REKLAMA

KOMENTARZCzy 10% ma znaczenie? Czyli o inflacyjnej propagandzie słów kilka

Krzysztof Kolany2023-05-24 09:00główny analityk Bankier.pl
publikacja
2023-05-24 09:00

W polityczno-ekonomicznym światku od kilku miesięcy toczy się dyskusja na temat tego, kiedy inflacja CPI w Polsce spadnie poniżej 10%. Sądzę, że ta debata jest nie tylko bezcelowa, ale wręcz przede wszystkim szkodliwa dla życia gospodarczego kraju.

Czy 10% ma znaczenie? Czyli o inflacyjnej propagandzie słów kilka
Czy 10% ma znaczenie? Czyli o inflacyjnej propagandzie słów kilka
fot. Jacek Szydłowski / / FORUM

- Do końca roku inflacja spodziewamy się, że spadnie do poziomu jednocyfrowego – powtórzył w maju swoją dezinflacyjną prognozę prezes Narodowego Banku Polskiego Adam Glapiński.

- Inflacja w tej chwili spada i wszyscy ekonomiści i eksperci stwierdzają, że to jest proces, który będzie miał charakter trwały, to znaczy, że ta inflacja spadnie do końca roku poniżej 10 proc., a później będzie spadała jeszcze niżej, czyli że to jest kwestia zanikająca – wtórował mu prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński.

- Bardzo się cieszę, że udaje się tę inflację dzięki skutecznym działaniom rządu w ciągu ostatnich miesięcy dusić, że sytuacja się uspokaja, że inflacja jest coraz mniejsza – to już prezydent Andrzej Duda i to także wypowiedź z ostatnich kilku dni. W tym „jednocyfrowym” gronie nie zabrakło też premiera Mateusza Morawieckiego.

- Inflacja spadać będzie bardzo szybko do jednocyfrowej inflacji, być może jeszcze w tym roku – uważa pan premier Morawiecki. Wtóruje mu jego „prawa ręka” Paweł Borys. - W tym roku inflacja spadnie poniżej 10 proc. i myślę, że do końca przyszłego roku poniżej 5 proc. – powiedział w połowie maja szef Polskiego Funduszu Rozwoju.

Przypadek? Nie sądzę…

Nie wierzę, że te wszystkie wypowiedzi prominentnych przedstawicieli obozu rządzącego są przypadkowe. To najwyraźniej „przekaz miesiąca”, który w elektoracie partii władzy ma ugruntowywać propagandę o dobrym rządzie i malejącej inflacji. Najzabawniejsze w tym wszystkim jest to, że spora część elektoratu nie rozumie, co oznacza spadek rocznej dynamiki wskaźnika CPI (potocznie zwanego inflacją). Prawie co 10. ankietowany uważa, że spadek inflacji oznacza spadek cen. Co siódmy w ogóle nie ogarnia tematu, a co szósty twierdzi, że redukcja inflacji CPI nie ma związku z cenami w gospodarce. Łącznie aż 40% badanych nie rozumie, czym jest dezinflacja.

Bankier.pl na podstawie GUS

Malejąca inflacja CPI (czyli dezinflacja) znaczy tylko tyle, że ceny wciąż rosną, tylko że wolniej niż przez poprzednie 12 miesięcy. Dopiero deflacja – czyli spadek wskaźnika CPI w relacji rok do roku – sygnalizowałaby spadek cen dóbr konsumpcyjnych. Natomiast ceny generalnie wciąż rosną, o czym świadczą dodatnie dynamiki CPI względem poprzedniego miesiąca. W kwietniu wskaźnik CPI był o 0,7% wyższy niż w marcu. Z kolei w marcu był o 1,1% wyższy niż w lutym, w lutym o 1,2% wyższy niż w styczniu, a w styczniu aż o 2,5% wyższy niż w grudniu. W rezultacie zrealizowana tylko przez pierwsze cztery miesiące 2023 roku inflacja wyniosła 5,7% i przeszło dwukrotnie przekroczyła 2,5-procentowy, całoroczny cel Narodowego Banku Polskiego.

O tym, dlaczego inflacja jest immanentną cechą naszej rzeczywistości i dlaczego ceny w gospodarce zasadniczo idą tylko w górę, mogą Państwo przeczytać w artykule „Inflacja, czyli droga w jedną stronę”. Z kolei o tym, skąd się wzięła obecna inflacyjna fala, pisałem w tekście z sierpnia 2021 roku zatytułowanym „Inflacja nie jest klątwą. Jest konsekwencją”. I od razu spoiler: wbrew banerowi wywieszonymi na budynku NBP przyczyną inflacji nie jest ani pandemia, ani wojna na Ukrainie (choć ta ostatnia się do niej walnie przyczyniła, potęgując lockdownowy szok inflacyjny).

Jałowa dyskusja o jednocyfrowej inflacji

Napisawszy to wszystko, wróćmy do tego, dlaczego uważam, że spadek inflacji CPI poniżej 10% nie ma najmniejszego znaczenia. Po pierwsze to, czy w danym miesiącu roczna inflacja wynosi 9% czy 11%, na dłuższą metę nie ma większego znaczenia. Każda inflacja jest szkodliwa, a tak wysoka jest wyjątkowa zabójcza dla siły nabywczej naszych oszczędności i zarobków. Po drugie ta cała dyskusja odwraca uwagę od faktu, że cel inflacyjny NBP wynosi 2,5%, a nie 10%.

Bankier.pl

Dopóki inflacja nie wróci do celu, prezes NBP i reszta Rady Polityki Pieniężnej powinni robić wszystko, co w ich mocy, aby ten cel osiągnąć. Zatem dywagacje o ewentualnych obniżkach stóp procentowych w sytuacji, gdy inflacja wciąż 4-krotnie przekracza cel, są co najmniej niewskazane i zasadniczo szkodliwe dla efektywności polityki monetarnej i (resztek) wiarygodności władz monetarnych.

Po trzecie spadkowa trajektoria inflacji nic nie mówi o przyczynach jej spadku i strukturze presji inflacyjnej w gospodarce. Otóż roczna dynamika CPI przez ostatnie miesiące malała głównie dlatego, że odnosiliśmy się do wysokiej bazy porównawczej sprzed roku, gdy doszło do skokowego wzrostu cen paliw, energii i żywności. To były efekty rosyjskiej agresji na Ukrainę. Jednakże od tego czasu globalne ceny produktów naftowych, gazu ziemnego czy płodów rolnych (i w znacznej mierze także ceny energii) powróciły do poziomów przedwojennych.

Stąd też w cenach paliw w Polsce niedługo zapewne zobaczymy nawet deflację (tj. już teraz są one niższe niż przed rokiem). To samo od kilku miesięcy widać w cenach opału (czyli głównie węgla). Mocno spowolnić powinna też dynamika cen żywności. Natomiast wciąż w dwucyfrowym tempie rosną ceny wielu usług, a inflacja bazowa (czyli wskaźnik cen nieuwzględniający żywności, paliw i energii) galopuje w niemal rekordowym tempie przeszło 12% rocznie. Co więcej, jest ona mocno rozpędzona, notując miesięczne przyrosty w okolicach 1%. Utrzymanie takiego stanu rzeczy oznaczałoby utrwalenie inflacji rzędu 12-13% w skali roku. To właśnie siła krajowego popytu konsumpcyjnego napędzanego nominalnie dwucyfrową dynamiką płac w przedsiębiorstwach, ustawowymi podwyżkami płacy minimalnej (i hojnymi zasiłkami socjalnymi) obecnie jest w stanie utrzymać inflację CPI w pobliżu 10% bez „pomocy” ze strony zewnętrznych szoków podażowych.

I wreszcie po czwarte, z punktu widzenia decydentów w Radzie Polityki Pieniężnej jest kompletnie bez znaczenia, ile wyniesie inflacja w końcówce tego roku. A to dlatego, że opóźnienie w transmisji polityki pieniężnej (czyli głównie w poziomie stóp procentowych) szacuje się na 12-18 miesięcy. Zatem dopiero niedługo zobaczymy, w jakim stopniu zeszłoroczne podwyżki stóp wpłynęły na popyt i ceny w gospodarce. Patrząc na poziom i trajektorię inflacji CPI, obawiam się, że zeszłoroczne zaostrzenie polityki pieniężnej okaże się niewystarczające, aby sprowadzić inflację do 2,5-procentowego celu. Zatem stopy prędzej należałoby podnieść, niż obniżyć. Zwłaszcza w kontekście dodatkowej „stymulacji fiskalnej”, jaka na skutek przedwyborczych obietnic czeka nas w oku 2024.

Okrągłe liczby i fałszywe tezy

W ekonomii często ulegamy magii okrągłych liczb (tak, wiem – procent to nie liczba). Ludzką słabość do okrągłych liczb (np. 10, 50, 100) widać nie tylko w dyskusjach ekonomistów, ale też np. w rozkładzie zleceń giełdowych, które koncentrują się na równych poziomach i nie rozkładają się w sposób ciągły.

- Skłonność do podawania odpowiedzi w formie okrągłych liczb rośnie, im mniejsza jest pewność co do ilościowej oceny zjawiska. Ekonomiści wypełniający kwestionariusze z długoterminowymi prognozami makro nie są od tej skłonności wolni – odnotowali w niedawnym „Biuletynie tygodniowym” ekonomiści Banku Pekao.

Stąd też po części może wynikać fakt, że dyskusja wokół inflacji koncentruje się teraz wokół poziomu 10%, choć wartość ta sama w sobie nie ma żadnego znaczenia. Tak samo jak błędna jest narracja, którą usiłował narzucić prezes Glapiński. – Albo mielibyśmy 20-procentowe bezrobocie, albo 20-procentową inflację – tak w skrócie prezentował swą teorię szef NBP.

Tyle tylko że taka alternatywa nigdy nie istniała i raczej nieprędko się pojawi. Przy szybko malejącej liczbie ludności w wieku produkcyjnym, unii celnej z Niemcami (tj. wolnym dostępnie do rynku UE), płynnym kursie walutowym i tak dużym napływie inwestycji zagranicznych Polsce w przewidywalnej przyszłości nie grozi powrót do stanu z początku XXI wieku, gdy stopa bezrobocia faktycznie sięgała 20%. To pieśń przeszłości i element naszej historii gospodarczej niemającej wiele wspólnego z teraźniejszymi problemami.

Rzecz w tym, aby okrągłe poziomy i medialny szum nie przysłoniły nam istotnych faktów. A te są następujące:

  1. inflacja przekracza cel banku centralnego już od 4 lat i według prognoz Międzynarodowego Funduszu Walutowego powróci do niego dopiero w roku 2027. Oznaczałoby to 8 lat fiaska polityki pieniężnej w Polsce i byłby to wynik prawdopodobnie zdecydowanie gorszy niż w większości cywilizowanych krajów świata.
  2. Przez ostatnie 4 lata wskaźnik CPI podniósł się łącznie o 38,5% i mniej więcej o tyle zmalała realna wartość naszych oszczędności.
  3. Realna stopa procentowa w Polsce (liczona ex post) od sześciu lat pozostaje ujemna, a od dwóch lat jest głęboko ujemna, co zniechęca do oszczędzania, a zachęca do konsumpcji na kredyt.
  4. NBP nie wykonał statutowego zadania, jakim jest dbanie o stabilność cen w „średnim terminie”.
Bankier.pl

I dlatego w debacie o inflacji powinniśmy wrócić do podstaw, czyli do nieustannego przypominania, że cel inflacyjny wynosi 2,5% i że RPP robi niewiele, aby ten cel przywrócić w jakimś sensownym terminie. Że skumulowana inflacja za ostatnie lata zubożyła znaczną część społeczeństwa i że koszty inflacji rozkładają się bardzo nierównomiernie (nieliczni na niej zyskują, większość trochę traci, a niektórzy ubożeją znacząco). I wreszcie po trzecie, co należy zrobić, aby trwale zdusić inflacyjną hydrę i przywrócić polskiej gospodarce dawno utraconą równowagę.

Niestety, odpowiedzi na te zagadnienia nie są tak „namiętne”, jak podanie terminu powrotu inflacji do jednocyfrowej wartości.

Źródło:
Krzysztof Kolany
Krzysztof Kolany
główny analityk Bankier.pl

Absolwent Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu. Analityk rynków finansowych i gospodarki. Analizuje trendy makroekonomiczne i bada ich przełożenie na rynki finansowe. Specjalizuje się w rynkach metali szlachetnych oraz monitoruje politykę najważniejszych banków centralnych. Inwestor giełdowy z 20-letnim stażem. Jest trzykrotnym laureatem prestiżowego konkursu Narodowego Banku Polskiego dla dziennikarzy ekonomicznych. W 2016 roku otrzymał także tytuł Herosa Rynku Kapitałowego przyznawany przez Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych.

Tematy
Ranking kont firmowych z rachunkiem walutowym

Ranking kont firmowych z rachunkiem walutowym

Komentarze (56)

dodaj komentarz
arzab
Czekam na przeprosiny urzędników, którzy za to, że ich obwiniam o szalejącą inflację zrobili ze mnie "narratora Putina" ! ! !
ministerprawdy
Inflacja w Chinach 0,1% (było 0.7%) , Szwajcaria 2,6% (było 2,9% ) , objęta sankcjami Rosja 2,3% (było 3,5%). To są inflacje roczne - prawie wszędzie inflacja ostatnio spada.
A dlaczego u nas tak duża? Zastanówcie się.
ministerprawdy
Inflacją władza wypłaszcza kryzys który narobiła swoja polityką.
(usunięty)
(wiadomość usunięta przez moderatora)
friedens
Przecież to był 'spadek' po PRL. Nie manipuluj. Teraz tacy jak ty budują teraz z Kartoflem i Totalną Klapą PRL bis. Tusk zostawił im inflację 0,5% i wzrost gospodarczy 4,5%. Wszystko zrujnowali. Ruina!
cypisek11
Jakim trzeba być ignorantem żeby porównywać rok 2023 do 1989.
r4k
Balcerowicz sprzątał po poprzedniej komunie.
Ta obecna już doprowadziła do inflacji 18%.
Inflację bo była już powyżej 5% w ostatnich miesiącach 2019roku czyli przed Covidem i wojną.
PiS bardzo się z tego cieszył i traktował to jako osiągnięcie i sukces. Oni chcieli inflacji.
Do tego doszedł dodruk pustego pieniądza w
Balcerowicz sprzątał po poprzedniej komunie.
Ta obecna już doprowadziła do inflacji 18%.
Inflację bo była już powyżej 5% w ostatnich miesiącach 2019roku czyli przed Covidem i wojną.
PiS bardzo się z tego cieszył i traktował to jako osiągnięcie i sukces. Oni chcieli inflacji.
Do tego doszedł dodruk pustego pieniądza w reakcji na Covid i potem wojna.

Tak sprawy wyglądają.
Więc nie powtarzaj tu propagandy dla emerytów głoszonej w TVP
friedens odpowiada (usunięty)
Wzorem dla ciebie jest chyba tylko bezżenny, bezdzietny karzeł o demonicznej fizys, wielkim brzuchu i głosie kastrata, który uwłaszczył się i swoją mafię kosztem współobywateli na wartych 60 mln nieruchomościach w centrum stolicy i wywołał w kraju hiperinflację, rujnując miliony rodaków?
friedens odpowiada (usunięty)
Bredzisz. Zamiast słuchać bajek o zamianie wody w wino (swoją drogą, naruszających usrawę o wychowaniu w trzeźwości), opowiadanych przez czarowników w kieckach, trzeba było uczyć się matematyki, logiki, ekonomii. itd.
marok odpowiada friedens
No tak, teraz już przeszedłeś z braku argumentów, do epitetów na temat fizjonomii i do powtarzania bzdury ,że Kaczyński ma coś wspólnego z jakąś hiperinflacją.
Hiperinflację maiłeś w latach 1989-1990, jak towarzysze Tuska zaczęli majstrować przy gospodarce i finansach. Później okazało się, że za część ukradzionych wtedy pieniędzy
No tak, teraz już przeszedłeś z braku argumentów, do epitetów na temat fizjonomii i do powtarzania bzdury ,że Kaczyński ma coś wspólnego z jakąś hiperinflacją.
Hiperinflację maiłeś w latach 1989-1990, jak towarzysze Tuska zaczęli majstrować przy gospodarce i finansach. Później okazało się, że za część ukradzionych wtedy pieniędzy powstał TVN.

Powiązane: Gospodarka i dane makroekonomiczne

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki