REKLAMA
TYLKO U NAS

Wiceprezydent USA: Nie damy się zastraszyć Chinom

2018-10-04 22:29, akt.2018-10-05 10:23
publikacja
2018-10-04 22:29
aktualizacja
2018-10-05 10:23

Wiceprezydent USA Mike Pence oświadczył w czwartek, że Stany Zjednoczone nie dadzą się zastraszyć ani nie ulegną Chinom. Chińskie MSZ odrzuca "niedorzeczne oskarżenia" o wpływ na wybory w USA.

Pence, występując w ośrodku Hudson Institute, skrytykował Chiny za ich "drapieżne" poczynania w świecie oraz za łamanie swobód obywatelskich.

Rzeczniczka chińskiego MSZ Hua Chuning odrzuciła w piątek oskarżenia amerykańskiego wiceprezydenta Mike'a Pence'a o próby wpływania na wybory w USA, określając te zarzuty jako "ekstremalnie niedorzeczne" i usiłowanie "zrobienia czegoś z niczego".

fot. Jonathan Bachman / / Reuters

Hua odniosła się w ten sposób do czwartkowej wypowiedzi Pencea, który podczas wystąpienia w waszyngtońskim ośrodku politologicznym krytykował "drapieżne poczynania" Chin i zarzucił im "bezprecedensowe starania o wpływ na amerykańską opinię publiczną" w związku z tegorocznymi wyborami do Kongresu i wyborami prezydenckimi w 2020 roku.

W swoim wystąpieniu w waszyngtońskim konserwatywnym ośrodku politologicznym, założonym z inicjatywy słynnego amerykańskiego stratega i futurologa Herman Kahna, Pence oskarżył Chiny o mieszanie się w amerykańską politykę wewnętrzną i manipulowanie opinią publiczną w USA. W ubiegłym tygodniu o ingerowanie w amerykańskie wybory oskarżył Chiny prezydent USA Donald Trump.

Pence argumentował, że władze w Pekinie w celu wywarcia wpływu na amerykańską opinię publiczną wykorzystują różne stanowiska władz federalnych i stanowych wobec polityki Trumpa, tajnych agentów, finansowane przez Chiny amerykańskie organizacje społeczne, propagandę na uczelniach oraz posiadane przez władze w Pekinie stacje radiowe nadające w USA.

Amerykański wiceprezydent w swoim wystąpieniu cytował niewymienionego z nazwiska wysokiego funkcjonariusza amerykańskiego wywiadu, który mu powiedział, że "rosyjskie działania (przed wyborami prezydenckimi w roku 2016 - PAP) bledną w porównaniu z tym, co obecnie robią Chińczycy".

Zdaniem Pence'a prowadzone na różnych frontach chińskie poczynania zmierzające do skłócenia Amerykanów i wywarcia wpływu na wybory dowodzą, że polityka prezydenta Trumpa wobec Pekinu, w przeciwieństwie do jego poprzedników w Białym Domu, jest skuteczna i dlatego "Chiny chcą innego prezydenta Stanów Zjednoczonych".

Rzeczniczka chińskiego MSZ zapewniła, że Chiny "nie mają żadnego interesu we wpływaniu na politykę wewnętrzną i wybory w USA" i powtórzyła oficjalne stanowisko władz, że Chiny nie ingerują w wewnętrzne sprawy innych krajów.

"Gospodarcze i dyplomatyczne działania Chin są uniwersalnie dobrze przyjmowane przez wszystkie kraje i naszych przyjaciół na całym świecie" - oceniła. Powtórzyła również apel chińskiej dyplomacji, by USA "naprawiły swoje błędy, przestały oczerniać Chiny bez powodu oraz szkodzić ich interesom i stosunkom dwustronnym".

Wiceprezydent w swoim wystąpieniu przedstawił Chiny jako podstawowe zagrożenie ekonomiczne i militarne dla Stanów Zjednoczonych.

Pence wskazał, że Chiny przeznaczają na swoje siły zbrojne więcej niż w sumie wszystkie inne państwa regionu i - mimo obietnic, że tego nie uczynią - zwiększają swoją obecność wojskową na Morzu Południowochińskim. Pence przypomniał, że w ubiegłą niedzielę chiński okręt wojenny na wodach międzynarodowych zbliżył się do amerykańskiego niszczyciela USS Decatur na niebezpieczną odległość zaledwie 45 stóp (ok. 15 metrów) i tylko dzięki szybkiemu manewrowi kapitana amerykańskiego niszczyciela nie doszło do zderzenia.

Amerykański wiceprezydent zapowiedział, że Waszyngton nie da się zastraszyć poczynaniami Chin na Morzu Południowochińskim, a amerykańska flota wojenna będzie operowała wszędzie, "gdziekolwiek pozwala na to prawo międzynarodowe i wymaga tego ochrona" amerykańskich interesów.

Pence oskarżył również władze w Pekinie o "gospodarczą agresję", która służy rozbudowie potęgi militarnej Chin, przekuwaniu nie "mieczy na lemiesze", ale - jak mówił - "lemieszy na miecze".

