Od grudniowej decyzji Europejskiego Banku Centralnego złoty systematycznie osłabiał się wobec euro, które w poniedziałek nad ranem osiągnęło najwyższą cenę od 11 miesięcy. Za to kurs dolara utrzymał się poniżej 4,00 zł.


W poniedziałek o 7:45 za euro płacono 4,3577 złotego, a więc nieznacznie mniej niż na zamknięciu piątkowych notowań (4,3604 zł). Tuż po otwarciu rynku walutowego notowania pary euro-złoty podskoczyły nawet do 4,3663 zł, wyrównując śródsesyjny szczyt z 15 stycznia – czyli dnia sensacyjnej decyzji Szwajcarskiego Banku Narodowego.
Najnowsza fala osłabienie złotego rozpoczęła się 3 grudnia, gdy EBC obniżył stopę depozytową i przedłużył QE. Ponieważ uczestnicy rynku spodziewali się jeszcze mocniejszego poluzowania polityki monetarnej w strefie euro, decyzja EBC doprowadziła do panicznego zamykania krótkich pozycji na parze euro-dolar i wywołała gwałtowne umocnienie euro. I to nie tylko wobec dolara, ale także większości głównych walut oraz wobec złotego.
Od 3 grudnia, podobnie jak złoty, słabły pozostałe waluty naszego regionu z wyjątkiem korony czeskiej. Niemal identycznie jak złoty zachowywał się węgierski forint. Na wartości stracił też rumuński lej. Co ciekawe, w podobnym stopniu osłabiła się także korona szwedzka – czyli waluta z innej „ligi”, ale bliska nam geograficznie.
Na szczęście notowania pozostałych głównych walut w relacji do złotego utrzymały się poniżej wyznaczonych kilka tygodni temu wieloletnich maksimów. W poniedziałek rano za dolara płacono 3,9722 zł, za funta brytyjskiego 6,0361 zł, a za franka szwajcarskiego 4,0335 zł.