Komisja Nadzoru Finansowego opublikowała dane o sektorze bankowym za marzec 2023. Jak wynika z raportu, na koniec pierwszego kwartału banki dysponowały siecią 10 219 placówek. To o 402 mniej niż przed rokiem. Zatrudnienie w branży wzrosło o 340 etatów.


Z kwartału na kwartał ubywa placówek bankowych. Na koniec marca 2023 branża bankowa dysponowała 10 219 punktami obsługi klienta. To placówki własne (5 tys.), przedstawicielstwa i sieć franczyzowa. W porównaniu do danych sprzed roku jest to spadek o 402 oddziały. W porównaniu do danych sprzed dekady – spadek o 5,2 tys. placówek.
Wraz z topniejącą siecią placówek kurczy się zatrudnienie w bankowości. Na koniec I kwartału 2023 r. w branży pracowało niecałe 143 tys. osób. W porównaniu do danych sprzed roku jest to co prawda wzrost o 340 etatów, ale długofalowy trend jest odwrotny. Dziesięć lat temu w bankowości pracowało 174,5 tys. ludzi, czyli o 31,5 tys. więcej. Żeby zobrazować skalę spadku, można to porównać np. do liczby ludności Mławy czy Żywca.
Spadki zatrudnienia wyhamowały
Trzeba jednak zwrócić uwagę, że w ostatnich miesiącach spadki zatrudnienia wyhamowały. O ile w ubiegłych latach branża kurczyła się po kilka tysięcy etatów rocznie, to w minionym roku sytuacja była w miarę stabilna. Co więcej, w całym 2022 r. po raz pierwszy od lat liczba etatów minimalnie wzrosła. Być może jest to sygnał, że zatrudnienie w branży spadło do optymalnego poziomu.
Warto zwrócić uwagę na jeszcze jedno ciekawe zjawisko – rośnie zatrudnienie w centralach banków. Na koniec marca pracowało tam 83 tys. ludzi. W sieci placówek jedynie 59 tys. Przed dekadą – gdy placówek było znacznie więcej – proporcje były odwrotne. W centralach pracowało 72 tys. ludzi, a w placówkach ponad 100 tys.
Z danych Banku Światowego wynika, że na koniec 2021 roku (najnowsze dostępne dane) w Polsce na 100 tys. dorosłych mieszkańców przypadało 23 placówki bankowe. Dekadę wcześniej było ich 34. Ale Polska nie jest wyjątkiem na mapie Europy. Oddziałów ubywa niemal wszędzie. Na przykład w Niemczech wskaźnik ten spadł w ciągu dekady z 14 do 9 placówek, we Francji z 39 do 33, w Holandii z 19 do 5, a w Szwecji z 21 do 11. Likwidowanie placówek to ogólnoświatowy trend.
Klienci wolą bankowość elektroniczną
Z czego to wynika? Przede wszystkim ze zmieniających się preferencji użytkowników. Młode pokolenie klientów coraz rzadziej korzysta z placówek, bo większość operacji finansowych wykonuje w telefonach. Z danych Bankier.pl wynika, że użytkowników bankowości mobilnej jest już ponad 20 mln, z czego 13 mln to klienci mobile only. W żargonie bankowym oznacza to osoby, które korzystają wyłącznie z telefonów i nie logują się już np. do bankowości internetowej. Takie osoby nie potrzebują już obsługi w okienkach kasowych, a do placówek przychodzą jedynie w wyjątkowych sytuacjach – np. gdy potrzebują zaciągnąć kredyt na mieszkanie.
W efekcie zmieniają się też same placówki. Znikają tradycyjne okienka, w których można było dokonać wpłaty czy wypłaty gotówki. Banki rozwijają koncept tzw. placówek bezgotówkowych, które pełnią przede wszystkim rolę doradczą. Z danych Bankier.pl wynika, że takich oddziałów banki mają już ponad 600 (na 5 tys. placówek własnych). Zmienia się też nomenklatura – na przykład ING nie mówi już o swoich placówkach „oddziały”, bo używa terminu „miejsce spotkań”. Bo do takich miejsc klienci przychodzą przede wszystkim porozmawiać o produktach finansowych, a nie zlecić przelew. Wpłaty czy wypłaty realizowane są w urządzeniach samoobsługowych
– Nie spodziewam się, żeby placówki fizyczne przetrwały w takiej formule, jak ją dziś kojarzymy – mówi Piotr Arak, dyrektor Polskiego Instytutu Ekonomicznego. – Na pewno będzie znacznie mniej osób, z którymi będziemy mieć bezpośredni kontakt. Zadania kasjera są w 97 proc. automatyzowane, zwłaszcza w przypadku czynności rutynowych – dodaje.
Przedstawiciele branży nie mają wątpliwości, że nadchodzą wielkie zmiany w bankowości. Więcej na ten temat w tekście Katarzyny Wiązowskiej pt. „Pracownicy banków na wyginięciu. Już niedługo nie będą potrzebni”.