Emerytowani szefowie banków centralnych mają klawe życie. Wciąż zarabiają całkiem nieźle, a na dodatek mogą sobie pozwolić na całkowitą szczerość.


Czołowym przedstawicielem „gatunku” byłych szefów banków centralnych jest Alan Greenspan. Amerykański ekonomista nie kieruje Rezerwą Federalną już od 2006 r. (choć wielu Amerykanów uważa, że to on wciąż trzyma stery), jednak jego słowa zawsze odbijają się szerokim echem w mediach finansowych. Tym bardziej, że Greenspan, który wcześniej słynął z niejednoznacznych, dających się interpretować na różne sposoby wypowiedzi, wreszcie zaczął mówić prosto z mostu.
- Nie sądzę, aby pomogło im to utrzymać się w strefie euro i z całą pewnością nie sądzę, aby pomogło to reszcie strefy euro – tak Greenspan ocenił plany nowego greckiego rządu na antenie BBC, po czym dodał: „Myślę, że Grecja i tak wyjdzie ze strefy euro. To kwestia czasu, zanim wszyscy uznają, że to najlepsze rozwiązanie”.
ReklamaZdaniem szefa Fedu w latach 1987-2006 r. największym problemem strefy euro jest niedostateczna integracja jej członków. Jak stwierdził Greenspan, w obecnych warunkach wymagana byłaby nie tylko integracja fiskalna, ale przede wszystkim polityczna.
- Jeżeli Grecja nie dostanie dodatkowych pożyczek, to będzie musiała zbankrutować i wyjść ze strefy euro. Obecnie nie widzę wielu chętnych, którzy chcieliby w ten sposób ulokować swoje fundusze – dodał 88-letni ekonomista.

Greenspan nie jest jedynym byłym szefem banku centralnego, który otwarcie mówi, co myśli o obecnym stanie globalnych, a w szczególności europejskich finansów. W ubiegłym miesiącu zaskakujące słowa w sprawie przeprowadzenia przez EBC programu luzowania ilościowego (QE) padły ze strony Mervyna Kinga, wieloletniego gubernatora Banku Anglii (2003-2013).
- Uruchomiliśmy największą stymulację monetarną jaką widział świat i wciąż nie rozwiązaliśmy problemu słabego popytu. Po sześciu latach idea stymulowania monetarnego… nie wydaje mi się właściwa – powiedział King w trakcie wykładu na LSE.
- Istnieją poważne nierównowagi między i wewnątrz gospodarek, które duszą popyt. Proste obniżenie stóp procentowych i rentowności lub dosypanie pieniędzy raczej nie rozwiąże tego problemu – dodał.
Sam Greenspan również wykazywał zaskakujące podejście do QE, a nawet – choć trudno w to uwierzyć – w pewien sposób nawrócił się na złoto, którego zwolennikiem był niemal pół wieku temu.
- Nie sądzę, aby dla Fedu było możliwe zakończenie polityki łatwego pieniądza w bezproblemowy sposób. Ostatnie epizody, gdy przedstawiciele Fedu sugerowali zmianą w stronę wyższych stóp procentowych, uwalniały znaczą zmienność na rynkach, więc nie widzę powodu, aby podejrzewać, że faktyczny proces podwyższania stóp będzie inny” – dodał Alan Greenspan na łamach „Wall Street Journal”.
- Przez ponad dwa tysiąclecia złoto było praktycznie niekwestionowanym środkiem płatniczym. Nigdy nie wymagało gwarancji kredytowych trzeciej strony. (…) Dzisiaj akceptowalność fiducjarnego pieniądza – waluty niezabezpieczonej aktywem o wartości wewnętrznej – spoczywa na gwarancjach kredytowych suwerennych narodów obdarzonych efektywną siłą nakładania podatków. Gwarancji, która w warunkach kryzysowych nie zawsze może się równać z uniwersalną akceptowalnością złota.” - napisał Alan Greenspan w artykule o wymownym tytule: „Złota zasada. Dlaczego Pekin kupuje” opublikowanym w prestiżowym „Foreign Affairs”.
Póki co najmniej kontrowersyjne wypowiedzi padają z ust najświeższego emeryta-szefa dużego banku centralnego. Ben Bernanke, który z Fedem pożegnał się rok temu, przyznał jednak, że posiedzenie decyzyjne Federalnego Komitetu Otwartego Rynku (FOMC), w trakcie których zapadają najważniejsze decyzje, bywają… śmiertelnie nudne.
Znacznie więcej wesołości wśród szerokiej publiczności wzbudziła jednak wypowiedź „helikopterowego Bena”, w której przyznał się, że odmówiono mu kredytu. Na pocieszenie zawsze zostaje mu możliwość udzielania wykładów, dzięki czemu w kilkadziesiąt minut może zarobić więcej niż przez cały rok kierowania Rezerwą Federalną.