Na omańskiej pustyni niedawno doszło do wypadku z udziałem polskich turystów, jedna z osób nie przeżyła. Jak mówi jedna z osób obecnych na miejscu, to wydarzenie powinno być lekcją dla wszystkich rodziców podróżujących z dziećmi do innych krajów.


Wydarzenie, o którym piszę, a o którym z pewnością nie mieliście okazji usłyszeć w mediach, opisywała na swoim instagramowym profilu specjalistka HR Urszula Zając-Pałdyna. Z początkiem stycznia przebywała prywatnie z rodziną na wczasach w Omanie. 3 stycznia, wracając z dziećmi z wycieczki samochodami po pustyni, krótko po samym zdarzeniu trafili na miejsce wypadku turystów z innego biura podróży. Doszło do poważnego zderzenia rozpędzonego pojazdu z... wielbłądem.
Dantejskie sceny, duża ilość krwi, dezorientacja turystów i chaos po stronie organizatora atrakcji. Wśród poszkodowanych była trzyosobowa rodzina - wskutek doznanych obrażeń, ojciec zmarł na terenie Omanu. Biuro podróży Itaka, którego klienci ulegli wypadkowi, potwierdziło przebieg zdarzeń, Ministerstwo Spraw Zagranicznych udzieliło nam dodatkowych wyjaśnień.
ReklamaRozmawiałyśmy z Urszulą już po jej powrocie do kraju. O zdarzeniu chce mówić, żeby uzmysłowić innym rodzicom, że o bezpieczeństwie warto pomyśleć zawczasu, później jest już za późno.
1. Nie zaprzeczaj, że wypadki naprawdę się zdarzają. Nawet te najdziwniejsze
Tu nie chodzi o straszenie kogokolwiek zagranicznymi wyjazdami. Wszyscy wiemy, że prawdopodobieństwo, że podczas leniwych wakacji w Omanie turysta z Polski ulegnie wypadkowi podczas zderzenia z wielbłądem pewnie zdołałaby policzyć tylko Janina Bąk. Wypadki z udziałem turystów i wielbłądów nie są podobno częstym zjawiskiem, za to już omańscy kierowcy mają na ten temat więcej do powiedzenia.
Nawet tamtego feralnego dnia prowadzący pojazd z polskimi turystami, który dotarł na miejsce wypadku, opowiadał o kontuzji, jakiej nabawił się w przeszłości wskutek podobnego zdarzenia.
Warto mieć w głowie myśl, jaką lubią powtarzać ludzie od ubezpieczeń. Wojtek Fronckiewicz z KioskPolis.pl, z którym rozmawiałam o całym zdarzeniu, mówi tak: "ubezpieczenie kupujemy przede wszystkim na okoliczność poważnych wypadków". I dalej wyjaśnia: "takich, w których może być wymagana operacja, hospitalizacja, rekonwalescencja i dodatkowo konieczność organizacji profesjonalnego transportu medycznego do Polski".
2. Wakacje z polskim biurem nie gwarantują polskich standardów
...ani europejskich, jeśli przebywasz na innym kontynencie. Nawet w podczas zorganizowanych pobytów zagranicznych z touroperatorem z Polski eksploracja lokalnych atrakcji często jest możliwa wyłącznie z miejscowymi organizatorami wycieczek fakultatywnych. Tak samo było w Omanie. "Do wypadku doszło podczas drogi powrotnej z wycieczki fakultatywnej zorganizowanej przy pomocy naszego kontrahenta przez lokalne biuro", poinformowała mnie Ewa Maruszak z biura podróży Itaka.
– Również w przypadku Omanu sugerujemy, aby turyści zachowywali szczególną ostrożność dot. wyboru organizatorów wycieczek fakultatywnych i w miarę możliwości korzystali z firm sprawdzonych i polecanych przez polskie biura podróży – sugeruje MSZ w przesłanej odpowiedzi na pytania o niedawny wypadek, zresztą podobnie sugerowałby w przypadku podróży do innych krajów.