Wiceprezydent skrytykował "chińską dyplomację długów" prowadzącą do uzależniania państw, które zaciągnęły wielomilionowe pożyczki na infrastrukturę.

Jako przykład tej "dyplomacji długów" Pence podał przejęcie przez Chiny z powodu niespłacanych długów portu w Sri Lance oraz olbrzymie zadłużenie wobec Chin rządzonej przez dyktaturę prezydenta Nicolasa Maduro Wenezueli.

Swoje cele polityczne władze w Pekinie - jak argumentował Pence - często realizują przy pomocy amerykańskich firm. Jako przykład wiceprezydent wskazał hollywoodzkie wytwórnie filmowe, które łatwo ulegają dyktatowi Chin w obawie przed utratą lukratywnego rynku.

Pence wezwał także korporację Google - amerykańskiego giganta sektora IT - aby natychmiast wstrzymała prace nad przygotowywaną dla Chin aplikacją Dragonfly. Zdaniem Pence'a wyszukiwarka ta "wzmocni cenzurę partii komunistycznej i kontrolę życia osobistego obywateli" w tym - jak nazwał wcześniej Chiny - "opresyjnym, orwellowskim państwie".

Aby przeciwdziałać agresywnej polityce Chin - mówił wiceprezydent - USA zaostrzą kontrolę transferu amerykańskiej najnowocześniejszej technologii i poprzez "serię dwustronnych porozumień" zacieśnią współpracę ze swoimi sojusznikami w Azji.

Pence wskazał na podpisanie w ubiegłym tygodniu nowego układu o wolnym handlu z Koreą Południową i podkreślił, że Stany Zjednoczone "wkrótce zaczną negocjować układ o wolnym handlu z Japonią". Poinformował też, że kolejne inicjatywy regionalne USA przedstawią podczas forum Współpracy Ekonomicznej Azji i Pacyfiku (APEC) w Papui Nowej Gwinei w listopadzie.

Amerykańscy komentatorzy zwracają uwagę, że ostra krytyka władz w Pekinie przez amerykańskiego wiceprezydenta ma miejsce w okresie zwiększonego napięcia w stosunkach amerykańsko-chińskich, które jest spowodowane sankcjami ekonomicznymi, jakie oba państwa wprowadziły na produkty swojego eksportu. Zdaniem obserwatorów ostry ton wypowiedzi Pence'a jest zapowiedzią, że konflikt ten nie będzie szybko rozwiązany.

"Bloomberg Businessweek" podał w czwartek, powołując się na 17 anonimowych źródeł w amerykańskim wywiadzie, że chińscy szpiedzy umieszczali specjalne układy scalone w produkowanych w Chinach urządzeniach, które trafiły następnie do serwerów ok. 30 amerykańskich firm i agencji rządowych. Według pisma umożliwiło to agentom Pekinu infiltrację wewnętrznych sieci i kradzież technologii.

Doniesieniom tym zaprzeczyły firmy Apple i Amazon, do których według Bloomberga trafiły komponenty ze szpiegowskim czipem.

Tadeusz Zachurski, Andrzej Borowiak (PAP)

tzach/ ulb/ mc/

Źródło:PAP
Tematy
Konta firmowe bez ukrytych opłat. Sprawdź najnowszy ranking
Konta firmowe bez ukrytych opłat. Sprawdź najnowszy ranking

Komentarze (1)

dodaj komentarz
ajwaj
To w koncu kto prez. Trumpa wybral :)
Wychodzi, ze caly swiat z wyjatkiem Amerykanów.

Powód histerii "wolnego swiata" jest prosty. Ich od ca 70 lat stosowane "prawo" - allbo was kupimy albo zlamiemy nie funkcjonuje.
Mimo prósb i grózb BRICKS-T robi swoje z de-dolararyzacja wlacznie. Np. dzisiaj hinduscy
To w koncu kto prez. Trumpa wybral :)
Wychodzi, ze caly swiat z wyjatkiem Amerykanów.

Powód histerii "wolnego swiata" jest prosty. Ich od ca 70 lat stosowane "prawo" - allbo was kupimy albo zlamiemy nie funkcjonuje.
Mimo prósb i grózb BRICKS-T robi swoje z de-dolararyzacja wlacznie. Np. dzisiaj hinduscy przyjaciele z prez. Putinem zawieraja ca 20 umów m.in. na S-400 i inne bronie, na dziesiatki mld. $$$ (choc placone w rupiach i rublach):), el. jadrowe, infrastruktura komun. w tym kolejowa. Indie oddali kwitki na zielone i kupili se zlota. Jedwabny szlak w Indiach sie buduje. itd.itp. Kal-boje niepotrzebni.
Dawno by lecialy demokratyczne naloty dywanowe Jankesów z napalmem > ale sily nie ma. Pakiet wiekszosciowy w "Ziemia spólka akcyjna" kal-boje stracili na zawsze.

Powiązane: Polityka

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki