To nie będzie łatwa decyzja. Powell i spółka będą musieli zważyć na szali oczekiwania „rynku”, presję lobby bankowego oraz resztki własnej reputacji. Oprócz oczekiwanego cięcia stóp procentowych niewykluczony jest powrót do QE.


Przez ostatnie 12 miesięcy Rezerwa Federalna wykonał woltę o 180 stopni. Jeszcze rok temu Fed podnosił stopy procentowe i zapowiadał trzy podwyżki na 2019 rok, równocześnie cały czas redukując sumę bilansową (QT), efektywnie redukując podaż dolarów . W styczniu i marcu Powell i spółka wycofali się z planów normalizacji polityki pieniężnej. Najpierw zrezygnowali z QT. A później zaczęli ciąć stopy procentowe.
Pierwsze cięcie nastąpiło ostatniego dnia lipca. Wtedy jeszcze Jerome Powell próbował ratować twarz tłumacząc, że obniżka "ma charakter zapobiegawczy" i że to tylko "korekta w trakcie cyklu". Gdy we wrześniu Fed obniżył stopy po raz drugi, Powell nawet nie udawał, że ktokolwiek myśli o próbie normalizacji polityki pieniężnej w USA. Po raz pierwszy od 20 lat Fed w ciągu niespełna ośmiu miesięcy przeszedł od podwyżek do obniżek stóp procentowych. W ten sposób sam przyznał, że jedne z tych decyzji (podwyżki bądź obniżki) były błędem.
- Jeśli gospodarka będzie słabnąć, dalsze obniżki stóp procentowych mogą być konieczne – powiedział przewodniczący Rezerwy Federalnej. - Jest z pewnością możliwe, że będziemy musieli wrócić do organicznego wzrostu sumy bilansowej wcześniej, niż sądziliśmy – dodał Powell w geście bezwarunkowej kapitulacji.
Ciąć, czy nie ciąć – oto jest pytanie
Przed październikowym posiedzeniem FOMC rynek jest pewny, że zapadnie decyzja o obniżeniu przedziału stopy funduszy federalnych o 25 pb., do 1,50-1,75%. Taką ewentualność rynek terminowy wycenia na 97% - wynika z obliczeń FeddWatch Tool. I kierownictwo Fedu zapewne nie odważy się przeciwstawić oczekiwaniom inwestorów, nie chcąc być obwinionym o krach na rynku akcji i obligacji, jaki w efekcie braku obniżki stóp mógłby nastąpić.
Problem w tym, że rynek chce więcej. Co prawda szanse na redukcję stóp w grudniu wyceniane są obecnie na zaledwie 25%, to implikowane prawdopodobieństwo kolejnej obniżki w styczniu bądź w marcu sięga 40-45%. Tymczasem już wrześniowa obniżka została przeforsowana przy silnym sprzeciwie dwóch „jastrzębi”. Ponadto układ „fedokropek” sugerował, że w FOMC nie ma większości dla dalszych cięć. Ze względów prestiżowych Jerome Powell zapewne chciałby też uniknąć forsownego luzowania polityki monetarnej przy np. trzech lub czterech „dysydentach”.
I wreszcie kwestia fundamentalna: na ile stan amerykańskiej gospodarki w ogóle uzasadnia tak drastyczną woltę w polityce monetarnej Fedu? Przecież wzrost PKB mimo ostrego spowolnienia w przemyśle wciąż wydaje się niezagrożony (przynajmniej w krótkim terminie), stopa bezrobocia jest na najniższym poziomie od 50 lat, rynek akcji bije historyczne szczyty, bazowa inflacja CPI przekracza 2% i jest najwyższa od 11 lat. A to wszystko w otoczeniu historycznie bardzo niskich stóp procentowych, obecnie ledwo dochodzących do 2%. Patrząc tylko na dane i prognozy makroekonomiczne nie ma żadnego powodu, aby Fed ciął stopy. Tak właściwie, to Powell nie miałby problemów, aby tymi samymi danymi uzasadnić podwyżkę stopy funduszy federalnych w okolice 4% (reguła Taylora).
Z drugiej jednak strony nie brakuje wskaźników, które jednoznacznie ostrzegają przed recesją nadchodzącą w 2020 roku: odwrócona krzywa terminowa, pikujący ISM, malejące inwestycje przedsiębiorstw i spadające marże korporacji. Jak zauważyli ekonomiści Bank of America w ciągu poprzednich 30 lat trzy z rzędu obniżki stóp procentowych w Rezerwie Federalnej za każdym razem następowały w trakcie albo tuż przed recesją.
Czy Fed ogłosi wznowienie QE?
Stopy procentowe to nie wszystko. Już nie tylko prezydent Donald Trump domaga się wznowienia „ilościowego poluzowania” (QE) polityki pieniężnej. Czyli powrotu do sytuacji sprzed 2015 roku, gdy Fed kupował od banków papiery skarbowe i hipoteczne płacąc za nie świeżo wykreowanym pieniądzem. Na wznowienie QE naciska też lobby bankowe, któremu od września mocno daje się we znaki… niedobór wolnej gotówki.
Od września Fed zmuszony jest regularnie pompować w sektor bankowy dziesiątki miliardów dolarów w ramach nadzwyczajnych operacji repo. W zeszłym tygodniu tylko jednego dnia nowojorski oddział Rezerwy Federalnej dostarczył bankom 134 mld dolarów. Teoretycznie nie jest to „dodruk pieniądza” – czyli QE – ponieważ, Fed nie kreuje nowego pieniądza. Ale w praktyce regularne repo o tak dużej skali utrzymujące się przez dłuższy okres czasu skutkują zwiększeniem sumy bilansowej banku centralnego USA i mają podobny efekt jak QE.
Zresztą na początku października możliwość uruchomienia QE4 zasugerował sam Jerome Powell.
- Fed może „wkrótce ogłosić środki zwiększające podaż rezerw” – oznajmił Powell 8 października. Chcę podkreślić, że wzrostu naszej sumy bilansowej, dokonywanego w celu zarządzania rezerwami, nie należy w żaden sposób mylić z programami zakupu aktywów netto (QE) na dużą skalę, które wdrożyliśmy po kryzysie finansowym – zastrzegł przewodniczący Fedu.
Rynek może więc czekać na oficjalną zapowiedź QE, które nie będzie nazywane QE. Mniejsza jednak o nazwę, istotny jest sens. A ten jest taki, że Rezerwa Federalna znalazła się pod potężną presją, aby ponownie odkręcić kurek z „easy money”. Dlatego brak zapowiedzi „czegoś ekstra” na froncie ilościowym może sprawić, że rynek negatywnie zareaguje na „czystą” obniżkę stóp procentowych.
Na co zwrócić uwagę?
Warto pamiętać o zmianie czasu, w efekcie której październikowy komunikat FOMC trafi na rynek wcześniej niż zwykle (przynajmniej z punktu widzenia inwestorów z Europy) – bo już o 19:00 czasu polskiego. Tym razem decyzji nie będą towarzyszyć ani nowe fedokropki, ani nowe projekcje makroekonomiczne członków Komitetu. Natomiast o 19:30 rozpocznie się konferencja prasowa Jerome’a Powella.
Jak zwykle oprócz poziomu stóp procentowych (powszechnie oczekiwana jest obniżka o 25 pb.) liczyć się będzie treść samego komunikatu FOMC, w którym może się znaleźć jakaś sugestia dotycząca ewentualnej stabilizacji stóp procentowych np. „przez jakiś czas”. Po drugie, ważna będzie liczba „dysydentów”, głosujących wbrew większości. W lipcu i wrześniu dwóch członków FOMC wyraziło zdanie odrębne i nie poparło obniżki stóp, co zdradza rozłam w Komitecie. Jeśli teraz pojawiłby się trzeci „jastrząb”, to szanse na kolejną obniżkę wyraźnie by zmalały.
I wreszcie po czwarte, mogą pojawić się nowe decyzje dotyczące kwestii „ilościowych” – czyli poziomu zaopatrzenia banków w świeże USD. Mowa tu zarówno o jakimś ramowym usankcjonowaniu operacji repo jak i może nawet o wystartowaniu nowej rundy „ilościowego poluzowania” (QE). Rzecz jasna pod inną nazwą.
Na relację z tego wydarzenia zapraszamy Państwa do serwisu Bankier.pl

























































