Tysiące osób zgromadziły się we wtorek przed siedzibą parlamentu Węgier, by zaprotestować przeciwko - jak to ujęli - antydemokratycznym posunięciom rządu Viktora Orbana. Organizatorzy określili wydarzenie początkiem ruchu oporu przeciwko władzy skupionej wokół partii Fidesz.


"Jeśli nie podniesiemy głosu teraz, później nie będziemy już w stanie tego zrobić" - wezwali inicjatorzy demonstracji. Lokalne media opozycyjne oszacowały, że przed węgierskim parlamentem zgromadziło się kilkadziesiąt tysięcy osób.
Do demonstracji wzywały osobistości publiczne, w tym pisarze, aktorzy, muzycy i dziennikarze. Robert Puzser, który zaprosił w ubiegłym tygodniu na wydarzenie w mediach społecznościowych, ocenił, że "to ostatni moment, by bronić demokracji, zanim Węgry odpłyną w kierunku +Unii Eurazjatyckiej+".
Na miejscu widać było wiele flag Węgier, tęczowych flag LGBT (na Węgrzech trwa 30. edycja festiwalu Budapest Pride - PAP) oraz symboli Unii Europejskiej. Zgromadzeni skandowali m.in. "Zepsuty Fidesz!"
"Wszyscy mamy obowiązek wykrzyczeć swój sprzeciw" - powiedziała jedna z organizatorów, Agnes Lampe. Komentując niedawne odłożenie głosowania nad kontrowersyjną ustawą uderzającą w organizacje pozarządowe zauważyła, że "każdy dziennikarz ma obowiązek zabrać głos".
W połowie maja Fidesz złożył w parlamencie projekt ustawy, która ma umożliwić opracowanie listy organizacji otrzymujących zagraniczne fundusze i ograniczyć ich swobodę działania lub nawet je rozwiązać, gdyby uznano, że zagrażają suwerenności Węgier czy węgierskiej kulturze. Na początku czerwca głosowanie przełożono na jesienną sesję parlamentu.
Kolejny z mówców, popularny twórca internetowy Peter Radics, oskarżył Orbana o polaryzację społeczeństwa, mówiąc, że skierował on "Węgra przeciwko Węgrowi, brata przeciwko bratu". "Rodziny się rozpadają, przyjaciele zrywają kontakt, bo ktoś +nie myśli tak, jak trzeba+" - stwierdził Radics.
Protestujący oskarżają rząd o jeszcze mocniejsze zwrócenie się ku autorytarnym taktykom w odpowiedzi na odnotowywany w sondażach spadek popularności Fideszu. Denes Sallai, raper, powiedział tłumowi, że widzi oznaki słabnięcia popularności Orbana i jego ugrupowania. "Większość ludzi ma dość tego reżimu i wydaje się, że istnieje realne prawdopodobieństwo, że w przyszłym roku, po 16 latach, Fidesz nie będzie partią, która utworzy rząd" – powiedział.
Z Budapesztu Jakub Bawołek (PAP)
jbw/ mal/





















































