REKLAMA

Bezwarunkowa kapitulacja Grecji

Krzysztof Kolany2015-07-14 00:00główny analityk Bankier.pl
publikacja
2015-07-14 00:00

Ustalenia euro-szczytu są miażdżące dla Grecji. Ateny zobowiązały się spełnić wszystkie żądania wierzycieli w zamian dostając OBIETNICĘ uruchomienia pożyczek z ESM. Premier Cipras oszukał Greków podpisując się pod wszystkim, co jego rodacy odrzucili w referendum.

Bezwarunkowa kapitulacja Grecji
Bezwarunkowa kapitulacja Grecji
/ Rada Europejska

Wymęczonego po wielogodzinnych negocjacjach dokumentu nie powstydziliby się komicy Monty Pythona. „Zważywszy na potrzebę odbudowania zaufania do Grecji, szczyt strefy euro przyjmuje zobowiązanie greckich władz do bezzwłocznego wdrożenia pierwszego zestawu legislacji” - i na następnej stronie unijny decydenci precyzują, jakie ustawy ma przepchnąć przez grecki parlament premier Cipras, aby „odzyskać zaufanie” „Instytucji” (zwanych jeszcze niedawno „trojką”).

(fot. AFP PHOTO/ JOHN THYS / EastNews)

Pożyczka na drakońskich warunkach

Na wstępnie Grecja musi się sama zgłosić po „wsparcie” do Międzynarodowego Funduszu Walutowego, który bez powodzenia próbował na Grekach wymusić reformy gospodarcze przez ostatnie 5 lat. Jedyne, co udało się faktycznie wymóc, to podwyżki podatków, które wpędziły kraj w wieloletnią depresję gospodarczą.

 Ponadto do środy Grecja musi:

  1. „usprawnić” system VAT i „poszerzyć bazę podatkową”, aby zwiększyć przychody państwa. Czyli podnieść stawki VAT-u  na większość towarów i usług do 23% i 13%, obniżając dochody dyspozycyjne ludności i uderzając w konkurencyjność greckiego sektora turystycznego (cieszącego się uprzywilejowanymi, obniżonymi stawkami VAT).
  2. „wprowadzić środki poprawiające długoterminową stabilność systemu emerytalnego” - czyli podnieść wiek emerytalny, co akurat Grecy powinni byli zrobić sami już wiele lat temu. Tylko jak to ma się do programu Syrizy, która szła do wyborów z obietnicami dania wszystkim wszystkiego?
  3. „zabezpieczyć pełną prawną niepodległość Elstatu”. Rozumiem, że greckie statystyki są co najmniej „wątpliwe”, ale „pełna niepodległość” (od kogo?) urzędu statystycznego to dość interesujący postulat wierzycieli. I z pewnością świadczący o „zaufaniu między partnerami”.
  4. „w pełni wdrożyć” zapisy Traktatu o Stabilności, Koordynacji i Zarządzania w Unii Ekonomicznej i Monetarnej. W szczególności chodzi o utworzenie niezależnej od greckiego rządu Rady Fiskalnej, która współdecydowałaby o polityce fiskalnej Hellady tak, aby kraj wypracowywał wymaganą przez wierzycieli nadwyżkę pierwotną umożliwiającą spłatę zadłużenia. „Ufaj, ale sprawdzaj” - powiedzenie Feliksa Dzierżyńskiego pozostaje aktualne.

Na kolejnych pięciu stronach wypisane jest, co jeszcze muszą zrobić Grecy, aby otrzymać obietnicę  zwiększenia ich długu o kolejne 83-86 mld euro. Oprócz kwestii oczywistych i pożądanych (np. postawienie na nogi administracji i sądów, ograniczenie przywilejów emerytalnych, deregulacji gospodarki, uelastycznienia prawa pracy itd.) lista życzeń „Instytucji” obfituje w nowinki nietestowane jeszcze na żadnym kraju Unii Europejskiej.

Oddajcie nam władzę nad bankami

Wśród priorytetów (z terminem wykonania do 22.07) znajduje się przeniesienie do greckiego systemu prawnego zapisów unijnej dyrektywy BRRD. Pod tym szerzej nieznanym skrótem kryją się unijne zarządzenia odnośnie do „restrukturyzacji i uporządkowanej likwidacji banków” (ang. Bank Recovery and Resolution Directive). Dziwnym trafem wiele unijnych państw (w tym m.in. Francja, Włochy, Szwecja i Polska) mimo ponagleń Brukseli wciąż zwleka z wdrożeniem BRRD.

Rządy narodowe bronią się przed BRRD z bardzo prostego powodu: dyrektywa oddaje unijnym agendom (KE i EBC) kontrolę nad likwidacją banków uznanych za niewypłacalne. Chodzi o to, aby bankrutujące banki były „restrukturyzowane” nie za pieniądze podatników (tzw. bail-out), lecz za pieniądze ich akcjonariuszy, wierzycieli i deponentów (tzw. bail-in).

A że wszystkie duże greckie banki są niewypłacalne, to Grecja może stać się poligonem doświadczalnym do przetestowania BRRD. Tak samo jak dwa lata temu na Cyprze przeprowadzono eksperyment obciążając deponentów kosztami ratowania miejscowych banków (posiadacze depozytów stracili 47,5% od kwot powyżej 100 tys. euro).

Implementując BRRD Grecja faktycznie oddaje unijnym instytucjom władzę nad swoim sektorem bankowym, który już teraz (nie)funkcjonuje dzięki awaryjnym pożyczkom z banku centralnego (ELA). EBC może w każdej chwili zawiesić zgodę na ELA, obniżyć (lub podwyższyć) jej limit lub zwiększyć wymagane zabezpieczenie. Każda z tych decyzji oznaczałaby natychmiastową plajtę greckich banków. Ale rząd w Atenach póki co ma opcję samodzielnej restrukturyzacji banków przy pomocy nowej emitowanej przez siebie waluty. Przyjęcie BRRD formalnie by tę ścieżkę zamknęło i to ludzie EBC decydowaliby, czy np. zamknąć bank kontrolowany przez kapitał z Francji, czy bank będący własnością greckich inwestorów.

Fundusz powiernictwa niemieckiego

W zamian za obietnicę kolejnych 83-86 mld euro pożyczek Grecy musieliby też dać w zastaw majątek o wartości 50 mld euro (ciekawe, kto sporządzi wycenę?). Najcenniejsze aktywa będące własnością Republiki Grecji trafiłyby do specjalnego („niezależnego”) funduszu powierniczego, który zobowiązany byłby do sprzedaży (ale niekoniecznie do prywatyzacji) państwowego majątku. Połowa z wpływów (25 mld euro) posłużyłaby do rekapitalizacji greckich banków, a druga połowa poszłaby na spłatę długu publicznego.

Fundusz miałby zostać ustanowiony w Grecji i byłby zarządzany przez greckie władze pod nadzorem właściwych „Europejskich Instytucji” (w oryginale pisane z wielkich liter). Oczywiście wszystko zgodnie z najlepszymi standardami OECD: przejrzyście, uczciwie i godziwie. A w praktyce greckie aktywa zapewne będą nabywane przez „inwestorów” wskazanych przez Berlin i Brukselę po cenach... nazwijmy to „okazyjnych”. Rzecz jasna wierzyciele mają prawo zażądać należytego zastawu, ale nawet podstawiony pod ścianą dłużnik nie powinien przyjmować tak niekorzystnej propozycji.

„Wyżej wymienione warunki stanowią minimalne wymagania (podkreślenie od red.), aby rozpocząć negocjacje z greckimi władzami. Jednakże Szczyt Euro jasno stwierdza, że rozpoczęcie negocjacji nie wyklucza jakichkolwiek finalnych porozumień w sprawie nowego programu ESM” - mówiąc wprost: warunki zawsze mogą się zmienić na niekorzyść Grecji.

„Szczyt Euro wziął pod uwagę, że możliwy program finansowy wymaga od 82 do 86 mld euro” - oznaczałoby to zwiększenie greckiego długu z 320 mld do przeszło 400 mld euro w ciągu trzech lat. O ile nawet MFW nie ma złudzeń, że grecki dług jest absolutnie niespłacalny już teraz, to co dopiero będzie za trzy lata? Aby spłacić zaległe zobowiązania wobec MFW (1,5 mld euro) oraz jeszcze niezaległe płatności do EBC (3,5 mld euro przypadające 20. lipca) kraje strefy euro gotowe są w trybie pilnym pożyczyć Grecji 7 mld euro do środy i dodatkowe 5 mld euro do polowy sierpnia. Dodatkowo greckie banki mogą liczyć na zastrzyk 10-25 mld euro kapitału od ESM.

Cipras wrócił bez tarczy

W starożytnej Sparcie wojownik miał prawo wrócić z wojny tylko zwycięski (z tarczą) lub martwy (na tarczy). Premier Aleksis Cipras wybrał kapitulację zamiast walki i zgodził się na niemal wszystkie żądania trojki, nie uzyskując praktycznie nic w zamian.  Grekom nie udało się osiągnąć swojego sztandarowego postulatu: redukcji długu. „Istnieją poważne obawy dotyczące możliwości utrzymania obsługi  (ang. sustainability) greckiego długu” - czytamy na przedostatniej stronie podsumowania niedzielnego szczytu strefy euro. Winę za taki stan rzeczy autorzy dokumentu zrzucają na karb „pogorszenia” sytuacji ekonomicznej i finansowej w Grecji.

„W razie konieczności Eurogrupa jest gotowa rozważyć możliwe dodatkowe środki (możliwy dłuższy okres spłaty i karencji) mające na celu zapewnienie, że potrzeby finansowe brutto pozostaną na możliwym do utrzymania poziomie”. To zdanie tak kuriozalne, że mogło powstać tylko w wyniku krańcowego zmęczenia unijnych negocjatorów. Dług na poziomie 220% PKB jest możliwy do utrzymania tylko w Japonii, gdzie prasy drukarskie dzień i noc pracują pełną parą, co roku podwajając bazę monetarną. W żadnym kraju strefy euro taki dług nie byłby możliwy do utrzymania bez interwencji na pełną skalę ze strony EBC.

„Szczyt Euro podkreśla, że nominalna redukcja długu nie może zostać podjęta” - to zdanie  dobijające stronę grecką. „Żadnych złudzeń, Panowie” - to mogli usłyszeć Aleksis Cipras i Euklid Cakalotos od kanclerz Merkel.

Konsekwencje dla Grecji i eurostrefy

Porozumienie z 13 lipca jest chyba najgorszym z możliwych wariantów zarówno dla Grecji jak i strefy euro. Premier Cipras sprzeniewierzył się wszystkim swoim obietnicom (wyborczym i powyborczym), zaakceptował kolejny bailout i obarczył rodaków jeszcze większym długiem w zamian za podwyżki i tak już skrajnie wysokich podatków. Rząd lewackiej Syrizy zgodził się na sprzedaż majątku państwowego, przed czym wzbraniali się nawet jego skorumpowani poprzednicy.

Oczywiście, grecki „socjalizm XXI wieku” jest nie do utrzymania i prędzej czy później (zakładam, że raczej prędzej) umrze z braku pieniędzy. Ale Grecy powinni uśmiercić go sami, a nie pod kuratelą europejskich „instytucji”. Problem w tym, że zdecydowana większość Greków (zarówno wyborców Syrizy, jak i partii „reżimowych”) nie chce słyszeć o utracie „zdobyczy socjalnych”: dodatków, zasiłków, wczesnych emerytur i ciepłych państwowych posad. Mieszkańcy Hellady chcieliby nadal żyć ponad stan na koszt niemieckich podatników i nie są mentalnie gotowi na konfrontację z rzeczywistością.

O ile Niemcy i wielu władców eurolandu byli chyba gotowi wyrzucić Grecję z eurostrefy, to zdecydował sprzeciw Francji i Europejskiego Banku Centralnego. Ta pierwsza potrzebuje kraju, który miałby jeszcze gorsze parametry fiskalne i którego obecność osłabiałaby euro. Zaś EBC pod wodzą Mario Draghiego reprezentuje głównie interesy lobby bankowego, któremu awantura w Grecji raczej nie jest na rękę. Czyż nie lepiej, żeby europejscy podatnicy dorzucili kolejne 80 mld euro do pokerowego stolika zwanego „rynkami finansowymi”? Przecież wszyscy wiedzą, że Grecy nigdy nie oddadzą tych pieniędzy. Nie ma na to żadnych szans.

W mojej ocenie jedynym sensownym wyjściem pozostaje Grexit – opuszczenie przez Grecję strefy euro, powrót do własnej waluty, dewaluacja nowego pieniądza i moratorium na spłatę zagranicznego długu. Koszt dla Greków i tak byłby wysoki: drastyczny spadek siły nabywczej, wysoka inflacja, realna utrata oszczędności w bankach, chaos w gospodarce i głęboka, ale krótkotrwała recesja. Tyle że alternatywa jest jeszcze gorsza: to kolejne lata depresji gospodarczej, wysokiego bezrobocia i braku perspektyw na lepszą przyszłość skutkujące masową emigracją. Bankructwo byłoby szansą na nowy start bez brzemienia niespłacalnych długów.

Dla strefy euro Grexit w dłuższej perspektywie najprawdopodobniej oznaczałby koniec unii monetarnej w jej obecnym kształcie. Jestem przekonany, że za kilka lat za Grecją podążyłaby Portugalia, następnie Włochy i Hiszpania, a ostatecznie być może także Francja. Ale utrzymywanie Grecji na siłę w strefie euro nie rozwiązuje żadnego z greckich problemów: niespłacalnego długu, horrendalnie wysokich podatków i niskiej konkurencyjności gospodarki. Uważam, że to jeszcze nie koniec greckiej telenoweli i że temat ten powróci szybciej niż nam się wydaje

Źródło:
Krzysztof Kolany
Krzysztof Kolany
główny analityk Bankier.pl

Absolwent Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu. Analityk rynków finansowych i gospodarki. Analizuje trendy makroekonomiczne i bada ich przełożenie na rynki finansowe. Specjalizuje się w rynkach metali szlachetnych oraz monitoruje politykę najważniejszych banków centralnych. Inwestor giełdowy z 20-letnim stażem. Jest trzykrotnym laureatem prestiżowego konkursu Narodowego Banku Polskiego dla dziennikarzy ekonomicznych. W 2016 roku otrzymał także tytuł Herosa Rynku Kapitałowego przyznawany przez Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych. Telefon: 697 660 684

Tematy
Plan dla firm z nielimitowanym internetem i drugą kartą SIM za 0 zł. Sprawdź przez 3 miesiące za 0 zł z kodem FLEXBIZ.
Plan dla firm z nielimitowanym internetem i drugą kartą SIM za 0 zł. Sprawdź przez 3 miesiące za 0 zł z kodem FLEXBIZ.
Advertisement

Komentarze (140)

dodaj komentarz
~Donald
"Bankructwo byłoby szansą...."
I tu kryje sie hipokryzja autora.
Slowo byloby oznacza tylko tyle, ze albo sie uda, albo nie (wszyscy zdechna).
Tego watku (co dalej,jak bankructwo sie nie uda) autor nie rozwinal, bo artykul straci dalszy sens.
I jego madrosc za mieni sie w belkot.
Tsipras o tym wie, i woli
"Bankructwo byłoby szansą...."
I tu kryje sie hipokryzja autora.
Slowo byloby oznacza tylko tyle, ze albo sie uda, albo nie (wszyscy zdechna).
Tego watku (co dalej,jak bankructwo sie nie uda) autor nie rozwinal, bo artykul straci dalszy sens.
I jego madrosc za mieni sie w belkot.
Tsipras o tym wie, i woli nie ryzykowac. Probowal siegac po pomoc z Rosji. Ale gdy Rosja
powiedziala twarde niet, to stchorzyl. To jest jedyne dobre rozwiazanie na dzis
~anty_hipokryta
KAŻDY, kto choć trochę rozumie świat finansów wie, że Grecy nie potrafią ani nie chcą spłacić swojego długu... Ale nie każdy rozumie hipokryzję, która kazała wierzycielom zapłacić Grecji, żeby jeszcze raz powiedziała że zgadza się na oszczędności itd.

Szkoda, że nasze lafiryndy zwane politykami też tego nie rozumieją i za
KAŻDY, kto choć trochę rozumie świat finansów wie, że Grecy nie potrafią ani nie chcą spłacić swojego długu... Ale nie każdy rozumie hipokryzję, która kazała wierzycielom zapłacić Grecji, żeby jeszcze raz powiedziała że zgadza się na oszczędności itd.

Szkoda, że nasze lafiryndy zwane politykami też tego nie rozumieją i za poklepanie po plecach OD PONAD 20 LAT wyprzedają Polskę i Polaków za bezcen.
~milioner
Współczuję żonie Tuska jak rano budzi się a Donald robi taką minę jak na zdjęciu i mówi a kuku!
~Leon
sam tez pewnie masz nie za ciekawa facjate :)
~Coroner
Światowy kryzys jaki w historii istnienia ludzkość jeszcze nie zaznała zaczyna nam się dopiero nieśmiało ujawniać. Fiat money to stan umysłu. I stąd ten problem, my uwierzyliśmy że ten stan iluzji finansowej to realne pieniądze.
~as
Grecy zgodzili się na wszystko z pełną premedytacją, że nie spełnia z tego NIC. Że tego nie chcą zrozumieć wierzyciele...No bo co im można zrobić, wojnę wypowiedzieć? Będą w nieskończonośc rolować dług powiększając jego wartość nominalną, no i dalej pytanie, co z tego? Taniej jest zaakceptować stratę długu, a nie brnąc w następne Grecy zgodzili się na wszystko z pełną premedytacją, że nie spełnia z tego NIC. Że tego nie chcą zrozumieć wierzyciele...No bo co im można zrobić, wojnę wypowiedzieć? Będą w nieskończonośc rolować dług powiększając jego wartość nominalną, no i dalej pytanie, co z tego? Taniej jest zaakceptować stratę długu, a nie brnąc w następne straty ze złudną nadzieją, że może jednak oddadzą...
~generalkoster
Ze względu na pożyczki dla Grecji Deutsche Bank jest w praktyce bankrutem, tylko bardzo skrzętnie się to chowa. Gdyby Cipras powiedział UE: NIET, to rzuciłby Niemców na kolana i wygrał redukcję długu. Niestety tego nie zrobił.
~Gnida
Cipras nie może powiedzieć NIET bo rzuciłby na kolana nie tyle Niemców ale i własny naród. Dług Grecji to 8% PKB Niemiec więc oni sobie z nim poradzą nawet jakby calutki dług Grecji był niemiecki, a tak nie jest.

Dług Grecji 300mld eur, PKB Niemiec 3730mld eur.



~wqq
Utworzyć grecki "honkong" czyli dzierżawa na 100 lat za pieniadze, jak to bło w przypadku Honkongu!!!
~winetou
zapomniał Pan dodać ,że EUR=6 zł,USD=5 zł

Powiązane: Grecja

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki