REKLAMA
SPRAWDŹ

Prawie 90 proc. Polaków spodziewa się wzrostu cen. Nasilają się oczekiwania inflacyjne

Krzysztof Kolany2022-01-27 10:50główny analityk Bankier.pl
publikacja
2022-01-27 10:50

Najnowsze dane Głównego Urzędu Statystycznego potwierdziły to, czego się można było spodziewać. Wraz z nowym rokiem wzrosły oczekiwania inflacyjne polskich konsumentów, co grozi utrwaleniem szybkiego wzrostu cen w najbliższych kwartałach.

Prawie 90 proc. Polaków spodziewa się wzrostu cen. Nasilają się oczekiwania inflacyjne
Prawie 90 proc. Polaków spodziewa się wzrostu cen. Nasilają się oczekiwania inflacyjne
fot. Daniel Dmitriew / / FORUM

Inflacja pozostaje ekonomicznym tematem numer jeden nie tylko w Polsce. Grudniowy odczyt wskaźnika cen towarów i usług konsumpcyjnych był aż o 8,6% wyższy niż rok wcześniej – wynika z niedawnych obliczeń Głównego Urzędu Statystycznego. Tak wysokiej inflacji CPI nie widzieliśmy od 21 lat. Ale to już przeszłość. Rezultat za styczeń niemal z pewnością przekroczy 9%.

Jednakże ważniejsze od inflacji już zrealizowanej jest to, jak szybko pieniądz będzie tracił na wartości w kolejnych miesiącach i kwartałach. Tempo inflacji zależy od bardzo wielu czynników, ale jednym z najważniejszych są oczekiwania producentów i konsumentów. W niniejszym artykule przyjrzymy się tym drugim. Jeśli ludzie wierzą, że ceny w kolejnych miesiącach będą rosły jeszcze szybciej, to można spodziewać się dwóch rzeczy: 1) przyspieszą decyzje o wydatkach (bo przecież później będzie drożej), 2) będą bardziej chętni do akceptowania wyższych cen w sklepach.

Konsument nie ma złudzeń

Dlatego statystycy usiłują mierzyć także oczekiwania inflacyjne. Parametr ten zyskuje na znaczeniu w okresach podwyższonej i wysokiej inflacji, z jaką mamy obecnie do czynienia. Styczniowe badania GUS „wskazują na przesunięcie oczekiwań inflacyjnych w kierunku wyraźnie wyższej inflacji w Polsce względem poprzedniego miesiąca”.

Bankier.pl na podstawie GUS

W styczniu wskaźnik oczekiwań inflacyjnych przyjął wartość 46,8 pkt. i był o 7,5 pkt. wyższy niż w grudniu. To także najwyższy odczyt od kwietnia 2020 oraz trzeci najwyższy rezultat po kwietniu 2012. Oznacza to, że konsumenci spodziewają się jeszcze wyższej inflacji w perspektywie kolejnych 12 miesięcy. Problem leży jednak w tym, że obecnie inflacja sięga prawie 10 proc., a w omawianych kwietniu i maju 2020 r. wynosiła odpowiednio 3,4 proc. i 2,9 proc. po wyhamowaniu z notowanych w pierwszym kwartale średnio 4,5 proc.

Rosnące oczekiwania inflacyjne gospodarstw domowych najprawdopodobniej są efektem silnych podwyżek cen podstawowych dóbr konsumpcyjnych. W styczniu weszły w życie drakońskie podwyżki taryf na gaz ziemny oraz energię elektryczną. Ludzie zewsząd słyszeli też o galopujących notowaniach gazu i prądu na europejskich giełdach. Na to nałożył się solidny wzrost cen żywności nie tylko w poprzednich miesiącach, ale także ten widziany już po Nowym Roku. Przy tym inflacja objawia się nie tylko w przypadku żywności i energii. Szybo drożeje już prawie wszystko, czego dowodem jest przeszło 5-procentowa inflacja bazowa napędzana rosnącymi cenami usług.

Jak oni to liczą?

Ocena zmian cen konsumpcyjnych w ciągu najbliższych 12 miesięcy przedstawia odczucia konsumentów w zakresie przewidywanego tempa zmian cen towarów i usług konsumpcyjnych w okresie najbliższych miesięcy. Wskaźnik ten przyjmuje wartości od -100 do +100.

Wartość dodatnia oznacza przewagę liczebną konsumentów przewidujących wzrost cen konsumenckich (towarów i usług konsumpcyjnych) nad konsumentami przewidującymi ich spadek, natomiast wartość ujemna oznacza przewagę liczebną konsumentów przewidujących spadek cen konsumpcyjnych nad konsumentami przewidującymi ich wzrost.

Ankietowani przez GUS konsumenci mają możliwość zaznaczenia jednej z sześciu odpowiedzi na pytanie o zmianę cen konsumenckich (towarów i usług konsumpcyjnych) w ciągu najbliższych 12 miesięcy. Oto te odpowiedzi:

  1. Nastąpi szybszy wzrost;
  2. Nastąpi wzrost w podobnym tempie;
  3. Będą wzrastały wolniej;
  4. Pozostaną mniej więcej na tym samym poziomie;
  5. Nastąpi spadek;
  6. Nie wiem.

Wskaźnik oczekiwań inflacyjnych oblicza się w następujący sposób – bierzemy odsetek odpowiedzi 1., dodajemy do nich połowę odpowiedzi 2., odejmujemy połowę odpowiedzi 4. oraz wszystkie odpowiedzi 5. Innymi słowy, odpowiedzi „nastąpi szybszy wzrost cen” oraz „nastąpi spadek cen” mają wagę 1, zaś odpowiedzi „nastąpi wzrost cen podobnym tempie” oraz „ceny pozostaną mniej więcej na tym samym poziomie” mają wagę 0,5.

Proszę zauważyć, że w tak nakreślonym równaniu nieuwzględniane są dwie odpowiedzi. O ile pominięcie odpowiedzi 6. („Nie wiem”) łatwo uzasadnić, o tyle większy problem pojawia się w przypadku odpowiedzi 3. („Ceny będą wzrastały wolniej”). Przecież ta grupa także oczekuje inflacji, tyle że niższej od obecnej. Są to więc ludzie, którzy jak najbardziej prezentują oczekiwania inflacyjne, ale ich odpowiedzi zostały pominięte.

Kwestia ta nabiera szczególnej wagi w takich czasach jak obecne, gdy inflacja CPI zbliża się do absolutnie nieakceptowalnego poziomu 10% w skali roku. Można sobie wyobrazić, że w takiej sytuacji Polacy mogą masowo dojść do przekonania, że inflacja na tym poziomie osiągnęła swoje cykliczne maksimum i że w najbliższych miesiącach obniży się np. do 7%. Mielibyśmy wtedy do czynienia ze spadkiem oczekiwań inflacyjnych i to pomimo faktu, że społeczeństwo spodziewałoby się inflacji niemal trzykrotnie wyższej od celu inflacyjnego NBP (2,5 proc.).

Jak to wygląda w szczególe?

Krajowe dane o oczekiwaniach inflacyjnych – czyli przewidywanej zmianie cen konsumpcyjnych w ciągu najbliższych 12 miesięcy – publikowane są w biuletynie statystycznym GUS-u. Publicznie dostępny jest tylko główny odczyt, po szczegółowe dane poprosić musieliśmy obsługę prasową urzędu.

Oczekiwania inflacyjne Polaków w styczniu 2022 r.
Odpowiedź Odsetek ankietowanych
nastąpi szybszy wzrost cen 24,57
nastąpi wzrost cen w podobnym tempie                                    51,41
ceny będą wzrastały wolniej  13,01
ceny pozostaną mniej więcej na takim samym poziomie  6,23
nastąpi spadek cen 0,33
nie wiem 4,44
Źródło: GUS

Analiza styczniowego odczytu (46,8 pkt.) pokazuje, że wzrostu cen spodziewa się niemal 89% ankietowanych konsumentów. Z tego 24,6% spodziewa się, że nastąpi szybszy wzrost cen, a 51,4% oczekuje wzrostu cen w obecnym tempie. Do tego mamy liczącą 13% frakcję spodziewającą się wolniejszego wzrostu cen, czyli niższej inflacji CPI. Pojawiło się także 6,2% odpowiedzi zakładających utrzymanie cen na takim samym poziomie. Tylko 0,33% respondentów oczekiwało spadku cen. Dla porównania, w grudniu 2021 wzrostu cen oczekiwało „tylko” 83,6% ankietowanych, a rok temu 83,1%. Można więc powiedzieć, że Polacy masowo zgadzają się co do jednego: wysoka inflacja będzie zjawiskiem trwałym.

Bankier.pl na podstawie GUS

Kiedy oczekiwania się „odkotwiczają”

Współczesny pieniądz oparty jest jedynie o dwie rzeczy: państwowy przymus jego stosowania (z czym zresztą różnie bywa) oraz o wiarę ludzi w to, że jest coś warty. Gdy ta wiara ulatuje, wartość fiducjarnego pieniądza szybko spada w stronę zera. Dlatego absolutnym priorytetem wszystkich bankierów centralnych tego świata jest utrzymanie „zakotwiczonych” oczekiwań inflacyjnych ludności, przedsiębiorców i inwestorów.

„Odkotwiczenie się” tych oczekiwań (lub „zakotwiczenie się na wyższym poziomie” – żargon ekonomiczno-okrętowy jest w tym aspekcie elastyczny), a więc utrata przez społeczeństwo wiary w to, że bank centralny jest w stanie sprowadzić inflację do swojego jasno zdeklarowanego celu, to jeden z gorszych scenariuszy dla gremium decydującego o stopach procentowych. Przywrócenie zaufania do pustego pieniądza jest bowiem zadaniem niezmiernie trudnym i zwykle wymaga nadzwyczajnych działań ze strony rządzących.

Nie wykluczone, że to właśnie „odkotwiczajace się” oczekiwania inflacyjne jesienią popchnęły Radę Polityki Pieniężnej do porzucenia polityki zerowych stóp procentowych. Prezes NBP Glapiński jeszcze we wrześniu mówił, że podwyżka stóp procentowych byłaby „szkolnym błędem”. Stopy w NBP zostały podniesione raptem miesiąc później. Od tego czasu rada podjęła już cztery takie decyzje, podnosząc stopę referencyjną z 0,1% do 2,25%. Ekonomiści oczekują także 50-punktowej podwyżki na posiedzeniu lutowym. Z kolei rynek długu wycenia wzrost stóp procentowych w Polsce w okolice 4%.

Spekulacje na jeszcze wyższy wzrost ceny pieniądza nasiliły się po piątkowej wypowiedzi prezesa NBP Adama Glapińskiego. - Stopy procentowe w Polsce powinny wzrosnąć mocniej, niż obecnie oczekuje rynek, biorąc pod uwagę ostatnie dane makro – powiedział, cytowany przez agencję Bloomberg, prezes NBP Adam Glapiński.

Problem w tym, że nawet stopy procentowe rzędu 4-5% wydają się stanowczo za niskie jak na skalę obecnej i oczekiwanej inflacji. Ekonomiści prognozują, że pierwszy szczyt inflacji CPI zobaczymy już w danych za styczeń. Ale ze względu na tzw. tarczę antyinflacyjną (czyli tymczasową obniżkę stawek VAT na paliwa, energię i żywność) drugi szczyt przypadnie na początku drugiej połowy 2022 roku. Inflacja CPI ma pozostać na bardzo wysokim (5-7%) poziomie także przez większość 2023 roku. Nawet na rok 2024 nie jest zakładany powrót do 2,5-procentowego celu NBP. Oznacza to, że w dającej się przewidzieć przyszłości będziemy żyć w reżymie represji finansowej. A więc w otoczeniu realnie ujemnych stóp procentowych, czyli w sytuacji, gdy nominalne stopy są niższe od zaraportowanej inflacji CPI.

Źródło:
Krzysztof Kolany
Krzysztof Kolany
główny analityk Bankier.pl

Absolwent Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu. Analityk rynków finansowych i gospodarki. Analizuje trendy makroekonomiczne i bada ich przełożenie na rynki finansowe. Specjalizuje się w rynkach metali szlachetnych oraz monitoruje politykę najważniejszych banków centralnych. Inwestor giełdowy z 20-letnim stażem. Jest trzykrotnym laureatem prestiżowego konkursu Narodowego Banku Polskiego dla dziennikarzy ekonomicznych. W 2016 roku otrzymał także tytuł Herosa Rynku Kapitałowego przyznawany przez Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych.

Tematy
Ranking kont firmowych z rachunkiem walutowym

Ranking kont firmowych z rachunkiem walutowym

Komentarze (68)

dodaj komentarz
dian.thus
Wiele razy czytalem juz o inflacji. Jaka to ona zla etc etc etc. Kazdy z minimalna wiedza w tym temacie wie jak to dziala. Oszczedzajacy traca czesc sily nabywczej. Ale od dluzszego czasu uwazam ze to tylko jedna strona medalu. A nigdzie nie moge znaleźć profesjonalnych opisow/opracowan drugiej strony, innego spojrzenia oprocz "jekow Wiele razy czytalem juz o inflacji. Jaka to ona zla etc etc etc. Kazdy z minimalna wiedza w tym temacie wie jak to dziala. Oszczedzajacy traca czesc sily nabywczej. Ale od dluzszego czasu uwazam ze to tylko jedna strona medalu. A nigdzie nie moge znaleźć profesjonalnych opisow/opracowan drugiej strony, innego spojrzenia oprocz "jekow oszczedzajacych".
Bo druga strona jest taka. Moj dziadek pracowal w PGR-e (dla nieswiadomych co to jest, to Panstwowe Gospodarstwa Rolne przed 1989). Byl wydajny tylko do pewnych granic technologicznych. te granice wtedy i teraz w miare uplywu lat przesuwaja sie w kierunku ergonomicznosci ekonomicznej. Jego wyplaca miesiac pracy z lat 70. nie jest nawet blisko wartosci tej pracy ktora jest teraz. Wiec jesli odlozyl 120 wyplat w latach 70 to nie powinny miec one wartosci 120 wyplat dzisiejszych. Nie byloby to sprawiedliwe. inflacja rozwiazuje czesc problemow. Nie jest idealnie sprawiedliwie ale jest lepiej.
Suma wszystkich oszczednosci z pewnych dziesiecioleci wplywa na kreatywnosc nowego pokolenia by podniosla wydajnosc. I nowe przelomy technologiczne powoduja wzrost wartosci wyplaty za wykonana prace. A jest to wlasnie realizowane przez dewaluacje oszczednosci osob ktore oszczedzaly wczesniej.
Wiem ze to troche chaotyczne co pisze, bo jest to jednak sporo zaleznosci i ciezko zawrzec caly ten proces w kilkku zdaniach.
Nie pisze tu tylko o Polsce. Tak jest wszedzie po 1971, po zamknieciu zlotego okna. USA, Europa Zachodnia, kraje kapitalistyczne.
Urealnianie wartosci oszczednosci w stosunku do wartosci aktualnej pracy. Lub tez wartosci starych oszczednosci do wartosci swiezych oszczednosci.
Porownanie wartosci pracy recepjonistki w holetu w latach 80, a recepcjonistki obecnie ktora uzywa komputera i internetu i ich oszczednosci.
A co wazniejsze powiazanie przelomow technologicznych wplywajacych na zwiekszanie wydajnosci pracy i produkcji w cyklach inflacyjnych.
Ktos spotkal sie z opracowaniem na podobny temat?
next3
Jednym dekretem Jarozbaw uzna inflację za element animalny, podejrzany i klasowo wrogi ludowi niepracującemu!
rekin1986
Musieliby nie wiem do jakiego poziomu podnieść stopy by zdjąć nadwyżkę gotówki na rynku którą wrzucili przez ostatni rok

Wrzucili ponad 200 mld zł luźnej gotówki i teraz to musi gdzieś znaleść pokrycie

Jedyny sposób by spowolnić cyrkulację pieniądza jest podniesienie stóp procentowych by zachęcić ludzi do oszczędzania
Musieliby nie wiem do jakiego poziomu podnieść stopy by zdjąć nadwyżkę gotówki na rynku którą wrzucili przez ostatni rok

Wrzucili ponad 200 mld zł luźnej gotówki i teraz to musi gdzieś znaleść pokrycie

Jedyny sposób by spowolnić cyrkulację pieniądza jest podniesienie stóp procentowych by zachęcić ludzi do oszczędzania

Sęk w tym , że podnosząc stopy winduje się koszty obsługi długu publicznego oraz raty kredytów

3 mln hipotek złóówkowych nie daj Boże 10 procent nietrafionych i rynek nieruchomości leży na łopatkach jak liczba powystawianych nieruchomości na licytacjach komorniczych będzie wyższa niż z wolnej sprzedaży wtedy kaplica

Nowe nie pójdą bo za drogie a stare też nie bo kupę kasy w remont trzeba włożyć zejdzie tylko to co będzie w miarę w dobrym stanie i za rozsądne pieniądze

Cienko to wszystko widzę w drugiej połowie roku
demeryt_69
Sądzisz, że tam ktoś jest zainteresowany tym, żeby zdjąć nadwyżkę gotówki z rynku?

rekin1986 odpowiada demeryt_69
Cholera ich wię ale jak kapitał zagraniczny zacznie im odpływać to sie z rozumem nie połapią

Byle byśmy nie skończyli jak Turcy ze stopą referencyjną na 23 procent inflacja 30 procent i zero dewiz w banku centralnym
nasch_tschalnik odpowiada rekin1986
Kapitał zachodni już odpływa. Spójrz jak szybko rośnie rentowność obligacji skarbowych (wskutek spadku ich ceny i braku chętnych do kupna). Papiery emitowane przez rząd PiS nie budzą żadnego zaufania.
nasch_tschalnik
Ponoć w wielu zachodnich korporacjach trwają dyskusje, by płacić pracownikom w euro lub dolarach, a nie w tej śmieciowej walucie, która zarządają jakieś leśne dziadki bez jakichkolwiek umiejętności (ani twardych, a ani miękkich - klasyczne bmw).
rekin1986
Mógłbyś płacić w dewizach tylko problem polega na tym , że każda transakcja w walucie obcej musi być zaksięgowana dwa razy we firmie , potem raz w banku i raz musiałby pracownik wymienić na złotówkę czyli w sumie czterokrotne przeliczenie tych samych pieniędzy

1 przeliczenie z konta złotówkowego na euro po kursie średnim
Mógłbyś płacić w dewizach tylko problem polega na tym , że każda transakcja w walucie obcej musi być zaksięgowana dwa razy we firmie , potem raz w banku i raz musiałby pracownik wymienić na złotówkę czyli w sumie czterokrotne przeliczenie tych samych pieniędzy

1 przeliczenie z konta złotówkowego na euro po kursie średnim z dnia wypłaty
2 przeliczenie po kursie średnim z dnia zakupu euro
3 Posiadanie przez pracownika konta w banku w walucie euro
4 Wypłata euro i potem wymiana na złotówki np w kantorze

Czyli 4 razy przeliczanie tych samych pieniędzy Masz pomysły to naprawdę level hard
nasch_tschalnik odpowiada rekin1986
Masz rację, ale gdy złoty padnie jak za komuny, to lepiej mimo wszystko tak przeliczać i mieć jakiś walor w ręku. Zresztą zapewne zrobią inaczej. Minimalna będzie w złotych na papierze i na koncie, a reszta w normalnych, unijnych pieniądzach pod stołem.
rekin1986 odpowiada nasch_tschalnik
Czy padnie to zależy jak będzie w całym naszym regionie mimo wszystko warto jakąś alternatywę mieć wiem co były w drugiej połowie lat 80 i 90 mój ojciec to prawie samymi dolarami USa oraz markami niemieckimi operował jak handlował pomidorami i ogórkami spod szkła

Niestety barany z PZPR załatwiły złotówkę na całego a po
Czy padnie to zależy jak będzie w całym naszym regionie mimo wszystko warto jakąś alternatywę mieć wiem co były w drugiej połowie lat 80 i 90 mój ojciec to prawie samymi dolarami USa oraz markami niemieckimi operował jak handlował pomidorami i ogórkami spod szkła

Niestety barany z PZPR załatwiły złotówkę na całego a po 1989 to już nie było co zbierać

Powiązane: Gospodarka i dane makroekonomiczne

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki