Tym razem sesja na Wall Street przyniosła wyraźne spadki giełdowych indeksów. Inwestorzy zza Atlantyku najwyraźniej nie mogą się zdecydować, jak interpretować – z pozoru dość oczywiste – wypowiedzi płynące z ust przedstawicieli Rezerwy Federalnej.


S&P500 poszedł w dół o 1,11% i zakończył środę na poziomie 4 117,86 pkt. Nasdaq zaliczył spadek o 1,68% i zszedł do 11 910,52 pkt. Dow Jones oddał 0,61% i ponownie znalazł się poniżej 34 000 punktów.
Od kilku dni na nowojorskich parkietach handel jest nieco chaotyczny. Po jednej lub dwóch wyraźnie wzrostowych sesjach następuje dzień albo dwa spadków. Zdradza to, że rynek znalazł się w stanie rozchwiania. Zatem przypisywanie poszczególnym spadkom i wzrostom głębszych przyczyn w mojej ocenie nie bardzo ma sens.
Wiadomo za to, że od tygodnia wszystko kręci się wokół Fedu i stóp procentowych. Już od dobrych kilku miesięcy rynek nie wierzy w „jastrzębie” zamiary Powella i spółki. Przewodniczący Rezerwy Federalnej wraz ze swoimi akolitami z FOMC wprost zapowiadają dalsze podwyżki stóp procentowych i zamiar ich utrzymania na tak wysokim poziomie przez dłuższy okres czasu. A mimo to giełdowi inwestorzy zdają się nie wierzyć w te zapewnienia i w najlepsze dyskontują scenariusz poluzowania polityki pieniężnej USA pod koniec roku.
W środę o wizji stóp przekraczających 5% mówił kolejny członek Federalnego Komitetu Otwartego Rynku – tym razem John Williams, szef wpływowego nowojorskiego oddziału Fedu. Dzień wcześniej o konieczności dalszych podwyżek stóp mówił Neel Kashkari z Minneapolis oraz sam Jerome Powell. A rynek akcji wciąż wydaje się nie brać tych słów zbyt poważnie.
- Rynki są zdezorientowane, a inwestorzy zagubieni. Rynek akcji widzi rzeczy inaczej niż rynki długu. Część inwestorów wciąż jest nastawiona defensywnie, a niektórzy wyraźnie stali się bardziej agresywni – skwitował Tim Ghriskey, główny strateg inwestycyjny w nowojorskim Inverness Counsel cytowany przez agencję Reuters.
O ile rynek kontraktów terminowych na stopę funduszy federalnych spodziewa się jeszcze dwóch 25-puntkowych podwyżek (w marcu i w maju), a następnie 25-puntkowej obniżki w listopadzie bądź w grudniu, to na rynku długu niedawno doszło do wzrostu rentowności na krótkim krańcu krzywej terminowej. Rentowność 2-letnich obligacji skarbowych ustabilizowała się w okolicy 4,45%, choć jeszcze w ubiegłym tygodniu zbliżała się do 4%.
W mniejszym stopniu wzrosła dochodowość długoterminowych Tresuries, w przypadku papierów 10-letnich podnosząc się do 3,63%. Oznacza to w dalszym ciągu głęboką inwersję krzywej terminowej. Czyli sytuację, gdy rentowności obligacji krótkoterminowych wyraźnie przewyższają rentowności papierów długoterminowych. Taka sytuacja przez poprzednie pół wieku poprzedzała każdą recesję w USA.
Wśród poszczególnych spółek szczególnie bolesna była przeszło 7-procentowa przecena walorów Alphabetu. Inwestorom nie spodobało się, że nowy chatbot Google’a udzieł niepoprawnych odpowiedzi nawet w internetowej reklamie.