W 2050 r. w Polsce będzie mieszkało tylko 34 mln 856 tys. ludzi – tak wynika z najnowszej prognozy demograficznej Głównego Urzędu Statystycznego. Oznacza to spadek liczby ludności w stosunku do 2014 r. o 3,15 mln osób, czyli o ponad 8 proc. Osoby w wieku 65+ będą stanowiły 31,5 proc. populacji. Jednocześnie liczba kobiet w wieku rozrodczym spadnie o 1/3!


Prognozy mają to do siebie, że zwykle się nie sprawdzają. Model GUS-u oparty jest o współcześnie występujące czynniki. Jest on prawdopodobny, ale nie można mieć pewności, że faktycznie liczba mieszkańców Polski spadnie. Raczej należy go rozumieć jako informację, że jeśli nic się nie zmieni, to populacja naszego kraju będzie się zmniejszać. Przykładowo, w latach 80-tych prognozowano, że w okolicach 2000 roku urodzi się 40 milionowy Polak.
Przeczytaj także
Trend się odwrócił, bo zmieniły się stosunki społeczne i ekonomiczne. Niewykluczone, że do 2050 r. znów ulegną one zmianie, np. na skutek nieprzewidywalnego nagłego kataklizmu, wielkiego odkrycia naukowego lub mody. Niemniej, na razie z modelu GUS-u wynika, że populacja naszego kraju będzie maleć.
Prognoza ludności Polski w latach 2015-2050 | ||||
---|---|---|---|---|
Rok | Ogółem | Wiek przedprodukcyjny | Wiek produkcyjny | Wiek poprodukcyjny |
2015 | 38001529 | 5 714 790 | 26 207 735 | 6 076 238 |
2020 | 37922556 | 5 791 311 | 24 905 691 | 7 225 554 |
2030 | 37254576 | 5 139 747 | 23 477 210 | 8 637 619 |
2040 | 36073444 | 4 502 452 | 22 194 526 | 9 376 466 |
2050 | 34856003 | 4 389 704 | 19 485 265 | 10 981 034 |
Źródło: GUS, opracowanie Bankier.pl. |
Popracujesz nie tylko na swoich dziadków
Demografowie zwracają uwagę, że sam ubytek liczby ludności nie jest wielkim zagrożeniem. Kłopot polega na tym, że poważnej zmianie ulegnie struktura demograficzna Polski. Liczba ludzi w wieku powyżej 65 lat w 2020 r. zwiększy się o 1,1 mln - do 7,2 mln. Jednocześnie liczba zdolnych do pracy spadnie z 26 mln do 24,9 mln. Oznacza to, że teoretycznie spadnie podaż pracujących, z których dochodów trzeba będzie utrzymywać coraz większa liczbę osób pobierających świadczenia z ZUS-u.
Do 2020 r. tego zbytnio nie odczujemy, bo w Polsce wciąż rośnie wskaźnik zatrudnienia – na ten moment wynosi on 64 proc., co przekłada się 16,5 mln pracujących. Z szacunków Komisji Europejskiej wynika, że Polska ma potencjał nawet na 75-procentowy wskaźnik zatrudnienia. Obecnie celem dla naszego kraju jest osiągnięcie 70 proc. w 2020 r. – to oznaczałoby, że liczba pracujących zwiększyłaby się do 17,4 mln osób.
Większa liczba pracujących do 2020 r. powinna zamortyzować zwiększoną liczbę potencjalnych świadczeniobiorców z ZUS-u – słowem, do tego momentu nie odczujemy, że niż demograficzny nas coraz więcej kosztuje. Co za tym idzie – nie będzie istniała odczuwalna potrzeba np. zwiększenia wieku emerytalnego lub obniżenia świadczeń emerytalnych. Prawdziwe kłopoty zaczną się dopiero po 2025 r., kiedy wskaźnik zatrudnienia osiągnie punkt graniczny, a liczba ludzi w wieku poprodukcyjnym wciąż będzie rosła.
Przeczytaj także
Spadnie bezrobocie, wzrosną pensje...ale brutto
W praktyce oznacza to poważne zmiany ekonomiczne, które pozornie będą wyglądały optymistycznie. Stopa bezrobocia na stałe spadnie do poziomu 5-6 proc. W warunkach dużego popytu na pracę jej cena wzrośnie, czyli płace powinny się wyraźnie zwiększyć (naturalnie nie w każdej branży w równym stopniu). Ale co z tego, że wzrosną nam wynagrodzenia brutto skoro Państwo, by utrzymać rosnącą grupę niezdolnych (w tym też niechętnych do pracy), zwiększy obciążenia podatkowe? Dzisiaj klin podatkowy wynosi 41 proc., ale za 15 lat może to być już 60 proc. lub nawet więcej.
Nadejdą złote czasy dla geriatrów (ogólnie branży nastawionej na świadczenie usług dla osób starszych). To z całą pewnością przyśpieszy poziom innowacyjności w zakresie np. wygody życia i obsługi gospodarstwa domowego – za 10 lat nie powinna nikogo dziwić lodówka podłączona do Internetu, która sama zamawia brakujące produkty.
Niewątpliwie kłopot będą mieli nauczyciele, których obecnie jest ponad pół miliona na 5,8 mln dzieci i młodzieży w wieku szkolnym. W 2020 r. podaż uczniów zmaleje o 100 tysięcy, a do 2030 r. będzie ich już tylko 5 mln, czyli 15 proc. mniej niż w 2014 r. Czy równocześnie zmaleje podaż nauczycieli? Prawdopodobnie tak.
Obecnie rząd planuje obniżenie wieku emerytalnego – bo jeszcze może sobie na to pozwolić. Ale od zmian w systemie emerytalnym nie uciekniemy. Dlatego ten okres powinien być traktowany jako czas na przeprowadzenie poważnej i kompleksowej reformy, z uwzględnieniem nie tylko interesu świadczeniobiorców, ale przede wszystkim tych, którzy na te świadczenia będą łożyć. To czas na wypracowanie kompromisu i nowych mechanizmów finansowania emerytur.
Przeczytaj także
Europa vs Azja
Do 2030 r. populacja Polski ma zmniejszyć się o 1 mln osób. W tym samym czasie przybędzie 350 mln Hindusów, 40 mln Amerykanów, 30 mln Indonezyjczyków, ponad 80 mln Nigeryjczyków, 50 mln Pakistańczyków, 20 mln Brazylijczyków, 15 mln Meksykanów. Ludności (rdzennej) ubędzie, z nielicznymi wyjątkami, tylko w Europie i Japonii.
I faktycznie jeśli nic się nie zmieni, to mamy problem nie tylko jako kraj, ale jako „cywilizacja europejska”. To my będziemy w mniejszości. Miejmy nadzieję, by konieczność zrównoważenia systemu emerytalnego była wtedy naszym największym problemem.
38 001 529 |