Maj przyniósł dalszy spadek wskaźnika oczekiwań inflacyjnych gospodarstw domowych. Nadal jednak oznacza to, że ponad ¾ badanych spodziewa się szybkiego wzrostu cen w polskiej gospodarce.


Od listopada w comiesięcznych badaniach ankietowych przeprowadzanych przez Główny Urząd Statystyczny obserwujemy systematyczną poprawę nastrojów gospodarstw domowych. W maju zarówno bieżący wskaźnik ufności konsumenckiej (BWUK), jak i wyprzedzający wskaźnik ufności konsumenckiej (WWUK) odnotowały istotną poprawę, podnosząc się do najwyższych poziomów od jesieni 2021 roku.
Równocześnie – czyli także od listopada ’22 – mocno spadać zaczął GUS-owski miernik oczekiwań inflacyjnych. Zależność ta niemal z pewnością nie jest przypadkowa. To przecież szybko rosnąca inflacja przez poprzednie dwa lata była główną ekonomiczną bolączką polskich rodzin. Jednakże okiełznanie galopujących cen paliw, opału i energii cieplnej najwyraźniej sprawiło, że polski konsument przestał tak bardzo martwić się o inflację (co nie znaczy, że przestała być ona poważnym problemem).
Ilustracją tego zjawiska jest szybki spadek wskaźnika oczekiwań inflacyjnych. W maju przyjął on wartość 14,5 pkt. wobec 18,9 pkt. odnotowanych w kwietniu. To najniższy odczyt od września 2016 roku, gdy w Polsce dobiegał końca okres statystycznej deflacji cenowej. Od jesieni ’16 zarówno wskaźnik oczekiwań inflacyjnych, jak i inflacja CPI systematycznie pięły się w górę. Ten pierwszy swoje cykliczne maksimum wyznaczył w marcu 2022, a roczna dynamika CPI szczytowała w październiku ’22 i lutym ’23.
Prosta interpretacja takiego stanu rzeczy mówi, że Polacy spodziewają się wolniejszego wzrostu cen dóbr konsumpcyjnych w perspektywie następnych 12 miesięcy, czyli niższej rocznej dynamiki CPI, co jest zbieżne z oczekiwaniami niemal wszystkich rynkowych ekonomistów. Raz jeszcze zaznaczmy, że niższe oczekiwania inflacyjne nie oznaczają oczekiwań na spadek cen. Nic z tych rzeczy! Po prostu ankietowani konsumenci w przeważającej większości spodziewają się, że ceny będą rosły wolniej lub w podobnym tempie co przez poprzednie 12 miesięcy.
Jak GUS to liczy?
Ocena zmian cen konsumpcyjnych w ciągu najbliższych 12 miesięcy przedstawia odczucia konsumentów w zakresie przewidywanego tempa zmian cen towarów i usług konsumpcyjnych w okresie najbliższych miesięcy. Wskaźnik ten przyjmuje wartości od -100 do +100.
Wartość dodatnia oznacza przewagę liczebną konsumentów przewidujących wzrost cen konsumenckich (towarów i usług konsumpcyjnych) nad konsumentami przewidującymi ich spadek, natomiast wartość ujemna oznacza przewagę liczebną konsumentów przewidujących spadek cen konsumpcyjnych nad konsumentami przewidującymi ich wzrost. Ankietowani przez GUS konsumenci mają możliwość zaznaczenia jednej z sześciu odpowiedzi na pytanie o zmianę cen konsumenckich (towarów i usług konsumpcyjnych) w ciągu najbliższych 12 miesięcy. Oto te odpowiedzi:
- nastąpi szybszy wzrost,
- nastąpi wzrost w podobnym tempie,
- będą wzrastały wolniej,
- pozostaną mniej więcej na tym samym poziomie,
- nastąpi spadek,
- nie wiem.
Wskaźnik oczekiwań inflacyjnych oblicza się w następujący sposób – bierzemy odsetek odpowiedzi 1., dodajemy do nich połowę odpowiedzi 2., odejmujemy połowę odpowiedzi 4. oraz wszystkie odpowiedzi 5. Innymi słowy, odpowiedzi „nastąpi szybszy wzrost cen” oraz „nastąpi spadek cen” mają wagę 1, zaś odpowiedzi „nastąpi wzrost cen podobnym tempie” oraz „ceny pozostaną mniej więcej na tym samym poziomie” mają wagę 0,5.
Proszę zauważyć, że w tak nakreślonym równaniu nieuwzględniane są dwie odpowiedzi. O ile pominięcie odpowiedzi 6. („Nie wiem”) łatwo uzasadnić, o tyle większy problem pojawia się w przypadku odpowiedzi 3. („Ceny będą wzrastały wolniej”). Przecież ta grupa także oczekuje inflacji, tyle że niższej od obecnej. Są to więc ludzie, którzy jak najbardziej prezentują oczekiwania inflacyjne, ale ich odpowiedzi zostały pominięte.
O ile taka konstrukcja wskaźnika oczekiwań inflacyjnych miała swoje uzasadnienie w czasach inflacji względnie stabilnej (tj. w przedziale 0-5% obserwowanym w latach 2002-20), o tyle słabo spisuje się w okresach inflacji oficjalnie dwucyfrowej.
Spójrzmy na dane za bieżący miesiąc. W maju 2023 roku już tylko 5,2% respondentów obawiało się, że ceny będą rosły jeszcze szybciej (dla porównania, rok temu odsetek ten przekraczał 20%). Ponad 37% oczekiwała utrzymania obecnej dynamiki cen (czyli bardzo wysokiej inflacji), a niespełna 35% liczyło na dezinflację (czyli wolniejszy wzrost cen). Tylko 15,3% respondentów oczekiwało stabilizacji cen (czyli zerowej inflacji) i zaledwie 1,6% liczyło na deflację (rozumianą jako spadek cen). Trudno więc mówić o jakimś wielkim dezinflacyjnym optymizmie konsumentów. Większość ankietowanych liczy, że nie będzie już tak źle, jak było przez ostatnie 12 miesięcy.
Oczekiwania konsumentów pozostają „odkotwiczone”
Lista poprawnych wniosków z badania konsumentów jest dość krótka. Po pierwsze już mało kto oczekuje przyspieszenia wzrostu cen (czyli wzrostu inflacji). Po drugie nadal niemal 77% respondentów spodziewa się inflacji (rozumianej jako wzrost cen). Rok temu było to prawie 90%, a od kilku miesięcy odsetek ten utrzymuje się w pobliżu 80%. Zatem zmiana nie jest znowu aż taka znacząca. Po trzecie zdecydowana większość respondentów oczekuje, że ceny będą rosły podobnie jak dotychczas (37,1%) lub wolniej (34,6%). Przy czym określenie „wolniej” dotyczy zarówno tych konsumentów, którzy spodziewają się wzrostu w granicach 0-5%, jak i tych liczących na wzrost w tempie ok. 10%.
Wg naszych szacunków, oczekiwania inflacyjne konsumentów obniżyły się więc o 0,2-0,6pp i pozostają w okolicach 10% r/r (sam poziom mocno zależny od metody kwantyfikacji). pic.twitter.com/5SA7iQLiUS
— mBank Research (@mbank_research) May 24, 2023
Sytuacja, gdy ponad 40% respondentów (6,3% + 42,7%) jest przekonana, że przez następne 12 miesięcy ceny będą galopowały w tempie ok. 15% lub nawet szybszym, nie jest raczej tożsama z „zakotwiczeniem” oczekiwań inflacyjnych Polaków.
Nawet jeśli faktycznie dojdzie do dalszej dezinflacji (na co szczerze liczymy), to raczej nie będzie ona oznaczała powrotu ani do stabilnych cen (tj. rosnących średnio o 2,5% rocznie), ani do zakotwiczenia oczekiwań inflacyjnych.























































