Rok 2015 był ciężki dla inwestorów. Akcje, obligacje, surowce i złoto przyniosły straty, a na lokatach nie dało się zarobić. Znakomitą inwestycją znów okazał się amerykański dolar.


Mijający rok zaczęliśmy od finansowego trzęsienia ziemi, jakim była decyzja Szwajcarskiego Banku Narodowego. 15 stycznia SNB ogłosił, że zaprzestaje obrony minimalnego kursu wymiany euro na franka (1,20) i ścina trzymiesięczny Libor CHF do przedziału od -1,25% do -0,25%. Decyzja Szwajcarów skutkowała nagłą, 12-procentową aprecjacją franka. Wielu inwestorów i analityków nie mogło uwierzyć, że jeden z najważniejszych banków centralnych świata zwyczajnie ich okłamał.
Ofiarami decyzji SNB padło kilku brokerów foreksowych oraz setki tysięcy zadłużonych w helweckiej walucie. Wbrew lamentom niektórych prezesów szwajcarska gospodarka poradziła sobie całkiem nieźle i skok notowań franka okupiła tylko wyhamowaniem wzrostu PKB i łagodną deflacją.
Miłe złego początki
Na początku 2015 roku sytuacja na rynkach wyglądała dość dobrze. Co prawda wybory w Grecji wygrali lewacy spod szyldu Syrizy, ale tym inwestorzy zaczęli się na poważnie martwić dopiero późną wiosną. Do maja ceny akcji rosły: Nasdaq poprawił szczyt z bańki internetowej, S&P500, Dow Jones i DAX ustanowiły nowe nominalne rekordy wszech czasów, a giełdy w Azji wdrapały się na wieloletnie maksima wyniesione na fali manii spekulacyjnej w Chinach.
Miło było nawet na GPW. 8 maja WIG znalazł się na najwyższym poziomie od stycznia 2008 roku wyznaczając szczyt hossy rozpoczętej na przełomie 2011/12. Wzrosty na giełdach finansował Europejski Bank Centralny, który w marcu rozpoczął program skupu obligacji (QE) dostarczając na rynki 60 mld euro miesięcznie. Przy okazji Draghi i spółka zdołowali euro: kurs EUR/USD spadł z 1,20 na początku roku do 1,05, w marcu osiągając najniższy poziom od 12 lat.
Rynki akcji i obligacji pompowane były przez operacje typu carry trade. Nowością był fakt, że walutą pożyczaną w ramach carry trade stało się euro. Dało to o sobie znać podczas spadków cen akcji, którym towarzyszył wzrost kursu EUR/USD – to spanikowani spekulanci masowo odkupywali pożyczone euro. Do kwietnia na tych operacjach korzystał również polski złoty – cena euro po raz pierwszy od 2011 roku spadła poniżej czterech złotych. Niestety, nie zagościła tam na długo.
Szaleństwa EBC wywołały równie nieodpowiedzialne odruchy obronne w mniejszych europejskich bankach centralnych. Oprócz Szwajcarii do świata ujemnych stóp procentowych dołączyły Szwecja i Dania. Wiosną papiery dłużne o wartości nominalnej ponad 3,5 biliona USD były notowane przy ujemnych rentownościach! Rok 2015 stał pod znakiem luzowania i tak już ekstremalnie luźnej polityki monetarnej. Tylko do marca stopy obniżyły 24 banki centralne, w tym Narodowy Bank Polski.
Bańka na rynku europejskich papierów skarbowych osiągnęła swą kulminację w kwietniu, gdy rentowność 10-letnich obligacji Niemiec spadła niemal do zera, a nawet tak zadłużone kraje jak Włochy czy Francja mogły się finansować najtaniej w historii. W kwietniu i maju ceny europejskich obligacji mocno spadły i to mógł być początek wieloletniej bessy na rynku długu (czyli okres wzrostu rentowności).
Wakacyjne przesilenie…
Na początku maja na giełdach w Europie rozpoczęła się korekta. Inwestorzy obawiali się wyjścia Grecji ze strefy euro. Rząd Syrizy zaszantażował wierzycieli bankructwem. Na przełomie czerwca i lipca euroland stanął na krawędzi Grexitu. Lecz polityka utrzymania euro za wszelką cenę i tym razem wzięła górę nad zdrowym rozsądkiem i ekonomiczną kalkulacją. Porzuceni przez Putina Grecy potulnie przyjęli wszystkie warunki narzucone im przez tzw. Trojke. Grecja póki co pozostała w strefie euro, a jej niespłacalne zobowiązania wobec europejskich podatników wzrosną o ok. ¼.
Na GPW lęk przed Grexitem był słabszy od strachu przed rodzimymi politykami. Przedstawiciele PiS jak i PO jakby uparli się, aby zdołować warszawski parkiet. A to poprzez zmuszenie kontrolowanych przez Skarb Państwa giełdowych spółek energetycznych do ratowania upadających śląskich kopalń węgla, a to podatkiem od kredytów i ubezpieczeń uderzali w banki i PZU, lub też huśtając kursem KGHM (niespełnionymi) obietnicami zniesienia „kagiemnego”.
Obawy budził też program ogromnych wydatków socjalnych forsowany przez PiS oraz upolitycznienie kwestii partycypacji sektora bankowego w restrukturyzacji kredytów walutowych. Dodajmy niezawinioną przez polskich polityków przecenę surowców i otrzymujemy rezultat w postaci spadku WIG-u 20 o 20%. Gorzej wypadły tylko indeksy w Nikozji (-21%) Atenach (-25%) i Kijowie (-34%).
Przeczytaj także
Na świecie prawdziwą grozą powiało dopiero w lipcu i sierpniu, gdy rynkami finansowymi wstrząsnęły wydarzenia w Chinach. Najpierw był to krach, jakim zakończyła się bańka na chińskim rynku akcji. Później były to dane makroekonomiczne pokazujące załamanie chińskiego importu oraz recesję w przemyśle. Co więcej, autorytarne (i nieskuteczne) działania władz ChRL próbujących okiełznać paniczne spadki na giełdzie udowodniły, że chińskie politbiuro nie jest wszechwładne i że nawet Pekinowi sytuacja na giełdzie (lub w gospodarce) może się wymknąć spod kontroli.
Strach przed sytuacją w Chinach sprawił, że w sierpniu w ciągu zaledwie pięciu sesji S&P500 spadł o 11%, co powstrzymało Rezerwę Federalną przed wrześniową podwyżką stóp procentowych. Obawy przed „twardym lądowaniem” przeinwestowanej i przekredytowanej chińskiej gospodarki doprowadziły do surowcowego armageddonu. Cena ropy naftowej spadła z 60 USD do 37 USD za baryłkę, wyrównując dołek z grudnia 2008 roku. Mierzący ceny podstawowych surowców indeks CRB znalazł się najniżej od 13 lat, w ciągu roku obniżając się o 23%. Był to piąty z rzędu rok przeceny surowców, co jest pierwszym takim wydarzeniem od przynajmniej 30 lat.
Przeczytaj także
O ile kierowcy i firmy transportowe cieszyły się z najtańszych od wielu lat paliw, to sektor wydobywczy znalazł się pod wielką presją. Wojna na wyniszczenie prowadzona przez Saudyjczyków i amerykański sektor łupkowy wraz z kryzysem gospodarczym w Chinach doprowadziły do cięcia inwestycji i zwolnień pracowników. W Polsce objawiło się to faktyczną plajtą Kompanii Węglowej. Kłopoty miały kraje, których gospodarka oparta jest o sektor wydobywczy: Rosja, Iran, Brazylia, Norwegia, Kanada czy Australia. Waluty tych państw w 2015 roku doznały wyraźnego osłabienia.
... i jesienna stabilizacja
Wrzesień i październik przyniosły odreagowanie na dojrzałych giełdach, ale już nie na GPW i innych parkietach zaliczanych do grona emerging markets. W Polsce szczególnie dojmująca była zapaść WIG20, który po wyłamaniu się z 4-letniej konsolidacji (2000-2630 pkt.) na początku grudnia spadł do 1745 pkt. W niełasce były też polskie papiery skarbowe – rentowność 10-latek sięgnęła 3,4% i wyrównała szczyty z czerwca i lipca. Jeszcze w styczniu dochodowość 10-latek była niższa od 2%.
W pełnym odwrocie był polski złoty. Cena euro podskoczyła do 4,37 zł, wyznaczając najwyższy poziom od roku, a dolar kosztował najwięcej od 2004 roku. Koszyk PLN złożony po równo z EUR, USD, CHF i GBP osiągnął najwyższą wartość od 11 lat. Dopiero ostatnie dni grudnia przyniosły kontrofensywę złotego: euro potaniało do 4,23 zł, a dolar do 3,87 zł.
Po styczniowej decyzji SNB kurs franka przez resztę roku poruszał się w przedziale 3,80-4,062 zł. Znacznie ciekawiej było na parze funt-złoty. Brytyjska waluta kontynuowała trend wzrostowy rozpoczęty wiosną 2013 roku, w listopadzie po raz pierwszy od 11 lat trwale przełamując barierę sześciu złotych. Jednak w grudniu szterling potaniał z 6,09 zł do 5,72 zł.
Rok zamknęliśmy tym, czym go otworzyliśmy: decyzjami bankierów centralnych. 3. grudnia EBC obniżył stopę depozytową z –0,20% do -0,30% (!) oraz wydłużył QE o sześć miesięcy, przynajmniej do końca marca 2017 roku. Draghi i spółka brną więc głębiej w Matrix ujemnych stóp procentowych i szkodliwego procederu „drukowania” pieniędzy.
W przeciwnym kierunku poszli Amerykanie. Rezerwa Federalna dokonała pierwszej od 2006 roku podwyżki stóp procentowych, zrywając z trwającą aż siedem lat polityką zerowych stóp. Jeszcze nigdy wcześniej Fed nie trzymał stóp tak nisko przez tak długo, przy pomocy kolejnych fal QE pompując spekulacyjne balony niemal we wszystkich zakamarkach rynków finansowych. Fed zaczął podnosić koszty kredytu, gdy amerykańska gospodarka zmierza w stronę recesji, a giełdowe indeksy ocierają się o historyczne szczyty.
Straty na wszystkich frontach
Kombinacja tak wielu niecodziennych zjawisk (ujemne stopy procentowe w Europie, podwyżki stóp w USA, kryzys w Chinach, przecena surowców, dezinflacja, problemy strefy euro) sprawiła, że sprawdzone schematy inwestowania zawiodły.
Roczne stopy zwrotu głównych klas aktywów finansowych.
|
Rok |
Akcje (S&500) |
Obligacje |
Złoto |
Certyfikat bankowy |
Surowce (CRB) |
|---|---|---|---|---|---|
|
2008 |
-38,5% |
2,1% |
5,0% |
3,0% |
-36,0% |
|
2009 |
23,5% |
-0,5% |
24,7% |
0,6% |
23,5% |
|
2010 |
12,8% |
2,6% |
29,6% |
0,3% |
17,4% |
|
2011 |
0,0% |
7,6% |
10,2% |
0,3% |
-8,3% |
|
2012 |
13,4% |
3,9% |
7,0% |
0,3% |
-3,4% |
|
2013 |
29,6% |
-2,5% |
-28,2% |
0,2% |
-5,0% |
|
2014 |
11,4% |
5,6% |
-1,6% |
0,2% |
-17,9% |
|
2015 |
-0,7% |
0,4% |
-10,5% |
0,2% |
-23,4% |
| Źródło: obliczenia własne. | |||||
Z punktu widzenia inwestora amerykańskiego nie bardzo było na czym zarobić. Akcje (reprezentowane przez indeks S&P500) zamknęły rok neutralnie, podobnie jak obligacje (Vanguard Total Bond Market ETF). Złoto straciło 10,5%, surowce ponad 23%, a lokaty bankowe od kilku lat płacą praktycznie zero. W rezultacie zrównoważony portfel złożony po równo z akcji, obligacji, złota i gotówki przyniósł stratę 2,8%, co było najgorszym rezultatem od roku 2008.
Polski inwestor miał jeszcze gorzej. WIG stracił w 2015 roku 9,6%. Stopy zwrotu z funduszy dłużnych zgromadzonych w bazie Bankier.pl wahały się od -2,1% (pomijamy likwidowany fundusz Inventum Obligacji) do 2,6%, przy średniej zbliżonej do zera. Roczna lokata bankowa założona w styczniu 2015 roku mogła przynieść w najlepszym razie 3,3% brutto, czyli 2,67% po uwzględnieniu podatku Belki. Sytuacji polskiego inwestora nie uratowało złoto, którego cena wyrażona w PLN spadła o 0,8%. Indeks złotego mierzący wartość polskiej waluty względem dolara, euro, funta szterlinga i franka szwajcarskiego obniżył się o 1,6% notując drugi stratny rok z rzędu.
Tam dało się jeszcze zarobić
|
Kraj |
Indeks |
Zmiana w 2015 |
|---|---|---|
|
Chiny |
SSE B-SHARE |
46,7% |
|
Łotwa |
OMX RIGA |
45,7% |
|
Węgry |
BUX |
43,8% |
|
Islandia |
ICEX |
38,0% |
|
Argentyna |
MERVAL |
36,1% |
|
Słowacja |
SAX |
31,1% |
|
Rosja |
MICEX |
26,1% |
|
Estonia |
OMX TALLINN |
19,1% |
|
Nowa Zelandia |
NZX50 |
13,6% |
|
Belgia |
BEL20 |
12,7% |
|
Włochy |
FTSE MIB |
12,7% |
|
Finlandia |
HEX |
10,8% |
|
Portugalia |
PSI20 |
10,8% |
|
Niemcy |
DAX |
9,6% |
|
Chiny |
SSE COMP |
9,4% |
|
Japonia |
NIKKEI225 |
9,1% |
|
Francja |
CAC40 |
8,6% |
|
Wilno |
OMX VILNIUS |
7,4% |
|
USA |
NASDAQ COMP |
5,7% |
|
Norwegia |
OSE |
4,7% |
|
Holandia |
AEX |
4,4% |
|
Korea Płd. |
KOSPI |
2,4% |
|
Czechy |
PX |
1,0% |
|
USA |
S&P500 |
-0,7% |
|
Meksyk |
IPC |
-0,1% |
|
Australia |
ALL ORDINARIES |
-0,8% |
|
Rumunia |
BET |
-1,1% |
|
Szwecja |
OMX STOCKHOLM |
-1,2% |
|
USA |
DJIA |
-2,2% |
|
Szwajcaria |
SMI |
-1,8% |
|
Świat |
MSCI WORLD |
-2,7% |
|
Filipiny |
PSEI |
-3,9% |
|
Malezja |
KLCI |
-3,9% |
|
Rosja |
RTS |
-4,3% |
|
Chile |
IPSA |
-4,4% |
|
Wlk. Brytania |
UK100 |
-4,9% |
|
Indie |
SENSEX |
-5,0% |
|
Hong Kong |
HANG SENG |
-7,2% |
|
Hiszpania |
IBEX35 |
-7,2% |
|
Kanada |
S&P/TSX COMP |
-10,2% |
|
Tajwan |
TAIEX |
-10,4% |
|
Bułgaria |
SOFIX |
-11,7% |
|
Indonezja |
JCI |
-12,1% |
|
Brazylia |
BOVESPA |
-13,3% |
|
Tajlandia |
SET |
-14,0% |
|
Singapur |
STRAITS TIMES |
-14,3% |
|
Turcja |
BIST100 |
-15,0% |
|
Polska |
WIG20 |
-19,7% |
|
Grecja |
ATHEX COMP |
-24,3% |
|
Ukraina |
UX |
-33,6% |
Były jednak rynki, na których dało się zarobić. Wśród 50 światowych indeksów najwyższą stopę zwrotu (46,7%) odnotował chiński Shanghai B-Shares, zrzeszający akcje spółek dostępne dla inwestorów zagranicznych. Podium uzupełniła niewielka giełda w Rydze (+45,7%) oraz węgierski BUX (+43,8%). Globalny indeks cen akcji MSCI World odnotował spadek o 2,7%. Na plusie rok zakończyło 25 z 50 indeksów, ale tylko 13 zyskało więcej niż 10%. Stratę ponad 10% wygenerowało 11 indeksów. Najsłabszy był ukraiński UX (-33,6%), greckie Athex (-24,3%) oraz polski WIG20 (-19,7%).
Dolar najpopularniejszą grą na rynku
Jedną z lepszych inwestycji A.D. 2015 był amerykański dolar. „Zielony” kontynuował rajd z 2014 roku umacniając się o 11,4% wobec euro, zyskując 0,3% względem japońskiego jena, 5,8% wobec funta szterlinga i 5,5% wobec chińskiego juana. Frank szwajcarski stracił do dolara 0,8%.
Dolar najmocniej zyskiwał względem walut krajów surowcowych. W stosunku do swojego kanadyjskiego brata umocnił się o blisko 20%, względem dolara australijskiego 12%, wobec południowoafrykańskiego randa aż o 34%, korony norweskiej o 19%, a rosyjskiego rubla o 22%. Względem złotego „zielony” umocnił się o 10,9%, w grudniu osiągając najwyższą wartość od 11 lat.
Do 24 grudnia ważony kursami 26 walut indeks dolara urósł o 11,6% po tym, jak w 2014 roku zyskał 10,5%. Był to czwarty z rzędu rok aprecjacji amerykańskiej waluty. Od historycznego dna z sierpnia 2011 roku indeks dolara ważony kursami walut najważniejszych partnerów handlowych USA wzrósł o imponujące 36%. Od momentu zerwania wymienialności dolara na złoto przez 44 lata obserwowaliśmy tylko dwie tak silne fale aprecjacji USD. Pierwsza miała miejsce w latach 1978-85 i wyniosła indeks dolara w górę o 54,8%. Druga fala z lat 1995-2002 umocniła „zielonego” o 34,1%.
Zatem średnio cykl aprecjacji dolara trwa ok. 7 lat, w trakcie których amerykańska waluta umacnia się o 44,5%. Jest zatem szansa, że obecny rajd „zielonego” jeszcze się nie zakończył i jeśli tylko Fed nie wygładzi ścieżki oczekiwanych podwyżek stóp procentowych, to rok 2016 może przynieść dalszy wzrost notowań dolara. Choć raczej już nie w dwucyfrowym tempie obserwowanym przez ostatnie dwa lata.






















































