnio widzieliśmy w Katarze.

Także wydatki na nową infrastrukturę były zbliżone do zera. Wszakże autostrady są tam od dawna (aczkolwiek wiele z nich wymaga poważnych remontów), infrastruktura kolejowa jest dobrze rozwinięta i w zasadzie niczego nie trzeba budować. Wystarczy przygotować murawę, zabezpieczyć odpowiednią liczbę kufli oraz zgromadzić ogromne zapasy piwa. I można grać!

Klątwa gospodarza wielkiej imprezy sportowej

W ekonomicznej zapowiedzi nie może oczywiście zabraknąć tematu „olimpijskiej klątwy”. Chodzi o syndrom wielkiej imprezy sportowej, w ramach której najpierw kraj organizatora przeżywa gospodarczy boom wynikający z inwestycji potrzebnych do jej przygotowania. A później nadchodzi głęboki kryzys gospodarczy będący pochodną błędnych inwestycji i zmarnowanych zasobów. Najlepszymi tego przykładami w XXI wieku były Grecja i Portugalia (2004), ale też Ukraina (2012) oraz Rosja i Brazylia (2014).

Nie brakuje także przykładów z bardziej odległej przyszłości. Niemcy wpadły w recesję rok po zdobyciu trofeum na własnej ziemi (1974). Argentyńczycy powtórzyli oba te wyczyny (tj. wygranie turnieju i recesję) cztery lata później. Meksyk zorganizował imprezę w 1986 (którą pierwotnie miała gościć Kolumbia) i tego samego roku zaliczył spadek PKB o 3,8%. Mundial w Italii (1990) przyniósł Włochom kres boomu lat 80. i recesję trzy lata później. Później bywało już lepiej, ale przypadki Grecji, Portugalii czy Brazylii wciąż dawały do myślenia.

Powiedzmy to sobie jasno i dobitnie: sportowa klątwa nie dotknie tym razem Niemców. I to z bardzo prostego powodu: nasi zachodni sąsiedzi nie zmarnowali miliardów euro na niepotrzebne inwestycje. Co oczywiście nie zmienia faktu, że największa gospodarka Europy pozostaje w kryzysie i żadne Euro 2024 tego nie zmieni. Ani też nie pogorszy.

To już kiedyś było grane

Euro2024 oraz rozgrywane w Paryżu Igrzyska Olimpijskie będą pierwszymi dużymi wydarzeniami sportowymi w Europie rozgrywanymi po wygaszeniu covidowych lockdownów, jeśli nie policzyć specyficznego pseudoeuro rozgrywanego w całej Europie w 2021 roku. Będzie to zatem impreza inna niż znane nam do tej pory. Będzie więcej inwigilacji i mniej wolności. Kody QR, cyfrowe „certyfikaty” i inne tego typu restrykcje znajdą się na porządku dziennym. To może odstraszyć część kibiców – zwłaszcza tych z Europy. A to przecież wpływy ze zwiększonej liczby turystów zwyczajowo stoją za wszelakimi kalkulacjami „opłacalności” wielkich imprez sportowych.

A jak jest w istocie? Czy naprawdę kraj-organizator zarabia na masowym napływie turystów? Sprawdźmy to na przykładzie Niemiec z roku 2006, gdy zorganizowali futbolowe Mistrzostwa Świata. Wiele analiz przed rozpoczęciem turnieju zakładało wtedy silne pobudzenie gospodarki, wyższe inwestycje i zyski oraz masę innych pozytywnych efektów. A jak było naprawdę?

Tutaj z pomocą przychodzą ekonomiści Grant Thornton, którzy przypomnieli, że:

  • nawet przyjmując maksymalną sumę inwestycji w bezpośrednim związku z Mistrzostwami Świata w Niemczech (6 mld EUR), stanowiło to tylko 0,4% sumy inwestycji w gospodarce niemieckiej w latach 2002-2005,
  • liczba zagranicznych turystów w Niemczech wzrosła w miesiącach mistrzostw – ale rosła też w innych miesiącach, choć w mniejszej skali, ​
  • nawet przyjęcie ex post optymistycznego szacunku wydatków gości zagranicznych (500 mln EUR) to suma stanowiąca zaledwie połowę najniższego szacunku dokonywanego ex ante,
  • obroty w handlu detalicznym były w poszczególnych miesiącach 2006 podobne do tych w analogicznych miesiącach 2005, z wyjątkiem maja (miesiąc przed mistrzostwami). Nie było zatem efektu boomu konsumpcyjnego. Co najwyżej przesunięcie konsumpcji w czasie,
  • konsumpcja prywatna w II. kwartale 2006 spadła w Niemczech.

Kto zarabia na igrzyskach i mistrzostwach?

Wszyscy wiemy, kto za to wszystko płaci (Pan, Pani, społeczeństwo…), ale chyba nie do końca jesteśmy świadomi, kto na takiej imprezie zarabia. Wbrew pozorom nie są to przede wszystkim hotelarze, taksówkarze czy restauratorzy (choć ci z pewnością nie narzekają).

- Największymi pojedynczymi beneficjentami MŚ były: FIFA (187 mln EUR zysków) oraz Niemiecki Związek Piłki Nożnej (DFB) (21 mln EUR zysków) – przypominają eksperci z GrantThorton. Zyskała także branża hotelarska i gastronomiczna. Jednakże wzrost sprzedaży piwa rzędu pół miliona hektolitrów w ujęciu rocznym wyniósł zaledwie… 0,5%. Wiadomo przecież, że w czerwcu i lipcu bywa gorąco i że podwyższone pragnienie występuje niezależnie od natężenia emocji sportowych.

Badacze bezlitośnie rozprawili się także z efektem boomu turystycznego, jaki rzekomo miał być wywołany przez organizację Mundialu. Okazało się bowiem, że średnie obłożenie dostępnych miejsc noclegowych w czerwcu 2006 względem czerwca 2005 spadło w Berlinie o 11,1% a w Monachium o 14,3%. To tzw. efekt wypychania – czyli zjawisko, gdy przyjazd kibiców w związku z wydarzeniem sportowym zmniejsza chęć przyjazdu innych potencjalnych gości.​ Co więcej, okazało się też, że liczba noclegów była wyraźnie słabsza w maju i w sierpniu – czyli w miesiącach tuż przed i tuż po rozpoczęciu sportowej imprezy.

Jak widać, ekonomia to przedmiot, który „nie za bardzo respektuje czyjeś życzenia” – jak to elegancko ujął Nikita Chruszczow. Podobnie bywa z życzeniami ekonomistów wiązanymi z efektami wielkich imprez sportowych. Dlatego też analizując wszystko już post factum, autorzy badań próbują się doszukiwać bardziej niemierzalnych pozytywów.

- Wobec niemożności znalezienia – w ramach rygoru naukowego – pozytywnych „twardych” danych, potwierdzających pozytywny wpływ Mistrzostw Świata na gospodarkę Niemiec, autor zwraca uwagę na trudno mierzalne finansowo, pozytywne efekty, takie jak: „efekt nowości stadionów”, przekładający się na „ogólne pozytywne doświadczenie” Mistrzostw, poprawę wizerunku Niemiec w wyniku organizacji Mistrzostw oraz „efekt dobrego samopoczucia” doświadczany przez Niemców w czasie wydarzenia, przekładający się na „wzrost morale i dumy narodowej związanej z organizacją tak ważnego wydarzenia sportowego” – odnotował w swoim badaniu  ekonomista Wolfgang Maennig.

Euro 2024 a sprawa polska

Obyśmy i my po Euro2024 doświadczyli wzrostu morale i dumy narodowej przekładającej się na skokowy wzrost przychodów branży piwowarskiej. Tak się staniem jeśli reprezentacja Polski przynajmniej wyjdzie z grupy lub nawet wygra coś w fazie pucharowej.

Za grupowych przeciwników mamy tylko kraje strefy euro. Na otwarciu w rozkładzie jazdy mamy Holandię, z którą nie udało nam się wygrać od 45 lat. Polacy musieliby też przełamać niemoc w meczach otwarcia: przez poprzednie 50 lat nasza piłkarska reprezentacja wygrała tylko jeden swój pierwszy mecz na MŚ lub ME (w 2016 z Irlandią Północną). Następna w kolejce będzie Austria, z którą mamy niewyrównane „europorachunki” z roku 2008 (słynny pesudokarny Webba i 1:1 z Euro 2008). Ostatni do golenia będą wicemistrzowie świata, którzy w Katarze sprali naszych chłopaków 3:1. Zatem czas na rewanż. Zwłaszcza że "mecze o honor" zwykle idą nam najlepiej.

Źródło:
Krzysztof Kolany
Krzysztof Kolany
główny analityk Bankier.pl

Absolwent Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu. Analityk rynków finansowych i gospodarki. Analizuje trendy makroekonomiczne i bada ich przełożenie na rynki finansowe. Specjalizuje się w rynkach metali szlachetnych oraz monitoruje politykę najważniejszych banków centralnych. Inwestor giełdowy z 20-letnim stażem. Jest trzykrotnym laureatem prestiżowego konkursu Narodowego Banku Polskiego dla dziennikarzy ekonomicznych. W 2016 roku otrzymał także tytuł Herosa Rynku Kapitałowego przyznawany przez Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych. Telefon: 697 660 684

Tematy
Plan dla firm z nielimitowanym internetem i drugą kartą SIM za 0 zł. Sprawdź przez 3 miesiące za 0 zł z kodem FLEXBIZ.
Plan dla firm z nielimitowanym internetem i drugą kartą SIM za 0 zł. Sprawdź przez 3 miesiące za 0 zł z kodem FLEXBIZ.
Advertisement

Komentarze (22)

dodaj komentarz
tiptop-52
Lubię oglądać Euro w moim portfelu które przywiozłem z Niemiec. Recesja z 2023r. chwilowo zażegnana. Jest progres! Dla mnie nie ma znaczenia że właśnie odbywa się Euro w Niemczech. Ale faktycznie przyczyniłem się chyba do zwiększonego spożycia piwa w Niemczech w porównaniu do roku poprzedniego. Może K.K napisze o tym w przyszłym roku.
isengreem
Koko koko Euro-Spoko, znów przegramy w C*** wysoko!
pozhoga
Uprzejmie informuję, że urzędujący mistrzowie świata to Argentyńczycy, których raczej na EURO nie będzie. Panu Redaktorowi chodzi prawdopodobnie o Francuzów - ale tych z kolei w reprezentacji Francji jest jak na lekarstwo.

Generalnie - czekają nas kolejne mistrzostwa Europy czegoś-tam, gdzie pod zdjęciami z czołowych wydarzeń
Uprzejmie informuję, że urzędujący mistrzowie świata to Argentyńczycy, których raczej na EURO nie będzie. Panu Redaktorowi chodzi prawdopodobnie o Francuzów - ale tych z kolei w reprezentacji Francji jest jak na lekarstwo.

Generalnie - czekają nas kolejne mistrzostwa Europy czegoś-tam, gdzie pod zdjęciami z czołowych wydarzeń trzeba będzie koniecznie napisać, że to jednak Europa, bo bez tego taki kibic z innego kontynentu może być zdezorientowany.
tiptop-52
W Katarze graliśmy aktualnym Mistrzem Świata czyli urzędującym jakim był Francja. Nie trudno chyba to zrozumieć że nie była to Argentyna
1as
Śmiem twierdzić, że Polska zyskała długofalowo na Euro, zwłaszcza miasta organizatorzy.
Kiedyś na Długiej w Gdańsku po zmroku hulał wiatr, a po wakacjach wśród gości zagranicznych były tylko niemieckie babcie, szukające okazji na tańszy bursztyn.
Teraz cały rok impreza i do knajpy ciężko się wbić.
Zagranica poznała Polskę,
Śmiem twierdzić, że Polska zyskała długofalowo na Euro, zwłaszcza miasta organizatorzy.
Kiedyś na Długiej w Gdańsku po zmroku hulał wiatr, a po wakacjach wśród gości zagranicznych były tylko niemieckie babcie, szukające okazji na tańszy bursztyn.
Teraz cały rok impreza i do knajpy ciężko się wbić.
Zagranica poznała Polskę, najpierw w dni meczowe, by potem wracać i wracać, bo jest dużo taniej i już wiedzą z że nie grasują tu białe niedźwiedzie i czarne Wołgi.
lobotomek
Lubię uszczypliwy styl autora. Mam małą korektę. Do ostatniego pięćdziesięciolecia wypadałoby zaliczyć MŚ w Niemczech(RFN) w 1974 r., kiedy wygraliśmy wszyskie mecze w grupie(3:2 z Argentyną; 7:0 z Haiti i 2:1 z Włochami, ówczesnym wicemistrzem świata), zatem i ten otwarcia. Po drugie, na Euro 2008, karny może był i wydumany, ale Lubię uszczypliwy styl autora. Mam małą korektę. Do ostatniego pięćdziesięciolecia wypadałoby zaliczyć MŚ w Niemczech(RFN) w 1974 r., kiedy wygraliśmy wszyskie mecze w grupie(3:2 z Argentyną; 7:0 z Haiti i 2:1 z Włochami, ówczesnym wicemistrzem świata), zatem i ten otwarcia. Po drugie, na Euro 2008, karny może był i wydumany, ale nasz gol był ze spalonego, a poza tym, strzelony przez Brazylijczyka, więc nie powinien być uznany. Po tylu latach emocje opadły i okazało się, że nawet Leo Beenhakker nie był w stanie wynieść nas na International Level na długo.
ajwajszalom
Autora chyba bóg opuścił, że A2 zbudowano ze względu na kopanie piłki, czy jakąś inną ważna drogę dla ruchu towarowego.
doji
Radzę przeczytać artykuł zanim się skomentuje: "Oczywiście w tym wszystkim mieszczą się wydatki na infrastrukturę, która i tak i tak miała powstać i która była (i nadal jest!) nam po prostu potrzebna."
pozhoga
Radzę się ogarnąć i odnosić z szacunkiem do Pana Boga: On bywa nierychliwy, ale jak już wkroczy w ludzkie życie to się dzieje...
ajwajszalom odpowiada doji
Mieszczą się też zapewne dopłaty do rolników, bo kibice na Euro przecież jedli i pili.

Powiązane: Euro 2024 - Mistrzostwa Europy w Piłce Nożnej w Niemczech

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki