Na globalnych giełdach widać rozbieżność, która jest charakterystyczna dla okresów euforii - ocenia Sobiesław Kozłowski, dyrektor departamentu analiz i doradztwa Noble Securities. Jego zdaniem, czynniki ryzyka są przez inwestorów pomijane, a zaczynają się pojawiać liczne obawy co do dalszej koniunktury.


W strategii na 2023 rok Noble Securities zakładał, że w okolicy maja-czerwca na warszawskiej giełdzie nastąpi szczyt, a potem cofnięcie trwające mniej więcej do września-października.
Sobiesław Kozłowski przyznaje jednak, że trochę się waha, czy ten scenariusz będzie się realizował zgodnie z tymi założeniami.
"Jesteśmy w bardzo ciekawym momencie na rynkach. W marcu mocno spadliśmy, może nawet zbyt mocno, kwiecień z kolei był bardzo mocny, najlepszy w historii. W maju natomiast nie doszło do realizacji starego giełdowego powiedzenia „sell in May and go away”, wręcz przeciwnie, poza kilkoma ostatnimi sesjami. Kwiecień i maj na warszawskiej giełdzie zaskoczyły mnie od względem siły odbicia i obrotów" - powiedział w rozmowie z PAP Biznes.
"Mamy obawy, czy nie jesteśmy już blisko euforii. Widać na rynkach pewną rozbieżność i konsternację, a takie zmiany są zazwyczaj charakterystyczne w momentach euforycznych. Mam wrażenie, że bilans szans i ryzyk przechylił się. Dużo szans jest w cenach, a ryzyka są pomijane" - dodał dyrektor departamentu analiz i doradztwa Noble Securities.
Zwraca uwagę, że póki co, inwestorzy ignorują negatywne informacje i biorą za dobrą monetę każdą lepszą informację, stąd wzrosty cen akcji najlepszych spółek.
"Indeksy rosną, być może po nadmiernej przecenie z września i października 2022 roku" - powiedział Kozłowski.
Wskazuje on, że na ten moment jest w obozie malkontentów, gdyż rynek zachowuje się nietypowo. Jego zdaniem, potwierdzeniem, że jest źle i trzeba wzmocnić gospodarkę, byłyby obniżki stóp proc., ale na nie się nie zanosi ani w USA, ani w Polsce.
"Być może dla WIG20 poziomy powyżej 2000 punktów to zbyt dużo biorąc pod uwagę czającą się wokół niepewność. Po wzrostach z kwietnia-maja zmniejszyła się wrażliwość na informacje, inwestorzy zaczęli patrzeć na negatywne zjawiska. Kiedy nastąpi pogorszenie, tego nie wiem" - powiedział Sobiesław Kozłowski.
"Wydaje mi się, że od czerwca do września jest ryzyko lokalnego dołka. Końcówka roku może być mocna" - dodał.
Dyrektor departamentu analiz i doradztwa Noble Securities przyznaje, że jest zaskoczony siłą małych spółek.
"sWIG80 jest liderem wzrostów, krajowi inwestorzy indywidualni wyznaczają kierunek. Niektóre spółki bardzo mocno urosły. Marudem jest mWIG40. W przypadku WIG20 niepewność jest związana z wypłatą dywidend. Silnym motorem wzrostów mogłyby być banki, ale na razie czekamy na wyrok TSUE w czerwcu" - powiedział.
"Wspierać giełdy miało ożywienie gospodarcze w Chinach, ale są obawy o Covid i o nowego wirusa, impuls kredytowy słabnie, miedź tanieje, a to ma negatywny wpływ na KGHM. Dino na razie jest w konsolidacji, energetyka czeka na NABE" - dodał.
Zwraca uwagę, że spadek inflacji jest symptomem, że klienci nie akceptują już wyższych cen i zaczynają oszczędzać.
"Widać powoli ten trend np. po wynikach Dino, Allegro czy Pepco. Firmy z kolei wstrzymują się z inwestycjami, co widać na przykładzie Grupy Azoty. Pytanie, kto będzie ofiarą mniejszego popytu, czy spółki będą miały mniejsze przychody, niższy wynik operacyjny czy pojawi się strata netto. Tego póki co jeszcze nie widzimy" - powiedział Kozłowski.
"Firmy raczej mają dobrą płynność i wysokie marże, mogą sobie pozwolić na przeczekanie trudniejszych warunków. W pewnym momencie nastąpi jednak ‘sprawdzam”. Mieliśmy w Polsce najwyższą podwyżkę stóp proc. od 1999 roku, wystarczy spojrzeć na koszt kredytu" - dodał.
Po stronie obaw dyrektor departamentu analiz i doradztwa wymienia bardzo wysoki sentyment po stronie inwestorów indywidualnych, euforię w USA związaną ze sztuczną inteligencją, indeks małych spółek amerykańskich Russell 2000 zachowuje się słabo, a tylko 3-8 spółek technologicznych odpowiada za co najmniej 80 proc. wzrostu w 2023 roku.
"Mamy też cykl podwyżek stóp proc. w USA, który być może już się zakończył, ale po ostatnich danych o PKB prawdopodobieństwo kolejnej podwyżki w czerwcu waha się między 30-40 proc., a jeszcze niedawno było na poziomie kilku proc. Szanse na obniżki stóp w USA we wrześniu spadły praktycznie do zera, być może teraz jest grany już bardziej listopad, może grudzień" - powiedział.
Sobiesław Kozłowski wskazuje, że wysokie stopy proc. to środowisko trudne dla spółek wzrostowych i one najwięcej spadły od szczytu, chociaż ostatnio zachowują się najlepiej.
W jego opinii ciekawym aktywem są obligacje skarbowe.
"Miały być pewniakiem na 2023 rok. Mieliśmy spadek rentowności z 9,0 na 6,0 i konsolidację wokół tego poziomu. W Stanach Zjednoczonych nastąpiło podejście do 4,2, potem zejście w okolice 3,4 proc. i teraz odbicie na 3,7. Jesteśmy w kluczowym momencie. Jeśli Fed podwyższy stopy, a miał tego nie robić zgodnie z oczekiwaniami rynku, to będzie duże zaskoczenie in minus dla obligacji, ich rentowności będą rosły" - powiedział Kozłowski.
W jego ocenie, patrząc po cyklu koniunkturalnym, szczyt inflacji jest momentem, w którym warto przyjrzeć się obligacjom.
"Jeśli rentowności w krótkim terminie wzrosną, to jest szansa dla długoterminowych inwestorów. Wcześniejszy ruch rentowności z 9 na 6 proc. był bardzo dynamiczny, część inwestorów mogła go przegapić, więc teraz takie podbicie powyżej 6 proc. byłoby dla długoterminowych inwestorów atrakcyjne" - powiedział.
Dyrektor departamentu analiz i doradztwa Noble Securities zwraca uwagę, że prezes Adam Glapiński i część innych członków Rady Polityki Pieniężnej sygnalizują obniżkę stóp jeszcze pod koniec tego roku o ile nic się nie zmieni jeśli chodzi o tempo spadku inflacji.
"Rynek uwzględnia obniżkę stóp RPP przy czym niektórzy sygnalizują, że obniżki już pod koniec roku byłyby trochę za szybko, gdyż realne stopy proc. są nadal ujemne. Pytanie czy RPP będzie chciała sprawić prezent w postaci obniżek stóp przed wyborami, czy zrobi to dopiero po wyborach. Rynek zakłada raczej, że końcówka roku to będą 1-2 obniżki stóp" - powiedział.
"Dalej mamy wojnę w Ukrainie i ryzyko, że okres podwyżek globalnie stóp proc. to czas głównie negatywnych zaskoczeń. Nieruchomości komercyjne, droższy dolar to wyższe koszty obsługi długu. Do tego dochodzi wzrost ryzyka kredytowego" - dodał.
Sobiesław Kozłowski przypomina, że rynek pracy na pogorszenie koniunktury reaguje najpóźniej.
"Firmy dobrze mają w pamięci szok związany z pandemią, gdy zareagowały początkowo zwolnieniami, a potem miały problem z odbudową mocy produkcyjnych czy usługowych i zatrudnieniem ludzi, by sprostać popytowi. Stąd wzrost cen i kosztów wynagrodzeń. Firmy więc wstrzymują się z redukcją etatów, być może nawet pomimo gorszych wyników w niektórych branżach" - powiedział.
"W pewnym momencie to się może zmienić, a wtedy ruch może być dynamiczny, Przykładem mogą być firmy budowlane, np. Budimex. Mają one wygrane przetargi, ale zastrzegają, że mają zakładkę na półtora do roku. Jeśli ta zakładka będzie krótsza, rzędu rok-pół roku, to być może będą musiały zwalniać" - dodał.
Dyrektor departamentu analiz i doradztwa Noble Securities wskazuje, że ceny gazu spadły o 90 proc. od szczytu, spadły też ceny prądu w Niemczech, więc hossę na surowcach raczej mamy za sobą. Waluty w regionie, w tym węgierski forint, czeska korona czy złoty wróciły do poziomu sprzed wybuchu wojny w Ukrainie.
"Dużą część portfela trzymałbym w obligacjach, które wydają się ciekawym zakładem. Akcje punktowo, ale zachowałbym dużą płynność, żeby momenty przesilenia wykorzystywać do doważenia portfela obligacjami czy być może akcjami, przy czym raczej akcjami typu value, bo spółki wzrostowe są już wysoko, a dalsze podwyżki stóp to dla spółek wzrostowych duży czynnik ryzyka" - powiedział.
"Jeśli nastąpi powrót do aktywów bezpiecznych, wtedy być może złoto będzie ciekawym wyborem" - dodał.
Piotr Rożek (PAP Biznes)
pr/