Wiadomo - dopóki wszyscy dobrze się bawią, lokalne standardy lub brak standardów pewnie tylko dodają smaczku całej wyprawie. Punkt widzenia zmienia się diametralne wraz z zaistniałymi okolicznościami. Jak mówi będąca na miejscu turystka z Polski, w samochodach, które dotarły na miejsce, nie było apteczek, nie było też koca termicznego ani niczego, na czym można by położyć poszkodowanego, któremu na piaskach pustyni trzeba udzielić pierwszej pomocy. Z wycieczek turyści wracali po zmroku, z dala od jakichkolwiek świateł miast, gdyby nie autobus, który dotarł na miejsce, nie byłoby nawet czym doświetlić miejsca zdarzenia. Na miejscu stało się jasne, że brak było jakichkolwiek procedur na okoliczność nieszczęśliwego zdarzenia.
Czy o czarnym scenariuszu myśli się, jadąc pokazać dziecku bezkres pustyni? Oczywiście, że nie. Czy podświadomie oczekuje się, że W RAZIE ewentualnego wypadku człowiek będzie "zaopiekowany" - śmiem twierdzić, że tak.
3. Tanie ubezpieczenie jest tanie. I to na tyle
I znowu zastrzeżenie - nikt tu nikogo nie będzie "naganiał" na ubezpieczenia. Przy tej okazji warto jednak pokusić się o autorefleksję w kontekście polis, z jakimi wozimy dzieci na wakacje. Wojtek Fronckiewicz mówi tak: – Podstawowy błąd przy zakupach polis turystycznych to zbyt niska suma ubezpieczenia wynikająca z braku świadomości, ile może kosztować pomoc medyczna poza granicami Polski.
Wróćmy do Omanu. – Przy skomplikowanym złamaniu kości udowej koszt leczenia to 127 000 zł, a poważna infekcja górnych dróg oddechowych wymagająca hospitalizacji to koszt nawet 400 000 zł. Jeżeli doliczymy do tego konieczność transportu medycznego do Polski, który może sięgnąć nawet 100 000 zł, to okazuje się, że polisa z sumą ubezpieczenia 470 000 zł (100 000 EUR) już nie wystarczy, liczą koledzy z Kiosku Polis, skąd też pochodzą przywołane koszty pomocy medycznej (porównywarka podpowiada je po wskazaniu miejsca wyjazdu, trzeba przejść do "Rekomendacji").
Jeśli nie 100 tys. euro, to ile - zapytacie zapewne. Zamiast wróżenia z kuli, polecam raczej sięganie do pewnych źródeł konkretnych informacji. Podpowiemy wprost: – Dla wyjazdów poza Europę powinniśmy rozważać sumę co najmniej 500 000 zł, najlepiej w granicach 1 mln zł. Przy wyjazdach do USA, Kanady, Japonii lub Australii polisa powinna posiadać sumę ubezpieczenia powyżej 1 mln zł.
Milion? A ile to kosztuje? "Różnica w koszcie ubezpieczenia przy polisie z sumą ubezpieczenia 470 000 zł a 1,2 mln zł to około 6,80 zł za dzień na osobę", podpowiadają życzliwie koledzy.
Ustawodawca narzuca na organizatorów wycieczek minimalny zakres i sumę ubezpieczenia. W niektórych biurach podróży możliwości kończą się na taniej polisie z sumą gwarancyjną na poziomie 20 tys. euro, w innych za dodatkową opłatą można rozszerzyć zakres i podnieść sumę ubezpieczenia. Bezwzględnie jednak warto upewnić się, jaki jest koszt rozszerzenia ochrony w biurze podroży i skalkulować, czy nie taniej będzie samodzielnie zadbać o właściwe ubezpieczenie. Internetowych porównywarek nie brakuje.
4. Nawet w Europie EKUZ nie wybroni ze wszystkich kosztów
O Europejskiej Karcie Ubezpieczenia Zdrowotnego pisaliśmy wielokrotnie, zachęcając, by bez niej nie ruszać się na zagraniczne wyjazdy. Od jakiegoś czasu plastik wydawany jest na 3 lata, co istotnie odejmuje formalności, z którymi dawniej trzeba było mierzyć się co sezon.
Ale EKUZ to EKUZ, z nazwy - zabezpieczenie tylko na terenie europejskich krajów. W Omanie, na Karaibach czy Malediwach nic po niej (uspokajam - po Brexicie nadal "działa" na terenie Wielkiej Brytanii).
Owszem, w krajach, gdzie jest honorowana, EKUZ pokryje koszty ewentualnego leczenia w przypadku nagłego zachorowania (a jak wiemy, dzieciom chorowanie w najmniej oczekiwanych momentach się zdarza). Warto jednak powiedzieć na głos, że nie pokryje wszystkich kosztów. – Refundacja oparta jest na regulacjach w danym kraju europejskim. Takie koszty jak ratownictwo, transport medyczny, w wybranych krajach także koszty leków są z zakresu EKUZ wyłączone – przypomina Wojtek Fronckiewicz.
Weźmy za przykład całkiem popularne przecież narty w Austrii. Na stronie NFZ można kraj po kraju sprawdzić obowiązujące tam zasady korzystania z EKUZ. Stąd dowiadujemy się, że w Austrii bezpłatna będzie tylko niezbędna opieka medyczna, a o zakwalifikowaniu poszczególnych usług do tej kategorii zdecyduje na miejscu lekarz. Z góry natomiast wiadomo, że płatna będzie część usług, które w Polsce pokrywa NFZ - m.in. pobyt w szpitalu, medyczny transport lotniczy na terenie tego kraju czy ratownictwo górskie. Prawo do zwrotu kosztów poniesionych z tego tytułu daje odpowiednio wybrana polisa.
5. W niektórych krajach poniesiesz niespodziewane, za to obowiązkowe wydatki
Nie tyle sam urlop w Omanie, co przywołane w poprzednim punkcie narty w Alpach każą wspomnieć o czasami obligatoryjnym zakupie ubezpieczenia turystycznego. Od 1 stycznia 2022 roku szusując po włoskich stokach należy posiadać ubezpieczenie typu "OC w życiu prywatnym", z tytułu którego pokryte zostaną koszty udzielenia pomocy innej osobie, jeśli ulegnie wypadkowi z winy naszej czy członka naszej rodziny.
Przy okazji warto wspomnieć, że każdy narciarz do 18. roku życia jeździć po stokach może wyłącznie mając kask na głowie. Za niespełnienie tych obowiązków grożą kary w wysokości kilkuset euro.
6. Lubicie poszaleć? Nie kryj się z tym
Czy jazdę samochodem z prędkością ponad 100 km/h przez pustynię po zmroku, wiedząc, że istnieje ryzyko zderzenia się z wielbłądem można już nazwać sportem ekstremalnym - na ten temat są pewnie różne zdania, takich okoliczności zdarzenia trudno było się spodziewać. Jeśli jednak jedziemy na wakacje z zamiarem na przykład uprawiania sportów wyczynowo, należy odnotować ten fakt przy zawieraniu umowy ubezpieczenia. Czy ryzyko wypadku, a więc i poniesienia kosztów przez ubezpieczyciela jest wtedy podwyższone, za co przyjdzie zapłacić nieco więcej? Jasna sprawa. Gorzej jednak, że w razie braku odpowiedniej deklaracji towarzystwo ubezpieczeń może w ogóle zakwestionować słuszność pokrycia kosztów.
Jeśli wyjazd planujemy z zamiarem odpoczynku, a windsurfing, motor wodny itp. to wynik spontanicznych decyzji już na miejscu, ubezpieczenie na taką okoliczność można dokupić zdalnie, przez internet, zajmuje to zwykle nie więcej niż kilka minut. Skąd wiedzieć, czy dana aktywność już kwalifikuje się do sportu podwyższonego ryzyka? Podpowie algorytm porównywarki, gdy wskażemy, do jakich aktywności się przymierzamy.
7. To nic nie kosztuje. Zrób sobie przeszkolenie z pierwszej pomocy
To nie będzie duży wydatek, po prawdzie na początek wystarczy, żebyś włączył instruktaż jednego czy drugiego specjalisty na YouTube. Bo kiedy ostatnio "próbowałeś"/"próbowałaś" resuscytacji? Podczas zajęć w szkole rodzenia? Pamiętasz, czym różni się pierwsza pomoc dla dorosłego od tej dla małego człowieka? Czy masz pewność, kiedy lepiej ruszyć rannego z miejsca wypadku, a kiedy możesz w ten sposób tylko pogorszyć jego stan zdrowia? Ja, rodzic, też nie.
***
"Rodziconomia" to nowy projekt Bankier.pl, w którym piszemy o wszystkim, co o swoich finansach powinni wiedzieć rodzice. Piszemy m.in. o mało popularnych źródłach finansowania, ważnych przepisach, potrzebnych produktach finansowych, zmieniającym się rynku pracy, prawach konsumenta w praktyce, cyberbezpieczeństwie, edukacji dzieci i dorosłych. Zapisz się na nowy newsletter, żeby nie przegapić żadnego z odcinków tej serii.